Ryzyko...
Zdaniem Stara przekroczyli już wszystkie jego granice i nawet radość płynąca i z zakłócenia 'myślenia' Robali, jak i z ocaleniu paru członków załogo bazy, nie potrafiła przyćmić zwiększającego się z każdą chwilą niepokoju.
- Rico, w nogi! - polecił.
Uratowali tamtych, teraz należało ratować własne tyłki. A potem, za dwie-trzy godziny, bazę.
Przyłożywszy ponownie kryształ do serca zaczął budzić pozostałe 'swoje' Primageny. Był pewien, że te, które już zbudził wraz z 'odziedziczoną' piątką mogą sobie nie dać rady. A skoro miał walczyć, to wolał zgnieść wroga od razu, używając miażdżącej przewagi, niż niepotrzebnie tracić swoich 'podopiecznych' w walkach prowadzonych wyrównanymi siłami.
- Musicie jak najszybciej wrócić, żebyśmy mogli wysadzić poziomy bazy nad bunkrem - podpowiedziała Tina.
- Mamy problem - zakomunikował wyjątkowo bezbarwnym głosem Reco.
Przełączył podgląd hangaru na ekrany Felitii i Stara. Okazało się, że tylko część z odzyskanych przez Kamila Primagenów ruszyła w pogoń za uciekinierami. Pozostałe - cztery - zagrodziły im drogę do hangaru, gdzie Aurora mogła wylądować.
Żartujesz sobie?
Star nic nie powiedział, ale z zaskoczeniem spojrzał na Tinę. W planach, a jego planach przynajmniej, nie było mowy o tym, by mieli tu wracać. A przynajmniej nie w eskorcie kilkunastu czy nawet kilkudziesięciu posłusznych jemu Primagenów.
- Nie możesz tego zrobić stąd? - spytał. - Nie może tego zrobić ktoś za ciebie? Nie możemy tam wrócić. Zginiemy w dwie minuty.
Po co żeś z nami leciała? W myślach postawił kolejne pytanie.
Coraz mniej rozumiał z tej sytuacji. Rozkaz admirała był wyraźny - mieli lecieć po pomoc...
- Oni mogą wysadzić, ale... nie potrafią kierować przepływem energii odnawialnej żeby mieć zasilanie. Generatory starczą tylko na podtrzymywanie życia. - wyjaśniła Tina - Sam chciałeś żebym z wami leciała... - dodała nie bez wyrzutu.
- Nie wiedziałem, ze jesteś niezbędna do tego kierowania energią - wyjaśnił cicho Star.
- Nie ma co marudzić. - skwitował Reco.
- Dokładnie - zgodziła się Felitia - Hagla, słyszysz nas?
- Głośno i wyraźnie. - odezwała się tamta.
- Wynosimy się stąd do przylotu Robali Stara. Wysadzajcie.
- Tak jest! Może przerwać nam łączność. Admirał mówi, że do tego czasu macie się gdzieś schować i nie zginąć
- No jasne... To tego... trzymajcie się tam. - Felitia wyglądała na zakłopotaną.
Zostawiali przyjaciół, by ci zostali pogrzebani pod ziemią. Dla własnego dobra, ale... jednak.
Nie zginąć... Postarają się.
- Rico, lecimy w tamtym kierunku. - Star określił mniej więcej miejsce, gdzie znajdowały się posłuszne mu Primageny. - Im szybciej, tym lepiej... ale lepiej, by te, co nas gonią, nie zrezygnowały.
- Wrócimy - zapewnił Tinę. - I ocalimy naszych - dodał. |