Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-07-2016, 21:24   #168
Kolejny
 
Kolejny's Avatar
 
Reputacja: 1 Kolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputację
Czuł się nieswojo. Cieszył się, że w końcu odnalazł Mygeetian i miał szansę z nimi porozmawiać i pomóc, ale Ci wzięli go za kogoś, kim nie był. Po ich reakcji było widać jak zdesperowani byli, ale Jedi nie miał zamiaru kłamać, żeby ich nie rozczarować. Chciał im pomóc jako Jon, nie był żadnym tytułowanym Wybawicielem.
Ukłonił się w wyrazie szacunku przed Radą i zaczął mówić:
- Jestem Jon Baelish, Rycerz Jedi. Prawdę mówiąc przybyłem na tę planetę przypadkiem i gdyby nie Vato nigdy bym się nie dowiedział o was. Muunowie bardzo starają się was ukryć przed wszystkimi. Nie słyszałem też nigdy o Wybawicielu. Ale mam możliwość i z całego serca pragnę wam pomóc i to liczy się najbardziej.
Jego słowa wysłuchane zostały w wielkim skupieniu. Kiedy skończył, wybuchła wielka wrzawa i radość. Jakby nikt w ogóle nie wziął pod uwagę jego "przypadkiem".
- Jedi! Jedi! - kilkanaście mygeetian zaczęło skandować, ale zostali uciszeni przez gest rady starszych.
- Oczekiwaliśmy na Ciebie Jonbaelishu - wymówił to w dziwny sposób, łączą imię i nazwisko. - I nie zaprzepaściliśmy tego. Wysokoczoli zawsze sobie żartowali z naszych legend i nie brali nas na poważnie, ale teraz z tobą jesteśmy gotowi stawić im czoło! Poprowadzisz nas przez tunele na powierzchnie! Zniszczymy maszyny gryzące! Odzyskamy nasz dom!
Ekscytacja w jaskini sięgnęła zenitu. Jon ujrzał przez chwilę oczami wyobraźni, jak wyrusza na czele armii Mygeetian przegonić Muunów i choć coś w głębi serca kusiło go do tego, szybko wrócił myślami na twardy grunt. Nie planował tutaj żadnego krwawego przewrotu, w którym zresztą małpopodobni mieli małe szanse zwycięstwa. Chciał wpierw doprowadzić do uczciwego dialogu.
- Obawiam się, że to nie będzie takie łatwe. Muunowie są dobrze chronieni przez droidy bojowe i taka nagła rewolucja mogłaby was kosztować wiele żyć. - przesadził trochę, ale musiał ich ochłodzić - Zanim przeleje się krew trzeba spróbować negocjacji. Rozumiem, że nie traktowali was na poważnie i upokarzali, ale ze mną jako wsparciem nie będą mieli innego wyboru niż was wysłuchać i potraktować wasze żądania na poważnie. Potrzebowałbym więc jednego lub dwóch przedstawicieli, którzy razem ze mną wrócą na powierzchnie rozmówić się z właścicielem tej stacji i dopilnować, by sprawiedliwości stała się zadość!
- Twoja łaskawość jest godna legend! - skomentował jeden z starszych rady. - Ale wysokoczoli nie chcą rozmawiać. Nie uznają nas za równych sobie! I dlatego żeby zacząć jakiekolwiek rozmowy musimy pokazać naszą siłę! Tylko jeśli zobaczą na co nas stać, dopiero wtedy będziemy mogli z nimi porozmawiać! I może zobaczą cień twojej łaskawości Jonbaelishu i pozwolimy im ujść stąd z swoimi ziemiogryzarkami!
- Nalegałbym na ponowne rozważenie sprawy. Czy macie jakiekolwiek uzbrojenie? Ciężko będzie wam wygrać przeciwko zastępom machin wojennych, nawet z moją pomocą. Jestem pewien, że Muunowie ze mną za waszymi plecami mnie wysłuchają. Reprezentuję jedną z większych jeśli nie największą sił w galaktyce! Jeśli tego nie zrobią mimo to, sprowadzą sobie na głowę olbrzymie kłopoty i oni o tym wiedzą. Nie musicie pokazywać przedtem swojej siły. Oszczędźcie ją na wtedy, kiedy tamci odmówią. Wtedy podejmiemy zdecydowane działania i sprowadzę konkretną pomoc. Ale wpierw chciałbym spróbować pokojowej opcji.
Miał nadzieję, że Mygeetianie go posłuchają i że Muunowie sięgną po rozum do głowy i spasują, oferując odpowiednią rekompensatę i ostateczne rozwiązanie problemu. Nie chciał, żeby sprawy wyrwały się spod kontroli. Igrał z ogniem, ale wolał tak niż pozostać biernym.
 
Kolejny jest offline