Nadchodził kolejny wieczór. Kolejna szansa na zarobek dla Miłogosta. I kolejna okazja do przepicia go. Karczmarz dawno wpadł w błędne koło, z którego nie mógł się wyrwać. Marne dochody, które dostarczali mu stali bywalcy ledwie starczały na codzienne utrzymanie gospody i uzupełnianie zapasów. Zapasów, z których część znikała w przełyku samego karczmarza. Może gdyby nie pił własnych trunków miałby więcej pieniędzy? Cóż, była to kwestia do przemyślenia… zdecydowanie, ale może kiedy indziej?
Opasły mężczyzna przyglądał się swoim gościom. Dzisiejszego dnia było i tak nienajgorzej. Godzina była jeszcze młoda a już na drewnianych ławach z kuflami w dłoniach siedziało dwóch gości. No i była jeszcze Marianna - miejscowa skrzacica uznająca się za bardkę. W każdej gospodzie musiała grać muzyka, ale Miłogost zastanawiał się czy musi karać swoich gości TAKĄ muzyką? Może gdyby się jej pozbyć to chętniej przychodziliby do
Burego Kocura? Mężczyzna powiódł wzrokiem nad kominek, gdzie wisiał herb jego przybytku, taki sam jak zawieszony był przed wejściem.
To już dziesięć lat jak wykupił od poprzedniego właściciela karczmę i zmienił jej nazwę.
Karczma Szuwary wydawała mu się jakaś taka… oklepana, a skoro nazwa
Gęś i Lis była już zajęta to został mu
Bury Kocur, na cześć swojego futrzastego zwierzaka, który kręcił się w okolicach gospody, nieustannie próbując dobrać się do zapasów mleka. Czasami karczmarz zastanawiał się czy ten
jego kot jest
jego bo ma okazję wtargnąć do spiżarni czy dlatego, że przywiązał się do Miłogosta. Mężczyzna wzruszył mimiowolnie ramionami, odłożył czyszczony kufel i oparł się łokciami o kontuar rozglądając się po sali.
-Jak tam panowie? Wszystko dobrze czy czego wam trzeba? Może po kieliszeczku wiśnióweczki?- zwrócił się do
Vincenta oraz
Remiego. Nie czekając na ich odpowiedź sięgnął, póki co, po jeden kieliszek i nalał obficie wiśniówki. Ujął go w dłoń, spojrzał na zawartość i szybkim, wyuczonym ruchem, przelał ją sobie do gardła, pozwalając wysokoprocentowej substancji rozpływać się po przełyku.
-Ahhh… dobra - powiedział do siebie, strzepując kielkiszek z resztek alkoholu.
Wtedy usłyszał przyjemny odgłos - otwieranych drzwi do karczmy. Kolejny gość! No dziś to już chyba tłum! W drzwiach stało urodziwe dziewcze, które Miłogost widział pierwszy raz na oczy.