Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-06-2016, 18:01   #94
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Klub pod kolibrami pojawił się dość szybko w ich polu widzenia.
Więc Billy skontaktował się z dziewczętami.
“-Na dziś to koniec kiciu. Pamiętaj żeby wypocząć. Wielkie dzięki za pomoc. Skontaktuję się rano”
- Ok. To do zobaczenia. Fajnie dzisiaj było. Paaaaa! -
uzyskał zwrotkę.
Rose tymczasem wysiadła z taksówki. Nachyliła się do jej wnętrza:
- Jedziesz dalej?
-Ostatecznie tak. Polecasz jakieś drinki w tym klubie. Mam chwilę czasu do zabicia.-
zapytał po namyśle Idol.
- To raczej nudne miejsce - stwierdziła fixerka - przerobiony dawny bar roboli. Piwo mają, whiskey…- wzruszyła ramionami odsuwając się od drzwi taksówki i robiąc miejsce Idolowi. - Pewnie coś znajdziesz dla siebie. Chociaż oboje będziemy wyglądać konkursowo. - zaśmiała się.
- Twój… tajemniczy zleceniodawca się tu zjawi?- zapytał Idol nastawiając powiadomienie w ręce na 23:00.
- Pewnie nie osobiście. Tylko wyśle kogoś zaufanego. - Rose ruszyła do niewielkiego wejścia klubu, które swoje lata wspaniałości miało za sobą. Odkruszone gdzieniegdzie kawałki muru, walające się resztki opakowań po… Idol wolał nie wiedzieć po czym… nie zachęcały specjalnie do wejścia, szczególnie osób ubranych jak Billy i Rose.
A mimo to fixerka pchnęła zamaszyście drzwi i poprowadziła Idola do środka.
Wnętrze odpowiadało wyglądowi fasady. Stare, zapomniane w stylu siedziska, bar obłupany miejscami, miejscami jego ciemnoczerwony kolor wypolerowany na błysk. Kilku zabłąkanych gości. Przez chwile wszystkie oczy zwróciły się na wchodzących, by ponownie poddać się zobojętniałemu ignorowaniu nowych.
Rose wskazała niewielki okrągły stolik.
- Chodź, tu poczekamy.
- Rzeczywiście… nie miejsce dla pani i jej bodyguarda.-
ocenił Idol rozglądając się dookoła. -Mam nadzieję, że nie przeszkadza ci fakt, że nie rozwaliłem nikomu facjaty? W końcu zatrudniłaś twardziela do roboty, a weszliśmy podstępem… choć na bezczela.
- Nie zależało mi na rozwalaniu niczego. Potrzebowałam Cię na wszelki wypadek. A tak chociaż wyglądało to i miało ręce i nogi. Co chcesz do picia? Piwo?
- Może być piwo . I polecam sie na przyszłość. Także do krwawych kwestii, choć unikam przemocy jeśli… jest taka możliwość. Rozbijanie łbów znużyło mnie na tyle, by nie sięgać po broń o ile nie ma ku temu konieczności.-
stwierdził Billy.
- A co Cię teraz bawi? - rzuciła Rose przez ramię unosząc paluszek do góry. Ruszyła do baru by zamówić napitek, z którym po chwili wróciła. W tle leciały jakieś nudnawe wiadomości, goście zapatrzeni byli w monitor wiszący nad barem niczym zahipnotyzowani.
- Noooo? To co? - powtórzyła dziewczyna wracając z cienkim piwem. Postawiła jedno na przeciwko Billy’ego.
- Hmm… jak by ci to wytłumaczyć.- uśmiechnął się biorąc puszkę. - Miałem kiedyś na swe skinienie naprawdę ładne laski. Takie modelki prosto z katalogów mody i… wiesz co? W większości były to bezpruderyjne puste wieszaki. Dobre w łóżku, ale nic poza tym… Teraz odkryłem że są nie tak idealne kobiety na świecie. Ale za to jakie ciekawe i intrygujące, nieprzewidywalne. Przez długi czas żyłem pod kloszem i… kurka… teraz żyje mi się ciekawiej. I to mnie bawi i ekscytuje.
W oczach Rose widać było niejaką ciekawość.
- Mam wrażenie, że to jest pierwszy raz, gdy mówisz jak człowiek. Nie traktujesz mnie jak kolejnej laski do zaliczenia - uśmiechnęła się. - Czemu?
- Może to moja strategia? Poza tym… bez przesady. Nie traktuję nikogo jak laski do zaliczenia… to znaczy, świadomie nie zbieram majtek.-
wyjaśnił Idol popijając piwo.- Mogę mieć nawyki po prostu… z dawnych lat, lub te wszczepione z hormonami. Ale to nie jest coś czego jestem świadom, po prostu… mam tak. Zresztą poznałaś Karoline. Myślisz że uważam ją za taką właśnie laskę? To moja przyjaciółka… łączą nas intymne więzi, ale nie tylko. Jest mi droga, jak… wiele osób z którymi się zetknąłem.
- Hmm -
Rose przez chwilę się zadumała sącząc piwo lecz zanim zdążyła odpowiedzieć cokolwiek do klubu weszła wysoka, wiotka osoba.
Uroda jej była niezwykle dziwna. Niby przyciągająca uwagę, niby odrzucająca, z pewnością trudna do zapomnienia.
Podeszła do stolika, przy którym siedzieli najemnik i fixerka. Uśmiechnęła się szeroko i wyciągnęła do Idola dłoń o niezwykle smukłych, długich palcach z nienagannym manicurem.
- Witam, mam nadzieję, że nie czekaliście zbyt długo. - rzuciła ni to do Rose ni to do Idola.
Idol zastanawiał się czy kobieta jest jakąś buddystką, neohinduistką, neoscjentyską czy inną neosekciarką, czy też… po prostu awangardową artystką. Trudno było ich odróżnić od siebie.
- Zaskakująco krótko.- uśmiechnął się przyjacielsko Billy wstając i ujmując dłoń kobiety by złożyć pocałunek na niej w przestarzale szarmancki sposób.
Delikatna dłoń pachniała przyjemnie jakimś egzotycznym zapachem, gdy się pochylił:
- To doskonale. Niestety nie mam zbyt wiele czasu więc chciałabym za pozwoleniem załatwić kwestię bez większej zwłoki.
- To zrozumiałe, zważywszy na naturę transakcji.
- stwierdził Idol siadając i zerkając na Rose. To było jej przedstawienie i jej zarobek. On… tylko pilnował przebiegu transakcji. Co prawda zwolniła go z roboty, ale… postawiła piwo, więc mógł się wykazać gratis.
- Jasne. - Rose kiwnęła głową przekazując kobiecie opakowanie bez żadnych oznakowań. - Zgodnie z umową.
Kobieta uchyliła lekko wierzch opakowania pochylając się nieco. Przez chwilę wpatrywała się w zawartość i widać było dyskretny proces skanowania gdy kolor jej lewego oka zmienił się na krwisto czerwony.
- Doskonale, dokonuję transferu. - uśmiechnęła się szeroko.
- Dziękuję zatem i do zobaczenia. - wstała zabierając zapakowaną zawartość.
- Jesteśmy w kontakcie. - mruknęła Rose, która w końcu wyglądała na rozluźnioną. Zapaliła papierosa, gdy Idolowi odezwało się powiadomienie o przychodzącym połączeniu.
Idol wstał mówiąc.- Przykro mi tak szybko i tak niespodziewanie opuszczać tak czarujące towarzystwo, ale… obowiązki wzywają. Może jeszcze się nadarzy okazja.-
Nachylił się ku klientce Rose i znów cmoknął jej dłoń, następnie wyprostował… znów nachylił, ale w kierunku twarzy Rose i niby cmokając jej ucho szepnął.- Może po prostu jestem jak markowe wino? Zyskuję coraz bardziej przy bliższym poznaniu?-
Odsunął się uśmiechając łobuzersko i ruszył w kierunku wyjścia, zamawiając po drodze taksówkę.
