Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-06-2016, 19:48   #35
Leoncoeur
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację


Elin, Freyvind, Sven
Elin odczekawszy chwilę podeszła do Freyvinda ostrożnie.
- Z Twym potomkiem o prezencie, który mi dał pomówić muszę - powiedziała cicho. - Czy będzie w stanie rozmawiać przy następnym postoju? - Spojrzała pytająco na skalda.
“Potomkiem”.
Do skalda wciąż to nie docierało. Przemienił Svena w spontanicznym akcie wściekłości, coś takiego nie mogło skończyć się dobrze.
- Co tylko zechcesz Elin, czy teraz, czy na postoju pomów z nim. - Spojrzał na nią uważnie. - Runa, którą mi dałaś… Jak mam to odczytywać?
- Gdy do walki dojdzie bezużyteczna będę, to choć ochronę próbuję Wam zapewnić -
odparła spokojnie. - Jarla ludziom i pozostałym Einhejahr podarowałam podobne amulety. - Zerknęła na Svena z niepokojem w błękitnym oku i wróciła spojrzeniem do skalda.
- Dziękuję. Wiele dar ten dla mnie znaczy. Widzę, żeś niecierpliwa by z nim pomówić. Nie wiem jednak czemu. Nijak naciskać nie będę, jeżeli powiedzieć nie zechcesz. Skłamałbym jednak, gdybym powiedział żem nie ciekaw.
Milczała przez chwilę ale w końcu zdecydowała się odpowiedzieć:
- Prezentem jest obcięta ręka. Z pewnością to nie przesyłka od Sighvarta, a zatem muszę wiedzieć od kogo… Takie rzeczy zazwyczaj się jako ostrzeżenie wysyła… A ja nie mam pojęcia, kto mógłby chcieć mi taki prezent podarować.
- Zaiste dziwne to. - Freyvind zmarszczył lekko brwi. - I niepokojące… Elin… - Przez chwile na twarzy skalda odmalowała się bezradność, przykryta wnet wynikającą z niej złością. - Prośbę mam do Ciebie. Jeżeli mogę... Sven już w Ribe drwiną szydził. Celowo autorytet wodza podważał, za co nie mógł się spodziewać niczego innego niż śmierci, bo tak u nas wszak jest. Gdy miecz wyciągnął nijak się nawet nie bronił, sam na ostrze się nabił. Czym i mnie zaskoczył gdy ciężko ranić jeno zamierzałem. - Znów spojrzał na volvę bezradnie. - A oddając tchnienie jeszcze dziękował. Nic nie rozumiem, dowiesz się czemu tak postąpił?
- Sven jest cwany niczym lis… Takie zachowanie nie pasuje do niego. -
Zmrużyła lekko oczy. - Postaram się, choć podejrzewam, że prędzej Tobie więcej niż mi powie. - Odetchnęła cicho a w jej oku niepokój ponownie błysnął. - Zobaczę co da się zrobić.
- Obyśmy oboje odpowiedzi na swe pytania dostali. -
Skald miękko z pewnym zamyśleniem rysującym się na twarzy patrzył na volvę usuwając się lekko na bok i nie dodając nic więcej.
Pokiwała lekko głową i w stronę nowo przemienionego ruszyła, lecz z rozmową poczekać trzeba było do kolejnego postoju. Sven ciągnąc wóz z wołami zaciął się i nie reagował na nic. Do umysłu młodego wampira dotrzeć w tym momencie niemożnością było.





Elin, Freyvind, Volund, Sven
Elin podeszła do nowoprzebudzonego gdy Bjarki ruszył się aby aftergangera odwiązać.
Bo tylko ten krótki etap w jakim dotarli nad jezioro miał być karą. Freyvind nie chciał wszak przesadnie Svena upadlać, a i złość zeszła już z niego. Skald bardziej skupiał się nad problemami jakie wyniknąć mogły z jego zapalczywości.
- Pomówić z Tobą muszę - rzekła spokojnie do Svena gdy przystanęła przy wciąż związanym młodym wampirze.
Młody wampir spojrzał na volvę jakoś nieprzytomnie.
- Czemu… czemu on to zrobił? - niewiele sobie raczej robił z chomąta na sobie.
- A czemuż zginąć pragnąłeś? - Zapytała wieszczka patrząc intensywnie w oczy Svena. - Od samego początku go prowokowałeś… - Przekrzywiła leciutko głowę. - Czemuż to?
Wargami poruszył jakby rzec coś chciał ale jeno brwi zmarszczył. W oczach błysnęła bestia, gdy głową jeno pokręcił jakby z wody się otrzepywał.
- Z początku jeno krotochwila… - Skrzywił się. - Żalu nie mam o wyzwanie. Potem… -
Zerwał więzy i rzucił się gwałtownie ku volvie ręce ku niej wyciągając z wściekłością na obliczu. Szybkość po stwórcy musiał odziedziczyć. Gdyż Elin nie zdążyła mu umknąć, choć cofnąć się próbowała z przestrachem w oku. Freyvind z oddali ku nim zerkający zaklął szpetnie i rzucił się w ich kierunku.
Świeżo przebudzony afterganger ucapił ją mocno, choć chyba sprawy sobie nie zdając ze swej siły. Elin poczuła głuche chrupnięcie kości w stawach gdy szarpnął ją zbliżając swą twarz do jej:
- Nie pamiętam… czemu nie pamiętam? Ciebie jedną miałem znaleźć. Coś Ty zrobiła? Teraz wszystko przepadło… - Wściekłość rysy mu zaczynała wykrzywiać w upiornym wyrazie. - Coś ty kobieto zrobiła?! - ryknął gdy kły się pojawiały.
- Panie! - głos Grima ponaglił skalda, gdy sam do pomocy się rzucał.
- Kto… kto prezent Ci dał… - wyszeptała.
Frey z Bjarkim dopadli do spiętej ze sobą dwójki aftergangerów. Skald sięgnął ku mocy krwi zwiększając swą siłę i za chomąto szarpnął by głowę sługi Sighvarta od Elin odciągnąć, a sługa jego wspomagając również ze swej strony ułapił i pociągnął.
Pomogło.
Sven niby lalka odrzucony w tył został, jego uścisk pozostawił po sobie jeno obolałe miejsce na ramionach Elin. Charknięcie wyrwało się jeno z ust młodego przemienionego, gdy stracił równowagę pociągnięty wielką siłą.
- Kazał dać Tobie!!! - wrzeszczał szarpiąc się by wolność wywalczyć. - Coś Ty zrobiła?! To Ty!!! Lokiego służka! - Plwociny w powietrzu zawisły gdy wrzeszczał ochryple.

Ku scenie, która pomiędzy szarpaniną a okrzykami uwagę całego odpoczywającego pochodu hirdu była zwróciła, podszedł już Pogrobiec. Szedł spokojnym krokiem jak gdyby widział wcześniej Bjarkiego i Freyvinda samego, którzy chyżo na miejscu byli i nieszczęśnika tylko od wymarszu w chomąto opatrzonego od volvy oderwali. Podszedł o kroków kilka bliżej Elin z włócznią nie na ramieniu opartą, a w dłoni już trzymaną. Tuż za Gangrelem nagle pojawiła się Franka przyglądając się z fascynacją całemu przebiegowi sprawy. Freyvind zaś patrzył to na Svena, to na Elin z niemym pytaniem wymalowanym na twarzy.
- On jest przerażony - mruknęła Chlotchild z jakąś dziką radością i wypiekami na twarzy.
Oczy jej płonęły. Postąpiła krok do przodu wychylając się bliżej jakby powąchać powietrze wokół świeżego potomka skalda chciała.
Wieszczka spojrzenia z niego nie spuszczała stojąc jakby nieporuszona.
- Kto? Kto dał Ci ten prezent? - wysyczała kły pokazując.
Sven szarpnął się wściekle w uścisku stwórcy.
- Mów jej wszystko co wiesz - rozkazał Freyvind wściekłym głosem. - I czemu służką Lokiego ją nazywasz?
- Boć to jej druga natura! Nie widzisz tego? Jesteś głupcem, jeśli nie dostrzegasz… - Wampir zaczął się szarpać nieco mocniej. Za to uwagę zwróciły jego słowa innych wojów. Nagle Elin stała się centrum ich zainteresowania. - On miał rację, miał rację! Bądź przeklęta!!! - Frustracja zaczynała się w nim przelewać i cienka nić dzieliła go od wpadnięcia w szpony bestii.

Pogrobiec przez sekundę milcząc oglądał sytuację i spojrzenie swoje na ghulicy Freyvinda skoncentrował. Jednym rzutem oka obaczył samego skalda, który Svena w ryzach trzymając z Bjarkim, na dodatek oskarżeniem volvie rzuconym był pochłonięty… zdawałoby się.
- Chlo - Volund zagaił ghulicę, która zza niego wychynęła napawać się przerażeniem świeżo stworzonego wampira.
- Aha? - Niby twarzyczkę obróciła do Gangrela ale spojrzenia nie spuściła, jakby chłonąc strach i obawy.
- Pater noster, qui es in caelis: sanctificetur nomen Tuum; adveniat regnum Tuum - zaczął mówić, prawie mimochodem, do kobiety.
Franka tym razem odwróciła się cała, trzęsąc się jakby dziegciu opita. Pobladła. Zamarła w bezruchu, usta niemal zasiniały. Obce słowa uwagę Elin przyciągnęły i spojrzała na oboje rozmawiających, oko zmrużyła widząc reakcję Chlo, skald zaś warknął do Grima by trzymał Svena i uniósł się na nogi.
Nim któreś z nich coś powiedzieć zdołało, blondynka doskoczyła do Volunda niczym łasica rzuciwszy mu nieswoim, niskim, chrapliwym głosem w twarz:
- Tu va mourir premier…. - pchnęła go mocno na volvę i uciekła w las.



Pogrobiec jednak leciutko się tylko zachwiał w miejscu, wobec nikłej siły kobiety, i gdy ruszyła biegiem jak gdyby w tej samej sekundzie już o niej nie pamiętał, podchodząc bliżej, na jej miejsce, chłodno patrząc na Svena i zgromadzonych.
- Wróci lub ją wytropię - jak gdyby tylko uspokoił Freyvinda.
Volva patrząc za Franką poczuła spojrzenia wszystkich na sobie i uśmiechnęła się lekko.
- Gdybym Ognistemu Olbrzymowi służyła, to czy swe oko Wszechojcu bym oddała? - Krzyknęła patrząc na wszystkich. - I czy przyjąłby wtedy mą ofiarę zsyłając wizję? - Zapytała. - Czy kogoś z Was ukrzywdziłam kiedy i czy me wieszczby nieszczęście przyniosły? Zastanówcie się nad tym, a teraz pozwólcie za dziewczyną pójść boć widać, że przerażona.
- Bjarki ją znajdzie. Wprawę w tym ma - odrzekł Freyvind patrząc to na volvę to na Pogrobca. - Zwiąż go, ale tym razem tak by się nie uwolnił i idź jej szukać - warknął do wielkoluda.
- Modły do zaborczego boga południa? - spytał spoglądając na berserkera.
- Znam mowy wielu umarłych. Dziewczyna jeno chwilę zaczęłaby przeszkadzać - spokojnie odpowiedział Pogrobiec, podchodząc w bezpiecznym pobliżu, jak by do wiązania Svena pomocy było trzeba z trzymaniem go.
- Przeszkadzać? - Skald zmarszczył brwi nie rozumiejąc.
- Agvindur rzecze, że ten tu to poseł… ja żem widział jedynie jak jest wiązan, inni żeś go ubił mówili. - zauważył Pogrobiec. - Nie rzekę, że nie wiesz co czynisz, lecz jeśli słowa z wczoraj prawdziwie prawiłeś… czemuż on w więzach wciąż? Czemu go Chlo jako zwierzę baczy?
- Spytałem w czym zaczęłaby przeszkadzać? - Freyvind zbliżył się.
Przez chwilę Pogrobiec obrócił nieco głowę na bok - bardzo jak Frey uciekł spojrzeniem, jednak Volund uciekał nie przez skalda oczyma, lecz po prostu, do jakiegoś lunatycznego stanu umysłu.
W następnej chwili jednak jak gdyby ocknął się i jak gdyby nic nie miało miejsca, rzekł:
- W pytaniach zadawanych przez Elin, i rozumieniu oszczerstw jego w noc wykrzykiwanych.
- Stojąc i chłonąc jego przerażenie? - w oczach Lenartssona pojawiły się ogniki gniewu.
- Stojąc i go concluti - zakończył ostatnim słowem w południowej mowie, oczy zaś niewzruszone zwrócił w pełni na Freyvinda.
- Stojąc i co? - Gdzieś w oczach skalda ogniki złości zmieniały się w leniwe przebudzanie się czegoś. Zacisnął pięści.
- Poniżając, pogłębiając wrogość, unieprzejedniając i szykując się do bardziej donośnych rzeczy. Nietrudno w niej to dostrzec, jako i nietrudno dostrzec w niej lęk przed południem, i Twoją do południa nienawiść. - Tak samo patrzył na Jarla Bezdroży Pogrobiec.
- Mylisz się, bo nie czuje nienawiści do południa. Skoro w tym się mylisz i w jej ocenie zapewne. A modły do ojca ukrzyżowanego jedynie złość Asów i Vanów wzbudzić mogą. Gdy tak wsparcia ich nam trzeba gdy ze strasznym przeciwnikiem zmierzyć nam się przyjdzie.
- Zatem mylę się - powiedział po prostu i nawet nie zwalniając Volund, czas cały w pobliżu stojąc, jak by do Svena pomocy było trzeba.
Bjarki skończył wiązać nagle leżącego spokojniej Svena.
- Panie, gotów. - Potomek Freya wygladął jak związany dzik.
- Lenartsson - dobiegł Freyvinda głos jego potomka. - Lenartsson… - przyzywał swego stwórcę cichym głosem.
- Dziękuję za pomoc - odrzekła w końcu Elin i odwróciła się by odejść w stronę jeziora. Na spokojnej do tej pory twarzy zaczynał malować się głęboki smutek. Skald odprowadził volvę wzrokiem, po czym znów wpił spojrzenie w Pogrobca. Patrzył dłuższą chwilę, ale nie odezwał się słowem. Ręka mu jeno trochę drżała.

Zrobił dwa kroki i pochylił się nad Svenem.
- Mów - polecił.
- Moja siostra. On ją zabije. - Sven wpatrzył się w stwórcę. - Nie wierz jej. Nie ufaj. Zbliż się - poprosił próbując strzelać oczami wokół. Ciężko szło gdy leżał na plecach w więzach. - Zbliż się skaldzie.
Bjarki w miedzy czasie ruszył w las, by Frankę szaloną dogonić zanim krzywdę w strachu sobie zrobi.
- Wybacz - powiedział tylko do mijającego go ghula Volund, również wpatrzony w odległą już volvę. Sekundę wzrokiem Agvindura w zebranych szukał, i reakcji jego na zajście, głowę jedynie obracając. Jarl stał nieopodal, jednak działań nie podejmował. Jego wolą było by wychowanego jego przywództwo objął, nie zamierzał podważać jego woli. Volund zaś na słowa Svena do Freyvinda kierowane, spojrzał jedynie przelotnie na Jarla Bezdroży, po czym sam się oddalił tak, by z pewnością nic nie słyszeć.
- Mów wszystko. - Skald nie pochylił się bardziej, będąc na tyle blisko by Sven mógł mówić szeptem. Wpił wzrok w oczy “potomka” jakby chciał jego wolę schwycić w imadło. - Mów kto dał Ci dla niej ten ‘prezent’. Czemuś śmierci szukał i za nią dziękował. Kto siostrę Twą ma zabić, skąd pewność, że volva Lokiemu służy.
Sven rozgorączkowanym wzrokiem spojrzał w oczy skalda jak… zranione zwierzę co pomocy szuka.
- Nie pamiętam, klnę się na życie mej siostry, nie pamiętam, kto. - Usta zacisnął. - Wiem jeno, że to mąż był. Elin szukał, co tańcuje z trupami. Kazał oddać zawiniątko. Mówił, że jeśli cenię życie siostry, oddam jej to i w szale jej dam się zabić. Mówił… - Sven brwi zmarszczył - … coś jeszcze ale pomnieć nie mogę… i mówił, że ona czego się nie dotknie to umiera wokół. Taki jej dar od Lokiego.
- Sighvart wie o tym co mąż ten uczynić Ci kazał?
- Karl? - Sven zadziwił się. - Nie… chyba nie. Nie wiem. Pomóż mi. Zabij mnie. Ocal moją siostrę - zaczął nagle błagać. - I nie ufaj jej. To jej sprawka… wszystko... zgubę zniesie na nas.
- Dar jej oddałeś jak Ci przykazano. Zginąłeś jak Ci przykazano. Sam możesz siostrę ocalić, może pomogę. Sighvartowi rzekniesz coś miał uczynić i co uczyniłeś. A co do volvy… jeno słowa tego męża pewnością Cię wypełniają, że to Ojca Wilka służka? Pytałeś czy nie widzę. Nie. Nie widzę nic w niej co by to potwierdzić mogło.
- Pomożesz? -
Nagle twarz Svena jakaś nikła nadzieja rozjaśniła. - Nie słowa. Obrazy, w głowie mam - wyszeptał wpatrując się we wspomnienia.
- Olbrzym w Krwi brat Jedynego, to pan kłamstwa. Ten co obrazami Cię omamił mógł Ci prawdę pokazać. Może i tak być również, że to on sługą Lokiego i kłamliwymi obrazy głowę Ci wypełnił. - Skald zamyślił się wspominając rozmowę z Elin jaką przed zielarnią odbyli. - Jak naprawdę jest? Zobaczymy… - mruknął. - To już nie Twoje zmartwienie. Teraz Einherjar jesteś, wielokroć mocniejszy niż zwykły woj. Przewiny życiem odkupiłeś. Teraz wykorzystasz swą moc od Canarla idącą, by wesprzeć nas w walce z synami Valiego. Tylko na tym się skup, bo od tego jak się sprawisz, zależy czy sam będziesz mógł siostrę ocalić, oraz czy pomogę w tym jeśli sposobność będzie.
- Sighvart wściekły będzie…
- Zapewne. Ale mniej gdy powiesz mu o wszystkim. - Dźwignął go za więzy taszcząc w stronę wozu. Krew wciąż dawała mu siłę. - Teraz poleżysz i porozmyślasz, póki Sighvart nie przybędzie. A niedługo to stać się winno.
- On chciał mnie na swego potomka - mruknął młody wampir, gdy Frey go dźwigał. - Myślisz, że mu szybko przejdzie? - lekkie iskierki humoru nagle dobyły się w jego głosie.
- Niech wściekłość na wilkach wyładuje - mruknął skald zamykając aftergangera w skrzyni.
Stał przy wozie nieruchomo z kwadrans rozmyślając i próbując zrozumieć pewne rzeczy jakich cały obóz był świadkiem.
W końcu nieśpiesznie odszedł by szukać Agvindura.


 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"

Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 29-06-2016 o 20:08.
Leoncoeur jest offline