Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-06-2016, 13:07   #53
Kata
 
Kata's Avatar
 
Reputacja: 1 Kata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputację
*Wcześniej...*

Mimowolny, ale ciepły uśmiech oblał jej policzki, choć nie do końca jeszcze rozumiała co Dolit właściwie robi gwiżdżąc jakąś wesołą melodię. Jej urok i prostota zupełnie nie pasowała do całej konsternacji jakiej jej nadawał i sprawiała że cała ta sytuacja nabierała komicznego wyrazu. Półelfka czuła jednak że to nie koniec, a delikatnie elektryzujący zapach magii w powietrzu utwierdził ją w tym przekonaniu. Przez moment wyobraziła sobie Dolita z nią w tańcu, tańcu wesołym i swobodnym, tak prostym jak melodia którą gwizdał. Na tą myśl zawinęła odruchowo włosy za długie elfie ucho, lecz te były zlepione krwią i brudem. Były paskudną rzeczywistością która rozbiła jej czarujący sen i ściągnęła gwałtownie na ziemię. Wiedziała że wygląda paskudnie, a z jej niedawnego uroku nie pozostało wiele. Myśl ta przywołała na jej twarz kwaśną minę i szybko rosnącą panikę. Chciała ratować resztki swojej godności, poprawić rozerwane szaty. Ocalić swoją kobiecość, jednak nie dało się. Nie dało i już. Była brzydkim naburmuszonym kaczątkiem, na które on patrzył.

Uniosła wzrok i dostrzegła Berę której pojawieniu się towarzyszyła uciekająca magiczna energia. Miała dziecinnie obrażoną minę co wyglądało uroczo, sprawiając że elfka zapomniała o własnych problemach. Powitała ją więc ciepło, by rozbić ten lód obrażalstwa odrobiną miłości. Bera zaczęła robić dziwne miny, na które elfka tylko rzuciła ciekawe, ale ciepłe spojrzenie.

“CO ONA….!” - rzuciła małpka.

Ona westchnęła, wiedząc że nie chce wyciągać swojego lusterka. Wyruszyli szukać Osberna, a Bera węszyła niczym ogar. Cisza była jednak ostatnią rzeczą jakiej chciała Zehirla, więc zaraz musiała zapytać o włosy Bery. Temat wywołał małą burzę między nią, a Dolitem. Yazumrae natomiast zaciekawiła się i szczególnie ochoczo przyglądała zawstydzonemu wyrazowi jego twarzy. Przyglądała się aż za bardzo, odpadła zupełnie. Coś złapało za jej nogę, a elfka czuła jak leci na ziemię. Serce prawie wyskoczyło jej z piersi gdy uświadomiła sobie że może zbić przypięte do talii flakony z ogniem alchemicznym.
Wtedy poczuła jego dłonie, łapiące ją w locie. Znalazła w nich troskę, pewność której pragnęła i potrzebowała. Było jej tak dobrze, że ani myślała o stawaniu na własnych nogach i zostałaby jeszcze w tej bajce dłużej gdyby nie czuła się nachalna. Zakpiła sama z siebie, pokazując Dolitowi jak o mało nie doprowadziłaby do własnej zguby. Spojrzała mu w oczy z czymś czego nie mogła sama nazwać. Z uczuciem tak ciepłym i miłym którego nie sposób było trzymać tylko dla siebie. Czy się zakochała? To nie mogła być prawda. Mówiła tak sobie w myślach już któryś raz, bo przecież tak słabo go znała. Był między nimi niezidentyfikowany ogień i pragnienie, lecz wciąż nieukierunkowane. Wciąż tak płoche i delikatne. Podczas gdy ona chciała zupełnie zatracić się w tym ogniu, on trzymał grzeczny i chłodny dystans. Elfka nie wiedziała jak ma to rozumieć, nie po tym co zdarzyło się wcześniej w jaskini. Była zmieszana, a on nie wydawał się swobodny w rozmowie z nią.
Myśli gorzkie i płoche przeszły jej po głowie, aż drgnęły i jej uszka. Może to wcale nie jest to, może nie ma sensu? Musiała wiedzieć, musiała postawić na swoim. Delikatnie więc zaczęła naciskać na niego słowem, poznać jego myśli by w końcu okazało się czym była dla niego ta chwila ich wzajemnego uścisku. Kim ona jest dla niego? Język zaczął się plątać, choć oczy były niesamowicie uparte. On zdawał się nic nie rozumieć, a przecież...

