Gdy laska Magnusa zetknęła się z czaszką napastnika rozległo się chrupnięcie jakby ktoś zgniótł orzech. W powietrzu rozniósł się paskudny zapach, jakby zgniłe jajka.
Dwóch pozostałych gości wydało z siebie klekoczące odgłosy i rzuciło się na młodego muzyka. Jednak byli niezwykle niezgrabni i wylądowali na podłodze równie szybko jak jego towarzysze.
Jednak gdy Magnus szarpnął nieznajomego doktora za ramie miał wrażenie, że zmagał się przeciwko skale. Doktor nie ruszył się z miejsca, ba wyglądał na szokowanego, że ktoś go ciągnął.
-
Rozum straciłeś? - prychnął siwowłosy. -
Z resztą nie odpowiadaj. Te pacany nawet nie mieli odbezpieczonej broni
-
Co? - jęknął osobnik który jako pierwszy oberwał laską.
Szal z jego twarzy poluzował się i Magnus mógł zobaczyć jego twarz. Znad kołnierza płaszcza sterczała... mrówcza głowa. Szczękoczułki poruszały się lekko, a jedno z czarny oczu było pęknięte. Z rany sączyła się żółta maź, która była winna paskudnemu fetorowi unoszącemu się w powietrzu.
Jednak z kobiet dojrzała obrzydliwą owadzią głowę i krzyknęła na całe gardło. Reszta ludzi rzuciła się ku drzwiom, nawet nie wiedząc przed czym ucieka.
-
Jeśli już przylatujecie na planetę, gdzie waszych kuzynów rozdeptuje się na porządku dziennym, zadbaliście, by o przeczytanie głupiej instrukcji, do kinetycznego pistoletu, z którym biegacie! - warknął Doktor na powalonego człowieka-mrówkę.
Tymczasem do Magnusa docierało, że własnie miał kontakt z faktycznym kosmitą! Tymczasem klub opustoszał, nawet barman gdzieś się ulotnił. Sam doktor nie wyglądał na szczególnie poruszonego. Zgarnął z podłogi sztuczną dłoń wraz z kawałkiem odnóża ciągle do niego przymocowanego.
-
Nie ma rozwiniętego pancerza, ścięgna są słabe... jesteście robotnikami? Czemu nie... - Doktor urwał.
Jeśli mrówka mogła się uśmiechać, to ta właśnie to robiła. Doktor obrócił się ku Magnusowi. Na jego lasce i dłoni była owa paskudna żółta jucha.
-
Ruchy! - krzyknął Doktor ciągnąc za sobą młodego muzyka.
Magnus niezbyt delikatnie został zaciągnięty ku drzwiom na zaplecze. Doktor otworzył je z rozmachem. W wąskim korytarzu stała... niebieska budka z napisane "Police Box".
-
Znajdziemy was, on został naznaczony! - krzyknęła mrówka swoim zdławionym głosem.
-
Najpierw będziecie musieli mnie dogonić! - oświadczył Doktor otwierając z rozmachem drzwi budki i dosłownie wrzucił do środka Magnusa.
Muzyk znajdował się teraz w niemożliwym pomieszczeniu. Metalowe ściany, z półkami pełnymi książek. Świetlisty filar i dziwna konsoleta dokoła niego. Kilka tajemniczych przejść i to wszystko w przestrzeni która za nic nie mogła zmieścić się w budce jaką przed chwilą widział.
Doktor zatrzasnął za sobą drzwi, przekroczył leżącego na podłodze Magnusa i poszedł do konsolety.
-
Gratulacje, goni cie teraz cała rasa przerośniętych owadów. Przynajmniej masz drugą tabliczkę, ale powiedz czy była warta twojego życia? Nie ważne, dawaj ją tutaj
Doktor zaczął przełączać niezliczone przyciski jedną ręką, a drugą wyciągnął ku muzykowi w oczekującym gestem. Nawet na niego nie patrzył. Kawałek kamienia dalej był bezpieczny pod ramieniem Magnusa.