Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-06-2016, 19:24   #85
ObywatelGranit
 
ObywatelGranit's Avatar
 
Reputacja: 1 ObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnie
Opuściliście liściasty las na długo przed południem. Od teraz nieprzerwanie parliście pod stromym kątem, za towarzystwo mając świerki i jodły. Wyraźnie widzieliście poszarpaną grań, gdzie według waszych przewodników miało znajdować się skryte miasto. Nie dostrzegaliście jednak niczego poza turniami, rumowiskami i plamami rdzewiejących traw, barwiących szczyty na czerwono. Strome podejście brutalnie zweryfikowało wasze przygotowanie kondycyjne. Najlepiej - z wyłączeniem elfów - radzili sobie Iwatsu oraz Kelven. Tuż za ich plecami podążała pozostała czwórka, z wyłączeniem Chassa, który dyszał jeszcze za nim na dobre rozpoczęła się wspinaczka.

***

Steven otarł twarz czapką, przeczesał palcami brodę, po czym odwrócił się do Iwatsu:
-Chciałbym to wiedzieć. Nie znam nazwy tej choroby, podobnie jak żaden z medyków, kapłanów czy magów, z którymi spotkałem się w przeciągu ostatnich trzydziestu pięciu lat.
Coś tu wyraźnie nie zagrało. Ronin nie mógł powstrzymać się przed zerknięciem na malutką dziewczynkę. Major odpowiedział mu czujnym wzrokiem strażnika. "Lepiej zajmij się sobą!" - zdawało się mówić jego psie spojrzenie.
- Rozmawiałem z członkami Dziewiątki Neverwinter, Mistrzami Skrytowieży, wielkimi magami Wysokiego Lasu. Udałem się Bitewnych Czarodziejów Cormyru, arcykapłanów Lathandera w Berdusk i do druidów kręgu ziemii na archipelagu Moonshae. Wszyscy mieli dla mnie tę samą odpowiedź - a właściwie jej brak. Nie zliczę długów jakie zaciągnąłem, nie chcę nawet myśleć o świństwach, które popełniłem. Mówiąc w skrócie, Lena starzeje się wstecz. Metrykalnie ma siedemdziesiąt lat, jednak od trzydziestu pięciu staje się coraz młodsza i młodsza. Co ranek traci cząstkę siebie i jak do tej pory nic nie było wstanie powstrzymać tej klątwy.

***

Vaen przystanął i z pełną powagą zadeklamował:
- Nie ma słów, które są w stanie opisać piękno Domu. Nie ma.
Brzmiało to raczej jak deklaracja wiary, niż odpowiedź na pytanie zadane w trakcie górskiej wędrówki.
- Lord Ulthien jest od dwóch wieków przywódcą strażników grobów. Podziwiam go i szanuję. Przeżył wiele i widział rzeczy, o których nie powinno wspominać się za dnia. Kiedy go zobaczycie, zrozumiecie. Co o c z y w i s t e, jest niezwykle nieufny względem obcych.

***

Około południa opuściliście regiel górny i zaczęła się prawdziwa wspinaczka. Zatrzymaliście się na krótki popas, podczas którego elfowie uzupełnili manierki w bystrym, górskim strumyku. Kilkaset metrów nad waszymi głowami dostrzegliście stado kozic, biegnących po pobrużdżonych stokach, jakby była to ośla łączka. Wysoko nad waszymi głowami krążył samotny orzeł.
- Kiedyś tylko Wzgórzowa Starszyzna mogła wpuścić cudzoziemca za Shaeradim - zagaił Luvran (młodszy, bardziej niecierpliwy elf). - Pewnie nawet nie spodziewacie się jakie cuda skryte są za tymi graniami... - młodzian ewidentnie bawił się waszą niewiedzę.
- Dostojny panie - rzekł Steven - Wiele słyszałem o waszych miastach, aczkolwiek nie spodziewam się, by coś było w stanie przebić majestat zorzy, oplatającej Kopiec Kelvina w środku Długich Nocy. Nie mówiąc o grozie jaką napawa wycie watahy Malarytów.
- ...albo potęgę magii, która rozłupuje na dwoje latające miasto Pomroków - dodał milczący do tej pory Immeral. - Nie jesteśmy tu wszak po to żeby licytować się na wspomnienia i doznania, nieprawdaż? Skupmy się na bezpiecznym dotarciu do celu.
- Słuchajcie mnie - obwieścił Vaen - Niezależnie od tego czy podróżujecie do Domu za naszym przyzwoleniem, jesteście obcy. Nie zdziwcie się, jeżeli znikąd otoczy nas oddział zwiadowczy. I nie róbcie żadnych głupich ruchów, albowiem będzie to wasz ostatni gest. Zachowajcie spokój i pozwólcie nam przemawiać. Przy odrobinie szczęście wejdziemy wszyscy cali.
- Mmm - spod maski mruknął Zwierz. Jego rany nie wyglądały najlepiej, ale nie krwawiły. Zastanawialiście się jaka siła byłaby w stanie zabić tego skurczybyka.
- Za dziesięć minut ruszamy na ostatnią prostą. Sprawdźcie co tam u waszego czarownika, bo wydaje się, że droga mu nie służy

Stażnicy grobów zachichotali i zajęli się swoimi sprawami.
 
ObywatelGranit jest offline