Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-06-2016, 00:50   #226
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Post wspólny z Nami

Frank Jackson - małomówny optymista.




Kiedy Ange udało się dopłynąć do wyspy, Frank podał jej rękę, aby pomóc wyjść z wody na suchy ląd. Kobieta w przypływie entuzjazmu, że nie będzie musiała sama zmagać się z tak ciężkim zadaniem, rzuciła się niemal nieznanemu mężczyźnie na szyję. Co o nim wiedziała? Kompletnie nic. Większość czasu spędzała z bratem i jego dziewczynom, albo Bobbym. Frank był dla niej obcą osobą, a mimo to przylgnęła do niego na krótką chwilę. Nawet silne charaktery czasami potrzebowały po prostu odrobiny wsparcia

- Jesteś cały. - stwierdziła z ulgą odrywając się od niego i oglądając od góry do dołu, jakby w poszukiwaniu jakichkolwiek ran.

- Ty też. A nieźle gruchnęłaś w tą wodę. - odparł facet z Baltimore wyprowadzając przemoczonego gościa na brzeg wysepki. Przy okazji machnął ręką na dziurę z której skoczyła czy wypadła. Teraz gdy wreszcie spotkał kogoś z wczasowiczów z tego na pewno nietuzinkowego spływu, czuł chaos w głowie. Tyle rzeczy chciał spytać! Tyle powiedzieć! Przecież tyle się wydarzyło odkąd się rozstali! Aż nie wiedział teraz od czego zacząć. - Jest z tobą ktoś jeszcze? Spotkałaś kogoś od nas? - spytał wskazując ogólnie głową w kierunką skąd Ange zaczęła płynąć. Nikogo więcej w wodzie co prawda w tej chwili nie widział ale może skakała pierwsza i można było się spodziewać reszty?

- Och tak, cały czas był ze mną Bear. Ochraniał mnie… Rozdzieliliśmy się w jaskini, kiedy… - nie dokończyła. ziemia zadrżała pod ich stopami, a wokół rozniosła się woń krwi. Woda, dotychczas przejrzysta, nabrała barwy nieprzyjemnego szkarłatu, który aż raził w oczy, w dodatku to światło z jaskini… Nie wróżyło nic dobrego. Nie mieli wiele czasu, śpiewy i tańce przyspieszały jak przy szalonej karuzeli, coś tutaj było nie tak, coś tutaj było… Złego.

- Co mamy robić? Pająk mówił, że to co wydaje się snem nie zawsze nim jest i czasami giną całe światy… - spytała przerażona patrząc na chłopaka, a potem na zmieniający się grymas “śniącego”
- Mam wrażenie, że to nie pajęczarka była tą złą… A on

Frank spojrzał nieco gwałtownie, nieco pośpiesznie na resztę jaskini. Na wodę w podziemnym jeziorzem na tą spływającą z otworów w ścianach i właśnie jak ta woda przestaje być wodą. Jak światła ciemnieją a wraz z nim jaskinia zaczyna pogrążać się w chaosie półmroków i cieni. Światło co raz bardziej zdawało się być w defensywie. Nie, zdecydowanie nie wyglądało to krzepiąco i uspokajająco.

- Ange nie mamy jak sprawdzić które z nich kłamie. Ale to ich świat nie nasz. Któreś z nich jest właścicielem a drugie pasożytem czy najeźdźcą. Ale ten jest chyba słabszy skoro się chowa przed tamtą. - wskazał ręką w kierunku drzewoindianina. Poruszał się. Zupełnie jakby zaniepokojony jakimś snem. Co będzie jak się obudzi? Co będzie jak Śniący przestanie śnić swój sen? Frank nie był pewny ale chyba jeśli dobrze go wtedy zrozumiał to on podtrzymuje to wszystko. Co będzie jak przestanie? Dalej coś tu będzie?

- Pajęczarka mogła kłamać tak samo jak on. Zwłaszcza jak masz amulet który cię przed nią chroni więc nie mogła cię ruszyć. Co jej zostawało? - spytał przenosząc zdenerwowane spojrzenie ze Śniacego na jej twarz. W sumie to całkiem ładną twarz. - Teraz ona go znalazła. Pewnie przyszła po naszych śladach. Tylko my jesteśmy tu nowym elementem a dotąd ona go nie znalazła. To dwójka władców tego świata i chyba będą usilnie się starać by został tylko jeden. To nie nasza walka Ange, nie nasza liga. - rzekł sięgając do kieszeni dłonią gdzie wymacał znajomy kształt multitool.

- Przyjdzie sama albo przyśle swoje sługi. Takie jakie na nas napadały. Myślę, że to od niej. Ale masz amulet. Jak cię uchronił przed szefową powinien uchronić nas i przed jej sługami. - rzekł schylając się na ziemię i biorąc w dłoń kilka większych otoczaków. Dumał gorączkowo. Nie mieli ognia! Na środku mokrej łachy, na środku podziemnego jeziora, cali przemoczeni od jego pokonywania wpław! A ogień był jedynym środkeim jaki dotąd chronił Frank’a przed atakiem stworów.

- Spadamy stąd Agi! Pójdziemy do niego i poprosimy by nas przeniósł! Mówił, że jest szansa by wszystko odwrócić. Jak nas odeśle i zrobimy co trzeba mamy szanse się stąd wyrwać na dobre. I może nawet zamknąć z powrotem tą cholerną szczelinę czy inne chujostwo które nas tu ściągnęło to nikt więcej tu nie wpadnie! Ale musi nas stąd odesłać! - wyciągnął wolną od kamieni dłoń by pociagnąć ją za sobą. Mówił co raz szybciej, czuł, że czas im się kończy. Mieli go tyle zanim te dwa byty nie zaczną ze soba walki bo wówczas po co mieliby zwracać uwage na jakieś ludzkie okruchy? Liczył, że mają szansę. Bez ognia mieli tylko amulet. Ale jakby Śniący dał się przekonać to by było nieważne. Daliby radę wrócić i może odwrócić to wszystko. Co więcej miał rozpaczliwą nadzieję, że ci tańczący Indianie to jakaś zapora czy pole ochronne. Liczył, że w jego wnętrzu będą choć częściowo chronieni podobnie jak Śniący.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline