| -No czesc - Aaron obejrzał kobietę od góry do dołu - jesteś dość duża jak na zwykłą kobiete. Co do mieszkania tam, to w zasadzie, chwilowo jest to moje miejsce pracy. Mieszkanie mam w innym miejscu.
-Aaron Martell - mało co zapomniał się przedstawić, wyciągnął rękę do przywitania. Masz jakąś sprawę do załatwienia w akademii?
Mina jej stężała. Przez chwilę nie wiedziała co powiedzieć. Cofnęła głowę, zamrugała, jakby dostała wiadrem zimnej wody w twarz. Potrząsnęła głową.
Ona na pewno zwariowała, a gość, który przed nią stał był wytworem jej wyobraźni. Była tak zdziwiona tym co powiedział, że stała tak dłuższą chwilę w milczeniu, przyglądając się uważnie rozmówcy. -Co? Czej, prry, ej, chwila- Chciała się pomasować po nasadzie nosa, ale gdy tylko dotknęła opuszkami placów skóry, syknęła z bólu i zaniechała swojej próby. Bolało jak diabli.
Westchnęła, rozglądając się, czy ktoś jej nie robi przypadkiem w konia.
Przestrzeń wokół nich była tak spokojna i pusta jak parę chwil temu. Niestety, to się chyba działo naprawdę. -ym...Kay. Kaylara.-Była zdenerwowana. Odpowiedziała mu roztargnionym głosem.
Popatrzyła nieufnie na jego wyciągnięta dłoń i niepewnie podała swoją. Ale na krótko. Uścisnęła ją tylko na chwilę by szybko puścić.
Nie miała w ogóle czasu na pogawędki.
Kto zaczyna rozmowę wypowiadając jakieś dziwne uwagi o posturze?!
Zbliżyła się trochę, wiedząc że raczej ma do czynienia z wariatem niż z przeciwnikiem.
W sumie to nie bardzo wiedziała co mu powiedzieć.
Przygryzła wargi, namyślając się co zrobić. -Wiesz, sytuacja jest z lekka pokręcona, ale skoro tam pracujesz...Ręką wskazała na świątynię.-Tak...w sumie mam sprawę. Tak to chyba wygląda. Raczej na pewno-Zerknęła niepewnie na nieznajomego.-Sprawa nie cierpi zwłoki. W sumie to zaraz się nimi mogę stać, jeśli nie zejdziemy z widoku. Mówię poważnie.-. -A propo, nie gniewaj się o tą 'ocene postury’ - zaakcentował ostatnie dwa wyrazy - Poprostu nie kojarze nikogo z tutejszych… a zreszta, jeszcze mi wpierdolisz i tyle z tego bedzie - uśmiechnął się tylko. A wracając, mogę Cię tam zaprowadzić, tylko mała uwaga, nie znam Cię i jeśli masz zamiar tam kogoś skrzywdzic to nawet nie próbuj, nie wyjdziesz z tego żywa - rozejrzał się dookoła po czym z powrotem na Kaylare - Widzę ze te przebranie to tylko dla zmylenia wscibskich oczu. -Nie za dobrze wyglądasz, trzeba coś będzie z tym zrobić. - obejrzał jej twarz z większą dokładnością. -Co?-Spytała roztargniona, robiąc niewyraźną minę.-ja? Jasne, że nie jestem tutejsza-Postanowiła puścić mimo uszu uwagę o biciu.-Słuchaj, ta historia jest trochę z deka pojebana-Rozejrzała się znów nerwowo dookoła. Mechaniczną ręką przejechała po włosach.-Nie ma za dużo czasu. Ja nie mam czasu.-Popatrzyła mu się uważnie w oczy. Musiało to wyglądać dziwnie i z lekka strasznie, bo pierwsze co się rzucało w oczy to jej rozjebany, uchlapany krwią nos i stara szrama w poprzek twarzy.
Spróbowała jednak się uspokoić i wytłumaczyć wszystko spokojnym głosem. -Nie wyglądam na to, wiem, uwierz mi widziałam swoje odbicie. Ale jestem żołnierzem sił specjalnych Republiki. Jeśli w tym momencie nie wejdziemy do środka i nie uratujesz mi dupy, to jestem w stanie przewidzieć że pewnie za pięć minut zleci się tu cały wywiad i ty i ja zostaniemy podziurawieni jak Sullustiański ser. A sprawa z jaką idę to nie tylko uratowanie mojej mało znaczącej dupy, ale kto wie, może dupy całej Republiki. Czy teraz mi pomożesz?-
Spojrzała z nadzieją w spojrzeniu na swojego rozmówcę. Dupa zaczynała jej się palić. Nie lubiła stać na otwartych przestrzeniach. Zresztą chyba dzięki Karellenowi nabawiła się jakiejś nerwicy. -Chodź zaprowadzę Cię do jednego z tutejszych Mistrzów Jedi, a później jeśli wszystko będzie w porządku opatrze do porządku twoja rane, tutaj też widzę amatorska robotę.
Odwrócił się na pięcie i kazał nowo poznanej isc za nim. Nadal jeszcze wiadomość przez komunikator do swojego pracodawcy. -Mical, prosiłbym Cię o przybycie do wyjścia jeśli to możliwe, ktoś ma do Ciebie sprawę. Żołnierz republiki? No prosze
Ruszyła za nowo poznanym i rozejrzała się jeszcze nerwowo za siebie parę razy. -Hm? Umiałbyś nastawić?-Odpowiedziała po chwili na jego wcześniejsze stwierdzenie.-Boli jak ostatni skurwysyn. Niedawno jeden taki skurwiel mi przywalił, zresztą jeśli będziesz mieć okazję to może ci o tym opowiem.-Wzruszyła ramionami.-Czy ten...Mical to jakaś szycha? Wiesz, to naprawdę bardzo ważne. Chyba tylko Jedi zostali, a oni nie zabijają bez powodu nie? To znaczy, nie wplątują się w jakieś polityczne potyczki nie? Dużo się ich w ogóle ostało?-Próbowała zagadać swój stres. -Długo u nich pracujesz? Co robisz?-
To, że była dobrze wytrenowana, to że była komandosem jeszcze nie oznaczało że była wyzuta z uczuć. Nie była maszyną. Żołnierze też czuli co to strach -Robie to i owo, ale nie chcę mi się za bardzo mówić o tym, pięć dni i nocy pracowałem i chciałbym iść odpocząć, a mówienie o tym jeszcze bardziej by mnie męczyło. Jak będę miał siły to Ci powiem.
A co do MISTRZA Micala, nie wiem czy byłby zadowolony gdyby ktoś kogo nie znał mówił do niego per ty, dlatego jeśli to Ci nie sprawi trudności to mów do niego Mistrzu, dobra? - w zasadzie jakby mistrz miałby się na kogoś wkurzać to tylko na Martell, bo to on prowadzi mu nieznajoma na pogawędkę, dlatego wolał tego uniknąć - A rane jeszcze przebolej, niedługo nie będziesz czula że masz coś takiego na twarzy - uśmiechnal się i dochodzili już prawie do wejścia świątyni. -Mistrz? Czyli ktoś wysoko? Bardzo dobrze.-Słychać było po jej głosie, że trochę jej ulżyło.
Ale dalej była napięta w sobie jak struna, czujna i ostrożna.
Te parę ładnych tygodni dało jej psychice w kość. Czuła się trochę jak podczas polowania, tylko że tym razem to ona była ofiarą. I nie było to fajne uczucie.
Ale mimo wszystko uśmiechnęła się delikatnie. Był to cień uśmiechu. Kiedyś pewnie miły i bardzo ciepły, teraz na tej okaleczonej twarzy wyglądał marnie i smutno. Ale jej zimno-błękitne, prawie białe oczy błyszczały się chęcią do życia. Nie zamierzała łatwo umierać. -Na pewno do niego nie będę mówić na ty, spokojnie. Nie narobię ci wstydu. Nie przyszłam tu błaznować.-Odpowiedziała na jego słowa.-Ja ostatni czas też mam bardzo zapracowany.-Dodała z ironią. Trochę jej się humor polepszył.
W końcu mogła z kimś normalnie porozmawiać. Karellen był jak maszyna pod tym względem, nie dało się z nim zamienić normalnie ani jednego słowa. Odpowiadał wtedy i na to, na co uważał za słuszne. Ten tu wydawał się być w ludzkiej normie psychicznej. Miło się rozmawiało. -Jesteś więc lekarzem?-Spytała ciepłym głosem. Nie była typem nerwusa czy żądnego krwi osiłka. Mimo wielkiej postury i wyglądu niezbyt atrakcyjnego była bardzo miłą osobą.- Naprawdę będę wdzięczna za twoją pomoc. Modelką to może ja nigdy nie będę, ale nie chcę straszyć przetrąconym nosem.-Jeszcze raz obejrzała się dookoła.-Los mi ciebie zesłał najwidoczniej. -Tak, jestem lekarzem, a twarzą to się nie martw, widziałem gorsze - uśmiechnął się - Na razie to masz do pogadanka z Mistrzem, a potem będziemy rozmawiać o twojej twarzy.
Ostatnio edytowane przez Ravage : 24-06-2016 o 18:06.
|