Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-06-2016, 22:19   #4
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Sertus. Magiczne słowo-klucz.
Gdzieś kiedyś Variel słyszał, iż prawdziwi znawcy oceniają interesantów po butach. "Możesz mieć na górze sam aksamit i złote hafty, a jak masz trepy nie takie, to nikt nie zechce z tobą gadać."
Stojący na straży 'Latarni' osiłek najwyraźniej owej prawdy nie znał. A może prawda się zdezaktualizowała? Kto wie... Najważniejsze i tak było to, że cerber nie zatrzasnął Varielowi drzwi przed nosem. Ani nie zaproponował wejścia kuchennymi drzwiami. To z pewnością Variel potraktowałby jako zły omen i natychmiast zapomniałby o Sertusie.
A tak - miał przynajmniej okazję, by obejrzeć wnętrze 'Latarni', tudzież niektóre 'elementy' wyposażenia tego przybytku. O jakości tych 'elementów' świadczyła chociażby przewodniczka, w której ręce przekazał Variela naburmuszony wykidajło.
Dziewczyna, w stroju zdecydowanie podkreślającym brak mankamentów jej urody, stanowiła zdecydowanie ciekawsze towarzystwo. No, bardziej interesujące. Jakby nie było, Variel był mężczyzną i interesowały go kobiety, a nie inni faceci, nawet gdyby byli przystojni i dobrze zbudowani.


Przewodniczka, podobnie jak Mursh, oceniła wartość Variela bacznym spojrzeniem, z tym jednak, że w jej przypadku wzrok padł nie na kurtkę, a nieco niżej. I chociaż ponownie nie były to buty, ale też i nie sakiewka...
Zapewne, mimo mile spędzonej nocy, 'Latarnia' miała swój wpływ na Variela, bowiem (przynajmniej takie miał wrażenie) ta lustracja (w przeciwieństwie do poprzedniej) nie wypadła najgorzej.
- Nie miałem jeszcze okazji - przyznał. Słyszał nieco o tym miejscu i nie sądził, by kiedykolwiek miał dość złota, by sobie pozwolić na wizytę dla przyjemności.
- Jak ci na imię? - spytał chwilę później, gdy dziewczyna złożyła ciekawą, acz raczej mało realną (jeśli chodzi o jej realizację) propozycję.
- Casill - przedstawiła się, lekko pochylając głowę. - Ciebie zaś zwą…? - Wyraziła swe zainteresowanie, dbając o to, by jej głos zawierał odpowiednie ilości nader kuszących nut, które przywodziły na myśli sekrety alkowy, o jakich zwykle się nie rozmawiało.
- Variel - odparł. Był młody, ale nie aż tak głupi, by nie dostrzec paru... drobiazgów. - Nie sądzę jednak, bym spełniał wysokie wymagania, jakie stawiacie swoim gościom - dodał tonem w którym można było dostrzec odcień żalu.
Jak by zareagowała, gdyby się odpłacił podobnym gestem? Trochę za późno pomyślał o tym, że mógłby się zrewanżować...
- Wymagania to kwestia względna - odparła ze śmiechem. - Potrafią się zmienić z chwili na chwilę. Nie skreślaj się tak od razu, szkoda by było.
Sądząc po tym, co widział, też tak uważał, chociaż z pewnością patrzył na to z innego punktu widzenia. A może nie? Może to Casill tak ceniła swoje umiejętności.


Każdy medal ma dwie strony. To samo tyczyło monet. I kobiet.
'Awers' Casill był szalenie pociągający, zaś 'rewers'... Rewers, co było oczywiste, zdecydowanie różnił się od awersu, co nie znaczyło wcale, że był mniej ciekawy. Krył w sobie różne tajemnice i obiecywał... dużo. Kiedyś. Być może.
Jednak nie da się ukryć, że dużo więcej sekretów kryły w sobie odziane od stóp do głów kobiety, nie ukazujące gościom, nawet takim, jak on, ni skrawka swego ciała. Co nie znaczyło, że dla ogromu tajemniczości Variel zamieniłby Casill na jedną z zawoalowanych kobiet.
- To jakiś lokalny obyczaj? - zwrócił się do swej przewodniczki.
- Reguła, którą wprowadziła Rosetta - wyjaśniła mu po chwili, gdy jedna ze służących zdążyła ich wyminąć. - Nie moja to jednak rola, by zdradzać sekrety tego domu - dodała z mrugnięciem, kontynuując prowadzenie go przez korytarz.
- Nie będę wnikać - zapewnił.
Ponoć każda tajemnica miała swoją cenę, jednak jego ciekawość nie była aż tak wielka, by miał opróżnić sakiewkę i się dowiedzieć, dlaczego parę niewiast chadza w strojach aż tak różnych od tych, które widział wcześniej.

Drzwi, przy których zatrzymała się Casill, zdecydowanie odróżniały się od pozostałych. Nawet niewprawne oko Variela zdołało rozpoznać prawdziwy kruszec i kamienie. Ktoś musiał spać na złocie i klejnotach, niczym legendarne smoki... ale o guście Variel nie chciał dyskutować. To, że on wolał zwykłe drewno, nie znaczyło, że inni musieli podzielać jego poglądy.
Jakim cudem ktoś po tamtej stronie cokolwiek usłyszał, tego Variel nie wiedział. Magia? Być może...
- Dziękuję, Casill. - Półelf z uśmiechem skinął głową. Przez ułamek sekundy pomyślał o wręczeniu napiwku, lecz zrezygnował z tego gestu. - Mam nadzieję, że się jeszcze zobaczymy - dodał.


- Dzień dobry! - półelf przywitał znajdującą się w pokoju parę.
Zamknął drzwi, a potem skorzystał z zaproszenia i usiadł w fotelu.
- Jestem Variel - powiedział. - Zaproponowano mi, by poszukał Sertusa.
Mężczyzna spojrzał na niego z zaciekawieniem, a następnie wzrok swój przeniósł na kobietę. Ta z kolei skinęła głową i posłała w jego stronę uśmiech. Dopiero wtedy przemówiła.
- Variel, piąty w turnieju, ten którego Kysr miał zwerbować dla naszej sprawy. - Mówiła spokojnym, dźwięcznym głosem, w którym jednak nie dało się doszukać żadnych oznak uznania dla osiągnięć młodego półelfa, ani nagany za to, że nie pozwolił się zwerbować od razu.
Variel skinął głową, potwierdzając słowa kobiety.
- Rozumiem - odpowiedział arystokrata. - Witaj zatem ponownie, Varielu. Mnie zwą, jak zapewne zdążyłeś się domyślić, Sertus’em. Moja towarzyszka to Lady Amarel, kapłanka Margh. Za jej radą wysłałem na twe poszukiwania swoich ludzi. Widzę, że przynajmniej jednemu udało się cię odnaleźć.
Przerwał i nalał ze złotego dzbanka, bursztynowego płynu do swej filiżanki.
- Wkrótce zostanie podane śniadanie, mam nadzieję że przyłączysz się do nas, gdy już omówimy sprawę, która złączyła nasze drogi. Lady?
Amarel skinęła głową, po czym odłożywszy pergamin na pokrytą puszystym dywanem podłogę, wstała i podeszła do Sertusa, który podał jej srebrny kielich.


- Potrzebny jest nam ktoś o twych umiejętnościach - podjęła temat, upijając drobny łyk i opierając się o oparcie fotela, na którym siedział jej towarzysz. - Zadanie polegać będzie na eskortowaniu mnie i jeszcze jednej osoby, do Wrót Niebios, a konkretnie zachodniej części owych gór.
- Misja ta może się okazać niebezpieczną, stąd też nacisk na to, by brali w niej udział doświadczeni osobnicy - dodał Sertus i idąc w ślady kobiety, upił łyk z filiżanki. - Ale gdzie też podziały się moje maniery. Zechcesz może pokrzepić się trunkiem przed śniadaniem?
- Wybacz, ale odmówię. - Variel okrasił odmowę skąpym uśmiechem. - Nie o tej porze.
- Podróżowałem nieco, ale w tamte strony jeszcze nie zawędrowałem - przyznał. - Jaką wprawę w wędrówkach mają osoby, którym miałbym towarzyszyć?
Na odmowę Sertus zareagował skinięciem głowy, a kapłanka uśmiechem.
- Jak już wspomniałem, drużyna składa się z doświadczonych osobników - odparł mężczyzna. - Nie powierzyłbym dobra Lady Amarel w ręce nowicjuszy.
- Brakuje nam jednak kogoś, kto byłby w stanie powstrzymać część ewentualnych napastników, zanim dotrą na tyle blisko by można było skorzystać z mieczy - dodała kapłanka.
- Jeśli nie będzie ich zbyt wielu, to powinienem dać radę - stwierdził Variel. - W takim razie ostatnie pytania... Ile w sumie osób weźmie udział w wyprawie? - spytał . - Kiedy mielibyśmy wyruszyć? Jaka jest zapłata? I dlaczego imię tej osoby okryte jest taką tajemnicą?
- Gdy tylko zapasy zostaną uzupełnione o brakujące rzeczy - wyjaśnił Sertus. - Łącznie z tobą, grupa będzie sobie liczyć pięć osób. Większe siły groziłyby zbytnim zwracaniem uwagi, a to z kolei nie jest nam na rękę.
Amarel skinęła głową na potwierdzenie, jednak tym razem ograniczyła się tylko do tego gestu.
- Dzień do dwóch, wątpię by trzeba było zwlekać długo - uściślił w międzyczasie Sertus. - Za wykonanie zadania oferuję tyle, ile wynosiła główna nagroda w turnieju. Część płatna od razu, reszta przy kolejnym naszym spotkaniu. Imię zaś tajemnicą nie jest, jednak wątpię by cokolwiek ci mówiło. Osteria Lystos.
Imię faktycznie mówić nic nie mówiło, chociaż nazwisko było jakby znane, być może raz gdzieś usłyszane, jednak bez wyraźnych skojarzeń czy w dobrym czy złym kontekście.
- Zgoda - powiedział Variel po niezbyt długiej chwili namysłu. - Wezmę w tym udział.
Ciekawość, pierwszy stopień do kłopotów. Mama zawsze mu to powtarzała.
- Niezmiernie mnie to cieszy - i sądząc po wyrazie twarzy Sertusa, faktycznie cieszyć go musiało. No, chyba że owa radość była udawana, tego jednak Variel nie potrafił ocenić. - Teraz więc możemy na spokojnie przejść do jadalni i skorzystać z cudów, które “Latarnia” oferuje swym gościom.
- Pozwólcie zatem, że zostawię was samych - kapłanka najwyraźniej głodna nie była, lub też inne powody były owej decyzji, którą starszy mężczyzna przyjął bez zmrużenia oka, jakby takie odmowy słyszał na co dzień.
- Oczywiście - odparł wstając i odkładając filiżankę na stolik. - Zatem przyjdzie nam je spożyć w czysto męskim gronie. Kysr i Villas zapewne już czekają, chodźmy więc.
Co powiedziawszy ruszył w stronę drzwi.
Variel również się podniósł i skinąwszy kapłance głową ruszył za Sertusem.
Jadalnia znajdowała się drzwi obok. Podobnie jak te prowadzące do komnat arystokraty, również i one pokryte były szlachetnym metalem, tym razem jednak było to srebro, a nie złoto. Nie zdobiły ich szlachetne kamienie, a kunsztowne rzeźbienia. Sertus, bez tracenia czasu na pukanie, otworzył je i swobodnym krokiem wszedł do środka, niczym pan na swych włościach.
Pomieszczenie, jak się można było spodziewać, pełne było przepychu. Jego centralny punkt stanowił długi stół, ozdobiony białym obrusem, na którym stały tace z jadłem wszelakim i karafki z winem. Przed każdym z ośmiu krzeseł stał złoty talerz i takiż sam kielich. Pod ścianami ustawiono w równych odstępach, szezlongi. Nie brakło także kominka, nad którym pyszniły się rogi jelenia. Ściany ozdobiono malunkami przedstawiającymi wesołe sceny na tle rozjaśnionej słońcem natury. Całości dopełniały wysokie okna, które sięgały od podłogi, aż po sufit. Jako, że kotary były odsunięte, wpadało do środka wystarczająco dużo światła by całe pomieszczenie sprawiało wrażenie pełnego życia i radosnego miejsca. Dwa krzesła były zajęte. Na jednym siedział poznany wieczorem Kysr. Drugie zaś zajęte było przez postawnego mężczyznę, który nawet o tak wczesnej porze, założoną miał na sobie zbroję.


Trzecia osoba siedziała na szezlongu, który znajdował się najbliżej okna.


