Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-07-2016, 22:54   #244
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Niech to... diabli.
Bobby wstał dość ociężale, z trudem łapiąc powietrze przez obolałe gardło. Ciężko mu było uwierzyć w to co cię stało. W to... czego był świadkiem. W potwora, którego nie było fizycznie.
Który istniał jako upiorny mglisty pasożyt. Babcia Barker powiedziałaby, że to jakiś demon opętujący ludzi, ale babcia Barker była zielonoświątkowcem. Osobą mocną w wierze, Bobby zaś... nie bardzo. Choć w tej chwili wierzył we wszystko, a najbardziej w to że zdoła uciec temu... czemuś.
No... bardziej miał nadzieję niż wierzył, więc argumenty Connora do niego docierały.
Raca?
To był dobry pomysł. Oczywiście że Barker miał racę. Nawet więcej niż jedną. Miał je w namiocie. Jeśli to nie był sen a rzeczywistość, to race spoczywały sobie grzecznie w jego plecaku.
Nie mógł jednak tego powiedzieć. Mógł jedynie wskazać namiot Connorowi. Namiot, który w tamtej rzeczywistości był w strzępach. A w tej był cały i nowy.
Więc Bear miał race i rakietnicę, ale te były poza jego zasięgiem. Coś innego zaś nie było.
Bobby kucnął i chwycił pierwszy z brzegu kamień, potem następny.
Przyglądał nacierającemu na Connora zamaskowanego Bruce'a i cisnął w niego kamieniem, a potem następnym i kolejnym. Silne zamachy, mocne rzuty. Nie był może Dallasem Keuchelem najlepszym miotaczem Major League Baseball, ale umiał mocno rzucić piłkę. A potworek jakim był teraz Bruce nie był trudnym celem. Bear zdawał sobie sprawę, że te kamyczki nie wiele zrobią, ale miały przyciągnąć uwagę potworka do Bobby'ego. Przykuć jego spojrzenie na tyle czasu by Bobby pokazał tajny znak dłonią.

Prosty gest i symbol: jeden palec z zaciśniętej dłoni wystawiony w górę, oznaka pogardy i wyzwanie. Prowokacja. Liczył że w Bruc'ie ostało się choć tyle człowieczeństwa, by pogonił za Bearem. Bo za kimś musiał pogonić i cóż... gdzieś w namiotach spały Ange i Arisa, Connor i Frank (zwłaszcza Frank), mieli jakiś pomysł na rozwiązanie tego problemu. Bear nie miał. Był za to obeznany z lasem i wytrzymały. Mógł więc się wystawić jako zwierzyna łowna i odciągnąć potwora od reszty. Mógł jedynie zdobyć czas, dla nich by rozwiązali problem. A jeśli nie, cóż... czasami trzeba się poświęcić.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 01-07-2016 o 23:04.
abishai jest offline