Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-06-2016, 20:47   #14
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Post wspólny z resztą Drużyny.

Dawid "Dave" Nowakowski - optymistyczny Europolak


- O kurwa… - szepnął w rodzimym języku zdumiony Dave, widząc całe nagłe zajście. Szli sobie drogą, ładną polną osłonecznioną drogą w “malowniczym krajobrazie” czyli na totalnym zadupiu. I tak sobie szli i szli a on główkował głównie co się mogło im przydarzyć gdy nagle świat zaczął “mrygać” jak pieprzony stroboskop. Ich real i ten tutaj. Ich i ten. Normalny z asfaltem, betonem i samochodami jakich “tutaj” brakowało no i ten “malowniczy” z łąką, lasem, polna drogą i w ogóle jakiś taki dziki i prymitywny. I tak mrygał. I wszyscy to widzieli chyba i wszystkich chyba zamurowało. Jego też. I ta laska. April…

- O kurwa… - mruknął ponownie kręcąc głową jakby nie mógł albo nie chciał uwierzyć w to czego w końcu właśnie był świadkiem. Naocznym świadkiem. Ta laska. April. Dopiero co szła obok niego, razem z nimi. Ale chyba pierwsza się otrząsnęła z szoku. I skoczyła. Tak szybko! I była tam! Tam w ich świecie, z asfaltem, samochodami, i ciężarówkami…

- O kurwa… - sapnął ponownie słówko które na Wyspach było już całkiem rozpoznawalne przez tubylców. I ta laska. April. I stała tam, zaledwie parę kroków od nich. Też się dziwiła, jak oni, też nie wiedziała co jest grane i nagle nastąpiła momentalna zmiana scenerii. Stroboskop obrazów uruchomił się po raz kolejny. I już była tam, parę kroków od nich ale w ich rodzimym świecie. Na asfalcie z rozpędzoną ciężarówką która nie miała nawet szans wyhamować przed nagle zdesantowanym na drogę człowiekiem. I widział to. Wciąż widział. Odbite gdzieś tam na siatkówce oka czy zastygłe jak w jakimś fleszu w głębi mózgu. Strach. Przerażenie. Ruch. Smuga zamazanych włosów. Pisk hamulców. Tych hydraulicznych jakie montuje się w ciężarówkach. Uderzenie. Ciężarówka taka wielka i głośna a jednak nie dało się przeoczyć tego uderzenia. I krew. Rozbryzg na masce. Na szybie. Od razu, jakby ktoś chlapnął na maskę czymś czerwonym. Czymś kurwa! Krwią do cholery! Prawdziwą! i znów ruch. Tym razem znikającej pod ciężarówką sylwetki. I koniec. Polna, słoneczna droga przez puste pola. A gdzie kurwa April?! Gdzie kurwa ciężarówka! Gdzie kurwa ich świat?!

- Ja pierdolę… O ja pierdolę… - Dawid, zwany na Wyspach najczęściej Dave był wstrząśnięty. Nigdy nie widział jak ktoś… No ma wypadek. Pokręcił głową nie chcąc się pogodzić z całą sceną. Może laska wyjdzie z tego? Może ją uratują? Jak nie zginęła od razu to miała szansę. Tam byli strażnicy przy tym Stonhenge. Ten blondas tak mówił. Pewnie znali się na pierwszej pomocy. A potem karetka. Na pewno zadzwonią i przyjedzie. I zawiozą do szpitala. No i może zdążą. Może ją uratują?

- Nie… Ja nie… Nie zdążyłem… - odezwał się w końcu wstając z kamienia na jakim usiadł gdy tylko wypadek jakiego byli świadkiem zniknął im sprzed oczu. Niezbyt słuchał co tamci mówią. Słyszał, że coś mówili ale średnio docierało to do niego. Ale teraz będąc świadkiem takiego wydarzenia nie chciał być sam. Chiał być z nimi. Z kimkolwiek kurwa. Chciał przebywać z żywymi ludźmi jakby to miało mu jakoś zapewnić bezpieczeństwo. No i jak już pierwszy szok minął zaczęło go żreć sumienie. Odezwał się wiec wreszcie po angielsku czując impuls by się wytłumaczyć. - Nie zdążyłem. Skoczyła za szybko. Zamurowało mnie jak zobaczyłem tą drogę, tą fiestę i resztę. Za szybka była. Nie zdążyłem jej złapać. Zatrzymałbym ją, ale nie zdążyłem. Zamurowało mnie. I to wszystko… To było za szybko… Nie zdążyłem… - wyrzucił wreszcie co mu leżało na sercu. Nie zdążył. Bolało go to. Szedł obok tej laski pochłonięty swoimi rozmyślaniami i potem stał jak baran jak ich real zaczął błyskać po gałach. A wystarczyło by złapał ją za ramię czy cokolwiek. I byłaby z nimi. Cała. Ale nie zdążył.

- Ale dlaczego niby miałbyś ją łapać? - spytał Jack. - Nikt nie mógł się spodziewać tego, co się stanie.
Nie do końca była to prawda. Gdyby tak przez chwilę pomyśleć... No i powinni wiedzieć, ze do rzeczy... nieznanych... należy podchodzić z pewną dozą ostrożności.- Nic nie mogłeś poradzić - dodał.

- Dobra ludziska. Wystarczy tego. Umówmy się, że nikt nie mógł nic zrobić i nie zrobił. Możemy pluć sobie w brody i tyle. Nic nie poradzimy. - Nela zaciągnęła się papierosem robiąc krótką pauzę w wypowiedzi. - Nikt nie wie co tu się dzieje i o co w tym wszystkim chodzi. Nawet najbardziej burzliwa burza mózgów nie zapewni nam odpowiedzi jeśli będziemy tu tak tkwić. Wszystkie te pomysły to teorie bez pokrycia, jedna lepsza od drugiej. Proponuję ustalić dwie rzeczy. Po pierwsze, czy wszyscy widzimy, widzieliśmy i czuliśmy to samo. Po drugie, skupcie się na myśleniu co robimy dalej. - Lekko uniesione brwi i zaciągnięcie fajką zwiastowały koniec próby zaprowadzenia porządku.

- Nie odrzucając żadnej teorii spiskowej, proponuję… chociaż może to zabrzmi idiotycznie… żeby każdy wyciągnął monetę. Portfele mamy. Kiedy znowu TO się stanie, dwie osoby rzucają ją przed siebie blisko, dwie daleko, dwie tak by trafić w coś. Zobaczymy czy… eee… przelecą? - Nela wzruszyła lekko ramionami, próbując tym dodać swojej propozycji luźnego wyrazu (no wiecie, taka tam “a może to coś da” propozycja). Zawsze to jakiś eksperyment na dobry początek.

Jack pokręcił głową. - Jeśli chodzi o monety, to na mnie nie licz. Nie mam nawet złamanego pensa. Ale poza tym pomysł jest dość dobry.

- Dooobra, gadanie nie ma sensu, trzeba działać. Kto ma, monety do rąk, ja mogę dać kilka moich - Barbara wygrzebała kilka z portfela i podała jedną Jackowi.

- Ja mogę rzucać w dal, w cel i tak nie trafię. I może IDŹMY gdzieś. Ktoś zna w ogóle drogę? Tę naszą, do miasta? Tylko tak, żeby nie wpieprzyć się w coś albo na coś? Bo co w końcu? Idziemy tam, gdzie powinno być miasto, tak?

- Oddam przy jakiejś okazji - odparł Jack, po czym chuchnął na monetę, na szczęście.

- Tak, idziemy tam, gdzie powinno być najbliższe miasto - potwierdził.
Ruszył w stronę, gdzie w ich świecie znajdowało się Amesbury, cały czas idąc po trawie, tuż obok szerokiego pasa pobocza.
Nela wyciągnęła z portfela dwie najmniej wartościowe monety jakie miała i podążyła za Jackiem.

- Musimy iść po prostu na wschód. Zakładamy, że jest rano. Więc póki co łatwo określić, że gdzieś tam. - Gestykulacja wskazywała, że 'gdzieś tam' było tym kierunkiem w którym szli. - Ktoś jeszcze chce monetę? Ja będę rzucać w jakiś cel.

