Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-06-2016, 00:06   #55
Perrin
 
Perrin's Avatar
 
Reputacja: 1 Perrin ma z czego być dumnyPerrin ma z czego być dumnyPerrin ma z czego być dumnyPerrin ma z czego być dumnyPerrin ma z czego być dumnyPerrin ma z czego być dumnyPerrin ma z czego być dumnyPerrin ma z czego być dumnyPerrin ma z czego być dumnyPerrin ma z czego być dumnyPerrin ma z czego być dumny
Xaaz. Ten obrzydliwy typ. Ten wstrętny, odrażający, śmierdzący, niewiarygodnie brzydki, obmierzły...wrrrr. Nawet On. Jak się ośmielił! Jak... dlaczego... jak można...ależ to śmierdzi... przecież to Osbern! ależ śmierdzi... nie to smród Xaaza na pewno.

Dolit nie mógł zebrać chaosu myśli w jeden sensowny ciąg. Nadto przeszkadzało mu to co widział, to co czuł. Och ten zapach! To nie do wytrzymania! Jak ktoś kto był Ci towarzyszem, komu niedawno ratowałeś życie, kto walczył u Twojego boku może nagle stać się czymś takim!
Dolit widział przecież trupy tam w lesie. Nawet te zjedzone przez dzikie zwierzęta.
No właśnie! ZWIERZĘTA! ale to był Xaaz! nie zwierzę! on jest... no... trudno powiedzieć czym. Czymś gorszym od zwierzęcia. To.. To... To jakiś potwór!
To wszystko było ponad wytrzymałość Dolita. Klęczał i wymiotował. Poczuł dotyk Bery, która przecież tak rzadko poklepywała go pocieszająco po plecach. Tak rzadko w ogóle okazywała cokolwiek na kształt współczucia. Dolit nie chciał współczucia!
Zaczynał uświadamiać sobie głębię swego poniżenia. Usłyszał nad sobą głos Zehirli i odpowiedź Xaaza. Jak mógł doprowadzić do tego by to ona stanęła w obronie czci Osberna, a być może także jego czci? Młodzieniec jeszcze nigdy nie czuł się tak poniżony. Bywało mu wcześniej wstyd, ale to... To wszystko przez Xaaza! Ten obmierzły typ! To on go do tego doprowadził!

Dolit czuł narastający gniew. Nie był do końca pewien czy to jego gniew, czy gniew Bery. Czasami ich uczucia mieszały się do tego stopnia, że niezwykle trudno było je rozdzielić. Wściekłość jego i jej podsycały się wzajemnie, narastały w furię, wymagały uwolnienia się. Ale Dolit ową furię utrzymywał w ryzach. Chciał by narastała. Chciał w jednej chwili zniszczyć źródło swej hańby. Chciał doprowadzić siebie, a przy okazji także Berę do ostateczności. Gdy gniew osiągnął apogeum tak w nim, jak i jego towarzyszce, Dolit dopuścił do swych emocji, niby ostatnią przyprawę, zimny osąd. Na ten moment stał się bezlitosną, ale jednocześnie w pełni kalkulującą maszyną do zabijania.

Powoli zaczął wstawać, otarł usta jakąś kępką trawy. Nie mógł powstrzymać się od skojarzenia, że być może śmierdzi teraz podobnie do tamtego gdy ów chodził we własnych wymiocinach wzbudzając we wszystkich, a zwłaszcza w Dolicie odrazę. To jeszcze tylko wzmagało jego już i tak ogromny gniew i zdecydowanie. Miał w zanadrzu parę naprawdę wrednych sztuczek. Nie musiał patrzeć na Berę by wiedzieć, że i ona jest gotowa.
To był ten moment, ta chwila.
Zaraz problem Xaaza zniknie raz na zawsze, czymkolwiek ten bydlak jest!

I wtedy usłyszał dźwięk. Nie chciał go dopuścić do świadomości. Nie teraz! Nie gdy miał w końcu rozwiązać tę sprawę raz na zawsze! Dźwięk jednak nie chciał zamilknąć. Zabrzmiał w uszach Dolita, trafił do mózgu, rozszedł się po całym ciele, aż dotarł do duszy i zdruzgotał cały gniew.
To było jak wołanie o pomoc. To był głos Davy'ego.
Nie! Nie Davy! Nie mogą stracić i jego!

Ta nagła różnica w odczuciach chęć niszczenia, a za chwilę strach i chęć ratowania towarzysza, totalnie oszołomiła Dolita.
Ten tchórz Xaaz gdzieś uciekł. Nie mieli czasu go gonić.

Całą zebraną energię młodzieniec przeniósł na chęć niesienia ratunku i pognał szukając towarzysza. Mimo chaosu uczuć obejrzał się czy Zehirla podąża z nim. Nie mógł i jej stracić. Nie mógł stracić nikogo z nich! Za dużo śmierci! Za dużo bólu! Ona jednak na szczęście też pędziła na pomoc. Młodzieniec postanowił sobie solennie, że nie okaże przy niej więcej słabości. Już nie zawiedzie!

I znaleźli go.
Wyraźnie tracił siły. To było jedno z tych dziwnych drzew. Pewno podobne do tego, które wcześniej ich goniło, tyle że to poruszało jedynie gałęziami i najwyraźniej postanowiło udusić niziłoka w swoich konarach.
Dolit nie wahał się. Natychmiast przywołał żuka by tamten poleciał i uwolnił niziołka. Bera też pomknęła robić swoje. Zehirla nie czekając ciskała czymś w gałęzie. Dolit zaś zaczął się wspinać do przyjaciela.
"Przyjaciela"? W zasadzie przypadkowego towarzysza. Jednak życie owego "towarzysza" było dlań zbyt cenne. Trzeba było je ratować.
Młodzieniec nie szczędził wysiłku. Wspinaczka nie była jego mocną stroną, ale uparcie dążył do celu. Już, już miał sięgnąć do Davego i go chwycić, albo odciągnąć konary gdy stracił równowagę (a może to wredne drzewo specjalnie go zrzuciło!) i upadł.
Chwilę później Bera wróciła.
Dolit spojrzał na nią z mieszanką zdziwienia i oburzenia.
Jak to?! Czemu nie ratuje niziołka?!
Lecz zanim zdążył coś powiedzieć ona rzekła:
-DOLEK, PRZEPRASZAM, ALE... ON CHYBA UMAR.

Nie

niE

NIEEEE

TO NIEMOŻLIWE! NIE KOLEJNY!

Dolit podbiegł do drzewa, chciał się znowu wspinać. Zehirla już nic nie robiła, Bera też stała jak osioł.
Młodzieniec musiał coś zrobić. MUSIAŁ!
Bera jednak złapała go za kostkę, a gdy on spojrzał nań wściekle tylko pokręciła głową.

Raz jeszcze spojrzał w górę i zobaczył, że tamten już nie oddycha i zwisa całkowicie bezwładnie, a gałęzie jakby chcąc się upewnić, że nie przeżyje nadal go miażdżyły.
Dolit zsunął się z pnia niemal bezwładnie. Uleciała cała determinacja, cała energia. Czuł się pusty w środku bez tych wypełniających go emocji. Nie czuł smutku, czy żalu. Po prostu pustkę.
Nie pozostało im nic innego jak wrócić do jaskini.

Po powrocie do "domu" Dolit nie potrafił zaangażować się w ich wspólne sprawy. Zdawkowo coś odpowiadał, a gdy się naradzali zgodził się z decyzją większości.
Nie miał już sił walczyć. Był całkowicie zrezygnowany i wypalony emocjonalnie.
Może Xaazowi się udało? Może naprawdę zmienił go w chodzącego trupa jak wcześniej groził? A może nie groził? Dolit nie był pewien czy słyszał takie słowa, czy też to było zwykłe skojarzenie. Nawet jeśli jednak podpowiadała mu to wyobraźnia, było to bardzo realne, bardzo pasujące do stanu rzeczy. Tamten gdzieś się zaszył. Dolit nie chciał go szukać, nie chciał go oglądać. Nigdy już nie chciał widzieć tej ochydnej gęby!

Nie. To nie gniew. To postanowienie. Po prostu.

Dolit pragnął by to wszystko się wreszcie skończyło, by mógł wrócić do dawnego życia.
Nie. Nie takiego jak przedtem.
Wiedział, że nie będzie potrafił zostawić ich, a szczególnie pięknej elfki. Martwiłby się o nich.
Nikt z nich nie powinien już umierać. NIKT.
Oczywiście w tej grupie nie mieścił się tamten. Oby sczezł, o ile już się tak nie stało. A nawet jeśli to nie sczeźnie powtórnie!

Nie. To nie gniew. To poczucie sprawiedliwości.

Przy boku Dolita siedziała Zehirla. W zasadzie stanowił dla niej oparcie. Wyglądało na to, że to jedyna forma oparcia jaką mógł jej zaoferować...
Od tamtych wydarzeń nie odezwała się doń ani słowem.
Dolit domyślał się, że nim wzgardziła. Nie dość, że nie zniszczył wtedy Xaaza choć ten na to zasługiwał (i nadal zasługuje) to jeszcze nie uratował Davy'ego.
Mimo to jednak ona opierała się o jego ramię. To dziwna niekonsekwencja, ale oczywiście młodzieniec nie miał nic przeciwko temu. Ta przygoda musiała ich silnie związać.
Dolit przypomniał sobie co się działo jeszcze parę godzin temu, gdy siedzieli w tej samej jaskini przytuleni. To było jednak pobieżne skojarzenie. Teraz był wśród nich jakiś chłód. Być może chłód śmierci.

I nagle, jakby po to by rozproszyć ów "chłód" Zehirla wyczarowała przecudowną muzykę. Dolit jako artysta potrafił docenić powstający w jaskini przepiękny akompaniament. Ale było to zaledwie preludium.
Zehirla uśmiechnęła się... Ten piękny widok stworzył kolejną rysę w pustce siedzącej we wnętrzu Dolita. Zapyta ktoś pewnie: "Jak można zarysować pustkę". Dolit też nie miał pojęcia. Czuł jednak, że próżnia, którą odczuwał w duszy wycieka, a w zamian zaczyna przepełniać go coś ciepłego.

Wtedy Zehirla powiedziała:
-Zaśpiewam teraz coś dla Osberna i Daviego, których niestety nie ma już z nami, ale o których pamiętamy... Mam nadzieję że ich dusze porzuciły wszelkie troski..

Wspomnienie tamtych dwóch zabolało, tym bardziej, że Dolit nie mógł już schować się w tamtej pustce. Ból jednak szybko przeminął, albowiem elfka faktycznie zaśpiewała. I to jak!

Młodzieniec wstrzymał oddech na zbyt długo. Stanęło mu nie tylko serce. Przypomniał sobie, że potrzebuje tlenu ale wdech uczynił bardzo powoli. Oddychał wolno i głęboko.
Jakby mało było wrażeń chwile później ze swą muzyką dołączyła Lily. Ale dla Dolita harfistka stanowiła zaledwie tło dla tej cudnej piękności jaką jest niewątpliwie Zehirla.
Skąd taka istota mogła się tu wziąć? Piękna zewnętrznie, obyta w towarzystwie, kulturalna, o niewinnej, czystej duszy i jeszcze w dodatku prawdziwa artystka!
Dolit zmusił się by oderwać wzrok od jej twarzy. Spojrzał na jej dłoń, która jak się okazało gładziła Bęrę.
Jak? Przecież ten złośliwy "małpiszon" bez przerwy odstraszał wszelkie kobiety, które chciały jej dotykać.
Widać Zehirla zapanowała nie tylko nad jego sercem.
Zaraz! Czy naprawdę jego serce należy do niej? Skąd taka myśl?
Młodzieniec jednak wiedział, że to prawda. Nawet on nie mógł się tak bardzo oszukiwać.
Przypomniał sobie swoje wcześniejsze postanowienie- nigdy więcej jej nie zawieść. Musi jej pokazać ile jest wart.

