Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-06-2016, 18:55   #6
Kostka
 
Reputacja: 1 Kostka ma wspaniałą reputacjęKostka ma wspaniałą reputacjęKostka ma wspaniałą reputacjęKostka ma wspaniałą reputacjęKostka ma wspaniałą reputacjęKostka ma wspaniałą reputacjęKostka ma wspaniałą reputacjęKostka ma wspaniałą reputacjęKostka ma wspaniałą reputacjęKostka ma wspaniałą reputacjęKostka ma wspaniałą reputację
Karczma c.d.

Słońce przeświecało przez szybę ogrzewając siedzącą przy oknie parę. Remi słysząc pytanie, odwrócił się do Karczmarza, ale widząc jak nalewa on sobie wiśniówki tylko pokręcił głową. Ciekawe co jest w gorszym stanie: Bury Kocur czy jego właściciel ? Chociaż sala była całkiem czysta, to nie trzeba było być Kapłanem Wielkiego Budowniczego, żeby stwierdzić, że potrzebuje ona remontu.

- Na razie mogę ci postawić co najwyżej piwo - odpowiedział Bartnik Vincentowi rzucając karty na stół. - Co do Chlupocic to masz rację, to miasteczko stało się zdecydowanie za duże - odwrócił się na dźwięk otwieranych drzwi. Przez chwilę obserwował młodą panienkę wchodzącą do Karczmy, po czym znów zwrócił uwagę na Tkacza.
- Bywałem tak kilkakroć, ale nie widziałem nic godnego uwagi, zwyczajnie koleje losu wyniosły je ponad nas, choć niczym sobie nie zasłużyło owe miejsce . A wracając do piwa - napijmy się, bo wrócić do domu muszę wkrótce. Żywię nadzieję, że karciany rewanż nas nie pominie, przyjacielu Remi?
-Naturalnie, jak tylko uregulujesz dług, przyjacielu - oparł jego rozmówca lekko się uśmiechając.
- To oczywiste, karty to sprawa honorowa. Nie wolno uchybić takiemu długowi, przeto… - sięgnął za pas, do szarfy w której zawinięte miał monety - Na pohybel złemu, na pożytek pszczelarzom.
Wręczył Remiemu kilka błyszczących krążków, bez żalu, bo przegrane uczciwie. W dodatku trafiają w dobre,, spracowane dłonie. Widział w tym jakąś symetrię, ludzie pracujący dłońmi winni się dzielić dobrami. Czytał o tym w jakiejś elfiej broszurze, zakazanej w Cesarstwie.
- Bywaj panie Martin, bywaj kramarzu. Obaczym się pewnikiem jutro, no chyba że Konstancja wróci, albo… albo co innego się stanie.
Ruszył energicznie ku wyjściu, zatarasowanemu nagle przez bardzo estetyczne dziewczę, obdarzone przez Najwyższego niezwykle symetryczna twarzą, oraz doskonałym owalem podbródka.
- Panienka wybaczy, rad bym poznać bliżej, lecz sprawy ważkie mnie popędzaja.

- Bywaj - Remi śledził go wzrokiem, dopóki Vincet nie opuścił Karczmy. Musiał przyznać, że leBurn mile go zaskoczył. Było to ich pierwsze bliższe spotkanie, a on potraktował tkacza gobelinów dość oschle. Remi zawsze uważał artystów za osoby pełne wizji, za to skrajnie nieodpowiedzialne, przez co nastręczające problemów. Tymczasem Vincent chociaż był osobnikiem całkowicie owładniętym sztuką, nie próbował go naciągać bardziej niż inni. Powinien mu to kiedyś wynagrodzić.

Bartnik westchnął, a następnie wstał i zostawiając na stole zapłatę. Resztę monet schował do kieszeni, zgarniając też karty. Skinął głową Miłgostowi i panience, po czym ruszył do drzwi ignorując Marianne. Trzeba się zająć obowiązkami. Jutro ma przyjechać nowy kapłan, a Remi był więcej niż pewien, że zostanie poproszony o dostarczenie napitku. To czy za opłatą to inna sprawa. Tymczasem nie wiedział nawet o której duchowny zawita do Szuwar. Nie mógł opuścić powitania, ale nie miał też tyle czasu, by cały dzień przesiedzieć w miasteczku. Skierował swe kroki ku domu Zielarza,który powinien na ten temat wiedzieć coś więcej. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi, a tymczasem Rodolphea nie było w domu. Skoro objął posadę mera powinien załatwić sobie asystenta - przeleciało przez głowę Remiemu - Nie ma nawet jak zostawić mu wiadomości. Po chwili zastanowienia skierował swe kroki ku domu Rzeźnika. Może Hoe wie coś więcej o przyjeździe Kapłana.
Remi stanowczo zapukał do drzwi jej domu. Był to zdecydowanie jeden z największych i najbardziej zadbanych domów w szuwarach, adekwatny do pozycji właścicielki. Drzwi zamiast pół-orczycy, otworzyła mu młoda dziewczyna, Liska. Bartnik słyszał, że Rzeźniczka zaopiekowała się nią, ale nie spodziewał się, że ją tu zastanie.

-Witaj - mężczyzna był nieco zaskoczony jej widokiem. - Czy Ho… Pani Hoe jest w domu?
- No cześć! - Dziewczyna przywitała się z widocznym entuzjazmem, nie koniecznie należną kulturą. - Hoe, Hoe! Nie ma, ale możesz wejść jeśli chcesz. - Na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, a drzwi domu rzeźniczki rozchyliły się mocniej.
Bartnik cicho westchnął. Chyba wszystkich wywiało dziś z domu.
- Dziękuję za zaproszenie panienko, ale niestety mam dziś jeszcze parę spraw do załatwienia. Czy mogłabyś przekazać Hoe, że wpadnę jutro z samego rana ?
- Mogę przekazać, mogę Ci powiedzieć gdzie jest, mogę, mogę to wszystko… ale… - dziewczyna przymrużyła lekko oczy - jak powiesz mi co to za tak dużo spraw masz do załatwienia, cooo? - Bycie mistrzem w wtykaniu wszędzie nosa, najwyraźniej skłaniało Liskę do małych licytacji.
Remi nie był przygotowany na to pytanie przez co przez chwilę pomiędzy rozmówcami zapanowała niezręczna cisza. Musiał przyznać, że wciskając jej to małe, proste kłamstewko nie spodziewał się, że będzie tak śmiała by o to pytać.
- Cóż… nadeszła wiosna panienko. Przy pszczołach jest teraz dużo pracy - była to półprawda, ponieważ pracę przy barciach planował zacząć dopiero jutro.
- Aha… - wtrąciła się zupełnie nagle Liska, po czym za gestykulowała próbując zachęcić bartnika do dalszej opowieści. No i uśmiechała się przy tym uroczo, z zaciekawieniem słuchając.
- Trzeba wybrać drzewa na nowe barcie, sprawdzić jak mają się stare… - głos Bartnika robił się coraz pewniejszy. Co jak co, ale na swojej pracy się znał. - Każdy dzień zwłoki może spowodować duże straty - modlił się, żeby nie spytała czy planuje to robić po nocy.
Dziewczyna podrapała się po policzku uciekając wzrokiem gdzieś na bok. Wyglądała jakby się zastanawiała.
- To masz mało czasu. Faktycznie. Widziałam jak Hoe idzie z Rodolphem w tamtą stronę. - Wskazała palcem, stronę o której jej chodziło a która mogła sugerować zarówno podążanie w kierunku Świątyni, Warsztatu Rzemieślniczego co Farmy. - Chcesz wiedzieć o czym rozmawiali?
Bartnik nieco zmieszał się tym pytaniem. Prywatne rozmowy innych niezbyt go interesowały, ale jeśli pomogłoby mu to ich znaleźć… Z drugiej strony mogły dotyczyć zupełnie czego innego.
- Nie, dziękuję - uśmiechnął się uprzejmie. - Wystarczy, że przekażesz Hoeth moją wiadomość - obrócił się, jakby szykując się do odejścia.
- Nie to nie. - Obruszyła się blondynka. - Ale… jesteś pewien, cooo?
- Tak, jestem pewien - odparł stanowczo. - Do widzenia, panienko! - pożegnał się i ruszył w stronę obejścia Martinów zostawiając za sobą dom Rzeźnika, a na odchodne słysząc jeszcze skrzypnięcie drzwi i “do widzenia” połączone z cichym chichotem.

Współwinni długości posta : Killinger i Wila
 
__________________
Hmmm?

Ostatnio edytowane przez Kostka : 18-06-2016 o 20:06.
Kostka jest offline