- Jak moneta się nada, to kamyk chyba też co? - mruknął Dave już spokojniejszym głosem. Najwyraźniej inni też uważali, że April zaskoczyła ich wszystkich tym wyskokiem i nie daliby rady jej złapać. Więc mu znacznie ulżyło. - Tak, chodźmy do miasta. Musimy dostać się do jakichś mądrzejszych głów, co może coś wiedzą o tym Stonehenge, albo wiedzą o podobnych historiach o przybyszach skądeśtam. - powiedział przeczesując palcami włosy.

- A odróżnisz swój kamyk od innego kamyka? Po za tym,... hmmm… zakładając jedną z tych dziwnych teorii spiskowych… moneta należy do tego eee… świata, w którym jest tu asfalt i ciężarówki. - Nela po raz kolejny zaciągnęła się nerwowo papierosem. - Ja pierdole, gadam jak wariat - dodała ciszej, bardziej do siebie.

Jack nie patrzył, czy ktoś idzie za nim, czy też nie. Według niego obrał jedyny słuszny kierunek i twierdził, że dopóki ktoś nie przedstawi innego, lepszego pomysłu, jedyne, co mogli zrobić, to ruszyć drogą.
W gruncie rzeczy z paru pomysłów, jakie padły podczas dyskusji, najbardziej pasowała mu teoria światów równoległych, ale ani nie miał na to dowodów, ani też pomysłu, jak z tej teorii skorzystać (gdyby była słuszna).
Ale wolałby, nie da się ukryć, nie znaleźć się na przykład w świecie, w którym królują inteligentne dinozaury.

- Może jak spadnie to i nie. Ale liczę, że jeśli by się działo noo… - Dave na chwilę urwał pomagając sobie machaniem dłoni w znalezieniu odpowiednich słów pasującej do tej nietypwej sytuacji. - No cóż. Że coś się stanie. No wiesz, że pojawi się jakiś odbłysk, fala czy nawet się odbije. Poza tym monety nam się w końcu skończą. - wzruszył ramionami podrzucając w górę jeden z zabranych przed chwilą kamyków i puszczając go przed siebie. Na razie dyplomatycznie nie wspominał o fakcie, że te cholerne kamyki czy monety trzeba by jeszcze rzucić w odpowiednim momencie by miały szansę zadziałać zgodnie z planem. A ten “odpowiedni moment” jak miał właśnie okazję sam sprawdzić, był dość nagły i raczej krótki, wręcz błyskawiczny w efekcie wcale właśnie był pewny czy zdołają zczaić “że to już” na czas. No chyba, że będą te cholerne kamyki rzucać dość często. Obserwował jak mały otoczak poszybował, całkiem ładnym łukiem w powietrzu upadając na piaszczystą drogę.

- Jest jeszcze inna sprawa z tym… - zaczął ale znów utknął nie wiedząc jak nazwać to co właśnie przeżyli. Jakoś w szkole o tym nie było. W efekcie znów machnął kciukiem w kierunku skąd przyszli licząc na to, że domyślą się o co chodzi. - No w każdym razie te… Falowanie rzeczywistości… No zdarzyło się teraz. Ale nie wiemy jak będzie dalej. Teraz może są to jakieś no… Zakłócenia czy coś. Sprawa jest świeża. Albo jesteśmy blisko tych kamieni i jeśli to jakoś to miało coś w związku ze sprawą może też zakłócać okolicę. Może jeśli się oddalimy to te zawirowania zniknął lub osłabną. Może też chodzić o czas. Czyli im dłużej tu jesteśmy tym jesteśmy tu… No stabilniejsi czy coś takiego. No albo nie. Może takie skoki napięcia, fazy działania prochów czy jakkolwiek się tu znaleźliśmy będą się powtarzać bez względu na czas i miejsce w jakim tu jesteśmy. - Skończył swoją wypowiedź i chwilę milczał maszerując po poboczu drogi. Po chwili wzruszył ramionami i znów cisnął kamyk przed siebie. W sumie nie wiedział, czy zadziała tak samo jak moneta czy przedmiot z ich świata, ale właśnie to też można było sprawdzić.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline