Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-06-2016, 19:27   #28
Blaithinn
 
Blaithinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Blaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumny
Elin


Volva zamyślona po rozmowie z berserkerem rozpoczęła poszukiwania Thory, by w końcu kobiecinę odnaleźć dzięki wskazówkom służby.
- Thoro, potrzebowałabym tuniki i spodni nowych, jutro dopiero ruszać będziem, a wszystkie me rzeczy spalone… - Jęknęła w duchu na myśl, że jej fartuch z największych hafciarskim dziełem przepadł w ogniu. Lat będzie potrzebowała, by ponownie coś podobnego stworzyć.
Thora bez zwyczajowego czepca na głowie, nieco rozczochrana była. Siwe włosy stały wokół twarzy, tworząc białą aureolę.
Pomarszczone oblicze nieco się rozpogodziło na widok wampirzycy. Klucznica zdawała się mieć jakąś słabość do niej.
- Znajść, znajdę - pokiwała głową lecz ręce wykrzywione starczym wiekiem załamała - ale one na miarę nie będą. Na szybko dopasować możem. Z jarlem, gołąbko ruszasz? - ruszyła do schowków dziarskim krokiem.
- Dziękuję. - Odrzekła za kobieciną podążając. - Tak, pierwszy raz z nim gdzieś ruszam… Szkoda jeno, że w takich okolicznościach… - Spojrzała na Thorę z troską. - A może pomóc w czymś?
- Et… zapas ziół się z dymem puścił - rzuciła staruszka - zapasy co w halli były też popalone. Dobrzem, żem poczyniła maluczki zapasik na boku - uśmiechnęła się zadziornie ukazując nagie dziąsła gdzie niegdzie. - Wiosna idzie, odnowić czas będzie. A pomóc… na niego baczenie miej. - pokręciła głową ze zmartwieniem drzwi do chaty otwierając. - Uparty jak wół i czasem sam traci z oczu co ważne i ważniejsze.
Pachniało wilgocią.
I mchem.
Na podłodze i w szparach ścian chaty powtykano kępki much by zatrzymać napływającą z powietrzem mrzawkę. Wnętrzne było równo poorganizowane w skrzyniach i drewnianych pudłach. Z jednej strony widać było też drewniany, okrągły czop, ściśle pasujący do dziury w ziemi jaką zasłaniał.
Potem w nozdrza uderzył zapach solonej ryby i mięsiwa. Ziół i ziołowych alkoholi, zmieszanych z nutą ziela jakie Elin znała niemalże tak dobrze, że zapachu jego nie zauważała. Biała szałwia była niedawno palona - widać ktoś oczyszczał wnętrze przez złymi duchami.
Thora przykucła przed jedną z większych, ciężkich skrzyń co na grube, żelazne sztaby zamknięta była.
Spośród zawiniątek wyciągnęła skórzane spodnie z cienkiej, jeleniej skórki co ramówki miały zrobione z ciemniejszych, barwionych na ciemny brąź lamówek. Proste pod każdym innym względem były. Do tego klucznica wygrzebała i tunikę:
- Nieee, ta za wielką będzie - “przyłożyła” do volvy w powietrzu i zacmokała niezadowolona.
- A na wyprawę cieszysz się?
- Tą do Aros? - Westchnęła cicho. - Słowem wcześniej nie powiedział… o Einarze również… Czyli wszyscy wiedzieli? - Zamarudziła znów smutek czując na myśl, że Agvindur nic jej nie mówił. - Pilnować go ciężko będzie. - Zamyśliła się na moment. - Thoro… a mogłabym jedną jego koszulę dostać? - Uśmiechnęła się nieśmiało.
- Nie było Cię, dziecinko, gdy posłańcy przybyli. I nie wszyscy. - uśmiechnęła się znowu. - Koszulę? - zdziwiła się podając wampirzycy tunikę. - A na co Ci jego koszula? - uśmiech skryła delikatny.
- Słuchać i tak nie usłucha.. Ale runy mogłabym ochronne wyszyć nim ruszymy… - Powiedziała nieśmiało. - Tam gdzie ja nie mogę, tam one zdołają pilnować.
- Nowej nie użyje, więc jedną z używanych mogę dać. Pasować to będzie?
Elin pokiwała głową.
- Nie mówcie mu tylko… - Uśmiechnęła się do kobiety.
Thora uśmiechnęła się jeno i przy ustach znak zamknięcia uczyniła.
- Jakaś specjalna to koszula ma być?
- Ty lepiej wiesz jaka, by wybrął ją na tą wyprawę… Opowiesz co słyszałaś o wydarzeniach w Aros? - Dodała prosząco. - Coś… coś go skłoniło, by mnie tam słać.
Thora drugą skrzynię otworzyła i po wygrzebaniu koszulę wyciągnęła:



- O zdarzeniach wiem niewiele, gołąbeczko. Agvindur ze mną nie dzieli się takimi sprawami. Lepiej z jego zaufanym pomówić, jak się przecknie. Eggnir wie najwięcej. A co do wysyłania… więcej widzisz. Może chce byś zobaczyła co kryje się na miejscu naprawdę?
- Takem też myślała… - Pokiwała głową i nagle jakby sobie przypomniała. - Jak Eggnir? - Zapytała z troską i poczuciem winy, iż dopiero teraz.
- Et, żyć będzie. Jeno rany muszą się wygoić. Krew jarla pomaga. Kilka dni i powinien na nogach być. Chociaż znając młodzika i jego upór, to wstawać zachce jeno ślepia przetworzy.
Uśmiechnęła się lekko.
- Prawda to… - Myśli wampirzycy znowu przeskoczyły do czegoś innego. - Mam nadzieję, że zdołam wrócić na czas, by napary pomagać warzyć.
- Jeśli czasu starczy, to może byś i znajszła chwilkę dzisiejszej nocy. A jak nie, nie trap się. Ważniejsze przygotować się należycie do wyprawy.
Koszulę jarla ścisnęła i pokiwała lekko głową.
- Pewnie znajdę. Dziękuję, Thoro. - Zawahała się na moment jakby o coś zapytać chciała ale zrezygnowała. - Zielarnia będzie dobrym miejscem, by się Agvindurowi nie pokazywać jak haftować będę. - Mrugnęła lekko. - Ah i zapomniałabym jeszcze… Peleryna jakowaś i przybory do haftu, bym prosiła. - Uśmiechnęła się przepraszająco.

Obłożona stosem rzeczy skierowała swe kroki ku zielarni przepełnionej tak zapachem wszelakich ziół, iż w nosie kręciło. Elin, to oczywiście nie przeszkadzało. Odłożyła ostrożnie ubrania na niewielką ławę i z wprawą zakręciła się po pomieszczeniu. Rozpaliła niewielkie palenisko, przejrzała zgromadzone zapasy i sprawdziła czego najbardziej brakuje, by przygotować odpowiedni wywar, a gdy wszystko było gotowe zasiadła do koszuli Agvindura. Pogładziła delikatnie istniejący już haft i zdecydowała, że znaki wplecie w niego. Może jarl nawet nie zauważy. Pogrążyła się w pracy zerkając co jakiś czas na ogień i pilnując by był odpowiednio mały.
Ostrożnie wyszywała kolejne runy mamrocząc przy tym zaklęcia ochronne. Starała się skupić tylko na swej pracy ale gdy tylko zerkała na palenisko myśli mimowolnie uciekały jej do słów wypowiedzianych przez Volunda i… Sigrun na dzień przed thingiem. Przeganiała je niczym zbierające się nad głową ptaki i wracała do szeptów. Jej głos zdawał się nie być jedynym w małej chatynce. Jakby volvie w pracy towarzyszyły duchy, które zebrały dookoła niej i wspomagały jej czary. W końcu wywar był gotów jak i koszula jarla. Wampirzyca odetchnęła cicho i spojrzała krytycznie na swoje dzieło. Runy wszyte we wcześniejsze zdobienia zdawały się istnieć tam od początku powstania wzoru. Uśmiechnęła się zadowolona i posprzątała po sobie. Teraz pozostało jedynie przekazać ubranie Thorze.
 
Blaithinn jest offline