- ONA CHCE… BYĆ TWOJĄ DZIEWCZYNĄ - znów wtrąciła małpka, sprawiając że Zehirla zaumieniła się aż po uszy i nawet oczy się wreszcie spłoszyły. Słowa te tak proste, a tak ciężkie do wypowiedzenia sprawiły że elfce zabrało dech, a wszelka śmiałość uleciała. Powtarzała sobie że było to zauroczenie, nie miłość jeszcze. W przypadku takich emocji wiedziała jednak, że nic z nimi nie jest pewne. Wiedziała że chce go lepiej poznać, chce spróbować. I zadawała wciąż pytanie "Czy on też tego chce"?

- to może “kotku”? - zapytał nieśmiało Dolit.

Zehirla poczuła się zrezygnowana i nawet nie musiała udawać że tak nie jest. Czerwone od rumieńców policzki i zawstydzona mina maskowały wszystkie te emocje. Wypowiedziane "Kotku" choć brzmiało słodko, powiedział do niej bez przekonania. Powiedział tylko dlatego że Bera postawiła go "pod ścianą", osaczyła. Puste słowo nie poparte żadną emocją, brzmiało sztucznie i kaleczyło uczucie które czuła do niego. Raniło. Słowo które powinno być zupełnym tego przeciwieństwem, użyte za wcześnie, użyte niewłaściwie. Nie potrafił powiedzieć jej że chce by między nimi coś się rozwinęło, zapewnić że tego chce, ale zwrócił się tak, jakby już sobie ją przywłaszczył. Zehirla zaczęła zastanawiać się czy aby za bardzo sama nie pchała mu się w ramiona, że może powinna się wycofać. Powinna trzymać emocje na uwięzi.
Myśl ta była tak logiczna, ale tak daleka od jej natury która ceniła swobodę i naturalność.


- Idziemy kotku?


***

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=Z3WhujUWSM8[/MEDIA]

Śmierć podążała za nimi krok w krok, a za Zehirlą wydawałoby się całe życie. Oto przed nimi leżał Osbern, a na nim ze sztyletem w dłoni zastygł ich niedoszły kompan Xaazz. Krwi było za wiele by wierzyć w to że Osbern mógłby jeszcze żyć. Nie, jego ciało leżało nieruchomo. Puste i bezwiedne niczym lalka upuszczona po przedstawieniu. Zehirla nie lubiła Xaazza już wcześniej, lecz teraz poczuła czystą nienawiść. Zagrażał jej, zagrażał im wszystkim, a Osberna ceniła. Czarodziej musiał zginąć dla dobra ich wszystkich. Płonące złością i przerażeniem oczy elfki mogły wybrzmiewać desperacją, lecz widać w nich było fanatyzm który sprawiał że strach nie odbierał sił, a ich dodawał. Czuła że tą sprawę trzeba będzie rozwiązać tu i teraz.
Wyrwała do przodu, a delikatne dłonie zaklinaczki zastygły w gotowości by rzucać zaklęcia.

-Odejdź kurwo albo spalę Cię na popiół. Mniejsza raczysz rzec jesteś niż wilki, które padły przed Mą mocą martwe na ziemie. Odejdź, a będziesz pozostawiona w spokoju. - odparł Xaazz ostro z ogromnym gniewem wyrysowanym w rysach na jego twarzy.

Elfka nie miała zamiaru odchodzić. Wiedziała że czarodziej zużył już część swoich zaklęć i widziała w tym swoją szansę. Jego przekleństwa tylko rozpaliły w niej rządzę walki, tym bardziej iż nie wiedział i nie mógł wiedzieć że jest ona z racji krwi częściowo odporna na ogień. Szybkim rzutem oka zerknęła na Dolita szukając w nim oparcia w walce, lecz on klęczał wymiotując porażony tym co zobaczył. Nie miała mu tego za złe, nie mogła mieć. Elfie wychowanie sprawiło że była twarda, że umiała walczyć równie zajadle co mężczyzna, bo wśród elfów na wojny kobiety szły równie często co mężczyźni.

Zehirla żałowała bardzo, żałowała tego że mimo tak dużej wiedzy jej umiejętności do walki były bardzo ograniczone. Znała swoje możliwości i choć potyczka z czarodziejem była raczej błędem, nie zamierzała uciekać. Wciąż miała w zanadrzu kilka sztuczek. Jej błyskawice mogłyby nie wystarczyć na Xaazza, jednak przy pasie miała jeszcze kilka flakonów z płynnym ogniem...
 
__________________
In the misty morning, on the edge of time
We've lost the rising sun
Kata jest offline