Demonica, bowiem nie dało się zaprzeczyć jej przynależności do owej rasy, odwróciła głowę by spojrzeć na wchodzących. Bez wątpienia nie zaliczała się ona do grona dorosłych, co podkreślał pluszak trzymany w dłoniach. Przyglądała się chwilę dłuższą Varielowi, po czym powróciła do wpatrywania w okno.
- Piękna pogoda nam się dziś trafiła, nie sądzisz Villasie? - Sertus odezwał się pierwszy, podchodząc do stołu i dłonią wskazując półelfowi by usiadł. - Poznajcie Variela. Dołączy do waszej grupy.
- Dobra decyzja - pochwalił Kysr i wzniósł swój kielich jak do toastu.
- Witamy - odezwał się jasnowłosy, wstając i wyciągając do nowoprzybyłego dłoń. - Zwą mnie Villas, a ten tutaj to Kysr. Mam nadzieję, że jego zachowanie nie zrazi cię zbytnio.
- Variel, jak słyszeliście. - Pólelf uścisnął dłoń Villasa.
Skinął głową Kysrowi.
- Czy to jest panna Osteria? - spytał, po czym zajął miejsce przy stole.
Wszyscy trzej skinęli głowami potwierdzając jego przypuszczenie. Demonica na dźwięk swojego imienia ponownie oderwała wzrok od okna i zwróciła go w stronę stołu. Jej zainteresowanie zgromadzonymi było jednakże znikome. Zdawać się mogło, że okno wbrew pozorom dużo ciekawszym jest obiektem bo zaraz ponownie wbiła w nie swój wzrok.
- Skoro drużyna jest w komplecie to wyruszamy jak wcześnie się da. Ruszymy wzdłuż Nyx, będziemy jednak omijać większość znajdujących się nad jej brzegami miast i wiosek. Im mniej osób będzie wiedziało o naszej wyprawie, tym lepiej - Villas podzielił się informacjami, nakładając sobie przy okazji porcję szynki na talerz.
- Po przekroczeniu granicy z Uster dostaniemy dodatkowe wsparcie - dorzucił Kysr, dolewając sobie wina. - Zatrzymamy się też nieco dłużej w Mortes i uzupełnimy tam zapasy. To miasto zaraz przy granicy - dodał gwoli wyjaśnienia.
- Jak widzisz wszystko jest ustalone i odpowiednio przygotowane - wtrącił się Sertus, podążając w ślady Villasa.
- Kto prócz nas wie o tej wyprawie? - spytał Variel. Nałożył sobie szynkę i chleb. - I czy ktoś jest zainteresowany tym, by się nam nie powiodło?
- Zawsze ktoś jest zainteresowany - odpowiedział Sertus. - Dlatego staramy się możliwie ograniczać z rozpowiadaniem o tym na prawo i lewo. Oprócz osób, które poznałeś, wiedzą o sprawie tylko nasi informatorzy i osoba, z którą się macie spotkać po stronie Usteru.
- Liczymy na to, że uda się nam przemknąć cichaczem przez tereny Kantoru. Jeżeli nie, to pozostaje mieć nadzieję, że nasze umiejętności wystarczą by odeprzeć atak.
Mina Villasa jasno świadczyła o tym, że on ze swojej strony nie zawaha się z owych umiejętności skorzystać. Jego towarzysz, który najwyraźniej bardziej od jedzenia preferował picie, ograniczył się tylko do skinięcia głową.
- Czyli jedziemy szybko i cicho - podsumował Variel. - Był ktoś z was w tamtych stronach? Znacie chociaż kawałek trasy? Miasta, gospody, miejsca, gdzie się można zatrzymać na nocleg.
- Mamy opracowane postoje, jednak nie zamierzamy polegać tylko na gospodach czy zajazdach - wyjaśnił Villas. - Jeżeli zostaniemy zmuszeni do noclegu pod gwiazdami, to jesteśmy i na takie okoliczności przygotowani. Osobiście nigdy nie byłem w tamtych stronach, jednak Lady Amarel, nasza kapłanka, zna te tereny z podróży po świątyniach. Będziemy polegać na jej pamięci i informacjach które posiadamy od naszych ludzi. Nie powinieneś się tym kłopotać. Wszystko jest dobrze zaplanowane i o ile nie napotkamy po drodze żadnych kłopotów, to w tydzień do dwóch, cała wyprawa powinna się zakończyć.
- Chodzi mi raczej o pannę Osterię - odparł Variel. - Ja jestem przyzwyczajony do spania pod gołym niebem. Kto się zajmuje zapasami i wyposażeniem? Każdy na własną rękę, czy też mamy jakiegoś kwatermistrza?
- Zapasami się nie martw, wszystko będzie gotowe - poinformował go Sertus.
- Osteria nie będzie miała nic przeciwko - dodał Kysr, chociaż zabrzmiało to bardziej “nie ma nic do gadania” niż cokolwiek innego.
- Jest jeszcze trochę czasu, więc jak chcesz dodać do listy coś od siebie, to się nie krępuj. Byle nic co wymaga dłuższego przygotowania, bo z tym mógłby być problem - dorzucił starszy pan, wzrokiem gromiąc przy okazji młodziana, który widać nie potrafił nad głosem panować.
- Mam się tutaj sprowadzić, czy też mam sobie pomieszkać w 'Dziewicy' do chwili wyjazdu?
- To już od ciebie będzie zależało - oświadczył starszy pan, delektując się powoli winem. - Nie widzę problemu, byś do nas dołączył. Wydatki biorę na siebie, więc szkoda by było, gdybyś z tej okazji nie skorzystał. Odrobina luksusu przed taką wyprawą nie powinna zaszkodzić - mrugnął porozumiewawczo do Kysr’a, na co młodzik wybuchnął śmiechem.
- Nie da się ukryć - potwierdził, przeciągając mięśnie. - Ja w tym korzystaniu jednak nie będę towarzyszył. Czas paść do wyrka i odespać nocne atrakcje. Ty jednak korzystaj do woli. Sam, obawiam się, bo nasz świętoszek raczej nie dołączy - wyszczerzył się przy tych słowach do Villas’a. - No, chyba że się nasza droga Lady skusi - mrugnął do półelfa, a następnie wstał i ziewnął.
- Nie zapomnij się przestawić na dzienny tryb życia zanim ruszymy - sarknął odziany w zbroję blondyn.
- Taaaa… Wiem - rzucił od niechcenia młodzian i skierował się do drzwi. - Idziesz mała, czy wolisz zostać z tym ponurakiem? - Nim dotarł do drzwi zwrócił się do demonicy, która tylko potrząsnęła przecząco głową. - Jak tam sobie chcesz - odparł niezrażony, a następnie machnął ręką na pożegnanie i się ulotnił.
- Rozsądna decyzja - westchnął Villas, dodając do tego skinięcie głową skierowane w stronę dziewczynki.
- Zatem jaka będzie twoja decyzja? - Chciał wiedzieć Sertus.
- W takim razie pójdę po swoje rzeczy i niedługo utaj wrócę - zapewnił Variel. Odsunął talerz i podniósł się z krzesła. - Osterio, przynieść ci coś z miasta? - spytał.
Dziewczynka przeniosła na niego uwagę i pokręciła głową, jednocześnie głaszcząc trzymanego misia.
- Nią nie musisz się przejmować - odezwał się Sertus, spokojnie popijając z kielicha. - Jeżeli coś będzie potrzebowała to ktoś się tym zajmie. Poinformuję Rozettę że zajmiesz jedną z wolnych komnat i że masz otwarty rachunek.
- Dziękuję - powiedział Variel. - Niedługo się przeprowadzę. W razie potrzeby łatwo będzie mnie znaleźć.
Skłonił się Sertusowi, skinął głową Osterii i Villasowi, po czym wyszedł z komnaty.
Nie miał zamiaru zwiedzać 'Latarni', przynajmniej nie w tej chwili. Ruszył w stronę schodów, prowadzących na niższe kondygnacje.

