Alice
Mężczyzna poczuł jak ktoś delikatnie tarmosi go za rękę.
- Kochanie, nie śpij tutaj. No już, chodź do łóżka...
Otworzył oczy. To była
Isa. Pochylała się nad nim w swojej ulubionej piżamowej koszuli z zajączkiem. Miała rozpuszczone włosy, a na policzkach dało się zauważyć ślady maseczki. Była taka jak zawsze. A jednak... przecież
Isa nie żyła!
Isobel
Wyszła z budynku, niepewna co robić. Nie dało się go opuścić bez przechodzenia przez plac, na którym... Biedna
Lisa. Biedna, że trafiła akurat na nią - mało przekonującą, nielubiącą ludzkiego towarzystwa
Isobel.
- NIE IDŹ TAMTĘDY. -
Rasiel znów gnębił jej myśli.
Nie słuchała go. Jeśli miała uniknąć podejrzeń ze strony policji, musiała opuścić to miejsce jak najszybciej. Prędko wybiegła na zewnątrz. Starała się nie patrzeć tam, gdzie powinno teraz leżeć ciało
Lisy, ale... nie powstrzymała się.
Stanęła zdumiona.
"Nic tu nie ma."
Rozejrzała się. Coś migotało koło parku. Człowiek? A może tylko kłąb mgły?
- UCIEKAJ... UCIEKAJ! - anioł w jej głowie krzyczał.
Za późno. Czymkolwiek była, cienista istota dostrzegła ją.
[MEDIA]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/09/43/f6/0943f6f1b05477197744480196e3d418.jpg[/MEDIA]
Boliiiiiiiiiiiiiiiiiiiii!
Boliiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii!
- wyła, lecąc wprost na
Isobel.