Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-06-2016, 17:49   #69
JohnyTRS
 
JohnyTRS's Avatar
 
Reputacja: 1 JohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputację
Craig Lowell

Na środku pomieszczenia zebrała się grupka chętnych do akcji. Craig podczas tej narady poinformował wszystkich, że nie jest marynarzem. Bo to była prawda, Craig lepiej działał na stałym lądzie, a to, że kiedyś tam miał żaglówkę i kręcił się nią przy brzegu nie było zbyt mocnym argumentem, żebz określać siebie jako "wilka morskiego".

Craig powoli dochodził do siebie, choć nic nie mogło oszukać głodu. To go wkurzało. Ta cholerna cela wkurzała go jeszcze bardziej. Chodził w kółko coraz bardziej zdenerwowany, myślał na głos:
-Jak tutaj wejdą, to musimy tak to zrobić, żeby bez strachu weszli do tego pomieszczenia. Jak będą stać w drzwiach, to guzik im zrobimy. Musimy ich rozdzielić i sprać po mordach, żeby nie krzyczeli.

Zataczał coraz nowe kręgi, czekania denerwowało go. Potem na chwilę przystanął, skupił wzrok. No jasne.
-Kapitanie Barbossa, oni już nam pomogli się stąd się wydostać - wskazał ręką na jeden z baniaków z wodą. W tym była jeszcze woda. Dużo wody. A to oznacza duży ciężar.

Podszedł do baniaka, chwycił oboma rękami i podniósł nad głowę. Cholerstwo swoje ważyło, ale to dobrze. Przez kilka sekund trzymał baniak nad głową, mięśnie zagrały na ramionach. Craig pomimo siły nie był napakowanym mięśniakiem, nie utrzyma długo tego baniaka nad głową. Kilkanaście sekund, nie więcej. Po chwili zamarkował rzut. Zamarkował, zrobił wymach i baniek poleciał do przodu. Craig nadal go trzymał w rękach, ostrożnie odstawił na podłogę. Jeżeli chciał kogoś tym zaatakować, to musi działać z zaskoczenia, jeden rzut (a raczej kontrolowane pchnięcie), potem przejście na pięści.

Jakiś czas później:

Zgasło światło, metalowa konstrukcja doskonale przenosiła odgłosy kroków na korytarzu. Idą. Craig po omacku złapał za plastikowy uchwyt zbiornika i po omacku (chyba stratował kogoś siedzącego) dotarł do rogu pomieszczenia. Czekał. Kiedy usłyszał klucz w zamku, podniósł zbiornik nad głowę. Czuł ciężar.

Musicie wciągnąć ich do środka, musicie wciągnąć ich do środka... - powtarzał w myślach. Mleko się wylało, nie ma już odwrotu.
 
__________________
Ten użytkownik też ma swoje za uszami.
JohnyTRS jest offline