Poobijana magią i upadkiem Luna dzielnie biegła do Elvina; na szczęście rycerz poradził sobie sam. Dziewczyna sprawdziła czy korona jest na miejscu i szybko oceniła sytuację, która nie wyglądała najlepiej. Co prawda pomniejsze gobliny były rozgromione, ale szaman... i ci jeźdźcy... Brrrr!
Póki co podbiegła do Elvina by zasklepić jego rany, a potem? Chyba w nogi, do karawany, jak radziła Heshera. Razem z resztą obstawy powinni bez problemu poradzić sobie z napastnikami. Lunie zależało na tym tym bardziej, że po brawurowo głupiej dywersji to właśnie ona była na celowniku goblinów - dosłownie i w przenośni. - Do karawany! - pisnęła i rzuciła się w odpowiednim kierunku, raźno przebierając krótkimi nóżkami. |