Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-07-2016, 18:44   #49
Cai
 
Cai's Avatar
 
Reputacja: 1 Cai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputację
Trójka towarzyszy, wraz z nieprzytomną dziewczyną, udała się w końcu korytarzami do wyrwy w stacji, by stamtąd małym spacerkiem w próżni na Fenixa, a potem w długą, jak najdalej od tej przeklętej stacji, by w końcu zostawić za sobą ten mały koszmar…

[MEDIA]https://zongrik.files.wordpress.com/2011/12/space_light_girl.jpg[/MEDIA]

Statek czekał naprawdę niedaleko. Becka podprowadziła go sprawnie jak najbliżej samej stacji, ustawiając się do niej bokiem. Na jego pokładzie Uchu leżał na kozetce i powoli do siebie dochodził, Leena zaś już wracała na mostek Fenixa. Bullit, Nightfall wraz z przyczepioną Isabell, i “Arhon” wykonali skok w próżnię. Trochę śmieci, większych i mniejszych, kawałki stacji, ot pojedyncze, i w miarę oddalone od ich toru lotu zdechlaki, nie powinno to wszystko być zbyt trudne. Ich skafandry miały własne silniczki. Niezbyt potężne, ale wystarczająco silne na tak krótki lot. Ot szykował się dla nich “spacerek po parku”… zaśmieconym kosmicznym parku.

[MEDIA]http://img2.goodfon.su/wallpaper/big/6/fe/art-astronavty-skafandr.jpg[/MEDIA]

Gdy trzej załoganci byli w połowie drogi, na wizjer nieco rozglądającego się Nightfalla padł jakiś cień. I to ich właśnie uratowało.

Zombie.

Dziesiątki Zombie, całe tabuny Zombie, pojawiły się w próżni, opadając chmarą z górnych poziomów stacji, wylewając się wprost z niej, i szybując prosto na ich głowy.

- Zombie!! - Wrzasnęła Becka, obserwując wszystko z mostku Fenixa.

- I co Arhon, stworzyłeś se już te kopię? - Nightfall zakpił. Nie miał zamiaru dać się złapać nadlatującej chmarze. Nie, gdy już byli tak blisko. Rozejrzał się, który kierunek dawał największe szanse na uniknięcie spotkania z rozpędzonym stadem, szukał przeszkody za którą mógł się schować, by uniknąć głównej fali, która zrobiłaby wyrwę w chmurze. Odpalił silniki skafandra. Musiał być szybki i precyzyjny.

-Zombie… zombie..- burknął Bullit zirytowany tym stwierdzaniem oczywistości.-Użyj broni pokładowej… nie powinno być trudno ich przerzedzić- Dave ustawił się plecami do Fenixa i posłał serię w chmarę truposzy licząc, że odrzut karabinu plazmowego da mu dodatkowego boosta do napędu skafandra. Dwa w jednym. Sytuacja wszak nie była zła. Truposzaków było może i wiele, ale były bez skafandrów ochronnych, więc ich ciała były powoli rozrywane przez różnicę ciśnień. Pozbawione też były napędu odrzutowego ze skafandrów.. nie były tak szybkie jak uciekinierzy.

- Leena, zombiaki padają na naszych - zameldowała blondynka, przesiadając się w pośpiechu sprzed sterów do stanowiska taktycznego.
- Zrobię co się da - odpowiedziała Doc’owi odpalając maszynerię. Owszem, łatwiej się strzelało bezpośrednio ze stanowiska strzelniczego, ale dla kogoś kto przesiedział tyle godzin przed monitorami, zdalne sterowanie nie robiło aż tak wielkiej różnicy.
Becka swego czasu grywała w różne symulatory i nie raz ostrzeliwała nadlatujące meteoryty lub droidy wroga, broniąc swojego statku. Nigdy jednak nie sądziła, że będzie chronić załogę przed padającym na nich deszczem zombiaków, a w dodatku nie na symulatorze tylko w rzeczywistości.
Odpalając działko starała się skoncentrować na tej części przeciwników, którzy lecieli bezpośrednio na głowy jej kolegów, uznając że pozostali są mniej szkodliwi i po prostu polecą dalej. Osobiście miała nadzieję, że truposze nie dolecą do Feniksa.

- Tam! - Nightfall krzyknął w mikrofon, wskazując dryfujący fragment oderwany od poszycia stacji. Wydawał się wystarczająco gruby i solidny, by pod nim przeczekać pierwszą nawałnicę. Z dysz skafandra wydobyły się smugi, gdy emitowana energia kierowała strzelca pod tymczasową osłonę.

TRX-215 widząc że z Fenixa otworzyli ogień wprost na hordę nieżywych-żywych organizmów chwycił się przelatującego obok niego odłamka stacji na tyle dużego że mógł na nim stanąć. Włączył magnes w podeszwach przyczepiając się do metalu i wyprostował się. Wziął na cel najbliższe lecące w ich stronę organizmy.
- Doktorze Bullit, Nightfall, wykorzystajcie odłamki stacji jako osłonę i udajcie się jak najszybciej na statek. Osłaniamy was. - usłyszeli komputerowy głos w słuchawkach jednocześnie zaczął oddawać strzały w te osobniki które leciały torem kolizyjnym z załogą statku.

Doc nie bawił się w osłony, tylko gnał do statku na silniczkach skafandra. Zombiaki wszak nie miały czym do nich strzelać. No chyba że ich ślina bądź zęby trupiszy mogły być przez nich wypluwane z naddźwiękową prędkością. Ale w to wątpił...

Opadająca w próżni setka Zombie na uciekających załogantów. Serie i pojedyncze strzały z karabinów plazmowych, w końcu i zagrało nawet działko kwantowe Fenixa. Widoki były iście godne zapamiętania…

Bullit mknął na pełnej mocy silniczków skafandra, do tego walił serią w zdechlaki. Dwóch z nich oberwało, zaczynając szaleńczo wirować, i wpadać na inne Zombie, odbijając się od siebie… Doc jednak również się obił, i to wyjątkowo boleśnie o ich własny statek. Przygrzmocił plecami, aż mu zęby zadzwoniły, i przez chwilę nie umiał dojść ze sobą do składu i ładu, bolała głowa, kark, i górna część kręgosłupa… ale chociaż skafander nie darł mordy jakimiś alarmami o nieszczelności.

Night przeczekał pod kawałem żelastwa wraz z nieprzytomną Isabell. Wyraźnie poczuł, jak w jego osłonę coś walnęło, pewnie wylądował na niej jakiś zdechlak…kilku innych przeleciało dalej, w dół, w bezkres kosmosu. Becky strzelała raz po raz z działka, nie szło jej jednak za dobrze. Cele były naprawdę malutkie, do tego nieco ruchliwe… pudło, pudło, pudło, w końcu trafiła i znowu trafiła. Dwóch Zombie wprost eksplodowało na krwawy pył, a na stacji nawet coś raz również wybuchnęło, gdy zabłąkana wiązka trafiła w jej zewnętrzne poszycie.

- Za stery!! - Wrzasnęła wpadająca na mostek Leena - Przechył na prawą burtę, 45 stopni! Zgarniemy naszych wprost do śluz, otwórz je! - Pani kapitan sama szybko zasiadła do obsługi działka.

TRX-215 wycelował w nadlatujących przeciwników z karabinu, po czym oddał 2 strzały, obydwa celne. Trafione humanoidy zaczęły niekontrolowanie wirować, zmieniając tory lotów… wciąż ich było jednak tak dużo, i kilka z nich spadało prosto na niego.
 
Cai jest offline