Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-06-2016, 11:35   #18
Leoncoeur
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację


- Powiedziałaś, że jak doprowadzę tę dziewczynę do złego, to odzyskam Isę. Powiedziałaś, ze wrócisz jej życie. - Alice z pewnym ociąganiem zmienił pozycję na siedzącą. Patrzył na diablicę wciąż z lekkim strachem ale już o wiele mniejszym niż na początku.
Przywykał.
- Nie mam pewności czy mnie nie zwodzisz. Czy mnie nie oszukujesz. Czy nie szykujesz jakichś haczyków. Owszem wrócicie jej życie, ale wróci na świat obdarzona pełnym szaleństwem? Baśnie, legendy… diabelskie słowo? Ja chcę pewności. Opowieści mówią prawdę? Pakt z diabłem? Cyrograf? Stosujecie to?
- Widziałeś w jakim stanie jest jej dusza. Jeszcze nie popadła w szaleństwo. Ale im dłużej będziesz przeciągał, tym bardziej zostanie zraniona. - Diablica wyglądała na znudzoną. - Dobrze, podpiszmy cyrograf. - Znów pstryknęła palcami i w jej ręku pojawił się dokument. - Ty nam zagwarantujesz duszę Isobel Beckett w ciągu miesiąca, a my ci damy Twoją Isę całą i zdrową. Tak?
- Zwrócicie jej życie, bez żadnych haczyków, tak jak ja tego oczekuję. Załatwicie w jaki sposób to się stanie, że będzie mogła wrócić tu, choć wedle dokumentów zmarła. Coś wymyślicie. A Ty po wszystkim spełnisz jedno moje życzenie. - Przesunął wzrokiem po jej ciele. - O ile będzie w zakresie Twoich możliwości. Dołożę do tej umowy swoją duszę.
Diablica zaśmiała się.
- Muszę cię zmartwić, ale wartość Twojej duszy po tym, co nawyprawiałeś w życiu nie jest wielka. Ale niech będzie. Utkam dla Ciebie sen i zrobię w nim co tylko zechcesz.

Magiczny cyrograf uniósł się w powietrzu i na oczach Alice’a zaczął zapełniać się treścią ich ustaleń. Potem dokument wylądował w dłoniach mężczyzny.
- Nie muszę ci chyba mówić, co powinieneś zrobić, żeby nadać cyrografowi status zobowiązania. - Diablica uśmiechnęła się ponętnie, wskazując ruchem głowy nożyczki, które leżały na stoliku do kawy, pozostawione zapewne przez jedno z dzieci. Choć Alice starał się zapoznać z dokumentem, by mieć pewność, że wszystko jest jak należy, jego myśli rozpraszał diabelski ogonek, którym teraz bawiła się Lamia, gładząc dłonią końcówkę w górę i w dół. W górę i w dół. Nie patrzyła na mężczyznę, czy robiła to więc bezwiednie? Nie wierzył w to. Z oporem, walcząc sam ze sobą odwrócił się od niej, czytając przy tym treść diabelskiego cyrografu.

Cytat:
Alice Lindsay obiecuje doprowadzić Isobel Beckett do grzechu śmiertelnego, morderstwa z premedytacją, za cenę odzyskania dla świata żywych zmarłej żony swej Isabeli jaka w piekle potępiona katuszy doświadcza. Gdy Alice uczyni co mu zadano, Isabel życie wrócone zostanie i na świat śmiertelnych powróci zdrowa na ciele i umyśle, w stanie w jakim była nim niemoc i choroba ją chwyciła, która doprowadziła do jej śmierci. Bez diabelskich sztuczek jakich Alice by sobie nie życzył, jedynie tyle ile umysł nieszczęsnej przez cierpienia piekielne doświadczane na siebie weźmie. Również powrót Isabel Lindsay do życia i w grono śmiertelnych, diabelską mocą tak rozwiązany zostanie, by w ludzkim społeczeństwie nijakich problemów jej to nie uczyniło.
Lamia za to z własnej strony jedno życzenie pakt ten zawierającego Alice’a spełni - jakie by nie było, byle w jej możliwościach pozostawało i w śnie jednej nocy się mieściło, a on sam duszę swą piekłu zapisuje boskiego wybaczenia się wyrzekając.
- Moja dusza niewiele warta dlatego, że przez me czyny i tak wam zapisana - mruknął Alice odwracając się do diablicy. - Zapominasz, że Bóg podobno miłosierny, wszystko wybaczyć może. Ot byłby psikus, gdyby taki skurwiel po tym wszystkim wam się przez ten kruczek wyślizgnął. Różne mendy jak mniemam tak traciliście. Więc lekce mego zapisu sobie nie waż.
Lamia zeskoczyła z komody i jednym susem przesadzając poręcz fotela, usiadła na kolanach Alice’a.
- Lubię, gdy tak mnie bajerujesz. - Przytuliła się do niego tak, jak wcześniej Isa. - Jak mi się spodobasz, może będę cię częściej odwiedzać w snach i spełniać Twoje zachcianki... - Posmyrała go ostrymi pazurami po podbródku.
Mimowolnie przymknął oczy na tę “pieszczotę”, a przez myśli przebiegły mu obrazy budzące w nim…
- Tu… - wskazał na kilka słów na diabelskim dokumencie. Oblizał wargi i powiedział drżącym głosem: - Zapis, że jedynie we śnie me życzenie spełnisz… - Mimowolnie przesunął ręka po jej biodrze. Ciężko było mu się skupić. - Ma go nie być. Sprawiłaś, że jej ID wypadła na podjeździe, więc masz trochę mocy wpływu poza snem. A zapisane jest, że jak coś poza twą mocą będzie to życzenia spełniać nie będziesz musiała.
Dłoń diablicy przesunęła się z podbródka mężczyzny na dokument. Ujęła go w szpony, obracając się teraz tyłem do Alice’a. Jakby nigdy nic usiadła okrakiem na jego udach, wypinając przy tym apetyczne pośladki. Czy ona mogła to robić nieświadomie?!
- Moja moc nie sięga poza sen. Wszystko co się dzieje w twojej rzeczywistości, to robota szefa. Dostałam od niego pewne zapasy i... no dobra, zmieńmy ten zapis. Jeśli wszystko załatwisz, myślę, ze będę mogła nieco uszczuplić diabelskie rezerwy. - Obróciła głowę i spojrzała mu w oczy, marszcząc przy tym niewielki nosek jak prychająca kotka. - Zadowolony?
- Tak… - Uśmiechnął się lekko wciąż próbując walczyć z tym jak diabelski pomiot na niego działał. Sięgnął po nożyczki drugą rękę bezwiednie kładąc na jej kształtnym biodrze. Przejechał ostrą krawędzią po przedramieniu zaciskając zęby.

Pojawiła się krew.
Alice przejął cyrograf i sprawdził czy zapis był taki jak tego chciał. Upewniwszy się nabrał tchu…
Pakt z diabłem.
Sprzedanie własnej duszy…
Jak Faust.
Wolał nie zastanawiać się nad tym dłużej.

Jego palec wskazujący zamoczył się w krwi i przeniósł na dokument kreując podpis. Diablica przyglądała się temu ciekawie, podskakując lekko pupą jak mała dziewczynka, która niecierpliwie czeka na swoją porcję lodów. Kiedy Alice przypieczętował cyrograf krwią, Lamia schwyciła dokument w dłoń i jakby nigdy nic zeskoczyła na podłogę obok fotela. Mężczyzna mimowolnie poczuł brak jej słodkiego ciężaru na kolanach. Tymczasem wysłanniczka Piekła przeciągnęła się leniwie i zmysłowo zarazem. Jej piersi uniosły się w górę, a sutki napięły jak przy orgazmie, po czym swobodnie wróciły do naturalnej pozycji, gdy Lamia rozciągnęła zastałe mięśnie.
Nic się nie wydarzyło. Żadnego trzęsienia ziemi, wycia potępionych.



Ot podpis.
Ot diablica.
Gdyby nie to kim była, oraz okoliczności Alice czuł się jakby otwierał konto w banku. Choć wiedział, że kiedyś konsekwencje…
Pokręcił głową, nie chciał o tym myśleć.
Przeze mnie droga w miasto utrapienia,
Przeze mnie droga w wiekuiste męki,
Przeze mnie droga w naród zatracenia.
Jam dzieło wielkiej, sprawiedliwej ręki.
Spojrzał na Lamię.
- Tylko tyle? - spytał wstając i zbliżając się do niej. - Podobno dusza to najcenniejsze co mamy. - Z zamyślonym wyrazem twarzy zaczął wodzić ubabranym krwią palcem po ramieniu diablicy. - Powinniście pomyśleć o jakichś efektach specjalnych. Tak z przyzwoitości. Wiesz… celebra. - Nie bał się już wcale, przypieczętowanie swego losu wypruło z niego resztki nici przerażenia do tej pory mniej lub bardziej przetykające jego umysł. Zaprzedał się piekłu. Przynajmniej do czasu swej śmierci nie miał się czego bać. Później…
Później miało nadejść coś nieuniknionego i tak strasznego, że aż nieopisywalnego.
Ale jeszcze nie teraz.
- Zajmę się tym od rana. Dam ją wam, tak jak chcecie. - Zbliżył usta do jej ucha szepcząc, podczas gdy zakrwawiony palec pozostawił ślad na jej obojczyku, piersi, zbliżając się do sutka. - Będę potrzebował wszelkich informacji o tej dziewczynie jakimi dysponujecie.
Lamia stała odwrócona do niego plecami. Wpatrywała się w cyrograf, zupełnie ignorując Alice’a. A może tylko chciała by to tak wyglądało? Kiedy powiódł zakrwawionym palcem po jej ciele, zauważył jak na ramionach diablicy pojawia się gęsia skórka. Widać nie była tak różna od śmiertelników, za jaką chciała uchodzić.
- Masz jej adres pracy, pogrzeb trochę - powiedziała oschle.
- Czyli nie zależy Ci na czasie? - spytał przekornie unosząc lekko brwi w reakcji na jej nagłą zmianę tonu. Ręki jednak nie zabrał. Westchnęła niecierpliwie. Ciężko było jednak stwierdzić czy to z uwagi na jego pytanie, czy... spodziewała się czegoś więcej w temacie pieszczot?
- Te papiery, które dostałeś - powiedziała, nie patrząc na niego. - Posłuż się nimi. Laska myśli, że jest nawiedzona. Podaj się za medium albo egzorcystę. To powinno ją zainteresować.
Umilkła, czekając na jego ruch. Czyżby rozpoczęli grę - wiedza za rozkosz?



