Kilka pomruków dało się słyszeć z góry, z granatowego, wieczornego nieba. Patras i Medea nagle poczuli dziwną aurę wokół siebie. Wielkolud spojrzał na was zdziwiony.
Medea, wykorzystując chwilę nieuwagi nieprzyjaciela, przywaliła mu tarczą w głowę. Próbowała wbić mu włócznię w gardło, ale przeciwnik nagle się odsunął, i cios chybił. Sytuację wykorzystał Patras odsłaniając się i wbijając wrogu swój miecz. Wyraźnie chciał, by cios trafił w brzuch, ale końcówka ostrza na wylot przebiła bark wielkoluda.
Wokół Andre przestrzeń rozświetliła się. W ręce natychmiast pojawiła się drewniana imitacja gromu. Bez obaw cisnął nią w skulonego człowieka. Nie wiedzieliście jakim cudem, ale drewniane ostrze przybiło go do skały.
Procarze w mgnieniu oka rzucili się, by zasłonić przywódcę. W rękach pojawiły im się krótkie, spiżowe sztylety i maleńkie, drewniane tarcze. |