Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-06-2016, 23:49   #21
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Czy to był jeszcze las, czy też może należało to skupisko roślinności określić jakąś inną, bardziej 'dziką' nazwą? Na przykład 'puszcza'? Drzewa i krzewy z pewnością by się nie obraziły. On sam, nie da się ukryć, powinien się tutaj czuć jak w domu. A może las powinien go powitać jak swego?
Musiał jednak przyznać, że od dawna nie był w porządnym lesie i wiele z nauk, które usiłował wpoić mu dziadek przepadło w otchłani niepamięci. Ale i bez tych nauk wiedziałby, że jazda konna, przez gęste zarośla, nie należy do najprzyjemniejszych i najszybszych sposobów podróżowania.
Inną kwestią było to, że piesza wędrówka przez zarośla pozostawiała wiele śladów, które wprawny tropiciel z pewnością zdołałby dostrzec. Gałązka tu, gałązka tam. Na dodatek niektórzy zachowywali się tak, jakby nie było powodu do pośpiechu... Wiławianka zbierała kwiatki i inne badyle, jakby nagle kazali jej założyć zielnik, zaś Barry...
Tu Jack nie potrafił się wypowiedzieć, bowiem nie wiedział, czy ma do czynienia z umierającym łabędziem, naśladownictwem Jackie Chana w roli pijanego mistrza, czy też pantomimą pod hasłem 'słoń w składzie porcelany'.
Tańczyć każdy może, można by rzec i Jack machnąłby ręką na taneczne wyczyny przyszłego (jeśli skrzat i duszka mówiły prawdę) wilkołaka, gdyby nie jeden drobiazg.
- Barry, na wszystkich bogów Avalonu! - Jack wreszcie nie wytrzymał. - Zostawiasz więcej śladów, niż wszyscy pozostali razem wzięci. Ślepy by nas odszukał idąc tym tropem.

Nie czekając na odpowiedź ruszył szybciej do przodu.
Tamci mogli sobie robić, co chcieli, nawet ruszyć na spotkanie elfów, ale on wolał się znaleźć jak najdalej. Skoro już doszedł do wniosku, że woli unikać elfów, to chciał być w tym postanowieniu konsekwentny.
Co gorsza doszedł do wniosku, że w tych słowach, o przemianie, mogło tkwić nieco prawdy. Nie odczuwał jakoś chęci zawycia do księżyca (być może z powodu braku tego ostatniego), sierścią się nie pokrył, ogon też mu nie wyrósł, ale miał wrażenie, że węch zdecydowanie mu się wyostrzył.
Ciekawe, co by dała próba ustawienia się w odpowiednim miejscu i sprawdzenia, jak pachną wszystkie panie...
Postanowił jednak odłożyć taki eksperyment na później, gdy sobie usiądą i postanowią odpocząć.

A miejsce do odpoczynku nagle wyrosło przed nimi, niczym wielki grzyb po deszczu, całkiem niespodziewanie. I wyglądało, jakby całkiem pasowało do otaczającego polankę lasu.
'Banda złych wilków i chatka babci', pomyślał rozbawiony.
Z chatki jednak nie wyszła ani babcia, ani Czerwony Kapturek, ani tym bardziej myśliwy... No chyba że tutejsi myśliwi przyodziewali się w dziwne stroje. I nosili lenonki...
Zabrane jakiemuś nieszczęśnikowi, co przybył kiedyś z ich świata?
Po sekundzie namysłu Jack ruszył w stronę domu.
- Dzień dobry! - powiedział. - Czy poczęstujesz strudzonego wędrowca odrobiną wody? - spytał.
 
Kerm jest offline