Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-06-2016, 18:28   #46
Buka
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Corvetta “Fenix”
Becky(Leena, Uchu)

- Doc i Night, zgłoście się, co u was? - Odezwała się pani kapitan przez Unicomy na otwartej częstotliwości, do brakujących towarzyszy - Znaleźliście już Isabell, czy wszystko w porządku? Uchu jest ranny, ma dziurawy kombinezon, Zombie są nawet w próżni, odbiór
- Tak, mamy Isabell, jest ciężko ranna, ale Doc ją poskładał. Wracamy na miejsce spotkania, przybywajcie z kombinezonami, odbiór - Odpowiedział jej Nightfall.
- Przyjęłam, już działamy w tym kierunku. Bez odbioru - Potwierdziła Leena.

….

Becky i kapitan, trzymając nieprzytomnego Uchu, wpadły przez śluzę do wnętrza własnego statku. Czym prędzej przywróciły w owej śluzie stosowne warunki atmosferyczne, ściągając hełmy, i na wszelki wypadek, przeciągnęły jeszcze Inżyniera na korytarz.



Za podwójnymi wrotami, pani kapitan zaczęła najzwyczajniej w świecie strzelać dłonią szczurzego humanoida po pysku.
- No dawaj, dawaj! Dobrze jest, przeżyjesz!

Uchu w końcu ledwie sapnął, pozostając nieprzytomnym, powinien jednak chyba z tego wyjść… Leena usiadła obok niego na podłodze, głośno wzdychając.
- Co za popieprzony dzień i miejsce - Zwróciła się do Becky - Miejmy nadzieję, że nic sobie nie odmroził, i że nie ma uszkodzonych płuc. Trzeba by go zawlec do labora medycznego.

Pani kapitan ściągnęła kombinezon z Uchu z pomocą pilotki… i wtedy usłyszały czyjeś dudniące kroki w korytarzach statku. Przecież na Fenixie nikogo nie było, cała załoga znajdowała się poza statkiem?? Wlazł tu kto obcy, Zombie, albo inne świństwo? Czy statek również był już skażony??

Obie rozpięły nieco kombinezony i sięgnęły po pistolety.

Robot, a dokładniej to jakiś biodroid, uzbrojony w karabin plazmowy, wyłonił się zza zakrętu korytarza, na co obie kobiety momentalnie otwarły ogień. Maszyna cofnęła się jednak tak szybko, że obydwa strzały były pudłem. Zarówno Leena, jak i Becka, były mocno zdenerwowane owym zdarzeniem…


- Pani kapitan, pilotko Ryder, proszę wstrzymać ogień - Odezwał się robot mechanicznym głosem, skryty za zakrętem - Jestem TRX-215 “Arhon”. Zostałem uaktywniony alarmem wywołanym stanem zdrowotnym Uchu Chissa, mojego stwórcy. Proszę wstrzymać ogień, wychodzę.

Jak powiedział, tak zrobił, wciąż na celowniku obu pistoletów. Sam “Arhon” z kolei, karabin plazmowy trzymał lekko skierowany w podłogę.
- Jak mogę pomóc? - Spytał zdziwione kobiety.





Stacja EAS Bavarian
Bullit, Nightfall(Isabell) poziom 6

Obydwaj mężczyźni nieśli na prowizorycznych noszach ranną Isabell do punktu ewakuacyjnego, by wkrótce stamtąd spacerkiem w próżni na Fenixa. Brakowało jednak jednego kombinezonu… dwa pozostałe tam na nich czekały. W międzyczasie, usłyszeli również kilka przytłumionych eksplozji i stacja lekko zadrżała. Czyżby Xiu zakończyła swą misję, niszcząc wredną SI?

….

- Obawiam się, że Isabell nie jest w stanie odbywać teraz spacerku na zewnątrz - Doc rozmawiał z Leeną przez Unicom - Samo już wsadzenie jej w skafander, może mieć dla niej poważne konsekwencje. Wydaje mi się jednak, że nie mamy innego wyjścia, prawda? - Bullit spojrzał z zaciętą miną na stojącego obok Nightfalla.

- Pojawiło się światełko w tym pieprzonym, mrocznym tunelu - Odpowiedziała pani kapitan - Mamy na statku nieoczekiwane wsparcie. Uchu zbudował sobie po cichaczu biodroida, który właśnie się uaktywnił i teraz może nam pomóc. Zostawiam więc wam wybór drogi: podlatujemy Fenixem, a wy do niego wskakujecie w skafandrach… które musimy wam jeszcze dostarczyć. Plan B to idziecie zwyczajowo 5 poziomem, prosto na Zombie i robicie rozwałkę, my rozwalamy je od tyłu przy wsparciu TRX-215, spotykamy się wszyscy i wracamy na statek. Co wybieracie?










W całkiem innym, bardzo odległym miejscu...
Stacja Maggelan-Tethannis

Hangar 16, stanowisko 5

Mężczyzna ogromnej budowy, mający sporo ponad dwa metry, i składający się chyba tylko i wyłącznie z mięśni, zajmował się właśnie naprawą uszkodzonego kadłuba niewielkiej jednostki kurierskiej. Ot zwyczajowe zajęcie dla ubranego w roboczy kombinezon Bixa, nic wielce trudnego, chleb powszedni.

Pochłonięty pracą, z początku nie słyszał, co rozgrywało się na stanowisku obok, zresztą, w samym hangarze również było dosyć głośno. Kręciło się tu bowiem kilkadziesiąt osób, do tego różnego rodzaju roboty, androidy, odbywał się również załadunek i wyładunek, trwały także inne naprawy...



- Aaaaał! - Dopiero męski krzyk 10 metrów obok, zwrócił uwagę “Młota”. Spojrzał więc w tamtą stronę, marszcząc brwi. Nikt bowiem nie zauważył dziejącej się właśnie sąsiadowi Bixa krzywdy, i nikt nie pomagał.

Para szumowin, jakiej na stacji pełno, okładała właśnie metalową rurą innego mechanika, głupawo się z tego nabijając.
- Nie trzeba było robić długów! - Krzyknął ten tłukący nieszczęśnika, a jego towarzysz szczerząc zęby rozglądał się za ewentualnymi strażnikami. Ci jednak mało kiedy zaglądali do hangarów, a jeśli już, to oczywiście nie w tych momentach, kiedy trzeba.

Zostawić to tak, nie wtrącać się? W końcu to nie dotyczyło Bixa, skoro okładany wisiał im kasę, to jego problem, powinien wiedzieć, jak takie rzeczy się kończą, jeśli się nie spłaci na czas...







.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD

Ostatnio edytowane przez Buka : 26-06-2016 o 18:48.
Buka jest offline