Lucyna:
Akcja rozpoczęła się na dobre jak na filmie sensacyjnym kategorii XXX lub podczas zajęć z chemii podczas wytwarzania trinitrotoluenu. Partridge ledwo skończył gadać i wystartował, jakby gonił go demon...no, w sumie to gonił, więc się nie dziwisz, a elf wielokrotnie podkreślał, że do bitki mu tak blisko jak żulowi do izby wytrzeźwień w celu wypłukania żołądka. Może mistrzynią sprintu nie jesteś, jednakoż jakąś sprawność fizyczną posiadasz, ale dogonienie Partridge'a szło cholernie ciężko. Kiedyś usłyszałaś, że granica między pacyfikacją a pacyfizmem jest bardzo widoczna, jednakże jej tak na prawdę nie ma - wiadomo, że oba te zagadnienia były sobie przeciwstawne, jednak pacyfikator jakoś nie ma oporów przed naruszeniem nietykalności cielesnej tego drugiego. Elf był ewidentnie pacyfistą ustanawiającym jak najszersze linie demarkacyjne...
Jedno wiesz z pewnością - gdy opuścicie tę kopalnię, od razu idziesz do SPA, ponieważ spody Twoich stóp zaczynają przypominać ofiarę zapalonego miłośnika BDSM.
Partridge:
Bieg po ślepaku miał swoje zalety, np. człowiek wiedział, że oglądanie się za siebie nie ma najmniejszego sensu. Oczywiście wad tego rozwiązania było znacznie więcej, np. to, że wdeptujesz w rozpruty brzuch dogorywającego goblina, którego flaki oplątują Ci się wokół kostki w wyniku czego ciągniesz biedaka przez chwilę za sobą w ogóle nie zwalniając tempa, a na samym końcu flaczek się zrywa, a Ty wokół kostki masz dość ciekawą ozdóbkę nadal trawiącą poranne jajka sadzone z martwym kawałkiem świni...
Lucyna, Partridge:
Praca zespołowa! Lucyna biegła na wysokości elfa zręcznie i na czas korygując jego trasę. No, dobra, raz się zamyśliła, gdy postanowiła sprawdzić stan paznokci u stóp przez co elf wyrżnął w stalagnat. Bez obaw - strach dla Partridge'a był wysokooktanowym paliwem, a atak całym sobą elementów rzeczywistości normalką, więc zaraz wrócił do swojego maksymalnego tempa.
Bóg Wojny Was dogania. Dorwał przy okazji jakąś skalną maczugę i prawdopodobnie przy jej użyciu chętnie zamieni Was w szczegółowo zmielone resztki psiego pokarmu. Po drodze wyskoczył mu jakiś niedobitek goblinich specjal forsów, ale krótki, zdławiony krzyk z pewnością nie oznaczał wygranej 1:0 w meczu finałowym Najznamienitsza Drużyna z Problemami vs. Bóg Wojny.
Lucyna dostrzegła mniejszy,
dość przytulny tunel odbijający w lewo. Cholera, wejście do niego jest już blisko, więc elfka nie zdąży jednocześnie wyregulować sobie brwi i powiadomić Partridge'a - jedno albo drugie, coraz cięższe wybory...