Może gdyby zabił Xaaza? Ale ta pieśń emanowała jakąś... dobrocią. Czy osoba tak czysta pod każdym względem jak Zehirla podziwiałaby zwykłego mordercę?
Xaaz to nie człowiek wprawdzie, ale... napatrzyli się na zbyt wiele krwi. Młodzieniec nie miał też pewności czy aby na pewno to ten brzydal zabił Osberna. Dolit słyszał o wyczynach tamtego na cmentarzu. Być może to jego obrzydliwe upodobanie do trupów...
Niech sczeźnie!
Może gdyby Xaaz sprowokował kogoś z nich? Tak. To brzmi rozsądnie.
Xaaz ich atakuje, a Dolit ponownie staje w obronie tej elfiej piękności ratując ją z opresji.
Pocieszając się tą myślą i układając plany jak by tu odzyskać szacunek ślicznej śpiewaczki Dolit zasnął jak dziecko.

Obudzono go przedwcześnie. Wprawdzie dla niego nigdy sen nie trwał za długo, jednak tym razem naprawdę odpoczynek był wyjątkowo krótki.
Dolit wlókł się za pozostałymi.
Na szczęście to nie on był ostatni. Z tyłu posuwał się Xaaz.
Młodzieniec starał się iść tak by być zawsze między tamtym, a Zehirlą. Tak na wszelki wypadek.
Tak nawet było dobrze. Niech Xaaz idzie za nimi jak jakiś pies. Na nic innego nie zasługuje.

Dolit myślał czy nie odezwać się do Zehirli, ale nie wiedział co miałby jej rzec. Wszystko co przychodziło mu do głowy było jakieś takie proste, niewyszukane, banalne. Z resztą atmosfera nie sprzyjała rozmowom.
Noc jakby ożyła. Wszędzie było pełno małych i większych zwierzątek. Oczywiście nie zabrakło znienawidzonych przez młodzika owadów. Przez chwilę Dolit zatęsknił za cichym lasem, w którym to wszystko się zaczęło. Szybko jednak przypomniał sobie skąd brała się tamta cisza. Na tę myśl o mało instynktownie nie przyspieszył, jednak pamiętał dlaczego musi iść z tyłu. Oczywiście nie dlatego, że był zmęczony.
Co to to nie. Przecież nie był słabszy od pozostałych!
Musiał po prostu chronić Zehirlę przed Xaazem. Ot co!

Szli więc w milczeniu, każdy najwyraźniej pogrążony we własnych myślach. Nagle Dolit ujrzał gwiazdy. Miały one dwie dziwne cechy. Po pierwsze były czerwone, a po drugie nie na swoim miejscu, to znaczy zamiast na być na niebie jak przystało, one rozłożyły się w oddali na ziemi.
Dolit dopiero po chwili uświadomił sobie, że to mogą być ogniska.

Przyszedł Roley i kazał im paść na ziemię, mówiąc, że zbliżają się jakieś dziwne gobliny. Ta noc i dotychczasowe wydarzenia wyzwoliły we wszystkich czujność. Dolit więc jak na komendę padł na ziemię.
Zehirla jednak zamiast leżeć z nimi wstała i ruszyła naprzód.

O nie! Tym razem Dolit nie zawiedzie.
Nie myśląc za wiele też wstał i poszedł za nią. Nie wiedział co ona robi i mówi, wiedział jednak, że musi być przy niej. Wyciągnął swój kij, a Bera, równie czujna, szła u jego boku.

Zehirla odezwała się do nadciągających stworzeń niemal przyjacielsko.
Dolit nic nie rozumiał.
Może to biedne dziewczę jest zbyt ufne?
Tym bardziej musiał ją chronić.
Był gotowy.
Chyba...
 

Ostatnio edytowane przez Perrin : 28-06-2016 o 09:18.
Perrin jest offline