Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-06-2016, 13:01   #33
-2-
 
Reputacja: 1 -2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie
Elin, Volund



Elin dostrzegłszy przybycie Volunda poczekała aż rozmowi się z kim pragnął, by potem podejść do niego. Uważnie szyi jego się przyjrzała nim rękę z niewielkim wisiorkiem wyciągnęła.
- Cieszę się, żeś dołączył. To dla Ciebie.
Szyja Pogrobca zaś zakryta była szmatłowym materiałem, jako szal służącym, pod którym i oczka kolczugi zapewne chronić go miały. Był zmierzał w stronę jednego z wozów, gdy volva doń podeszła, od razu jak drapieżny ptak wzrok ku niej zwrócił.
Kilka sekund milczał, nim oczy na wisiorek skierował. Nim się odezwał jeszcze, wznowił ku wozowi kroki.
- Cóż takiego czyni? - zapytał niewzruszenie, ale podejrzliwość i nieufność równie dobrze runami wypisane na plecach mieć mógł.
- Ochronę. - Podreptała za nim. - W walce się nie przydam, więc tak przynajmniej chcę pomóc.
- Jesteś afterganger, jako i my. Gdybyś chciała, nauczyłabyś się życie odbierać. - odparł nonszalancko, do ochrony się nie odnosząc. Do wozu podszedł, jednym ruchem ręki, nie tyle zręcznym co wprawionym w przód włócznię na wóz wyrzucając. Następnie wzrok na ubitego wilkołaka skierował, wzrok świadczący, iż jakiś zamiar ku niemu niósł.
Skrzywiła się lekko na myśl, że miałaby zabijać.
- Nie nadaję się do tego… - Odparła cicho i spojrzeniem ku wozowi potoczyła. - On jak sztandar ma być niesiony… - Powiedziała wpatrzona w martwe ciało.
- Nie musisz jak oni, śmiercią się napawać. - odparł, na “sztandar” patrząc, po czym odwrócił głowę ku volvie, w spojrzeniu jednak i słowach jak gdyby zdeterminowany był zniesmaczeniem, by grubiańsko niszczyć wszelkie plony postrzeganej hipokryzji. - Lecz pijąc życie rzeczesz, że się nie nadajesz?
- Ale nie zabijam… I nikt mnie o zdanie nie pytał, czy Dar pragnę przyjąć. - Wieszczka ciągle w ciało się wpatrywała jakby wzroku odwrócić od niego nie potrafiła.
- Widziałem Bestię w Tobie. Może za lata, może za dekady, z lęku z głodu zabijesz, a potem będzie tylko łatwiej.
Słowa Pogrobca sprawiły, że zdołała w końcu wzrok przesunąć na jego piękne oblicze, w błękitnym oku czaił się smutek.
- Mam nadzieję, że będzie to jak najpóźniej… - Wyszeptała. - Nie przyjmiesz amuletu?
- Amulet jako i tarcza, jest narzędziem, może i błogosławieństwem. Lecz jedyne jak możesz chronić, co i kogo Ci drogiego, to umieć zabić… i znać siebie. - odparł,również na volvę patrząc. Znienacka jednak zadał pytanie, choć równie spokojnym, cichym tonem.
- Znana ci jest jakaś mowa obca?
Pokręciła głową.
- Jena nasza i run. - odparła.
Pogrobiec skinął na to głową, znowu hird spojrzeniem omiatając. Cokolwiek chciał rzec, nie zaryzykował tego. Nie w zrozumiałym dla innych języku.
Przyjrzała mu się uważnie ale nie namawiała do wypowiedzenia słów, których nie chciał wypowiedzieć. Spojrzała ponownie na trzymany w ręku wisiorek i westchnęła cicho.
- Przeszkadzać zatem nie będę. - W słowach kobiety smutek dało się wyczuć. Skinęła mu lekko głową i oddalić się chciała.
Volund dłoń delikatnie ku volvie wyciągnął, po amulet.
- Prawdziwego daru, życzliwego jeśli niechcianego, nie sposobna nie przyjąć. - zaaluzjował do słów samej umarłej, na temat jej wstąpienia w noc…
Uśmiechnęła się łagodnie i podała Pogrobcu wisiorek. Ten wisior jął w obie ręce, odwróciwszy się w pełni ku volvie, i przyglądając się mu uniósł wysoko, by założyć, przez chwilę jeszcze go opatrując.
Założył ochronną runę na szyję kobiecie, upewniając się, że leży dobrze, jak gdyby na chwilę wolny całkiem od zatruwającej pogardy. Na chwilę dłonie na ramionach kobiety położył.
- Είστε τα μάτια και τα αυτιά, το θάρρος και την αγάπη. Θα βοηθήσει, περισσότερο από άλλους, ακόμα και αν ο ίδιος δεν ξερει. - powiedział tonem jakim i mówił, nie inkantacją, a zwykłą rozmową… pochwałą.
Potem dłonie z ramion wieszczki zdjął i o krok odstąpił, nim z niewzruszonym obliczem odwrócił się i do wilkołaka podszedł, przy truchle przyklękając, jak gdyby volvę całkowicie z myśli na obecną chwilę przepędziwszy.
Gdy dłonie na jej ramionach położył volva oblała się lekkim rumieńcem jakby żywą była i wpatrywała się zahpinotyzowana w jego piękną twarz. Słów kompletnie nie rozumiała ale gdy skończył zdołała wybąkać
- Dziękuję… - i korzystając,że uwagę od niej odwrócił spłoszona umknęła.
 
__________________
Nikt nie traktuje mnie poważnie!
-2- jest offline