- Zainteresować… - zamruczał zastanawiając się nad jej słowami. Jego palec przez chwilę bawił się sterczącym sutkiem, by znienacka obłapić mocno dłonią pełną pierś gniotąc ją w uścisku druga ręka rozcapierzonymi palcami zaczęła wędrować po boku Lamii kierując się ku jej biodru. - Rodzina? Ktoś kogo kocha? - wyszeptał prosto w ucho muskając przy tym wargami jego płatek. Jęknęła. Choć wciąż starała się udawać niewzruszoną, wypięła w jego stronę nieco bardziej pośladki.
- Ma siostrę... która jest jej szefową. - szeptała, gdy pieścił jej piersi coraz mocniej. - Nie ma... męża. Ani chłopaka.
- Co lubi? Czego się boi? -
Przesunął dłonią po jej biodrze przemykając płynnie na brzuch. Tylko po to aby nie zagrzewając dotykiem tam długo miejsca zjechać niżej sięgając zachłannie palcami ku jej łonu. Naparł na nią przy tym w odpowiedzi na jej ruch bioder. - Ktoś z jej rodziny jest u was? Ojciec? Matka? - Język zaczął wodzić po jej szyi.
Diablica zamruczała rozkosznie.
- Za dużo chcesz wiedzieć, a za mało oferujesz - uśmiechnęła się prowokacyjnie, odwracając twarz ku jego twarzy. Ich języki złączyły się w zmysłowym tańcu, napierając na siebie, a usta pożerały się coraz bardziej głodne i niecierpliwe. W końcu Lamia oderwała się na chwilę i dysząc powiedziała:
- Ojciec i brat nie żyją, ale... nie ma ich u nas. To dobrzy ludzie. Ona... ona lubi zwierzęta... ruch, wolność... Boi się... zobowiązań. Och... - diablica oparła się rękami o ścianę i rozszerzyła nogi, by ułatwić Alice’owi dostęp. - Jest coś jeszcze, ale... musisz dać... więcej!

Alice chciał być złośliwy.
Prowadzić długą grę i momenty wręcz prawie brutalnej, niecierpliwej i nieokiełznanej pasji pieszczot przerywać dotykiem delikatnym, trzymającym ją w zawieszeniu i oczekiwaniu na to “więcej” jakiego chciała. Próbował czynić to przez chwilę sięgając powolnym sunięciem palców głębiej w dół, między rozchylone uda. Drażnił jej diabelski kwiat leniwą pieszczotą wywołując drżenie na równi rozkoszą co niecierpliwieniem.
Ale nie potrafił tak długo.
Diabeł, Demon, skończone obrzydlistwo wywołujące strach, zamknięte w doskonałym i chętnym ciele. Ciele jakie wzbudzało pożądanie tak wielkiej mocy, że przy pozach i zachowaniu biegłej w swym fachu szatańskiej kusicielki - odbierało myśli. Tylko że on się już nie bał, a patrząc przez pryzmat duszy czynów, myśli? Sam był obrzydliwy. Zostało w tej chwili tylko kuszące piękno i zwierzęca pasja.

Westchnął z rozkoszy gdy poczuł ogarniające go ciepło.
Ciepło jakie otuliło go gdy wbił się w nią mocno i - po chwilach lekkich pieszczot dawanych jej palcami - nagle. Zdałoby się: niespodziewanie. Mocą tak silną jak głód jaki eksplodował mu w głowie. Przyparł ją mocno do ściany przygniatając do niej ją i swą dłoń jaka nie mogła oderwać się od idealnej piersi. Co chwila dociskał całym ciałem w rytm mocnych pchnięć. Drugą dłonią uniósł jej jedno z ud otwierając sobie jeszcze większy dostęp. Otumaniony rozkoszą ugryzł ją lekko w kark. - Więcej… - mruczał półprzytomnie. - Tak..., więcej…


 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"

Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 29-06-2016 o 11:49.
Leoncoeur jest offline