Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-06-2016, 22:48   #3
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację

“Czerwona latarnia” prezentowała się nader okazale, znak że interes kręcił się dobrze, a klienteli nie brakowało pomimo wysokich cen, z których przybytek ów słynął. Być może dlatego, że prócz swych cen znany był także z jakości towaru który oferował. Mówiono, że pod dachem trzypiętrowego budynku, który ozdobiono czerwonymi latarniami, sprawiając że lśnił niczym rubin, znaleźć można było sposób na zaspokojenie każdej zachcianki cielesnej, na jaką tylko pozwalała fantazja. Właścicielka, Rosetta Vestori, była powszechnie znaną i szanowaną demonicą, która żelazną dłonią trzymała wszystkich swych pracowników i podwładnych. Mówiono także, że trzy piętra, które zdolne było oko dostrzec, to jedynie czubek góry, przystawka przed daniem głównym, które podobno podawano w podziemiach “Latarni”. Ile prawdy w owych plotkach było, przekonać się mógł jedynie ten, którego stać było na poświęcenie kilku złotych riv’ów. Kilku, lub też jak głosiła inna plotka, kilkunastu.

Osiłek, którego w ów piękny poranek zagadnięto, zrobił nad wyraz zbolałą minę, jednak dopiero gdy ocenił wzrokiem znawcy możliwości finansowe przeszkadzającego mu osobnika. Widać jednak musiał mieć wydane rozkazy, bowiem swoją niechęć ograniczył tylko do krótkiego
- Dobra.
Drzwi “Czerwonej latarni” stanęły przed Varielem.


Tak i z zewnątrz, jak i wewnątrz, “Latarnia” robiła wrażenie. Co prawda o tak wczesnej porze było raczej pusto i cicho w owym przybytku, jednak dzięki temu młody półelf miał okazję nieco dokładniej przyjrzeć się wystrojowi i tym z pracownic, które wciąż znajdowały się na nogach. Wciąż, lub też już, bowiem lokal ów oferował usługi nie tylko gdy na niebie królował księżyc, ale też wtedy gdy ciekawskie promienie słońca zaglądały przez ozdobione czerwonymi kotarami okna.
Osiłek prowadził niechętnie. Widać było gołym okiem, że zadanie jakie spadło na jego głowę, pasuje mu tak samo, jak miecz do ścinania drzew. Szybko też pozbył się kłopotu, oddając Variela w troskliwe dłonie jednej z dziewcząt.


Ta już zdecydowanie była lepszym towarzystwem i przewodnikiem po “Latarni”. Jej wzrok przesunął się po postaci półelfa, zatrzymując odpowiednio długo poniżej jego pasa i dopiero po owej chwili powracając do oczu. Skinięcie głowy i uśmiech były wyrazem aprobaty dla tego co zobaczyła. Machnięciem dłoni odesłała ochroniarza, po czym chwyciła Variela za rękę i poprowadziła dalej, przylepiając się przy okazji do jego ramienia. Jej nagie piersi układały się nader ponętnie, gdy poprowadziła go w stronę schodów.
- Pierwszy raz u nas? - zapytała, wspinając się wraz z nim na wyższe piętro. - Nie zwracaj uwagi na Mursha, z rana zawsze jest marudny.
Mówiła cichym, uwodzicielskim głosem, który przyjemnie wibrował w uszach, pobudzając krew do szybszego krążenia. Bez wątpienia miała doświadczenie w swym fachu i kto wie, może nawet lekką pomoc magii. Jeżeli nawet to była ona na tyle dyskretna, że Variel nie był w stanie jej wyczuć.
Pokonując kolejne stopnie, wspięli się na pierwsze piętro. Czerwone latarnie, których także wewnątrz nie było brak, wydzielały nieco słodki, lekko odurzający zapach, który sprawiał, że rozluźnienie się i oddanie przyjemnym myślom, nie było szczególnie trudne. Tym bardziej mając przy boku niemalże nagą, ponętną partnerkę.
- Gdybyś poza interesem z lordem Sertusem szukał czegoś milszego by zająć czas… - Sugestia była wyraźna, poparta dłonią, która spoczęła na piersi półelfa. Jego partnerka odstąpiła nieco i wysforowała się na przód, nim zaczęli wspinać się na kolejne schody, wiodące na drugie piętro. Jej ponętne kształty nie straciły wiele przy tej zmianie widoku. Biodra poruszały się nader kusząco, gdy pokonywała schody, tanecznym niemalże krokiem.

Na drugim piętrze przeszli korytarzem dość długi odcinek, nim natrafili na kolejne schody, prowadzące na trzecie piętro. Drzwi które mijali były wyjątkowo skromne, w porównaniu z przepychem otoczenia. Czarne, jednakowe i pozbawione ozdób. Nie posiadały numerów, ani innych oznaczeń pozwalających na zorientowanie się co też się za nimi kryło.
Na trzecim piętrze wystrój uległ całkowitej zmianie. Tym razem to ściany były niemalże puste, białe niczym śnieg. Drzwi z kolei biły niemalże w oczy swym przepychem. Złote lub srebrne, z tkwiącymi w nich szlachetnymi kamieniami i pięknie rzeźbionymi klamkami.

W trakcie swej wędrówki spotkali tylko kilkoro służących wędrujących cicho tymi samymi korytarzami. Odróżnić ich można było od panien widzianych na parterze chociażby tym, że byli w pełni ubrani. Od szyi aż po czubki trzewików, zdobiły ich szkarłatne szaty, nie pozwalające na dokładniejsze rozeznanie się w sylwetkach. Kobiety nosiły włosy spięte w ciasne warkocze, a twarze ich przysłaniały czarne welony.
- Wolno im je zdejmować tylko gdy nikogo z gości nie ma w pobliżu - wytłumaczyła jego towarzyszka, widząc gdzie wędruje spojrzenie półelfa. - To tutaj - dodała po kolejnych chwilach owego spaceru, wskazując na złote drzwi ozdobione szmaragdami. Zaraz tez lekko w nie zastukała, a usłyszawszy pozwolenie na wejście, nacisnęła klamkę.
- Będę czekać na dole - rzuciła szeptem, po czym ze śmiechem oddaliła się drogą, którą przybyli.

Przed Varielem pojawił się obraz przedstawiający bogato, ale też z gustem urządzony salon. Były tu wygodne sofy i kominek. Nie brakło dwóch foteli i stolika, a także sekretarzyka stojącego przy jednym z trzech okien. Pod drugim znajdował się szezlong, trzecie zaś było jednocześnie drzwiami wychodzącymi na balkon. W komnacie były także inne drzwi, dokładnie para takowych, które bez wątpienia prowadzić musiały do sypialni.
- W czym mogę pomóc? - Pytanie to zadał starszy mężczyzna, siedzący na jednym z foteli i trzymający w dłoni małą filiżankę.



Już na pierwszy rzut oka widać było, że ma się do czynienia z arystokratą. Zarówno jego postawa, głos jak i odzienie, wyraźnie na to wskazywały.
Oprócz niego w pomieszczeniu znajdowała się także młoda kobieta. Wygodnie rozłożona na szezlongu, trzymała w dłoniach rozwinięty pergamin, którego studiowanie przerwała by spojrzeć na wchodzącego.


Pomimo dość skąpego stroju, nie wydawała się być jedną z panienek, chociaż to nie musiała być wcale prawda. Podobnie jak jej towarzysz, sprawiała wrażenie dobrze urodzonej, chociaż u niej nieco mniej rzucało się to w oczy. Mogła to jednak być tylko gra. Wszak najlepszych kurtyzan nie dało się odróżnić od księżniczek, a niekiedy potrafiły one zachowywać się bardziej dystyngowanie niż niejedna królowa. Gra pozorów była w tym biznesie tak samo ważna, jak na królewskich dworach.
- Wejdź proszę i zamknij drzwi - obserwację przerwał głos mężczyzny, który uśmiechnął się przyjaźnie i skinął głową, wskazując na drugi z foteli. Widać był w dobrym nastroju tego poranka. Czy była to gra? Cóż, Variel musiał się o tym sam przekonać.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline