Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-07-2016, 18:06   #88
Icarius
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Black usiadł w karczmie z radością witając ciepłą strawę i kufel piwa. Nie byłby też sobą gdyby jak każdy młodzieniec nie spojrzał w stronę pół-elfki. Nie była może jakoś szczególnie w jego typie ale cóż… taki a nie inny strój mimowolnie przyciągał spojrzenie.
- Często tu bywają?- zapytał karczmarza wskazując głową starszego trapera i dziewczynę. Jeśli ktoś mógł coś wiedzieć o tej parze to najpewniej karczmarz gaduła.
- Częściej niż wy.- odparł karczmarz podejrzliwie łypiąc na pytającego półelfa.- A co cię to obchodzi przyjacielu?
- Młodzieńcza ciekawość. Miła dla oka dziewczyna - uśmiechnął się półelf. -Poważnie zaś... Udajemy się w okolice Ghost Shadow Lake, zaginęli tam geolodzy naszego pracodawcy. To ludzie zaznajomieni z lasem. Może coś słyszeli lub widzieli w tamtej okolicy.
- Może… ale tylko głupcy zapuszczają się w tamte rejony. A tutejsi traperzy… do głupców nie należą.- stwierdził krasnolud filozoficznym tonem głosu.
- Co się tam takiego dzieje? - półelf postanowił spróbować poszerzyć zakres swojej wiedzy.
- Powiadają… znaczy szare futra które żyły w okolicy unikały Wrr-graau-rrhak jak zwali jezioro. Co w ichnim języku zwie się Wigwam Wodza Potworów. Legendy twierdzą że żyje tam wódz okolicznych potworów, ale…- wzruszył ramionami karczmarz.
- Szare Futra poszły dalej na zachód, pazerni ludzie zbudowali miasteczko i… jakoś nikt o potworze nie słyszał. Niemniej jeśli wierzyć plotkom to poddani Wodza Potworów porywają głupców, którzy za daleko wejdą w lasy. Traperzy nie ryzykują i raczej trzymają się z dala i od lasów, i od miasteczka i szczególnie od jeziora na którym leży.
- Zawsze znajdą się wyjątki.-przynajmniej miał taką nadzieję. -Ktoś przeżył spotkanie z tymi potworami. Ocalał z jakiejś masakry przez dłuższe nogi albo dozę szczęścia?
- Nie… dlatego to takie tajemnicze.- stwierdził krasnolud.
- Dziękuje za informacje. -skinął głową Black karczmarzowi i przysiadł się z powrotem do swoich towarzyszy. Powiedział im wszystko czego się dowiedział i czekał na reakcję.
- Gadanie… potwór w jeziorze…- stwierdził pogardliwie Buarto.-... jakiś kiepski skoro nad tym jeziorem istnieje nadal osada. I jakoś nie została zniszczona.
- Mnie tam wszystko jedno.- stwierdził ich przewodnik.- Jak chcecie zawrócić, to zawracamy.
- Tobie wszystko jedno, bo jesteś już opłacony… my nie.- odparł gnom i spojrzał na półelfa oraz Tokado.- Z pewnością coś niebezpiecznego jest w tych lasach, ale nie płacą nam za spacerek po miejskim parku. Jeśli chcecie się wycofać to pamiętajcie, że obaj… wisicie mi kasę.- pogroził palcem.
-Ja zostaję.- wyszeptał cicho Viper.
- Ja idę dalej. Niebezpieczeństwo jest wpisane w to zadanie. Za to nam płacą. Podejdę jeszcze do traperów może coś ciekawego słyszeli. - Black wstał i podszedł do stolika. Uważnie obserwował reakcję dziewczyny na jego podejście. Oboje byli pół-elfami. Maeglin jednak wydawał się bardziej elfi z wyglądu ona natomiast ludzka. Trzymając w ręku kufel piwa przemówił.
- Przepraszam, że przeszkadzam czy mógłbym zająć chwilę. Wybieram się z towarzyszami w okolice Ghost Shadow Lake. Wiemy, że jest tam niebezpiecznie. Nieśmiało chciałbym jednak zapytać czy jako miejscowi specjaliści wiecie może coś więcej o tamtej okolicy?
Spojrzenie półelfki było… niezainteresowane. Ich pokrewieństwo rasowe najwyraźniej nie miało dla niej znaczenia. Był dla niej “miastowym” więc nikim specjalnie interesującym.
- Nie ma tam nic ciekawego…- stwierdziła dziewczyna. -Żadnych zwierząt futerkowych, żadnych bestii wartych złowienia, żadnych wartościowych roślin.Nic.
- Jest upadające miasto. Jedyne bezpieczne na nocleg miejsce, ale nawet miejscowi nie zapuszczają się w dzicz. Lepiej polubcie ryby, bo poza nimi i jakimiś tam placuszkami nie ma nic do jedzenia w tamtej okolicy.- zaśmiał się staruszek.
- Słyszałem opowieści o potworach. Wiecie może coś więcej?- podpytał półelf.
- Jest wiele historii o potworach… bo wiele potworów…- stwierdził starzec, a półelfka wtrąciła.- Ale my nie gawędziarze. Chcesz historyjek to płać.
- Dziękuje za trochę informacji. Słabo u mnie z gotówką więc niestety płacić nie mam z czego. Za to powodzenia na szlaku życzę. Niech wam szczęście na łowach sprzyja. - obdarzył ich ciepłym i szczerym uśmiechem. Po czym wrócił do swoich towarzyszy. Zamierzał się najeść i wypocząć przed dalszą częścią podróży.

Jedzenie było tłuste, siennik mało wygodny, ale i tak były to luksusy w porównaniu z tym co czekało ich dalej. Wszak jeden wypoczynek na łonie natury miał za sobą i odciski po nim. Traperzy którzy zatrzymali się tutaj okazali się mrukami trzymającymi na uboczu. I rannymi ptaszkami najwyraźniej, bo wyruszyli zanim cała ekipa zdołała wygrzebać się ze swych łóżek. Przeprawa przez rzekę była ostatnim miłym akcentem. Przewodnik już nie był tak wesoły i rozluźniony jak wcześniej. Był skupiony i czujny, bo też i okolica ku temu skłaniała.



Po drugiej stronie bowiem las był w większości... martwy. Drzewa były martwe, a zwierząt nie było widać. Nie słychać było ptaków, nawet wiatr nie wiał wśród martwych gałęzi i w lesie panował upiorna cisza.
- Kiepskie miejsce na łowy…-ocenił gnom rozglądając się dookoła, a Tokado dodał.- Tym bardziej mnie zastanawia, kto i czemu chciałby mieszkać w takiej okolicy.
- Mieszkają nad jeziorem, więc pewnie utrzymują się z łowienia ryb.- dodał Buarto, a Viper pokiwał w milczeniu głową. Jednakże Haroshiwa był nieustępliwy w swych podejrzeniach.- Niemniej to nie zmienia faktu, że nie osiedliłbym się tutaj bez jakiegoś ważnego powodu.
- Może nie lubią miast.- odparł gnom, a Tokado dodał z przekąsem.- Albo obcych.
- A najpewniej jedno i drugie - podsumował Black. - Co nie zmienia faktu, że dojść tam i rozpytać się musimy. Zapewne będą nas chcieli zniechęcić do szukania. Otwartą pozostaje sprawa jak daleko się w tym posuną. Miejmy nadzieję, że mieścina to nie monolit. Ktoś może zechce nam coś powiedzieć. Może z własnych motywacji może czymś zachęcony. Na razie trzeba tam dojść.
- Tjaaa…- mruknął gnom przyglądając się z dezaprobatą Buarto spoglądając na całą grupę, ale nie powiedział co miał na myśli, za to odezwał się Phil.- Cóż… to już nie mój problem. Natomiast moim problemem jest dzicz. Jest coś nienaturalnego w tym martwym lesie i chciałbym przypomnieć, że zanim dotrzemy do osady, będzie w tym lesie nocować. Ktoś ma jakieś pomysły, jak zabezpieczyć obozowisko w nocy?
- Nie znam się na zabezpieczaniu obozowisk, ale mógłbym rzucić czar alarmu na jakiś newralgiczny punkt. Mógłby mnie obudzić w razie kłopotów. Dodatkowo jakieś sznurki z czymś co poruszone generowałoby dźwięk. W sumie obozowiska to robota przewodnika ale tym alarmem mógłbym pomóc. Umieścić go w martwym punkcie obserwatora będącego na warcie. Wtedy nikt go nie podejdzie. Chyba- wzruszył ramionami Black.
- Zgadza się chłopcze… i zadbam o nasze bezpieczeństwo, acz wszelka pomoc się przyda. Zabraniam też oddalania się od obozowiska w nocy więc wszelkie potrzeby należy załatwić przed nocą. Nie mamy dość liny, by obwiązać całe obozowisko sznurkiem, więc zostaniemy przy owej magicznej sztuczce… jak dokładnie ona działa?- zapytał traper.
- Zaklęcie działa w odległości około dwudziestu stóp. Każde stworzenie które wejdzie w jego obszar, a nie wypowie hasła spowoduje jego uruchomienie. Oczywiście oznacza to każdą wiewiórkę i królika niestety. Jednak uchroni nas również przed prawdziwym zagrożeniem. Mogę ustawić czar tak by nie był głośny, działał tylko na mnie i budził. Druga jego wersja czyli głośne dźwięki w środku dziczy w nocy... raczej nie jest przez nas pożądana. Przy każdym alarmie ja się budzę, wtedy wartownik wchodzi w stan gotowości. Dużo wiewiórek i królików raczej w nocy nie przejdzie w polu działania. A zapewnimy sobie ostrzeżenie.
- Taaa mi tam wszystko jedno.- stwierdził ich przewodnik po namyśle. - Mnie tam za jedno. W detale nie będę wnikał.
Po tych słowach pomiędzy jeźdźcami zapanowała cisza, tym bardziej ponura że pasowała do ciszy ich otaczającej.

Gdy dotarli do obozowiska Maeglin zrobił jak obiecał. Ustalił jako główny punkt mniej więcej środek obozu a czarem powiązał magiczny alarm ze sobą. Ustalił z towarzyszami, że jeśli w nocy nagle się zerwie z posłania to znak by stać się czujnym. Mogąc zrobić niewiele więcej Black zapytał się jedynie kiedy jest jego warta i położył się pod kocem i śpiworem przy ognisku.

Upiorny las zabijał ochotę na rozmowy, nawet u gnoma. Zjedli więc to zabrali ze sobą i zasnęli. Trzeba było przyznać, że spokój trwał długo, dopiero o północy magiczny alarm zerwał na nogi Maeglina, jak i uczyniły to krzyki Tokado, który pełnił wtedy wartę.
- Wilki!- krzyknął Haroshiwa wskazując na blade cienie próbujące ich osaczyć. Miał rację i mylił się zarazem. To były wilki… kiedyś.

Teraz to były wilcze szkielety w liczbie ośmiu. Niezwykłe szkielety, bo zazwyczaj ten typ nieumarłych był bezmyślnym mięsem nekromantów. Te tutaj najwyraźniej zachowały część nawyków z czasów, gdy jeszcze żyły. Teraz je bezmyślnie powtarzały, bo wszak szkielety nie są w stanie zaspokoić swego głodu, tym bardziej że nie odczuwają tego uczucia. Tak jak i strachu.*
Black gdy zobaczył tak liczną sforę nie myślał zbyt wiele i postanowił razić błyskawicą dwa osobniki, które były najbliżej jego osoby. Na tym etapie wędrówki niepotrzebne rany jego czy nawet zgony jego towarzyszy mogły się okazać fatalne w skutkach. Uderzył więc potężną jak na swoje zasoby magią od razu i bez wahania.

Piorun z hukiem wystrzelił z dłoni maga i rozbił w pył dwa zbliżające się wilki. To jednak nie powstrzymało licznej sfory, która miała przewagę liczebną. Viper pisnął cieniutkim głosikiem i schował się za gnomem, co było zabawne bo był od niego wyższy. Ale też świadczyło o całkowitej bezużyteczności Vipera w walce. Oby chociaż w leczeniu okazał się dobry. Gnom odsłonił oko zazwyczaj ukryte pod opaską i posłał z dłoni świetliste kulki wprost w kolejny szkielet. Zmasakrowały one kolejnego wilka. Phil strzelił ze swej flinty chybiając całkowicie.

Haroshiwa z bojowym okrzykiem rzucił się do walki z dwoma z nich. Kolejne zbliżyły się ku gnowowi i półelfowi. Tokado dzielnie skupił na siebie uwagę dwóch,ale pozostali walczący musieli się już uporać tylko z jednym wilkiem na łepka (licząc oczywiście Buarto i Vipera razem) jaką jedną osobę.
Black liczył że zabijając dwa wilki wyeliminuje te zmierzające w jego kierunku. Nadal jednak został jeden osobnik. Walka wręcz była ostatnią rzeczą jakiej chciał pół-elf. Widok zniszczeń jakie uczyniła błyskawica uświadomił sobie jaką mocą dysponują podobni jemu osobnicy. I niestety właśnie z tego powodu nie mógł wystrzelić kolejnej błyskawicy. W polu rażenia znajdował się ich przewodnik. Jego ciężkie rany, uniemożliwiłyby dalszą ekspedycję. Kończąc ją nim na dobre się zaczęła. Postanowił przywołać gigantyczną mrówkę i skierować ją przeciw nadchodzącemu wilkowi.


Jej pojawienie się między nim a szkieletem powinno dostarczyć mu zajęcia. To się udało, wilk jedynym uderzeniem szczęk wgryzł się w połączenie głowy mrówki z korpusem prawie ją przegryzając i próbując powalić. W tym czasie ugryziony w udo Haroshiwa zdołał swym orężem powalić i zabić nieumarłego wilka. Jak się okazało flinta przewodnika miała podwójne zastosowanie, bo używał jej jako maczugi, choć obecnie jedynie utrzymując szkielet na dystans.
Gnom broniący dostępu do Vipera uderzeniem błyskającego piorunami miecza porachował kości wilkowi, ale nie zdołał zabić bestii. Walka trwała nadal i jest rozstrzygnięcie wciąż było niepewne.
Z palców Maeglina wystrzeliły magiczne pociski trafiając wilka zmagającego się z mrówką. Black chciał zakończyć ten etap walki z przeciwnikiem, by ruszyć na pomoc Tokado. Trzy pociski magiczne uderzyły w wilka, lecz o dziwo nie zdołały go zniszczyć. Za to mrówka wyzwoliła się z uścisku szczęk wroga i sama zaatakowała wilczy szkielet.

Haroshiwa rozciął na pół kolejny szkielet, także flinta Phila strzaskała czaszkę wilka. Zostały więc dwa wilki, jednego którego trzymał w szachu krótki miecz gnoma i drugi spleciony w śmiertelnych zmaganiach z mrówką.
Maeglin wypowiedział magiczne słowa i kilka pocisków poleciało bezpośrednio w stronę wilka walczącego z gnomem. Uważał go za lepszy cel. Mógł wszak zranić jego sojusznika. Przywołana mrówka natomiast i tak zniknie po pewnym czasie.

Magiczny atak półelfa zmiótł wilka uśmiercając go na miejscu i gnom odwdzięczył się tym samym posyłając magiczne pociski w wilka walczące z mrówką. Zmiótł go zanim Haroshiwa i Phil zdołali dobiec do walczącej mrówki.
- Niebezpieczna okolica, toż to twory jakiejś nekromancji. Zwykłych ludzi by zabili - pokręcił głową połelf.
- No tymi chudzielcami to się nie najemy.- stwierdził traper i dodał ironicznie.- Panie elfie. Zwykli ludzie nie zapuszczają się w ostępy. Tu tylko twardziele idą.
-Tak… twardziele.- odparł sceptycznie Haroshiwa, podczas gdy Viper zabrał się za opatrywanie go.- To co robili tu ludzie naszego pracodawcy? Zakładam że też byli twardzielami?
- Byli.- machnął ręką gnom i dodał głośno.- A te kościeje, to żadna nekromancja. Są obszary głuszy w którym martwe istoty nie zaznają spokoju po śmierci.
- Odpocznijmy opatrzmy rannych i ruszajmy dalej. Może wyjdziemy z tego przeklętego obszaru, choć coś czuje, że pewnie tylko w gorszy wdepniemy. - zakoczył rozmowę Maeglin.
 
Icarius jest offline