Taksówka została potwierdzona za 5 minut.
Sonia zaś oczekiwała wciąż na linii na odebranie połączenia od niej.
- Chyba się nie stęskniłaś, co?- zapytał wesołym tonem Billy na powitanie kierując się do taksówki.
- Bardzo. - stwierdziła Sonia ironicznie - Gdzie jesteś i jak postęp?
- W drodze na spotkanie z tobą. Postęp jest taki, że… zostałaś moją wtyczką i kochanką w rodzinnej firmie. W ramach legendy którą im zaserwowałem, więc ubierz się seksi na nasze spotkanie.-
stwierdził bezczelnie Billy podkreślając swe słowa równie bezczelnym uśmiechem.
- Dokąd jedziemy i kiedy? - Sonia wpatrywała się w Idola - To okazja smokingowa?
- Nie znam lokalów do których mógłbym zaprosić tak szykowną kobietę jak ty. Wypadłem z obiegu.-
przypomniał Idol i odpowiedział na jej pytanie.- Miałem robotę do wykonania. Z czegoś muszę żyć. Nie jestem już na garnuszku korporacyjnym.-
Sonia ledwo zauważalnie westchnęła.
- Skup się. Kiedy będziesz mieć dla mnie informacje? Kiedy będziesz w stanie się wkręcić? Przypominam, że czas ucieka.- twarz kobiety była profesjonalna i pozbawiona emocji.
- Zdaję sobie sprawę z czasu. - odparł spokojnym głosem Billy i mówił dalej. - Ale ty powinnaś sobie zdawać sprawę z samej natury misji. Tu trzeba czasu i wyczucia. I delikatności. Pogadamy twarzą w twarz przy stoliku ze świecami, co? Może u ciebie? Załatw jakiś przytulny i uroczy apartamencik na wypadek, gdyby ktoś chciał zweryfikować moją legendę. I może załóż jakąś ładną sukienkę z odsłoniętymi plecami.
- Za ile będziesz?
- Będę tak za 15-20 minut tam gdzie zechcesz.-
stwierdził Idol z uśmiechem.
- Jestem w hotelu Melhior na górnym Manhattanie. Apartament 2790. Będę czekać. Zrób odpowiednie wejście i oprawę. Mój człowiek Cię odbierze z recepcji. - padło suche polecenie tak różne od ich ostatnich wspólnych przejść.
- Uśmiechnij się… kwaśna mina ci nie pasuje.- mruknął Idol i podał taksówkarzowi wytyczne.


Taksówka zawiozła Idola pod wskazany adres. Okazał się nim być modernistyczny hotel apartamentowy.


Wejście było osłonięte ciemnioczerwoną wiatą i margerytą, do drzwi prowadził pasujący kolorystycznie dywan. Samo wnętrze hotelu zasłonięte było weneckimi oknami. Do taksówki podszedł elegancko odziany oddźwierny i sięgnął do drzwi.
- Witamy w hotelu Melhior - rzucił przyjaźnie otwierając drzwi.
Idol skinął głową z uśmiechem i wszedł do środka, kierując się do recepcji.
Niski, łysawy mężczyzna z niewielkim wąsem właśnie oddawał kartę starszej dystyngowanej parze gości. Z uśmiechem pożegnał dwójkę, przekazując ich w ręce boya hotelowego, który pokierował ich do windy.
Recepcjonista spojrzał na Idola:
- Dobry wieczór, czym mogę pomóc?
- Jestem oczekiwany w apartamencie 2790.-
wyjaśnił Billy stukając palcami w blat recepcji niecierpliwie oczekując, aż recepcjonista wykona swój mały rytuał.
Ten nie rozczarował Idola:
- A czy mógłbym prosić o pana godność? - spytał szarmancko z profesjonalnym uśmiechem.
- Idol. Billy Idol.- usłużnie odpowiedział Billy.
