Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-06-2016, 22:06   #64
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Michael Devlin - stateczny oficer


Starszy, brodaty męższczyzna w mundurze marnynarskim nieco uniósł brew do góry słysząc o wiele bezpośredniość o wiele młodszego mężczyzny. Może i był starszy, może i nie pełnili tutaj swoich zwyczajowych fuch i pozycji ale jednak przez większość swojego dorosłęgo życia był marynarzem i do tego oficerem. Przywykł więc nawet po Dniu Zagłady do pewnego standardu zwracania się do oficerów czyli właśnie na przykład do swojej osoby.

- Nie Craig, sztormu nie ma i tego dnia raczej bym się go nie spodziewał. - zaczął po chwili wyczekania po pytaniach młodego w czapeczce. - Wyceniłby stan morza na ok 2 - 3 w skali Beauforta a porę dnia na ok okolice późnego poranka i wczesnego południa. - odparł spokojnie. Tego akurat był pewny bo dopiero co wrócił z "zewnątrz" i widział to na własne oczy.

- Ale czy porwano nas wczoraj i z tego kawałka lądu jaki widziałem obecnie to już mniej lub bardziej prawdopodobne spekulację w tej chwili. Chyba, że masz jakiś sposób na uściślenie tego elementu układanki to miło by było gdybyś się z nami podzielił. - poprosił młodego o weryfikację swojej tezy. Może miał gdzieś skitrany zegarek z datą albo coś w ten deseń? Sprawdzałby pytaniem o godzinę wóczas swój zegarek czy słowa Michael'a? O ile miał zegarek czy coś podobnego a nie zwyczajnie zgadywał. Co prawda oficer marynarki szacował podobnie co do wersji wydarzeń ale jednak na razie były to jedynie szacunki a nie pewne dane. Więc gdyby młokos miał coś na podkładkę swoich słów dobrze by było mieć wreszcie jasność choćby w tym punkcie.

Dalej jednak rozmowę przerwała "drobna spina" pomiędzy chyba już tradycjonalnymi opozycjonistami w ich dopiero co założonym stadku kandydatów na załogę. No musieli? Musieli? No nie mogą się powstrzymać i jakoś zająć się jak wybrnąć z tej interesującej choć niezbyt komfortowej sytuacji? Westchnał w duchu. Może to przez różnicę wieku? Był o wiele starszy od nich, może już zwyczajnie ich nie rozumiał? Pochodził z innego świata i z innego czasu. I jeszcze słysząc Romero a wcześniej Barbossę chyba zostałwybrany na jakiegoś pośrednika między nimi co nie wróżyło mu bezkonfliktowej postawy na tej jednostce i załodze. Ale w tej chwili innej nie miał.

- Ośmielę się zauważyć, że w obecnej sytuacji wykuwanie jakichkolwiek dalszych planów poza te drzwi jest palcem po wodzie pisane. I na chwilę obecną dobrze by chyba nam wszystkim zrobiło jakiś jasny podział ról co kto z kim i kiedy powinien robić gdy te drzwi się ponownie otworzą. Pan kapitan to ładnie zapoczątkował ale musimy go w tym wspomóc jak tylko możemy. - odparł równie spokojnie jak przed chwilą Craig'owi wskazując przy okazji na zamknięte ponownie drzwi do ich magazynu który został przerobiony na cele. Miał nadzieję, że przemówi to do rozumu nie tylko Romero i Barbossie ale i reszcie. Przynajmniej w tej reszcie z którą można było cokolwiek liczyć. Kapitan walnął ładną przemowę ale przydały by się detale. Kiedy i kto ma uderzać i to na choć część z tego tłumu a nie te kilka osób które dotąd zdawały się przejawiać najwięcej inicjatywy. Miał nadzieję, że zwłaszcza Romero jakoś choć na chwilę zaciśnię zęby czy co i przyjmie jakąś sensowną rolę w tym szturmowaniu drzwi. To pewnie będzie kluczowy moment i pewnie będą mieć tylko jedną szansę więc niezbędny był każdy i ze wszystkim co ma. Całym serem, pomysłowością i kieszeniami.

- Jednakże panie kapitanie pragnę zauważyć, że jestem optymistą i żywię nadzieję, żez tak znakomitym zespołem jaki tu mamy na pewno nam się uda wydostać stąd. Niemniej jednak o ile znamy obaj życie i takie gorące momenty na morzach są spore szanse, że zrobi się dość nerwowo u wszystkich i mogą zaistnieć rózne nieprzewidziane okoliczności. Więc nie byłoby złe gdyby każda z grup pod wodzą konkrentej osoby miała świadomość wykonania konkretnego zadnia. Poza uwolniemiem sąsiadów którzy są obok i powinni być dość blisko opanowanie maszynowni i albo sterówki byłoby naprawdę pomocne. Mając same puste korytarze czy ładownie niezbyt by nam pomogło to w sterowaniu tą wspaniałą jednostką. - tu z koeli przychylił się do zdania Romero bo o ile wydostaną się stąd plan by się przydał. Co prawda prawdopodobnie nikt z nich nie znał tej jednostki i zwłaszcza szczury lądowe mogły się pogubić w labiryncie korytarzy, ładowni, klatek schodowych i pokładów. Niemniej jednak większość jednostek była zbudowana na zbliżonym planie i przynajmniej ludzie obyci z morzem chyba powinni jak nie tak to inaczej trafić do tej maszynowni.

Co więcej Devlin obawiał się, że może powtórzyć się sytuacja o jakich słyszał tu i tam. Czyli, że wyzwoleni więźniowie w pierwszej chwili oddadzą się rzezi strażników i wymierzaniu im sprawidliwości oraz dewastacji więzienia czyli statku na jakim płynęli. Dość naturalna reakcja i nie dziwił się jej a do tego takie jednostki samą swoją wielkością i ilościa systemów były dość odporne na zniszczenia grupki ludzi ale to tak globalnie. A bardziej detalicznie mogli w szale odwetu zniszczyć coś dość ważnego albo zwyczajnie wytracić czas i impet natarcia na tego typu "zabawy". Tu właśnie przydałaby się silne i zdyscyplinowane grupki załogi jak przy abordażach a na razie widział zbieraninę zamknietą w ładowni. Dlatego plan by od razu ten początkowy impet pokierować ku konkretnemu celowi, zwłaszcza maszynowni bardzo mu odpowiadał. Wówczas nawet jeśliby tamci się ogarnęli i nie udało się opanować całej jednostki to już mieliby całkiem niezły punkt wyjścia do negocjacji. A co mogliby ponegocjować gdyby dysponowali tylko klatkami schodowymi, korytarzami czy byłymi celami? No na pewnie nie tyle co przejętą maszynownią.

- Panowie. - zwrócił się do tłumu który ich otaczał w mniejszym czy większym stopniu dając znać, że teraz on też ma im coś do przekazania. - Wszyscy słyszeliśmy słowa pana kapitana. Naprawdę byłoby dobrze gdyby się okazało, że wśród naszego grona jest choć paru ludzi zaznajomionych z morskim rzemiosłem. Gdy przejmiemy jednostkę takie osoby będą nam bardzo przydatne. Poza tym skromnie tylko przypominam, że zgodnie z prawem i zwyczajem morskim przejęta jednostka należy do załogi zdobywców jako pryz. - dodał swoje krótkie i drobne ogłoszenie do wcześniejszych przemów poprzedników. Skoro myśleli o przejęciu jednostki to potrzebowali załogi. Takie marynarskiej załogi do obsługi statku. Na razie prócz siebie i Barbossy jakoś nikt nie chwalił się morskimi doświadczeniami. A Michael mógł być nie wiadomo jakim sternikie a Barbossa kapitanem ale we dwóch i bez choć garści specó to sterowanie łajbą przez kompletnych amatorów podróży morskich byłoby skrajnie trudne. Kto wie, może wówczas trzeba by pomyśleć o jakimś wykorzystaniu w tym celu obecnej załogi. Trochę niepokoił sie tym faktem już teraz. Każdy statek miał jakieś tam minimum niezbędne do sprawnej obsługi. A w nocy, mieliznach, ławicach sargasów, mgle, rafach czy Neptunie broń sztormie to tym bardziej. No a poza tym ludzie obeznani ze statkami mogliby niejako robić za coś w rodzaju pośredników czy przewodników w akcji przejęcia jednostki bo coś mu świtało, że szczury lądowe nie zawsze sobie radziły z nawigacją pod pokładem. Zwłaszcza w walce i na obcej jednostce z takimi atrakcjami jak dym, ogień czy ciemność.

- A teraz jeśli panowie pozwolą... - zwrócił się do kapitana i jego najbliższego otoczenia gdy sprawa jego apelu wyglądała na zmierzającą do zakończenia. - Panie Denton czy mógłby mi pan użyczyć tego pukadełka? Znacznie by mi ułatwiło komunikację z naszymi sąsiadami. Przy okazji mogę się ich coś spytać. - zwrócił się z łagodnym uśmiechem do bosmana kapitana wskazując na oderwaną przez niego niedawno stalową lagę. Na pewno by mu się stukało tym w ścianę lepiej niż nieśmiertelnikami czy klamrą pasa. Dał też znać, że jeśli ktoś chce może spytać się czy ustalić coś z sąsiadami z celi obok. Chciał też dać czas by główni liderzy ich grupki pechowców mieli szansę ustalić detale planu i nadać tej zbieraninie jakieś pozory czegoś załogopodobnego chociaż.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline