Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 26-06-2016, 23:42   #81
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Nevar pożegnał wzrokiem Szczerbatego, coś mu mówiło że szczęśliwiec dwa razy zastanowi się nim będzie kogoś na siłę namawiał do picia. Wiedział już czym może się to skończyć, w zasadzie i tak miał szczęście że wyszedł z tego w miarę cało.

Najważniejsze że mogli ruszyć dalej i dostać się do warowni. W chwili obecnej niewiele innych rzeczy zaprzątało umysł człowieko-ptaka. No może poza zdobycznym sejmitarem który wyglądał na magiczny. Dobrze byłoby poznać jego właściwości by go lepiej używać.

- Będziesz w stanie zidentyfikować właściwości tej broni? - zapytał Chassa nim poszli spać. Kojarzył, że magowie przygotowują z rana ... a może z wieczora...swoje zaklęcia, wolał uprzedzić owe przygotowania. Gotów był też pokryć jego koszta, choć osobną sprawą pozostawało czy będzie go na to stać.

W międzyczasie zagadał też do Zwierza z którym w jakiś dziwny sposób czuł swoistą więź. Może dlatego że obaj byli tak różni od zwykłych ludzi i typowych ras? Aarakocry rzadko bywały wśród innych, najczęściej skupiały się na własnych jednolitych rasowo grupach. A Zwierz, z tą całą swoją maską , wzrostem i szałem, wyróżniał się niemal nie mniej, na tle swojej rasy. Na pewno przyciągał uważny wzrok i zainteresowanie.

- Czy przy każdej walce mamy spodziewać się takiego szału? - zapytał podchodząc, domyślał się że sprawa nie jest komfortowa i że zapewne ów szał, czy też rzeczy które podczas niego zrobił, skłoniły Zwierza do pielgrzymki. - Jest jakiś sposób by cię z niego wyrwać? - dopytał chwilę później. Odpowiedź typu ogłuszyć lub zabić, narzucała się sama, ale kto wie, może było coś co łagodziło temperament Zwierza...

Niedługo później przysiadł się też do gnoma. Ciekawski aarakocra po prostu nie mógł nie zapytać. - Czemu podróżujesz z dzieckiem? Przecież to dla niego niebezpieczne, sam widziałeś co się działo podczas walki. Nie lepiej było je zostawić pod opieką na czas pielgrzymki? - zapytał niemal czując że za zabraniem dziecka kryje się coś więcej niż ojcowskie przywiązanie. Te raczej skłaniałoby do nie narażania malucha na niebezpieczeństwa wyprawy.
 
Eliasz jest offline  
Stary 27-06-2016, 20:58   #82
 
ObywatelGranit's Avatar
 
Reputacja: 1 ObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnie
W miarę jak grupa pielgrzymów wraz ze strażnikami grobów oddalała się od gospody, na horyzoncie rosły surowe grzbiety Wzgórz Szarego Płaszcza, zaś na wschodzie malały ośnieżone szczyty Szarych Wierchów. Oba pasma tworzyły wąską nieckę, którą porastał gęsty Zapomniany Las. Regiel dolny porastały rozłożyste dęby, buki i cienioczuby. Nie brakło również drzew, które obumarły ze starości, skurczyły się, spróchniały i pozapadały się w sobie. W ich sękatych konarach uwiły sobie gniazda leśne zwierzęta, zaś zamiast liści pokrywały je girlandy jemioły. Las powoli przechodził w złotą tonację, jednak jeszcze przynajmniej przez dekadzień królować będzie wczesno-jesienna zieleń.

Nie mieliście pojęcia jak elfowie wytyczali marszrutę. Każdy ich krok zdawał się nieprzypadkowy. Nie widzieliście żadnych ewidentnych ścieżek, jednak stąpaliście bo pewnym i łatwym do przebycia podłożu. Zapomniany Las sprzyjał refleksji i wyciszeniu. Swoim wiekiem, pięknem i powagą przypominał elfi ród. Mogliście jedynie zgadywać co w tej relacji było kurą, a co jajkiem. Być może to drzewa upodabniały się do swych opiekunów, a może na odwrót, Tel-Quessira przyjęli cechy otaczających ich mateczników.

***

- Evereska zmieniła się. Nie jest to miejsce, jakie pamiętam jeszcze sprzed Czasów Niepokoju, a nawet Czaroplagi - odparł Kelvenowi Vaen. - Chociaż Odwrót bezpowrotnie się zakończył, wciąż rośnie liczba mieszkańców Domu. Nie jest to dobry znak. Was, l u d z i, może taka refleksja zdziwić. Wszak cieszycie się gdy mury waszych miast pękają w szwach, a wasi władycy mogą powołać pod broń więcej rąk. My mamy odmienną perspektywę; spoglądamy na przyszłość nie w latach, czy dekadach, a w wiekach. Dopiero patrząc w ten sposób można docenić najwyższe wartości, takie jak harmonia i równowaga.

***

Zwierz mruknął coś spod maski, po czym powtórzył nieco głośniej:
- Teraz jestem dobry-i-cichy. Kocham być cicho. Umiesz śpiewać jak małe-ptaki? - zapytał, a dopiero po chwili aarakockra uświadomił sobie, że otacza ich melodyjny świergot.
- Pan trzymał mnie krótko. Nie-rób, rób, zostaw, weź, zabij. Często mówił zabij - wzruszył ramionami. - Nie wiem. Za dużo gadam, powinienem siedzieć cicho. Ptaków nie słychać.

***

Steven zdawał się być w swoim żywiole. Pomimo krótkich gnomich nóżek, nie odstawał od strażników ani o krok. Miał oczy dookoła głowy, ale najwięcej uwagi poświęcał kolebce-siodłu, na grzbiecie Majora. Egzekucja dokonana na rabusiach, nie wywarła na nim żadnego widocznego wpływu.
- Czyż nie piękne okoliczności przyrody? - odparł Nevarowi. - Aż przypomina mi się Las Neverwinter w okolicach Przesieki. Wszystko jest jednak starsze, bardziej powykręcane... tajemnicze.
Dopiero po chwili odparł bezpośrednio na pytanie Nevara:
- Wątpię, żeby Czarna Sieć miała do mnie jakieś pretensje, więc chyba wiele nie zaryzykuję odpowiadając na twe pytania. Lena umiera. Gdybym zostawił ją na czas... - ściszył ton głosu - p i e l g r z y m k i w domu, prawdopodobnie straciłbym ją bezpowrotnie.
Steven zasępił się na chwilę, jednak szybko wrócił do promiennego uśmiechu:
- Jak ja kocham lasy Północy! Mógłbym godzinami włóczyć się po ich ścieżkach. Byleby jeszcze orków - twu! - nie było.
 
ObywatelGranit jest offline  
Stary 28-06-2016, 21:16   #83
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Iwatsu szedł z innymi rozmyślając, korzystając z kojącego wpływu przepięknej przyrody. Nie, aby martwiła go sytuacja. Co to, to nie. Strażnicy wdzięcznie zgodzili się ich eskortować, więc pielgrzym mógł czuć się bezpieczny. Podążali również we właściwym kierunku, a to o wiele lepsze niż błądzenie bez celu. Bardziej niepokoili go inni pielgrzymi. Okazało się, że każdy ma pewien utajony sekret, dla którego podążają do Evereski, tak przynajmniej wywnioskował z tłumaczeń.Nawet Chass, który przed strażnikiem po prostu udawał cwaniaka, musiał mieć coś za paznokciami. Możliwe, że było to na tyle straszne, że żadne kłamstwo nie mogłoby tego przykryć. O ile grzechy jego współtowarzyszy mogły być ciekawe, okraszone najpewniej długą opowieścią przedstawiającą ich osobisty punkt widzenia, nie miało to żadnego znaczenia ani dla Iwatsu, ani dla istoty będącej ich sędzią. Lub katem. To mogłoby też oznaczać, że dobór pielgrzymów nie był przypadkowy.

Zwierz....jego niekontrolowany napad szału w czasie bitwy był..użyteczny tak długo, jak pozostawało się po właściwej stronie broni zwierza. Jednak zastopowanie go, wymagało pewnej strategii. Ronin rewidował właśnie swoją wiedzę wojenną, aby w pełni wykorzystać jego słabość i obrócić na korzyść w walce. Uśmiechnął się na uwagę aarakockry dotyczącą szału zwierza. Tak długo, jak wybór między egzystencją zwierza i jego własną był prosty, nie bał się walki z wielkim brutalem.

- Co jej dolega? - ronin spojrzał pytająco na gnoma. Miał własne zdanie na temat zabierania małych, chorych dzieci w niebezpieczną pielgrzymkę, jednak uznał, że nie byłoby stosowne upominanie gnoma publicznie. Warto jednak było dowiedzieć się, na co dziecko było chore.
 
Asmodian jest offline  
Stary 28-06-2016, 22:20   #84
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Wy, ludzie.
Istniały, zaiste, subtelniejsze sposoby obrażania, ale Kelvenowi nawet nie drgnęła powieka.

- Rozumiem wasze podejście do sprawy - odparł. - Jednak uważam, że lepiej zobaczyć Evereskę taką, jaka jest teraz, niż nie zobaczyć jej wcale.
- Nawet w tej chwili musi to być piękne miasto - dodał.

- A Lord Ulthien? Czy o nim mógłbyś coś powiedzieć? - spytał.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 28-06-2016 o 22:36.
Kerm jest offline  
Stary 29-06-2016, 19:24   #85
 
ObywatelGranit's Avatar
 
Reputacja: 1 ObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnie
Opuściliście liściasty las na długo przed południem. Od teraz nieprzerwanie parliście pod stromym kątem, za towarzystwo mając świerki i jodły. Wyraźnie widzieliście poszarpaną grań, gdzie według waszych przewodników miało znajdować się skryte miasto. Nie dostrzegaliście jednak niczego poza turniami, rumowiskami i plamami rdzewiejących traw, barwiących szczyty na czerwono. Strome podejście brutalnie zweryfikowało wasze przygotowanie kondycyjne. Najlepiej - z wyłączeniem elfów - radzili sobie Iwatsu oraz Kelven. Tuż za ich plecami podążała pozostała czwórka, z wyłączeniem Chassa, który dyszał jeszcze za nim na dobre rozpoczęła się wspinaczka.

***

Steven otarł twarz czapką, przeczesał palcami brodę, po czym odwrócił się do Iwatsu:
-Chciałbym to wiedzieć. Nie znam nazwy tej choroby, podobnie jak żaden z medyków, kapłanów czy magów, z którymi spotkałem się w przeciągu ostatnich trzydziestu pięciu lat.
Coś tu wyraźnie nie zagrało. Ronin nie mógł powstrzymać się przed zerknięciem na malutką dziewczynkę. Major odpowiedział mu czujnym wzrokiem strażnika. "Lepiej zajmij się sobą!" - zdawało się mówić jego psie spojrzenie.
- Rozmawiałem z członkami Dziewiątki Neverwinter, Mistrzami Skrytowieży, wielkimi magami Wysokiego Lasu. Udałem się Bitewnych Czarodziejów Cormyru, arcykapłanów Lathandera w Berdusk i do druidów kręgu ziemii na archipelagu Moonshae. Wszyscy mieli dla mnie tę samą odpowiedź - a właściwie jej brak. Nie zliczę długów jakie zaciągnąłem, nie chcę nawet myśleć o świństwach, które popełniłem. Mówiąc w skrócie, Lena starzeje się wstecz. Metrykalnie ma siedemdziesiąt lat, jednak od trzydziestu pięciu staje się coraz młodsza i młodsza. Co ranek traci cząstkę siebie i jak do tej pory nic nie było wstanie powstrzymać tej klątwy.

***

Vaen przystanął i z pełną powagą zadeklamował:
- Nie ma słów, które są w stanie opisać piękno Domu. Nie ma.
Brzmiało to raczej jak deklaracja wiary, niż odpowiedź na pytanie zadane w trakcie górskiej wędrówki.
- Lord Ulthien jest od dwóch wieków przywódcą strażników grobów. Podziwiam go i szanuję. Przeżył wiele i widział rzeczy, o których nie powinno wspominać się za dnia. Kiedy go zobaczycie, zrozumiecie. Co o c z y w i s t e, jest niezwykle nieufny względem obcych.

***

Około południa opuściliście regiel górny i zaczęła się prawdziwa wspinaczka. Zatrzymaliście się na krótki popas, podczas którego elfowie uzupełnili manierki w bystrym, górskim strumyku. Kilkaset metrów nad waszymi głowami dostrzegliście stado kozic, biegnących po pobrużdżonych stokach, jakby była to ośla łączka. Wysoko nad waszymi głowami krążył samotny orzeł.
- Kiedyś tylko Wzgórzowa Starszyzna mogła wpuścić cudzoziemca za Shaeradim - zagaił Luvran (młodszy, bardziej niecierpliwy elf). - Pewnie nawet nie spodziewacie się jakie cuda skryte są za tymi graniami... - młodzian ewidentnie bawił się waszą niewiedzę.
- Dostojny panie - rzekł Steven - Wiele słyszałem o waszych miastach, aczkolwiek nie spodziewam się, by coś było w stanie przebić majestat zorzy, oplatającej Kopiec Kelvina w środku Długich Nocy. Nie mówiąc o grozie jaką napawa wycie watahy Malarytów.
- ...albo potęgę magii, która rozłupuje na dwoje latające miasto Pomroków - dodał milczący do tej pory Immeral. - Nie jesteśmy tu wszak po to żeby licytować się na wspomnienia i doznania, nieprawdaż? Skupmy się na bezpiecznym dotarciu do celu.
- Słuchajcie mnie - obwieścił Vaen - Niezależnie od tego czy podróżujecie do Domu za naszym przyzwoleniem, jesteście obcy. Nie zdziwcie się, jeżeli znikąd otoczy nas oddział zwiadowczy. I nie róbcie żadnych głupich ruchów, albowiem będzie to wasz ostatni gest. Zachowajcie spokój i pozwólcie nam przemawiać. Przy odrobinie szczęście wejdziemy wszyscy cali.
- Mmm - spod maski mruknął Zwierz. Jego rany nie wyglądały najlepiej, ale nie krwawiły. Zastanawialiście się jaka siła byłaby w stanie zabić tego skurczybyka.
- Za dziesięć minut ruszamy na ostatnią prostą. Sprawdźcie co tam u waszego czarownika, bo wydaje się, że droga mu nie służy

Stażnicy grobów zachichotali i zajęli się swoimi sprawami.
 
ObywatelGranit jest offline  
Stary 30-06-2016, 09:36   #86
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Szybka wędrówka po stromym wzniesieniu, w dodatku na kacu, zupełnie nie służyła nałogowemu palaczowi. Co gorsza, woda w manierce skończyła się dość szybko, a zdobycznej dnia wcześniejszego butelki alkoholu wolał nie ruszać. Jeszcze.
Wlókł się więc skacowany i zdyszany na końcu złorzecząc na brak wierzchowca. Jego magia na niewiele mogła się zdać, więc Chass wziął leżący przy drodze kij, na którym się wspierał.
Dotarł do postoju dobre parę minut po reszcie i natychmiast zapalił. Choć niemiłosiernie chciało mu się pić, głód nikotyny był znacznie mocniejszy. Odetchnął z ulgą nakarmiwszy raka płuc i napełnił manierkę wodą ze strumienia. Wypił całość i napełnił jeszcze raz. Przemył skroń, szyję i włosy zanim wrócił do reszty. Przez cały dzień wędrówki zdążył wypocić resztki alkoholu i kac zaczął odpuszczać, więc i Constantine zaczął być bardziej rozmowny.

- Steven, magowie rzadko kiedy będą pomocni w przypadku takich klątw. - odpowiedział na rozmowę toczącą się w trakcie drogi, a której mógł jedynie się przysłuchiwać z oddalenia.
- Możliwości są dwie, albo naraziłeś się Ty, lub Lena komuś potężnemu, albo, co jest równie prawdopodobne, ktoś rzucił klątwę nieświadomie. *Wola* śmiertelników bywa potężniejsza niż magia czartów, a nawet bóstw. - Chass przesunął fajka w drugi kącik ust - Musisz znaleźć tę istotę, która rzuciła klątwę i zadośćuczynić. Jeśli to jest powód Twojej wędrówki, to marnujesz swój czas. Przyczyna i rozwiązanie problemu leży w Twoim rodzinnym miejscu.

Czarownik spojrzał na wzniesienie ocierając pot z czoła
- Szlag by to - mruknął.
- I tak wiedzą, że nadchodzimy - powiedział wskazując na latającego nad nimi orła. - Sami nie wejdziemy to jasne, ale wy też spokoju mieć nie będziecie, jeśli Wasze słowo znaczy tyle co zeszłoroczny śnieg. odpowiedział Vaenowi.
 
psionik jest offline  
Stary 30-06-2016, 10:49   #87
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Ronin wzruszył ramionami słysząc tłumaczenia Stevena. Jeśli była to klątwa, lub potężne zaklęcie, nie było w mocy śmiertelnych lub nie władających potężną magią uzdrowić dziewczyny. A raczej dorosłej kobiety, sądząc z opowieści Stevena, choć ciężko było mu dopasować jej "metrykalny" wiek do prawie niemowlęcego ciała. Steven wysławiał się jak uczony, co szybko wpadło w ucho wojownikowi z odległych wysp. Najpewniej do dziewczyna była powodem jego wędrówki. Być może istota, która czekała na końcu była władna podarować jej drugie życie. A być może Stevena czekało kolejne rozczarowanie które złamie go do końca.

Wojownik uśmiechnął się ironicznie pod swoją chustą okrywającą twarz.
- To i niewiele widziałeś - mruknął do siebie Iwatsu który podróżował już od jakiegoś czasu i miał wyrobione pojęcie, jak wielki i piękny jest świat. W każdym razie nie robił się wcale mniejszy, kiedy co rusz odkrywał w czasie swojej wędrówki miejsca wprawiające go w zadumę.
- Widziałem w swojej wędrówce rzeczy piękne, jak i rzeczy szpetne. Oba mają swoje miejsce na ziemi i bez jednego, nie byłoby drugiego. Jestem pewien, że Dom o którym mówisz, jeśli istnieje na tym świecie zawiera po trochę jednego i drugiego. Najpiękniejszy kwiat w końcu więdnie, by stać się pożywką dla kolejnych, a z najohydniejszych kokonów wyrośnie przepiękny motyl. Tylko harmonia zasługuje na najwyższą pochwałę bo jest realna, i obecna mój przyjacielu. Również nie przyszedłem tutaj po estetyczne doznania, ale zastosujemy się do Twojej rady, jeśli to Cię uspokoi -
 
Asmodian jest offline  
Stary 30-06-2016, 17:20   #88
 
ObywatelGranit's Avatar
 
Reputacja: 1 ObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnie
Popas w końcu dobiegł końca i rozpoczęliście ostatni etap wędrówki. Wczesnojesienne, południowe słońce grzał was w tył głowy i plecy, zaś wietrzyk spływający z turni osuszał pot na waszych stronach. W takiej scenerii niemal zapomnieliście o okrutnie porąbanych ciałach i korytarzu zalanym krwią, którymi już zdążyliście zaznaczyć swój szlak.

A Pielgrzymka dopiero co się rozpoczęła.

Około godziny czwartej zostawiliście za plecami ostatnie kępki kosodrzewiny i od teraz zaczęła dominować roślinność prawdziwie wysokogórska. Szliście w pełnej ekspozycji, zachowując między sobą niewielkie odstępy. Nevar instynktownie czuł silne prądy wznoszące, które z łatwością uniosłyby go wysoko w przestworza i pozwoliłyby szybować przez długie kwadranse. Wiedział jednak, że lot w pełnym, podróżnym ekwipunku, szybko wydrenowałby go z sił. Poza tym wolał trzymać się blisko swoich przewodników - szczególnie po ostatnich słowach przywódcy strażników.

-STAĆ!
Zamarliście w bezruchu. Kamienie wokół was o ż y ł y, a nim mrugnęliście żeby przegnać tę ułudę, w ich miejscu stali uzbrojeni po zęby elfowie. Chass i Kelven domyślali się, że właśnie zostali naocznymi świadkami działania słynnych elfich płaszczy. Kilkanaście lśniących grotów zostało wymierzonych w waszą stronę.
- Spokojnie bracia - rzekł Vaen w elfim i szeroko rozłożył ręce. - Ci N-Tel-Quessira oraz ten Ar-Tel-Quessir - wskazał na Immerala - podróżują z nami. Pomogli nam ująć rabusiów grobów, na których polowaliśmy od paru dni. Chcielibyśmy przedstawić ich Lordowi Ulthienowi

Na czoło oddziału zwiadowczego, wysunęła się piękna kobieta. Należała do szczepu księżycowego, miała jasną, lekko zaczerwienioną od promieni słońca cerę, oraz misternie splecione włosy, tak czarne, że aż wchodziły w odcienie fioletu. Jej srebrne oczy przeskakiwały od jednego pielgrzyma do następnego.
- Od kiedy to strażnicy potrzebują pomocy obcych, Vaenie? - gestem nakazała swoim towarzyszom opuszczenie broni.
- Odkąd próby grabieży stały się tak częste, że nie nadążamy z wybijaniem świętokradców. Nastały ciężkie czasy dla Evereski i wiesz dobrze, że każdy sojusznik jest na wagę złota. Ci tutaj udowodnili, że nie są wrogami Warownego Domu. Ponadto jest wśród nich uchodźca z Nowego Myth Drannor.
Kobieta przez chwilę w milczeniu ważyła słowa dowódcy strażników grobów. Najpierw zbliżyła się do Chassa, który wprost nie mógł powstrzymać się od dokładnego zlustrowania jej smukłego ciała.
- Owszem, czasy są niespokojne. Wiem też, że gdybyś nie miał ważnych powodów, nie ciągnąłbyś tych obcych prawie na szczyt Shaeradimmu. Wchodź więc, jednak pamiętaj - wprowadzasz ich na własną odpowiedzialność.

A więc ostatnie formalności zostały dopięte, droga do Evereski oficjalnie stanęła przed wami otworem. Kilkunastoosobowy oddział strażniczy zniknął wam z oczu prawie tak szybko, jak się pojawił. Zbrojni poruszali się po skalnym zboczu niewiele wolniej od kozic. Ruszyliście dalej, zastanawiając się co czeka was za gołymi graniami.

***

Akt II

"Biały Grób"

[media][/media]

Widok, który czekał na was na szczycie, zostanie w waszych wspomnieniach na zawsze.

Cały horyzont tonął w blasku zachodzącego słońca, które nadawało pejzażowi nieziemskich, bajecznych wręcz barw i cieni. Dostrzegliście rozległą dolinę, a ściślej rzecz ujmując kotlinę, strzeżoną przez dwanaście szczytów. Patrząc od środka, otaczająca Evereskę korona gór wyglądała niepozornie - raczej jak sielskie wzgórza. Tryskały z nich dziesiątki strumieni, które łączyły się przy krystalicznie czystym jeziorze. Samo miasto chowało się w koronach rozłożystych drzew. Choć nikt z was nie znał się zbytnio na botanice, wydawało wam się, że na takich wysokościach rośliny takie jak mallorny, dęby czy klony rosnąć po prostu nie mogą. Nie widzieliście też zwyczajnych kamienic, placów targowych, czy wieżyc świątyń. Zabudowania tonęły w leśnej gęstwinie, stanowiąc jej jak najbardziej naturalny element. Leśne ścieżki zastępowały ulice, a dziesiątki świetlików uliczne latarnie. Z okien domostw dochodziły was różnobarwne światła, mieniące się błękitem, żółcią czy różem.

Las otaczały pachnące winnice i... obozowisko. Wokół właściwego Warownego Domu porozstawiano setki namiotów, wśród których snuły się zmizerowane sylwetki uchodźców. Immeral westchnął głęboko spoglądając na trzepoczące wśród prowizorycznego miasteczka proporce.
- Rodacy.

***

Schodziliście zboczem jednego z dwunastu wzgórz otaczających miasto, kiedy nagle Nevar zatrzymał się i zamarł w bezruchu. Wskazał jedynie na coś w przestworzach. Wasze spojrzenia powędrowały za jego palcem. Dostrzegliście kilka potężnych, orlich sylwetek, które rozmiarami przypominały smoki. Nie mieliście pojęcia cóż to za behemoty, dopóki głosu nie zabrał Steven:
- Orły Wielkie. Nie wiedziałem, że żyją we Wzgórzach Szarego Płaszcza
- Tylko tutaj, na szczycie Shaeradimmu. Jeźdźcy orłów stanowią naszą forpocztę, naszą ciężką kawalerię! - rzucił Luvren, nie kryjąc dumy.

***

To. Nie. Był. Jego. Dzień.

Kiedy Chass zdobywał górski szczyt, myślał, że gorzej być już nie może. Teraz jednak, odkąd stąpał po wewnętrznej stronie Warownego Domu, z każdym krokiem czuł się bardziej przytłumiony. Nie wiedział o co chodzi - kaca już dawno wypocił, fajkowego ziela nie palił od dwóch godzin, a powietrze było tu ostre jak brzytwa. Pociągnął z manierki, ale woda miała nieprzyjemnie gorzki posmak. Głosy towarzyszy dochodziły jakby zza cienkiej ściany, a blask słońca przypominał żar piekła. W końcu musiał się zatrzymać.
- Będziesz rzygać? Pójdź w kucki, mocniej przyciśnie, ale szybciej puści - Zwierz skomentował ten widok tonem znawcy.

Chass czuł, że reakcja nie jest normalna. Inaczej, reakcja ta nie była n a t u r a l n a. Skup się! O co tu chodzi...

No tak.

Kompletnie zapomniał o Mythalu. Dawno, dawno temu, na Evereskę rzucono potężne zaklęcie ochronne, które miało liczne właściwości. Według jego wiedzy, jedną z owych barier, było osłabianie szeroko rozumianych czartów. Czyżby jego... dziedzictwo, stanowiło teraz przeszkodę?

Immeral podszedł do zgiętego w pół towarzysza. Położył dłoń na jego plecach i powiedział cicho - tak, że tylko Chass usłyszał jego słowa.
- Tylko nie zarzygaj mi butów. - chłodna, kojąca energia spłynęła po ciele czarnoksiężnika. Przyniosło to ulgę. Na jak długo?

- Możemy już iść dalej? - spytał niczego nie podejrzewający Vaen.

***

Siedziba strażników grobów znajdowała się w cichym gmachu, położonym na skraju miasta (niedaleko od miejsca, w którym przekroczyliście jego granice). Wykuto ją wprost w skale. Wkrótce okazało się, że przypominała górę lodową - to co widzieliście z zewnątrz, stanowiło jedynie okazały fronton. To co najważniejsze, wydrążono w skale. Wnętrze siedziby przypominało olbrzymią kryptę - co pasowało do głównego przedmiotu zainteresowania zajmującej ją organizacji. Sale były chłodne, bardzo wysokie - wręcz strzeliste - i dojmująco puste. Jedynie co jakiś czas mijaliście skrytego za chustą strażnika, który niczym gargulec czaił się przy smukłych kolumnach. Trójka waszych przewodników wręczyła wam po pochodni - elfowie takowych nie potrzebowali. Kroki całej waszej grupy niosły się szerokim echem po salach.

***

W końcu, dotarliście do podłużnej komnaty kolumnowej, w której oprócz waszych pochodni, światło dawały żeliwne kosze z rozżarzonymi węglami. Ogrzewały one nieco te lodowate wnętrze. Poza tym, na ścianach między kolumnami dostrzegliście płaskorzeźby przedstawiające posępnych wojowników, których oblicza - chociaż odsłonięte - wyglądały na nieobecne. Mogliście się domyślać, że przedstawiały one poprzedników Lorda Ulthiena.

Na samym końcu sali znajdował się wspaniały alabastrowy pomnik, który w miękkim blasku węgli wyglądał bardzo tajemniczo. Przedstawiał on jakąś zapatrzoną w dal kobietę, która w złożonych na podołku dłoniach trzymała półksiężyc.
- Sehanine Księżycowy Łuk - szepnął Immeral.

U stóp posągu stał samotny jegomość. Miał głębokie zakola, śnieżnobiałe włosy i twarz niewiele odstępującą od nich barwą. Głęboko zapadnięte oczy i policzki, zbyt wydatne kości policzkowe i orli nos nie nadawały mu zbyt pociągającego wyglądu. Miał na sobie szary płaszcz, opadający aż na posadzkę, spod którego dostrzegliście płyty pancerza. Kiedy doszliście do połowy sali, wasi przewodnicy z szacunkiem pochylili głowy, czekając aż głos zabierze ich mistrz.
- A więc to są wasi pomocnicy, Vaenie? - rzekł we wspólnej mowie. Głos miał ochrypły, suchy i równie odpychający jak aparycję.
- Wieści w Domu rozchodzą się lotem błyskawicy, panie. Spotkaliśmy ich...
Lord Ulthien uniósł dłoń, a strażnik z blizną na brwi zamilkł.
- Niech sami przemawiają w swoim imieniu. Kimże jesteście i co was sprowadza do Evereski, nieznajomi?
 
ObywatelGranit jest offline  
Stary 02-07-2016, 08:03   #89
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Ronin, zdjął chustę z twarzy, ukląkł na jedno kolano i zgiął się w ukłonie czołem niemal do samej ziemi, zgodnie z ceremoniałem znanym powszechnie na Kozakurze.
- Jestem Iwatsu, dawniej bushi z klanu Ikeda, teraz wojownik bez pana. Przybyłem z zamku Hamamatsu, aby wędrówką odbyć pokutę za moje dawne grzechy. Twoi strażnicy mieli problem ze złodziejami. Pomogliśmy im, dzięki temu mam dziś zaszczyt pokłonić się Tobie, Panie, i prosić o możliwość medytacji i modlitwy przy Białym Grobie -
Wojownik, przedstawiwszy się wstał z szacunkiem z kolan, czekając na resztę pielgrzymów.
 
Asmodian jest offline  
Stary 02-07-2016, 08:41   #90
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Jaaasne... Pogardzać tymi, którzy stoją niżej i nie mogą odpłacić za pogardę, oraz płaszczyć się przed zajmującymi wyższe stanowiska, mającymi wyższą rangę. Zaiste, z ciekawej kultury wywodził się Takashiro. Z pewnością była to kraina, którą Kelven miał zamiar omijać szerokim łukiem. Podobnie jak i ominąłby Takashiro, gdyby nie to, że chwilowo połączył ich ten sam cel.

- Kelven. - Półelf skłonił się, lecz bez zbytniej uniżoności. - Lordzie Ulthien, chciałbym odszukać kogoś, kto dawno temu zniknął z mego życia - powiedział to samo, co poprzednio strażnikom. - I, podobnie jak mój towarzysz, chciałbym na chwilę zatrzymać się przy Białym Grobie.
 
Kerm jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:28.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172