- Już momencik. Może zechce pan spocząć? - wskazał fotele i stoliki w lobby. Sam zaczął nawiązywać połączenie z pokojem wskazanym przez Billy’ego. Idol nie usiadł, wolał nie tracić czasu na siadanie i wstawanie. Nie miał go w nadmiarze.
Po krótkiej wymianie standardowych zdań informujących mieszkańca pokoju o oczekującym gościu, recepcjonista rozłączył się i skierował kolejny uśmiech do najemnika.
- Zapraszam. Piętro czwarte, winda tuż obok recepcji. Życzę miłego wieczoru.-
Billy skinął głową z uśmiechem i ruszył w kierunku windy, by wyruszyć do celu. Sonia czekała, a Billy… miał właśnie wywrócić jej plany do góry nogami. I odczuwał satysfakcję z tego powodu.
Dotarł do pokoju bez większych problemów. Drzwi pokoju otworzył mu ochroniarz i z nieustępliwą miną stwierdził jedynie:
- Broń - nadstawiając plastikowy pojemnik. Nie wyglądał na zachęcającego do dyskusji. Może to przez te zrośnięte brwi? A może to przez marsowy wyraz twarzy.
- Oczywiście…- odparł Idol oddając broń z ironicznym uśmieszkiem mężczyźnie. Bo w zasadzie jej nie potrzebował by zrobić krzywdę Sonii. Nie miał też żadnego powodu by ją krzywdzić.
Ochroniarz odstawił pojemnik i poprowadził Idola w głąb pomieszczenia.
Wygodny apartament z widokiem na wewnętrzny dziedziniec hotelu wypełniony zielenią nadawał salonikowi przytulności. Szeroka, kilkuosobowa sofa, szezlong ustawione na przeciw okna pozwalały nacieszyć się widokiem. W drugiej części czekał już nakryty stół oraz Sonia w czarnej sukience ze srebrnym zamkiem ciągnącym się na całej długości. Sączyła wino z kieliszka. Na dźwięk zbliżających się kroków odprawiła ochroniarza.
- Opowiadaj - zażyczyła sobie przechodząc od razu do rzeczy.
Billy nachylił się i uchwycił dłonią podbródek Sonii, nakierowując jej twarz na swoją i bezczelnie muskając ustami jej wargi.- Gratuluję, właśnie awansowałaś na moją kochankę i wtyczkę w naszej firmie matce.-
Po tym powitaniu usiadł na stole tuż przed nią zerkając na twarz kobiety i raportując.- Spotkałem się z nimi i wiesz co? Nie potrzebują odrzutów z oddziałów specjalnych. Za to interesują ich byłe korporacyjne pionki, które mają szerokie powiązania w rodzimych firmach i mogą im podrzucać smakowite plotki.-
Sonia pozwoliła mu na bezpośrednią pieszczotę oddając pocałunek bez większego entuzjazmu. Słuchając Idola stanęła tuż obok i sięgając na stół sięgnęła dłonią za mężczyznę siedzącego na stole pośród zastawy i kieliszków:
- Kochanką tak? Zatem musimy zapewne uwiarygodnić tę wersję - stwierdziła i zawiązała Idolowi opaskę na oczach. - I jakie to plotki masz niby im podrzucać?
- Firmowe sekrety… i byłoby miło, gdyby twoi szefowie usunęli z komputerów ślady jakiegokolwiek werbunku mej osoby. Akurat Matrix ma mocne macki w sieci. Wolę nadal być ich zagubionym pionkiem bez wartości.-
Idol pozwalał zakryć sobie oczy. Uśmiechnął się lekko dodając.- O ile dobrze pamiętam bawiliśmy się razem całkiem dobrze… ostatnim razem.-
- Cwane, Adamie. Usuniemy Twą kartotekę i damy ci czystą kartę. -
zacmokała przytulając się całym ciałem od obecnie niewidzącego Idola. Zaczęła bawić się jego dłonią, unosząc ją do ust i całując jej wnętrze.
Podniosła też drugą dłoń Idola ssając jeden z jej palców. W tym samym momencie Billy usłyszał cichy klik. Na nadgarstkach zaś zacisnęły się dość cienkie obręcze.
- A w zamian Ty zechcesz zniknąć. Co jeszcze udało Ci się ustalić? - spytała Sonia sięgając bezczelnie ku zapięciu spodni najemnika. Szybkim gestem je rozpięła wsuwając dłoń i pobudzając Idola.
- Na razie niewiele. Poza tym że mają całkiem nieźle wyszkolonych żołnierzy. Za dobrych jak na organizację, która działa charytatywnie. -westchnął Idol poddając się pieszczocie jej palców, choć starał się maskować efekty jej działań... przynajmniej na twarzy, ukrywając ekscytację za ironicznym uśmieszkiem.
Sonia wprawnie ujęła jego budzącą się męskość w dłoń powoli pobudzając i drażniąc Idola.
- Dobrych? Jak dobrych? - cichy szelest towarzyszył jej słowom, gdy osuwała się w dół przesuwając dłońmi po udach Billy’ego.
- Dość bym nie zdołał zabić więcej niż jednego od razu i wystarczająco zdyscyplinowanych, by sami…- odetchnął głęboko Idol starając się panować nad sobą i swym ciałem. Nie było to łatwe, gdy palce Sonii budziły jego działko do gotowości bojowej.- … mnie nie zabili za "uszkodzenie" swego kamrata. Ubrani tak samo, jak jakiś elitarny szwadron. Szkoleni przez kogoś kto zna się na rzeczy. Jak… jak właściwie masz na nazwisko, co? I jak lubisz być nazywana… czule? Opowiedz coś o…- miał wrażenie, że akurat teraz nie jest czas na rozmowy.
Sonia zignorowała jego pytania o czułe imiona czy swoje nazwisko. Za to poczuł jej usta tam, gdzie jeszcze przed chwilą była dłoń.
- A ten - liźnięcie - co się z nim widziałeś. Co o nim powiesz? - usta otoczyły Idola i zamknęły w cieple.
- Że ma na imię Ibis… co jest oczywistym kłamstwem i jest byłym wojskowym.- zadrżał pod jej pieszczotą i dodał ze śmiechem.- Oj słodziutka? Czego ty się spodziewasz tak szybko? Oni nie są zbyt ufni… nie powiedzą nic komuś, kogo przyjęcie dopiero rozważają.
- Jakie masz szanse na wkręcenie się i zbudowanie pozycji?
- Idol poczuł nagły chłód na swej męskości. Sonia się odsunęła zostawiając go siedzącego na stole. Billy zaś poczuł, że chłód rozchodzi się po jego “działku”, które zostało jakby pochwycone w pułapkę.
Dodatkowo uczuciu towarzyszył cichy śmiech kobiety.
- Następnym razem to ja ciebie skuję…- zagroził Idol i zadrżał próbując zapanować nad swoim oddechem.- Na razie ciężko mówić o szansach, acz gdybyś podrzuciła jakąś firmową tajemnicę… miałbym przynętę i uwiarygodnienie swej przydatności. Poza łóżkiem jesteś strasznie niecierpliwa, wiesz? A przecież nie jestem pierwszą wtyką, którą próbowaliście wetknąć, co?
Wytłumiony stukot obcasów Sonii wskazywał, że obchodziła go z boku. Dźwięk nalewanego do kieliszka wina przerwany został słowami:
- Następnym razem będziesz raportował postępy, a nie myślał o seksie. Co do tajemnicy… zgoda. Mogę Ci podać jakiś drobiażdżek byś miał na wkupne. Masz się z nimi spotkać? Czy to oni będą się kontaktować?
- Nie planowałem seksu. Nie dziś. To ty wyszłaś z tą inicjatywą. Ot… pocałunek na powitanie i na pożegnanie by wystarczył. Dziś mam się z nimi spotkać.- stwierdził obojętnym tonem Idol.- Będę też potrzebował więcej takich drobiażdżków później, a także twego nazwiska i pozycji w firmie, co by uwiarygodnić bajeczkę o zakochanej we mnie i sfrustrowanej brakiem awansu pracownicy.
- Jones. Możesz użyć tego nazwiska. Stanowisko - chwilę się zawahała - koordynator ds. kadr. Pominięta w ostatnich dwóch turach awansów na rzecz mężczyzn. Przenoszona z placówki na Tajwanie do nNY. - myślała na głos - To powinno starczyć na początek. Pieszczotliwe przezwisko wymyśl. A jak się poznaliśmy? - zaśmiała się ponownie.
- Żądna przygód i rozrywek udałaś się do Clockwork Rosebud. I to wystarczy… lubisz mocne doznania… gdzie ich nie szukać jak właśnie tam? W dzikiej i zakazanej dzielnicy? Gdzie wszystko jest ostre… zwłaszcza seks.- wymruczał cicho Billy. Uśmiechnął się zawadiacko.- A właśnie taki cię kręci najbardziej, piranio?
- Brzmi nieźle. -
kajdanki na nadgarstkach Idola zwolnily się i najemnik znowu miał wolne dłonie. - Wybrałam Ciebie, by trzymać jak ...ptaszka w klatce - zaśmiała się - to będzie całkiem interesujący twist.
Billy zsunął opaskę z twarzy, by przyjrzeć się Sonii i uśmiechnąć delikatnie.- Nie zdziwiłbym się. Lubisz mieć albo wszystko pod kontrolą, albo sam zostać… podbita. Lubisz rywalizację w łóżku.
- Ok. Czekać będę na informację zatem. Jutro daj mi znać jak poszło spotkanie. - ton kobiety wrócił do czystej, zimnej profesjonalistki. Sonia popijała spokojnie wino z wysokiego kielicha. Sam Idol zaś zauważył, że został zamknięty w pasie cnoty.
-Serio?- zaśmiał się Idol spoglądając w dół i zerkając na kobietę dodał.- Jeszcze pomyślę, że jesteś o mnie zazdrosna.
Wzruszyła ramionami:
- Lubię kontrolę. - musnęła dłonią miejsce, w którym wstrzeliła wcześniej bombę. - A to zdaje się być najlepszą smyczą dla Ciebie. - uśmiechnęła się radośnie.
- Smyczą?-
Idol zsunął się ze stołu i stanął przy kobiecie. Chwycił ją za twarz i przycisnął drapieżnie usta do jej warg całując zaborczo.- Uważasz że potrzebujesz smyczy?
Odpowiedziała tym razem namiętnym, rozpalającym pocałunkiem. Efektem tego był lekki ból w kroczu, gdy namiętność sięgnęła “ptaszka w klatce”.
- Złośnica… naprawdę chcesz mnie tylko dla siebie.- mruknął Idol dając jej solidnego klapsa w pośladek.
- Cóż… wpasuje się to w Twoją opowiastkę...prawda? - mrugnęła okiem zawadiacko. W spojrzeniu czaił się błysk. Ciekawości, złośliwości, a może czegoś jeszcze - Ubieraj się. I czekam na raport jutro. - odsunęła się od Idola.
Billy rzeczywiście zabrał się za ubieranie wzdychając w duchu. Sonia chcąc czy nie chcąc będzie się przed nim coraz bardziej odsłaniała podczas tej maskarady, a on z kolei… miał problem w postaci małżeńskiej obrączki jaką mu założyła. Trzeba będzie się jej pozbyć… a właściwie nauczyć ściągać, bo mogłaby się wściec, gdyby rzeczywiście ją usunął.
“-Powinienem porwać Karoline, wyjechać z miasta i ożenić się z nią, by osiąść gdzieś poza korporacyjnym chaosem. Może na Hawajach? Na jednej z tych opuszczonych w czasach kryzysu wysepek?”- pomyślał żartobliwie Billy, zdając sobie sprawę że to była jego jedyna znajomość, która nie miała przydomku “kłopotliwa” doczepionego między innymi. Oczywiście taka wizja ładnie brzmiała w jego głowie i nie miała nic wspólnego z rzeczywistością. Nawet jeśli Rose miała rację i recepcjonistka czuła do niego miętę, to nie aż taką… a i on nie nadawał się na emeryta.
Pożegnał się pocałunkiem w policzek z Sonią i wyszedł od niej. - Dam znać piranio moja.
Na odchodnym odzyskał swoją broń od ochroniarza.


Drogę do nCat zajęło mu rozmyślanie na temat nowego dodatku do jego wyposażenia. Nie był może bardzo niekomfortowy, lecz Idol miał wrażenie podobne do tego, które towarzyszyło mu po amputacji ramienia. Coś obcego, dziwna obecność która uwierała irytująco i nie dawała o sobie zapomnieć. I jak on to wytłumaczy Karoline?
Nie zamierzał jej tłumaczyć. Z każdym mijanym metrem był coraz bardziej wściekły na tą sytuacją.
Strata ręki… detal. Rana wojenna.
Strata życia. Cóż… był wojownikiem któremu wpojono pogardę wobec śmierci i glorię oddania życia za swój oddział. Co prawda trochę się z tego wyleczył po zerwaniu ze smyczy Menthealthu, ale nadal gdzieś to w nim tkwiło.
Wzięcie na zakładnika jego męskości… Oooo… tym razem Sonia przekroczyła granicę. Nie zamierza pozwolić te babie zrobić z siebie z osobistego eunucha! Niech sobie nie myśli!
Oczywistym było dla Billy’ego że musi się pozbyć tego połączenia elektrycznego pastucha z pieluchomajtkami. Nawet gdyby miało go to kosztować życie. Prędzej śmierć niż takie poniżenie.
Będzie musiał o tym pogadać jak najszybciej z Henceworthem, choć pewnie będzie to jedna z najbardziej upokarzających rozmów w jego życiu. Trzeba było przyznać, że Sonia umiała mu zaleźć za skórę. Nie mógł sobie pozwolić przy niej na gniew, na emocje… Nie mógł pozwolić, by sądziła że udało się jej rozwścieczyć. Zyskałaby przewagę w ich relacji. Ale z dala od niej w taksówce wjeżdżającej do nCatu, mógł sobie wreszcie solidnie pokląć.


Stawił się na wyznaczone miejsce po wędrówce przez labirynt nCatu, przez który prowadziła go kilka razy Rose.
Sytuacja powtórzyła się, gdy po Idola wyszło czterech opiekunów. Jeden z nich wyciągnął ku Billy’emu maskę.
- Załóż to.
- Ok…-
Idol posłusznie założył ów przedmiot na twarz. Od razu i bez ociągania. Trochę go irytował fakt, że ostatnim razem wywołali scenę swym przybyciem i zachowaniem. A można było to dyplomatycznie i bez walki rozegrać.
Powtarzalność rytuału nie byłaby może sama w sobie irytująca gdyby nie świadomość, że i tak znajdują się ciągle w nCat. Miejscu, w którym Idol zgubiłby się w ciągu kilku minut. Najemnik nie wdział zbyt wielkiego sensu w próbach ucieczki. Niemniej jednak tym razem, spacer odbył się w mniejszym napięciu niż poprzednio. Był sam. Nie musiał martwić się o dodatkowy balast.
W końcu stanęli, dźwięki otwieranych przejść i … Idol poczuł popchnięcie:
- Siadaj. - usłyszał znajomy głos.
Idolowi pozostało więc posłuchać. Usiadł na “krześle”... chyba. I czekał na dalszy rozwój sytuacji.
Po chwili w pomieszczeniu pojawił się znajomy mięśniak jakiego Billy miał okazję poznać jako Ibisa.
- Witam ponownie.
Z nim pojawił się jeszcze jeden mężczyzna oraz jeden z “klonów” jakie odprowadzały Idola już dwukrotnie do tego miejsca.
- Miło znów pana widzieć.- stwierdził przyjaźnie Idol lekko spięty sytuacją, choć starał tego po sobie nie pokazać.
- Omówiłem kwestię potencjalnego zatrudnienia. I jeśli jesteś nam w stanie dać jakiś drobny przykład zakresu Twych znajomości, możemy pokusić się być może o okres próbny.
- Znaczy… mam podać swoje źródło?-
uśmiechnął się krzywo Idol i splótł ramiona razem.- Ona jest koordynatorką ds. kadr w Unimatrix Menthealth Corporation. Sfrustrowaną pomijaniem przy awansach przez to jej lojalność nie jest już taka mocna jak kiedyś. Lubi ryzyko… bardzo. Pozwolicie że dla jej bezpieczeństwa, zachowam jej tożsamość dla siebie.
- Jak dobrze ją znasz?
- Na tyle by wiedzieć, że chętnie przekaże mi drobne informacje w ramach… cóż.. dreszczyku ryzyka i złośliwej naturki. Nie jest idealistką. Nie jest też idiotką. Nie narazi się bardziej bez widocznej gratyfikacji. No i… nie powiedziałbym jej dla kogo pracuję. Zresztą ona oto nie pyta. Jestem jej… zwierzaczkiem ze slumsów, którym może się pobawić i ponarzekać na swoich kolegów bez obawy o konsekwencje.-
uśmiechnął się ironicznie Idol.
- Jak często możesz się z nią widzieć? - padło kolejne pytanie.
- Raz na tydzień, choć najczęściej widuję raz na dwa tygodnie. Oczywiście pomijając okresy, gdy ma ochotę na więcej… - ocenił Idol.- Bądź co bądź to dość nieprzewidywalna dziewczyna w swych kaprysach romansowych.
- Możesz zacieśnić tę relację? Na coś bardziej regularnego?
- To możliwe. Wiem co lubi.-
stwierdził w zamyśleniu Idol.- Ale co dokładnie masz na myśli. O jaką regularność chodzi?-
- Chodzi nam o wydobycie pewnych informacji z Menthealth. To będzie Twój test.
- Ibis zrobił gest i kopia komandosa mocno ujęła Idola za zdrowie ramię. - Zaraz wytłumaczę szczegóły. - Drugi mężczyzna wyciągnął medguna i wstrzelił Billy’emu w zagłębienie łokcia niewielki pocisk. Nie bolało. Komandos odpuścił, zaś Ibis kontynuował.
- Potrzebujemy wydobyć informacje na temat niejakiego James Cultera. Pracownik Menthealth, poziom dostępu 7. Ostatnio był zatrudniony w Zurichu, 4 tygodnie temu został oddelegowany do nNY. Chcemy wiedzieć czemu, na jak długo, jeśli do jakiegoś projektu, to szczegóły tego projektu. Zdobędziesz to, zostaniesz przyjęty. Jeśli uznamy, ze coś kombinujesz, znajdziemy Cię dość łatwo.
- To może zająć chwilkę. Nigdy nie prosiłem jej o informacje, będziesz coś podejrzewała jeśli od razu podpytam o takie szczegóły. Przydałoby się… wiecie coś prywatnego o nim?-
zastanowił się Billy udając, że rozmyślając że kombinuje jak ją podejść.- Pewnie zanim spytam się o Jamesa, wyciągnę od niej jakieś inne ploteczki. W razie czego mogę liczyć na to, że za nie zapłacicie? Bym ją skusił jakimś drogim bibelotem do większej wylewności.
- Dostaniesz na konto przelew. Początkowy budżet. A co do czasu zaś… jeśli jesteś tak dobry jak mówisz i jak ona sądzi… tydzień. Czas to pieniądz, szczególne obecnie.
- No cóż… postaram się.
- uśmiechnął się ironicznie Billy splatając dłonie razem.- Coś jeszcze powinienem wiedzieć?
- Będziemy monitorować twe postępy. -
Ibis się podniósł. - Witamy w przedsionku Matrixa.

THE END
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline