Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-06-2016, 08:50   #236
Kenshi
Konto usunięte
 
Kenshi's Avatar
 
Reputacja: 1 Kenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputację
Pomimo starań, Conn widział, jak z Nicka ulatuje życie i w żaden sposób nie mógł temu zapobiec. Tu nie chodziło już o to, żeby utrzymać go za wszelką cenę przytomnym, tylko o natychmiastową pomoc medyczną, na którą w obecnych warunkach nie mieli co liczyć. Nick gasł w oczach i właściwie nie było szans, by Mayfield dał radę utrzymać kumpla żywym aż do nadejścia pomocy. Zwłaszcza, że nawet nie wiedział, kiedy i czy nadejdzie. Może wszyscy tutaj zginą i inna wyprawa natknie się za kilkanaście lat na ich szczątki? Nie, nie mógł tak myśleć i szybko odrzucił czarny scenariusz.

Nick zakasłał, plując krwią, a potem rozluźnił uchwyt dłoni i osunął się, tracąc przytomność. Mayfield zacisnął zęby, zza których wyrwało się bezgłośne przekleństwo i czuł, jak przez jego ciało przebiega cały kolaż emocji - przez gniew, smutek, z bezsilnością na czele. Nie mógł już nic zrobić dla Nicka, teraz wszystko leżało w rękach Boga, jeśli jakikolwiek istniał, choć wszystko zdawało się być już przesądzone. Zerknął w stronę tarzających się po ziemi Beara i zamaskowanego mordercy - teraz, gdy było już pewne, że Nick i tak nie wyjdzie z tego cało, Conn mógł skupić się na pomocy Bobby'emu, który do pewnego momentu radził sobie dobrze, a potem role się odwróciły. Poklepał leżącego Nicka po ramieniu, uśmiechnął się do niego lekko, a przez umysł przeleciało mu tylko: "mam nadzieję, że tam, gdzie trafisz, będzie ci tylko lepiej", po czym wrzucił nóż za pas, odnalazł wzrokiem tomahawk zamaskowanego, chwycił go i ruszył w stronę walczących.

Skoro zamaskowany siedział na Barkerze, Conn miał zamiar zajść go od tyłu i spuścić na jego plecy ostrze toporka. Kilka razy, metodycznie, z całą siłą, jaką mógł włożyć w ten manewr. By ten skurwiel w końcu odpuścił. Nawet, jeśli i tak go nie pokonają, to przynajmniej dotkliwe zranienie pozwoli Bearowi na pozbieranie się w sobie. A potem, gdy Bobby będzie już na nogach, przekaże mu nóż i pomyślą, co zrobić dalej. Musiał być jakiś sposób, żeby wyrwać się z tego koszmaru... po prostu musiał...
 
__________________
[i]Don't take life too seriously, nobody gets out alive anyway.[/i]
Kenshi jest offline