Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-06-2016, 00:07   #61
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Co ona tutaj robiła?!


Takie było pierwsze pytanie, jakie instynktownie pojawiło się w głowie elfki. I było niewłaściwe. Oczywiście, że Cnotliwa i Szacowna Kapłanka Arissa również została zaproszona na to przyjęcie. A nawet gdyby nie, to ze swoim władczym nastawieniem z łatwością znalazłaby sposób, aby się na nie dostać. Zatem bardziej odpowiednimi pytaniami było, czego mogła chcieć od kuglarki i w jaki sposób zdołała ją rozpoznać w tym tłumie! Już Eshte miała problem z rozpoznaniem samej siebie w lustrze, a przecież znała się już całkiem długo! W przypadku kapłanki byłoby to dopiero drugie ich spotkanie, a ta już zdołała przebić się spojrzeniem przez uroczy warkocz, delikatny makijaż, elegancką suknię... ! Głupotą byłoby doszukiwać się w tym boskiej interwencji, prędzej przedziwnego talentu Arissy do wyszukiwania w tłumie odpowiednio słodkiego kąska dla siebie.
Brrrrrr!

Eshte w panice pochwyciła mocno Thaaneeekryyysta za przegub ręki. Próbowała także zachować swój niezmącony, rozweselony winem uśmieszek, kiedy powiedziała -To idealny moment, abyś poprosił mnie do tańca, czarusiu.

-Taniec? Lubisz te grupowe skakanie królików?
- zdziwił się Tancrist wskazując palcem na dworski taniec, jakże odmienny od tego do czego kuglarka przywykła w karczmach. Ten tutaj przypominał bardziej ospały balet i dreptanie w miejscu. Ale był okazją do ucieczki od zbliżającej się w ich kierunku elfki, jej rycerza i ich niziołka.

-Oh, nie wiem. Wyglądają idiotycznie i nigdy tak nie tańczyłam, ale... -zerknęła krótko w kierunku nadciągającej gromady, z której pozornie najbardziej niewinna i bezbronna elfka, była jednocześnie najstraszniejszą. Może i na całym tym przyjęciu. Dreszcz przeszył Eshte, więc szybko powróciła do prób przekonania czarownika do ruszenia na parkiet -Ale jeśli chcesz, żebym zachowywała się jak inne kochanice, to powinnam robić to co one, prawda?
-Ale ja nie lubię tańczyć.
- Tancrist jęknął niczym cierpiętnik, wyraźnie nie mając ochoty dołączyć do tancerzy.- I nie jest w tym dobry.

A jasnowłosa bestia nie dość że zaczęła się zbliżać do obojga, to jeszcze dyskretnie pomachała dłonią w kierunku kuglarki by zwrócić jej uwagę. Jeśli przedtem Eshte mogła mieć cień nadziei, że kapłanka jej nie zauważyła, to ten gest rozwiał wszelkie ułudy.

-Czyli jednak istnieje na świecie coś, w czym Wielki Pani Czarownik nie jest najlepszy. Teraz to już muszę zobaczyć jak podskakujesz -mruknęła kuglarka ironicznie i było bardziej niż pewnym, że w innych okolicznościach pokusiłaby się o bardziej zajadłe żarciki w tym temacie. Ale nie teraz. Nie kiedy ta potwora o jasnych, idealnie ufryzowanych włosach ( niechybnie robota niziołka! ) czaiła się na horyzoncie. Aż Eshte prawie mogła poczuć jej oddech na swej skórze. Nie, nie, nie!
Niech no on się ruszy! Pociągnęła go lekko za rękaw, nie mając zamiaru dać za wygraną -No chodź, przecież i tak nikt nie może wyglądać dobrze tańcząc w taki sposób. Najwyżej oboje będziemy w tym okropni.

I to proroctwo akurat zaczęło się spełniać, bo Tancrist rzeczywiście kiepsko radził sobie w tańcu, a elfia zwinność Esthe nie rekompensowała nieznajomości figur tanecznych. Nie wyglądało to tragicznie co prawda i nie stali się pośmiewiskiem sali, ale kiepsko to wyglądało. Kuglarka jednakże nie miała czasu się tym przejmować, bo… Arissa wraz ze swym rycerzem również włączyli się w tańce!

No jaka ona była uparta! A przecież na tym przyjęciu na pewno znalazłyby się wystrojone arystokratki bardziej chętne zainteresowaniu Arissy niż Eshte! Nie wspominając już o wszystkich mężczyznach nie mających niż przeciwko byciu „oświeconymi” przez kapłankę. Dlaczego więc tak straszliwie uwzięła się akurat na kuglarkę?!

W tanecznych podskokach i wirowaniach próbując trzymać się jak najdalej od drugiej elfki, a jednocześnie starając się połapać w kolejnych krokach tego dworskiego tańca, Eshte zadziwiająco miała także powód do radości. Ruchacz nie przesadzał w swoich słowach, naprawdę w tym tańcu wyglądał dość, co tu kryć.. pokracznie. Nie miał w sobie ten płynności i gracji tancerzy, a chociaż wszyscy naokoło nich wyglądali równie niedorzecznie, to on chyba najbardziej tutaj nie pasował. Zupełnie jak gdyby ktoś siłą wyciągnął czarownika z jego komnaty, odciągnął od jakże ważnych spraw tego świata, po czym przymusił do uczestniczenia w tej wątpliwej zabawie. Chyba tylko ten cały Gadzi Smrodek byłby bardziej zadziwiającym widokiem na parkiecie. Szczególnie z tą brodą dyndającą na wszystkie strony..

Oh, łatwo było Eshte tak uciekać myślami od prawdziwego problemu jakim była kapłanka. Wcale nie miała ochoty na spotkanie z nią, a już w szczególnie, aby ta zaczęła wspominać tę ich jedną, razem spędzoną noc. A przecież nic się wtedy nie wydarzyło! Mogła zatem tylko teraz mieć nadzieję, że grajkowie będą grali.. przez wieczność. Albo przynajmniej do czasu, aż Arissa się zmęczy i po prostu.. odpuści, ale to było ciężkie do wyobrażenia. Zatem miała największe szanse na ucieczkę tylko wtedy, jak sama stworzy ku temu okazję. I to bez rzucania się w oczy, na bogów!

Zaprawdę ciężkie to było do wyobrażenia dla kuglarki, bo kapłanka wydawała się być niestrudzonym wilkiem wciąż gnającym za swą łanią. I że też musiała się ostrzyć sobie ząbki właśnie na Eshte! Czy też biedna kuglarka nie zazna chwili spokoju od lubieżników?

Zagrano inną pieść, o wolniejszym tempie ku uldze Tancrista, ale nie Eshtelëi, bo ku jej zgrozie ten taniec zmienił się z zbiorowy balet z figurami. I co gorsze ona i Arissa nieuchronnie zbliżały się do siebie oswobodzone od swych partnerów. Ich dłonie się splotły, ich spojrzenia zbiegły, i kapłanka rzekła -Tuś mi figlarko. Znikłaś bez słowa i pożegnania. A tak się martwiłam. Posłałam sługi, ale nigdzie nie mogli cię znaleźć. Przepadłaś jak kamień w wodę.

O ile zaledwie chwilę wcześniej Eshte marzyła, aby pełen podskoków taniec trwał wiecznie, o tyle teraz zdawał się on rzeczywiście tyle trwać! Wyklinała sobie pod nosem grajków, podejrzewała nawet, że kapłanka sama doprosiła się ich o wolniejszą muzykę, by w końcu móc złapać kuglarkę. Co za potwór.. !

