Romero przez chwilę spokojnie się przyglądał Barbossie, po czym wzruszył ramionami i zlany sam zlał pseudokapitana.
Podszedł zamiast tego do Dentona, nie ściszając jednak głosu wcale. Tamci mogli być zastraszeni, ale jak chcieli żyć, nie oleją paru słów.
- Słuchaj, może ciebie posłucha... jak dla mnie mamy mikroskopijne szanse wziąć cały statek choćby z tamtymi z tamtej celi... a nawet jeśli jakieś, coś jak może zawsze się spierdoli... myślisz, że przekonasz go by próbować wziąć maszynownię?
Nie trzeba było dodawać, że wzięcie statku w zakładnika było mniej optymalne niż przejąć jednostkę, ale z pewnością gdyby stało się cokolwiek z miliona nieprzewidzianych rzeczy... lepsze niż dać się zastrzelić.
__________________ Nikt nie traktuje mnie poważnie! |