Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-06-2016, 20:54   #1
Dragor
 
Dragor's Avatar
 
Reputacja: 1 Dragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłość
Question [Doctor Who]Sun of Khepri

26 czerwca Rok 1929


Był to ponury wieczór w jazzowej knajpie „Black Shoe”. Z resztą w obecnych czasach wszystko było mroczne. Wojna Światowa pozostawiła świat w głębokiej depresji dosłownie jak i w metaforycznym sensie. Ciężkie chmury żałoby wisiały nad całym światem i choć może nie były one tak gęste tutaj, w kolebce wolności, jak w Europie, ludzie ledwie wiązali koniec z końcem, a biedota była widoczna na każdej niemal ulicy.
No i jeszcze ten genialny pomysł na poprawkę o prohibicji...
Przy barze siedziało kilku mężczyzn smętnie spoglądając w swoje kieliszki. Zawartość każdego z nich równała się całkiem niezłej miesięcznej pensji. Oczywiście można było zdobyć alkoholu nielegalnie, ale właściciel „Black Shoe” nie chciał nawet o tym słyszeć. Był jak sam się określał, uczciwym człowiekiem, który przestrzega prawa, a jego zapasy jeszcze sprzed poprawki wystarczą aż rząd pójdzie po rozum do głowy. Minęło już dziewieć lata, wina ubywało, a politycy pozostawali przy swoim zdaniu.
Na scenie stał młody Kanadyjczyk sprawie grając jakiś autorski kawałek na srebrnej trąbce. Kilka kobiet zgromadzonych przy stolikach patrzyło maślanymi oczami na występującego młodzieńca. Tymczasem ich męscy towarzysze mieli kwaśne miny widząc, jak ich niewiasty faworyzują grajka, w dodatku obcokrajowca.
Drzwi otworzyły się i wszystkie oczy skierowały się ku nowo przybyłym. Trzech postawnych gości w płaszczach z postawionymi kołnierzami oraz z kapeluszami na głowach. W dodatku mieli na szyjach szale całkowicie zakrywające tę cześć twarzy nie osłoniętej kołnierzyk i kapelusz. Trochę to było dziwne, go ostaniami czasy wieczory były cieplejsze, a takie grube płaszcze bardziej pasowały na zimę, lub wczesną wiosnę.
Zatem albo gangsterzy albo tajniacy w poszukiwaniu tych pierwszych. Barman przerwał polerowanie już czystej szklanki i schylił się po coś leżącego pod barem. Trójka jak na niesłyszalny rozkaz ruszyła ku niemu. Siedzący przy barze szybko się ulotnili do stolików lub za drzwi. Czuć było napięcie w powietrzu.
Barman położył na stole coś o wymiarach pół metra, a pół metra owinięte szczelnie w biały materiał. Na nim leżało... coś. Solista na scenie obrucił się by lepiej się przyjrzeć, ale nie zwracać na siebie uwagi. Owo coś było kamienną tablicą pokrytą drobnym pismem hieroglificznym oraz kilkoma postaciami.

Jeden z zamaskowanych pokręcił głową, na co barman znów chylił się pod bar i wyciągnął drugi pakunek, również zawierający kamienną tabliczkę. Na tej było kilka zarysów postaci i dziwny przedmiot wysoki i prostokąty z małą główką, czy może jakąś ozdobą na szczycie. Nagle ktoś przepchnął się między „tajniaków” i zabrał tabliczkę.

- To moje – powiedział jakiś siwowłosy osobnik w granatowym płaszczu z czerwoną podszewką.
Osobnicy w płaszcza wyjęli coś co wyglądało na broń i wycelowali w dziwnego złodzieja. Owe pukawki wyglądały jak zrobione z rury wydechowej, ale niewątpliwe miały spusty więc było to jakiś rodzaj pistoletu.

- Coś za jeden?! – wycharczał jeden z zamaskowanych osobników. Brzmiał jakby właśnie nawdychał się dymu i usiłował normalnie mówić.
- Laska... więc to musi być numer trzy. A może to parasol? Do daje nam sześć lub siedem Ale reszta? Ta druga tabliczka, dawaj – kimkolwiek był ten człowiek kompletnie nie przejmował się tym, że ktoś do niego celuje. -Barman głuchy jesteś?
- Ogłuchłeś ssaku?! – zatknął ponownie „tajniak”.
- Nie jestem, tylko wybieram nie słuchanie twojego jęczenia – warknął siwowłosy. - Jestem Doktor, zamknij się, tabliczkę poproszę!
 
__________________
Gallifrey Falls No More!

Ostatnio edytowane przez Dragor : 19-06-2016 o 22:05.
Dragor jest offline