- Słuchaj puszka, nie wiem skąd jesteś, ale chyba z zadupia galaktyki. To nawet śmieszne, bo im dalej i bardziej nowoczesna planeta, tym większa zapędy do powiększenia fiuta. Uwierz mi, stamtąd skąd ja pochodzę, lubimy otwierać konserwy - rzucił Uriel patrząc w martwe, elektryczne oczy Durrana.
- I na Catchan respekt zdobywa się w polu, walcząc i dostając po ryju wspólnie z kumplami, wydzieranie blaszanej mordy przez wszczepy nie jest mile widziane. Znasz to powiedzenie? Że w Catchańskich regimentach komisarze długo nie żyją? Znałem takiego jednego, popędzał ludzi jakbyśmy byli jakimś bydłem, wrzeszczał coś o regulaminie, respekcie i innych gównach, aż w końcu jakiś ork odstrzelił mu łeb, bo za bardzo się darł i wymachiwał łapami. Orki też nie lubią hałasu, puszko - cały wywód Uriel akcentował bawiąc się swoim przerośniętym nożem.
- TWOJA OPINIA ZOSTAŁA PRZYJĘTA - skomentował krótko Morgenstern nie zamierzając wdawać się w dalsze dyskusje ograniczając się do lekcewarzącego tonu.
* * *
- ZROZUMIAŁEM - odpowiedział na polecenie inkwizytora by zhakować terminal.
- ALE UPRZEDZAM, ŻE BĘDĘ POTRZEBOWAŁ AKTYWNEGO TERMINALA. Z ODCIĘTYM NIC NIE BĘDĘ W STANIE ZROBIĆ, NIEZALEŻNIE OD UMIEJĘTNOŚCI.
Inkwizytor przyjął uwagę i nie zmieniło to rozkazów.
Ruszyli dalej. Szyk został ustalony i pozycje przyjęte.
A robot rozstrzelany.
Mechaniczny, zaawansowany servitor, obudowany ciężej niż zwykle się zdarza.
- MOŻE COŚ SIĘ TU UDA…
Skomentował i przykucnął przy dymiących, płonących miejscami, zgliszczach i stalowych resztkach. Nie miał wielkich nadziei ale na pewno nie zamierzał przepuścić okazji bez sprawdzenia.
Otworzył czaszkę servitora gołymi rękami. Kilka chwil poracy później zbudował z kabli i elektroniki improwizowane gniazdo MIU. Wielu z Bractwa Marsjańskiego potępiłoby tę technikę, ale nie było nikogo z takich w pobliżu.
Podłączył się do stygnących resztek mając nadzieję, że żyją w nich jeszcze jakieś duchy maszyn… i przygotowując się psychicznie by poczuć ból umierająych. Słusznie.
Syknął gardłowo gdy jego elektryczna dusza wejrzała wgłąb cierpień duchów maszyn żyjących jeszcze w tym serwitorze. Czuł jak ogień trawi systemy w których one żyją. Jak kolejne zwarcia zabijają święte byty. Durran wiedział, że już za późno i nic nie może dla nich zrobić. Były zbyt zniszczone. Można było je tylko dobić. I zrobił to, ale przedtem wejrzał w ich pamięć. Zapamiętał wiele. W większości wiedza była bezużyteczna, bo tyczyła nieistotnych tematów, bądź była niekompletna. Jak kawałek piktu zbyt mały i nieistotny by zrozumieć co było na nim całym. Zaraz potem Morgenstern przeprowadził proces rytualnego wyłączenia. Permanentnego. Odnalazł linikę kodu, który isntruował duchy baterii. Zmienił jeden z wyników z 0.08739 na 0.0874. To zdestabilizowało przepływ energii. Ogniwo zasilające momentalnie się nadtopiło. Delikatne przewodu zostały zniszczone. Moc przestała płynąć i duchy zgasły, by już nigdy się nie obudzić. Durran zmówił krótką modlitwę w binarnym pomruku
01100001011011010110010101101110
Trwało to mniej niż sekundę.
- PRZECHWYCIŁEM KAWAŁEK ROZMOWY… FRAKCJA WROGA STATUSOWI QUO WZIĘŁA ZAKŁADNIKÓW...