Aciei, pustynia Skaar
Ostrożnie manewrując, Tyrax posadził Mrocznego Jastrzębia w wnęce po silniku olbrzymiego niszczyciela.
Pył powoli opadał, kiedy Surik rozkazała wszystkim zebrać się w centralnym pomieszczeniu frachtowca. Jedi była nadal bardzo zmęczona. Jak zazwyczaj wydawała rozkazy stojąc lub przechadzając się, tak teraz po prostu usiadła na jednym z miejsc.
- Ekipa szturmowa - zwróciła się do tych, którzy brali udział w rajdzie na mostek na krążowniku. Mówiła ciszej niż zazwyczaj. - Dołącza do was Graice i zrobicie sobie mały spacer. Po drodze minęliśmy jakąś osadę. Udajcie się tam i skombinujcie jakiś śmigacz. Planeta jest zbyt duża by załatwić to na piechotę, a Mrocznego Jastrzębia nie chcę ruszać bez potrzeby, za bardzo rzuca się w oczy. Później spróbujcie się czegoś dowiedzieć o tym kimś zwanym Carrox Morran. Zostawiam wam wolne pole do popisu, ale tym razem musicie być podwójnie ostrożni - spojrzała w kierunku Ori. - Z jakiegoś powodu nad planetą jest blokada i to raczej pewne, że na powierzchni będzie dużo ich wojsk. Żadnych niepotrzebnych starć - tym razem jej wzrok spoczął na Mrocznej Jedi. - Zostanę na statku z Kurtem i T3. Te piaski i inne takie nie będą tu służyć droidowi.
Nie podała przyczyny dla której zostawiała też mechanika, ale to akurat było oczywiste. Mimo wszystko mu nie ufała do końca i wolała go mieć pod swoją kuratelą.
- Coś ci jest mistrzyni? - zapytała Ori z pełną trwogi miną.
- Jestem trochę zmęczona. Muszę po prostu odpocząć. Za to macie Airine w pełni formy - uśmiechnęła się blado.
- Airine? - Vlad spojrzał na blondwłosą kobietę, dopiero teraz słysząc jej pełne imię.
Ta w odpowiedzi wzruszyła jedynie ramionami.
- Myślę, że nie ma co tracić czasu - kontynuowała Meetra. - Ruszajcie, póki jest widno. Nie wiadomo jakie bywają tu noce.
Kilkanaście minut później, po zabraniu zapasów płynów i prowiantu, uzupełnieniu amunicji i dobraniu odpowiedniego okrycia wierzchniego, cała piątka ruszyła prowadzona przez mandalorianina. Mężczyzna jak zwykle pamiętał o wszystkim, w tym zmapowaniu okolicy którą mijali. Dlatego szybko odpowiedział na pytanie Vlada o odległość.
- Piętnaście kilometrów.
- Blisko - Padawan skomentował to z uśmiechem.
Uśmiech ten spełz z jego twarzy siedem kilometrów później. Podróż w suchym klimacie po piasku, który osuwał im się spod stóp nie należała do najprostszych. Zarówno on jak i Graice klęli pod nosem, a dziewczyna przysiągła sobie, że nigdy nie będzie już narzekać na śnieg.
Do pobliskiej osady było jeszcze osiem kilometrów mozolnego marszu. W pewnym momencie Ori, którą od początku coś gryzło, wypaliła do Rin.
- Oszukałaś nas ze swoim imieniem! - miała jej to ewidentnie za złe.
Krążownik Temmari
Obserwując dryfującego w przestrzeni Glypha Ton Lar odetchnął z ulgą. Było groźnie, ale szybko zostało to zażegnane. Mimo wszystko nie czuł zadowolenia. Właśnie z jego rozkazu zniszczony został jeden z trzonów floty Lady Yezebel. Choć Lady Sith uchodziła za ostrą i brutalną, to w osądach była sprawiedliwa. Miał powody do takiej decyzji i ją podjął.
Jeden z żołnierzy składał mu właśnie raport.
- Glyph unieszkodliwiony, brak sygnału od tej jednostki. Nasze straty: Poważnie uszkodzony został pancerz lewej burty na wysokości poziomów mieszkalnych i zaopatrzenia. Zginęło około sześćdziesięciu ludzi załogi przebywających w kajutach i… - tutaj spojrzał w cyfronotes – chyba pięcioro ludzi obsługi kuchni, ale to nie są ostateczne dane, ciągle trwa gaszenie pożarów.
Tymczasem w głośnikach odezwał się głos.
- Mistrz Hierro jest ciężko ranny. W tej chwili wieziony jest do pomieszczeń medycznych. Więcej informacji zostanie przesłanych za półgodziny jak tylko medycy zajmą się Mistrzem.
Skinął głową przyjmując to wszystko do wiadomości.
- Wysłać jednostki ratunkowe na Glypha. Wspomóc je oddziałami szturmowymi. Niech będą ostrożni, nadal nie wiemy co tam się do cholery stało.
- Tak jest! - oficer zasalutował, strzelił obcasami i ruszył wykonać rozkazy.
Keldorski Sith położył dłoń na swojej masce. Zawsze tak robił, gdy coś go trapiło. Jego plany właśnie się komplikowały.