Początkowo rozważała udawanie, że.. nie zna Arissy, nie wie o czym ta kobieta mówi, tak w ogóle to nie jest żadną figlarką, a już na pewno nie jakąś znaną jej kuglarką! O ile przy pierwszym leniwym kiwaniu się w tańcu wydawało się to całkiem niezłym pomysłem, o tyle przy drugim już przestało nim być. To tylko rozochociłoby kapłankę, i ta jeszcze zaczęłaby dokładnie opowiadać szczegóły z ich spotkania, aby poruszyć pamięć swej towarzyszki. Nie, nie, do tego na pewno nie mogło dojść. Tym bardziej, że ta pewnie dopowiedziałaby wiele własnych soczystych kąsków, które w ogóle nie miały miejsca tamtej pijackiej nocy. A może Arissa sądziła, że Eshte ją wykorzystała i porzuciła.. ?! Okropne! Owszem, wykorzystała ją, ale nie w taki sposób jaki ta sobie wyobrażała w tej lubieżnej głowie!

-Ah, sama wiesz jak to jest. Chciałam sobie trochę pozwiedzać ten zamek, zgubiłam się, aż w końcu znalazłam się na tym przyjęciu -odparła w końcu beztrosko, jak gdyby takie nagłe zniknięcia i zdarzenia nie były niczym osobliwym w jej życiu. Jednocześnie poważnie zaczynała myśleć nad omdleniem.

- I to w jakim towarzystwie. Nawet milutki ten twój okularnik i jaki usłużny. Przyjemnie ci szepce do uszka komplementy? Wygląda na słodkiego.- mruknęła elfka zerkając na Tancrista gdy tak zwiewnie tańczyła. Była wręcz ulotna w porównaniu z Eshte nie wspominając niezgrabnym Thaneeekryście i niedźwiedziowatym Tyłkawsonem.
- Może nas sobie… przedstawisz, co? No… i tęskniłam za tobą moja droga. Tak rzadko spotykam elfów, którzy nie są albo ponurzy, albo drzewoje… drzewolubami, albo nie mają tyłków powyżej nosa.- zaśmiała się perliście Arissa. - Miło było się do ciebie tulić.

Wyglądało na to, że kuglarka awansowała do grupy faworytek Arissy. Wątpliwy zaszczyt, który kapłanka mogła sobie wsadzić tam gdzie słońce nie dochodzi.

-Taaaak, bardzo miło -skłamała Eshte, chociaż może nie zabrzmiała jakoś bardzo przekonująco. A przecież na pewno potrafiła lepiej. Mogła się jednak założyć, że Arissa w całym swym przekonaniu o własnej doskonałości oraz powodzeniu wśród osobników płci każdej, nawet nie wyobrażała sobie, aby ktoś mógłby się źle czuć w jej towarzystwie. Jak na przykład kuglarka, która obudzenie się obok nagiej kapłanki określiłaby zdecydowanie innym słowem niż „miłe”. Innym i mocniejszym, jakie nie przeszłoby nawet przez jadowite usteczka Paniuni -A nawet nie zdążyłam Ci podziękować za tamten.. przemiły wieczór.

Całkowicie zignorowała wypowiedzianą przez nią chęć zapoznania się z Thaneekryyystem. Nie to, żeby Eshte była zazdrosne, dobre sobie, nie o takiego Ruchacza. Ale miała na względzie przede wszystkim własne bezpieczeństwo. Gdyby zaś czarownik za bardzo zapatrzył się w drugą elfkę, to nawet nie zauważyłby, jak Pierworodny porwałby kuglarkę prosto spod jego nosa!

- Och drobiazg… Na pewno trafi się okazja. Zwłaszcza że cię odnalazłam i możemy na noc wrócić do mych komnat. Ach tyle mam ci do powiedzenia. Ty mnie pewnie też.- trajkotała kapłanka wzbudzając ciarki na grzbiecie kuglarki. Nawet wizja Ruchacza w łóżku nie była tak straszna jak ta, którą Arissa roztaczała.
Wyglądało jednak na to, że męcząca rozmowa ulegała końcowi, lecz balet jaki tu odstawiali pchał Arissę w ramiona Thaaaneeekryyysta, a kuglarkę w łapy rycerza kapłanki.

Widząc to, Eshte dopuściła do siebie myśl, całkiem niemądrą i przecież absurdalną, że może nad kapłanką rzeczywiście czuwa jakieś przewrotne bóstwo. Bo jakie mogło istnieć inne wytłumaczenie dla tych wielce ironicznych zbiegów okoliczności sprzyjających akurat jej?! No chyba, że to nadal nad biedną kuglareczką wisiała ta klątwa z puzderka czarownika. To wyjaśniałoby jej pecha na przyjęciu, zarówno kręcenie nosem Thaaaneeekryysta na jej odgonienie Paniuni, jego późniejsze zakrztuszenie się, nieudaną ucieczkę przed Arissą, aż w końcu.. to! Jak mogło być możliwym, że ze wszystkich szlachciców kapłanka w tańcu poleci akurat ku Ruchaczowi?! Nie, nie. Nie mogło pozwolić, aby tych dwoje się zapoznało. Nie mogła sobie wyobrazić bardziej przerażającego połączenia niż ta dwójka lubieżników.

Miała się nie rzucać w oczy. Miała być jedną z wielu kochanic na przyjęciu, śliczną i układną. Ale przecież nie mogła grzecznie patrzeć, jak dochodzi do tragedii na jej oczach! Zatem wbrew tej dokładnej układance jaką były kolejne kroki i podskoki w tańcu, Eshte zamiast popaść w ramiona rycerza złapała kapłankę za dłoń i ku sobie znów zręcznie pociągnęła.

-Ciężko Ciebie tak po prostu wypuścić -znów kłamstewko, tym razem jeszcze podszyte uśmiechem tak słodkim, że elfkę od niego rozbolały mięśnie naokoło ust. Trzymając przy sobie Arissę, zakręciła z nią kilka ładnych piruetów, by potem mrugnąć do niej łobuzersko i posłać ją w kierunku Tyłkawsona. Sama zaś w panice ratowała się tanecznymi krokami w stronę swego własnego partnera.

Udało się!
Zaskoczenie i tupet okazały się udaną kombinacją. Arissa zupełnie skołowana trafiła w troskliwe łapy swego rycerza, a kuglarka… uch… w ramiona swego wybawcy, Ruchacza. Nie przejmowała się przy tym, że swoim zachowaniem rozbiła całkowicie układ taneczny i Tancrist pospiesznie się z nią ewakuował spomiędzy tancerzy żegnany śmiechem i złośliwymi docinkami. Ale co kuglarkę obchodziła fama czarownika. Ona była zadowolona, on w zasadzie niespecjalnie był niezadowolony.

-Kim była ta elfka z którą sobie tak radośnie ćwierkałaś? O ile się orientuję to jakaś kapłanka.- spytał ją gdy już usiedli przy stole, patrząc jak Tyłkawson nie daje uciec Arissie z kolejnego tańca.

Eshte opadła na krzesło nieco ciężej niż planowała, bez tej niewieściej zwiewności. Zupełnie, jak gdyby miała za sobą nie lada jak wielki i trudny bój , a nie byle dworski taniec w towarzystwie Arissy.

-Oh, nie daj się zwieść tej niewinnej twarzy i kapłańskim szatom. Pod nimi kryje się uparta bestia. Nie trzeba być boską służką, aby utwardzać rycerskie kopie -odparła po wlaniu w siebie kilku łyków wina dla osłody swego pechowego życia. Niech przeklęty będzie czarownik i to jego kusząco lśniące puzderko!
Spode łba ciągle zerkała czujnie w kierunku tańczącej elfki, by móc znów szybko zareagować na jej nadejście -Jeśli tutaj podejdzie to udam, że nagle zrobiło mi się słabo i wyprowadzisz mnie na zewnątrz.

-Zupełnie nie rozumiem o czym mówisz, mogłabyś mi wytłumaczyć sytuację?
- zapytał czarownik, który nie rozumiał grozy jakie kryły się za niewinnymi oczkami i śmiechem elfiej kapłanki. Póki co tańczyła uwięziona w konwenansie i równie silnych ramionach swego rycerza. Za to własny osobisty rycerzyk Eshte zadawał jej pytania… i mógł nie być skory do współpracy. -Jestem pewien że uparta bestia umie sobie radzić z omdleniami i zabawnie będzie zobaczyć jak cię ratuje.


-Nooo.. bo trochę jakby.. to ją wykorzystałam, aby się dostać do zamku -mruknęła kuglarka w odpowiedzi, dość niechętnie dzieląc się z Thaaneeekryyystem tym.. sekretem. Wprawdzie powiedziała prawdę, lecz zdecydowanie nie czuła się tutaj jak strona wykorzystująca, bardziej jakby sama stała się ofiarą kapłanki! Długo musiała się szorować w kąpieli po obudzeniu się obok nagiej Arissy. Dużo olejków i innych pachnideł na siebie wylała, aby tylko zabić zapach kapłaneczki. A ile jeszcze musiała się namęczyć, aby wyprzeć z pamięci to straszliwe przebudzenie.. ! Jeśli któraś z nich ucierpiała na tamtym pijaństwie, to na pewno biedna fiołkowowłosa.

-Ale ja wcale nie mam ochoty kontynuować tej przyjaźni i.. spędzać czasu w jej komnacie.. szczególnie po nocach.. -materiał jej sukni zaszeleścił cicho, kiedy nerwowo zawierciła się na swoim siedzeniu. Chyba za dużo powiedziała, znów dając czarownikowi pożywkę dla przyszłych złośliwości wobec niej. Spojrzała na niego krzywo -A Ty chyba byś nie chciał, aby zrujnowała ten nasz występ o Wielkim Czarowniku i jego Cudownej Kochanicy, co?

-Ciekawią mnie te noce… ale zgoda, niech ci będzie. Pomogę. Akurat i tak dość my się tu nabawili, a dobrze by było czegoś cię nauczyć. I usunąć te złogi demonicznych mocy w twoim ciele.
- westchnął Tancrist z łobuzerskim uśmiechem.- Będziesz mi jednak musiała opowiedzieć o tych nocach, moja cudowna kochanico Pupcio.

-Nic się...
-zapomniała się na moment i uniosła, w żarliwej próbie bronienia swej reputacji nieskalanej jakimiś nocami spędzanymi w łożach z innymi elfkami. Uniosła się zarówno głosem, jak i ciałkiem z krzesła, jak gdyby planowała prawdę nie tylko wykrzyczeć mężczyźnie prosto w twarz, ale także piąstęczkami nie pozwolić mu mieć co do niej żadnych wątpliwości. Na szczęście w porę się opamiętała.
-Nic się nie wydarzyło! Przestań więc sobie wyobrażać jakieś obrzydliwości, Ruchaczu -syknęła wściekle, aby uciąć w mężczyźnie wszelkie wizje dwóch, spoconych elfich ciał wijących się na barłogu łóżka, jak i jego własne pragnienia towarzyszenia im jednej takiej nocy. Paskudny lubieżnik, jak mógł w ogóle tak myśleć?!

- Im goręcej zaprzeczasz, tym bardziej podejrzewam, że jednak coś się tam stało.- rzekł z łobuzerskim uśmiechem Tancrist przyglądając się obliczu kuglarki.- Czyżbyś upojona winem i komplementami, przezwyciężyła nieśmiałość i oddała przyjemnościom związanym z zaspokojeniem ciekawości. Czyżby ten fakt zawstydzał cię obecnie i tak przerażał? Boisz się że znów ulegniesz pokusie chwili?
Droczył się z nią bezczelnie przyglądając się jej.- A może gdzieś w serduszku czujesz pokusę do własnej płci i stąd twa nerwowość w twoim zachowaniu… choć to chyba nie to… czasami jak cię całuję mam wrażenie, że bardzo ci się podoba fakt zetknięcia naszych usteczek i wielce się lubujesz w naszych pocałunkach.

Siedząc znów wygodnie, a przynajmniej na tyle na ile pozwalała ta suknia z morderczym gorsetem, Eshte w ukryciu pod stołem wyciągnęła zbolałe stopy z okowów wysokich obcasów.
-Wy szlachciurki -parsknęła w taki sposób, jak gdyby słowo to w jej ustach było najgorszym z wyzwisk. Tyle, że wypowiedzianym na tyle cicho i konspiracyjnie, aby tylko czarownik mógł się poczuć urażony. Czuła buzujący w sobie alkohol, ale to wciąż było za mało, aby przez nieuwagę miała znienawidzić do siebie cały zebrany na przyjęciu dwór. Na to jeszcze nadejdzie okazja.

-Wy i ci, którymi się otaczacie. Wszyscy myślicie, że tacy jak ja skrycie was taaaaak pożądają, że tylko marzymy o uśmiechu i zainteresowaniu jakiegoś wielkiego jaśnie pana – kolejne winogrono swym słodkim sokiem ( kuglarka podejrzewała, że w jakiś magiczny sposób na arystokratyczne przyjęcia były wybierane tylko te najsłodsze owoce, coby błękitnokrwiści nie musieli się krzywić od kwaśnego ) ucieszyło brzuszek elfki. Nachyliła się potem lekko ku mężczyźnie i palcem oskarżycielsko dźgnęła go w klatkę piersiową.
-A tak naprawdę, to czasem w tym trzymaniu wysoko nosów jesteście całkiem przydatni, wiesz? Ale to wcale nie znaczy, że mam ochotę wylądować w łożu Twoim, kapłanki, czy.. -szybko i właściwie bez większego zainteresowania omiotła spojrzeniem salę -Czy kogokolwiek na tym przyjęciu! Nawet i tego tam siedzącego na tronie.

- Jesteś dziewicą… nie masz więc pojęcia co cię czeka w łożu i jak przyjemne być może. I to nie ma znaczenia, czy to będzie łoże szlachcica, czy kucharza, akrobaty, wieśniaczki. Byle osoba która legnie w tym łożu, budziła ciarki na twym ciele i żar w twym łonie.
- rzekł czarownik obojętnym tonem.- Nie bez powodu kochankowie tak często w nim przebywają. Zakochasz się kiedyś, to zrozumiesz co to znaczy… czym są takie pocałunki, które rażą rozkoszą niczym gromem…- ciarki rzeczywiście przeszły po ciele kuglarki, bo wszak posmakowała takiego pocałunku niedawno. I to z Ruchaczem. Ale to wina wina… z pewnością. I magii Thaaaneeekryyysta.
-Noc jest młoda jeszcze, a twój kielich jeszcze może się nie raz zapełnić. Możesz zmienić jeszcze zdanie.- zażartował Tancrist.- A jakie rozrywki cieszą twe oko, poza fajerwerkami?

Pstryknął palcami i pomiędzy nimi wystrzeliły nieduże, acz kolorowe zimne ognie w postaci wesoło błyskających iskierek. Takiej sztuczki Eshte dotąd nie opanowała. Ogień jej wychodził, iluzje też… z fajerwerkami zawsze był problem. Coś w ich naturze umykało kuglarce.

-Oh? Wielki Czarownik będzie się teraz popisywał sztuczkami przed byle prostą kuglarką? -uśmiechnęła się Eshte, w całkiem nie najgorszej próbie naśladowania warg czarownika zawsze wykrzywiających się ironicznie. Zaś jego.. wywód pozwoliła sobie łaskawie zignorować, bo i nie był to czas ani miejsce na odpowiednie jemu reakcje. Ani czas, ani miejsce na zwyzywanie Ruchacza i pogrożenie mu piąsteczkami. A tych nazbierał sobie już wiele tego wieczoru.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem