Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-06-2016, 12:39   #41
Mekow
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Nieco później…

Nightfall z ulgą przywitał rejony 4 poziomu. Było tu tak spokojnie. Strzały i krzyki Xiu gdzieś ucichły, zostały daleko z tyłu. Krzyki, prędzej śmiech. Sam się tak śmiał, wtedy gdy wielonożne szkaradztwo próbowało zerwać dach windy. W pełni pogodzony ze śmiercią, spędzając ostatnie chwile na przedniej destrukcji. Nie był pewien, czy Leena z resztą kompanii nie uznali ich za martwych i wyruszyli dalej. Równie dobrze mogli zostać zmuszeni do ucieczki atakiem kolejnego mutanta. Uspokoił się dopiero, gdy zza drzwi ambulatorium usłyszał głosy. Wcisnął przycisk panelu i stał tak dłuższą chwilę w świetle wrót przyglądając się twarzom ocalałej załogi.

- Nightfall!! - Pisnęła Isabell radośnie, i rzuciła się ku mężczyźnie, na końcu wprost wieszając się na jego szyi. Była tak szczerze, słodko, a nawet i szczęśliwie uradowana na jego widok, jak naprawdę mało kto w jego parszywym życiu.
Becka uśmiechnęła się szczerze, cała rozpromieniona. I to nie tylko Isabell miała na to wpływ - wszak byli znowu w komplecie i mogli się wynosić z tej stacji.
- Witajcie - Powiedziała Leena, przyglądając się obu - A gdzie Xiu? - Spytała niepewnie.
- Ano… gdzie ona jest? Chyba się nie zgubiła? -spytał wyraźnie zaniepokojony Dave.
Uśmiech zniknął z twarzy Becky, a jej zaniepokojone spojrzenie powędrowało w głąb korytarza, którym przyszli chłopaki.
Strzelec jedną ręką objął Isabell w talii, by nie stracić równowagi, drugą walczył z zapięciem skafandra. Wreszcie wygrał z zatrzaskiem, odchylił na plecy przyłbicę kombinezonu i mógł na nią spojrzeć bez nieprzyjemnego pośrednictwa kompozytowej szyby. Hełm też zdjął, miał go dosyć na jakiś czas.
- Hej... martwiłaś się? - uśmiechnął się radośnie do wiszącej na jego szyi dziewczyny. - Słyszałem cię w unikomie, niestety nie byłem pewien, czy to naprawdę ty. SI jest w stanie symulować nasze głosy.
- No dobra, ale gdzie jest Xiu? - ponagliła go, poważnie już zaniepokojona Becka.

Nightfall spoważniał, delikatnie odsunął od siebie Isabell.


Usiadł przy stole i nalał pół szklanki z jednej butelki. Wypił haustem. Nalał drugie pół i zawahał się dopiero w drodze do ust.

- Xiu... Xiu w miejscu, w którym jest, sieje niezły rozpierdol. Oby nigdy nie zabrakło rakiet w jej wyrzutni - odłożył szkło na bok. - Pokój jej duszy.
- W… widziałeś to? - Wydusiła z siebie Leena - Jesteś… pewny? Uchu zrób coś z łącznością! - Pani kapitan krzyknęła pierwszy raz od niepamiętnych czasów na Inżyniera.
- Ale gdzie ona jest? Na którym poziomie? - dopytywała się Becka. - Może mamy podgląd, zobaczmy. Jeśli wszyscy zaraz ruszymy - rzuciła, gotowa natychmiast udać się na ratunek.
- Wirus prawie w pełni opanował jej ciało - Night siedział wpatrzony w blat. - Zdecydowała spędzić ostatnie chwile przytomności na tym co kochała najbardziej - starał się nie okazywać żalu. Wiedział, że Xiu by go za to zbeształa i miała by rację, byli cholernymi wojownikami do samego końca. Śmierci śmiali się w twarz.

Kapitan zazgrzytała zębami, po czym… po prostu gdzieś poszła. Do innego pomieszczenia, z dala od pozostałych, chciała chyba zostać chwilowo sama. Uchu grzebał zaś nerwowo w komputerze, znów podłączony do systemu, z Becką nerwowo zaglądającą mu przez ramie w monitor, a Isabell pogładziła Nighta po ramieniu z poważną miną. Doc…spochmurniał wyraźnie, spoglądając gniewnie na Nighta. Nie wydawał się w pełni akceptować jego tłumaczeń. Zaklął pod nosem i wzorem Leeny, również wyszedł, kierując się do gabinetu tutejszego lekarza.

Pilotka zaś zrozumiała, że ich haker nic nie poradzi. Dotarło do niej co się stało, a doskonale zdawała sobie sprawę, że Xiu oddała jej ich jedyną szczepionkę jaką mieli... Nie mogąc pozbierać myśli, sięgnęła po butelkę z trunkiem... upijając parę solidnych łyków, w milczeniu.

Nightfall objął dłoń Isabell swoją. Uniósł spojrzenie, szukając w jej oczach zrozumienia, ulgi, może rozgrzeszenia. Niespodziewanie młoda dziewczyna przytuliła go zaś mocno do siebie, kryjąc jego twarz w swym biuście. Pogładziła go po włosach.

W ambulatorium zapanowała ogólna, nieco przytłaczająca cisza...


***


Becka miała spore doświadczenie w piciu alkoholu. Zdawała więc sobie sprawę, że to co pili do obiadu, a to co teraz popija z gwinta, to dwie zupełnie inne rzeczy. Zaprzestała więc picia zanim będzie za późno, gdyż zdała sobie z czegoś sprawę... Jeśli teraz stracą wolę i zaczną się użalać i upijać, to nie pożyją długo. Musieli się stamtąd zabierać i to czym prędzej... tak by zrobiła Xiu - huknęła by od razu, opierdzielając ich za załamywanie się i siedzenie na dupach, podczas gdy należy się ruszyć i to natychmiast!
Becka pospiesznie wstała od stołu i ruszyła za Leeną. Stawiając pierwsze kroki zachwiała się przez chwilę, ale to dlatego że wstała za szybko - a nie od alkoholu. Zatrzymała się zaraz za drzwiami, nie dbając o podchodzenie bliżej, czy nawet kontakt wzrokowy z Panią kapitan.
- Leena, wynośmy się stąd. Trzeba działać, a nie się załamywać - powiedziała zdecydowanym i silnym głosem, nieomal w stylu Xiu.

- Tak... - Odpowiedziała przez drzwi pani kapitan, ledwie słyszalnie - Tak, zaraz idziemy - Dodała już głośniej.
Nie chcąc wdawać się w dyskusje w złym momencie (a to właśnie był zły moment), pilotka przyjąwszy wiadomość cofnęła się do poprzedniego pokoju.
Zobaczyła tam, że Uchu aktywnie grzebał przy swoim komputerku, a Isabell z Nightem przeżywali przytulaśne chwile pocieszenia. Uznając, że można im było dać jeszcze z minutę, blondynka poszła po Bullita.
- Bull, zbieramy się do wyjścia - powiedziała, zatrzymawszy się ledwie dwa kroki za drzwiami. - W miarę szybko - dodała od razu... przekazując mu, może nie tyle rozkaz, co raczej zgodę, od pani kapitan.

Bullit zajęty własną milczącą stypą i medytacją nad pustawą butelką alkoholu popatrzył z byka na Beckę, ale… ostatecznie się nie odezwał. Jedynie skinął głową i mruknął coś pod nosem, co brzmiało tak ugodowe: “Już zaraz.”
Ona nie spodziewała się wiele więcej. Sama była pełna smutku i żalu, a to co wypiła niewiele jej pomogło. Skinęła doktorowi głową i wróciła do reszty. Im nie musiała już nic mówić - mogła, ale nie miała ochoty na rozmowy (podobnie zresztą jak wszyscy inni), a pogonienie załogi to zadanie dla pani kapitan.
Nie tracąc czasu Becka pospiesznie zabrała się za spakowanie ostatnich butelek.


Co prawda pilotka nie wiedziała ile są warte znalezione przez doktora chemikalia, ale wszystko co zgromadzili, było żałośnie niską rekompensatą za ich trud, nie mówiąc o przesyłce... a co dopiero o najwyższej cenie, jaką ostatecznie przyszło im zapłacić na tej okropnej stacji... Woląc nie myśleć o stracie przyjaciółki, zajęła się pakowaniem - lepiej było się czymś zająć. W plecaku znalazło się akurat miejsca na badziewia, które wyciągnęła z łazienki, a zdobyte ręczniki idealnie nadawały się do owijania szklanych naczyń.
 
Mekow jest offline