Doktor zgarnął tabliczkę, pierwszą rzucając dość niedelikatnie na konsole. Przejechał placem po hieroglifach zupełnie nie zwracając uwagi na to co mówił Magnus.
-
Imhotep, ty kretynie! - oświadczył głośno, wyraźnie wkurzony. -
Mówiłem, nie ufaj czemuś, tylko dlatego, że przypomina jakiegoś boga? Całe ich tabuny mieli i jeszcze szukali nowych. To jest głupie, podobnie jak i twoje zachowanie - ostatnie zdanie było skierowanie do muzyka/archeologa.
Doktor rzucił tabliczkę obok drugiej i wyciągnął coś jakby długopis z zielonym światełkiem na końcu.
Urządzenie wydało z siebie trel niczym świerszcz.
-
Po pierwsze, nie jestem archeologiem. Jestem czymś o wiele lepszym, archeolodzy to przymnie banda dzieciaków kopiących w piaskownicy. Po drugiej, już przeczytałem tablice, to była wiadomość dla mnie od Imhotepa, który wpakował się w kłopoty. Pierwszy geniusz w historii, też mi coś!
Imhotep? To imię Magnus znał. Był on egipskim architektem i lekarzem z przed dwóch tysięcy lat przed narodzinami Chrystusa. Ale to musiał być inny Imhotep. Doktor musiał mieć przynajmniej cztery tysiące lat, albo podróżował w czasie. Obydwie opcje były całkowicie niemożliwe.
-
Po trzecie, skoro myślisz, że jesteś dalej na zapleczu tej speluny, to otwórz drzwi i wyżyj na zewnątrz
Magnus, choćby po to by uspokoić szalonego doktora poszedł do drzwi i tworzył je. Za nimi był... kosmos. Dosłownie. Mroczna przestrzeń usłana gwiazdami i niesamowitymi chmurami materii rozświetlone własnym światłem. Muzyk niemal czół jak prawda taranem wbija się do mózgu.
-
Zraniłeś robotnika rasy Anut, a jego krew wchłonęła się przez twoją skórę chemicznie zmieniając twój zapach. Anut to rasa podobna do mrówek, żyją w kolonii, która rozprzestrzenia się po wszechświecie co tysiąc lat, gdy na świat przychodzi królowa, wtedy kolonizują planetę. Czyli jest ich całkiem sporo. A ty masz na sobie perfumy "wróg publiczny numer jeden". Twoja jedyna szansa to trzymanie się mnie puki chemiczny komponent nie opuść twojego ciała. A tymczasem ja wyruszam na misję ratunkową cztery tysiące lat temu. Wybór masz prosty, dać się zabić Anut, wyskoczyć w przestrzeń i oszczędzić sobie krótkiego życia, albo lecieć ze mną. Każda opcja jest tak samo śmiercionośna. Postaram się cie chronić, ale nic nie obiecuję