* * *

'Dziewica' powitała Variela nieco skrzywioną miną karczmarza, któremu nie w smak było, iż jego progi opuścił klient płacący żywym srebrem za różne dodatkowe usługi. Variel jednak nie przejął się jego miną w najmniejszym nawet stopniu. No i nie zamierzał opowiadać, ani dlaczego rezygnuje z dalszego pobytu, ani też dokąd się przenosi.

Droga do 'Latarni' wiodła nieco okrężną trasą. Niestety - Kastor Wore, u którego Variel spróbował uzyskać jakieś informacje na temat panny Lystos, nic nie słyszał o rodzinie noszącej to nazwisko. A nikogo więcej Variel nie zamierzał wypytywać. Tego by jeszcze brakowało, by całe miasto zaczęło opowiadać o tych próbach zdobycia informacji.

Gdy Zirg znalazł się w stajni (tu nie było ani złotych żłobów, ani skąpo odzianych panienek), Variel ponownie trafił przed oblicze Mursha. Tym razem odźwierny nie zadawał już żadnych pytań. Co prawda nie powitał nowego gościa 'Latarni' niskim ukłonem, ale już bez marsa na twarzy otworzył podwoje przybytku, po czym przekazał Variela w ręce kolejnej przewodniczki. Casill nie było. Najwyraźniej Varielowi nie dane było zapoznać się z nią bliżej.

Komnata, do której skierowano Variela, przepychem niewiele ustępowała tej, w której niedawno rozmawiał z Sertusem. A w łożu, jak to ocenił Variel, mogłoby się zmieścić parę osób.
- Czym jeszcze mogę służyć? - Panienka sprawiała wrażenie chętnej do spełnienia najrozmaitszych życzeń gościa.
- Na początek kąpiel - poprosił Variel. - A potem...
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 31-10-2016 o 23:35.
Kerm jest offline