Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-07-2016, 20:14   #51
TomaszJ
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
- To kurwa pracować nie można, taki jazgot! - Bix kopnął ze złości skrzynkę z narzędziami i wkurzył się jeszcze bardziej, bo wiedział, że będzie musiał je pozbierać. Wychylił się do trójki załatwiającej swoje finansowe sprawy i huknął - Cicho tam, bo nogi z dupy przy głowie pourywam!
Czasami tak jest, że niby kłopot, niby przypadek, a dzień staje się piękniejszy. W końcu nie na co dzień dostaje się okazję do rozróby i to legalnej, bo przecież stanął w obronie słabszego. A Bix napierdalać się lubił i już cieszył się na niespodziewany prezent od losu.

Szumowiny spojrzały na wielgachnego mężczyznę, a przez ich twarze przeleciał cień strachu. Ten z pałką, z wrednym uśmiechem, zdzielił czym prędzej mechanika prosto w łeb, przez co nieszczęśnik zalał się krwią z rozbitej głowy. Padł na podłogę wijąc się z bólu.

- Nie słyszałeś? Masz siedzieć cicho! - Drugi z cwaniaków sprzedał dwa kopy rannemu - Nikt ci nie pomoże, hehe...
- Takiego wała - Bix splunął na pokład - Obiliście go, a ja będę musiał zrobić za niego robotę? Komuś należy się wpierdol. Dwóm ktosiom.
- Chwila, chwila... - Typek kopiący mechanika, nagle nie był już taki cwany i pewny swego, cofając się o krok w tył - To Ciebie nie dotyczy, po co się… denerwować?

Jego kumpel z pałą łypał zaś na Bixa, oceniając chyba szanse. I po jego minie, można było wywnioskować, iż jakoś nie uśmiecha mu się bliższa znajomość z wielgachnym mężczyzną.
- Przez was niemyte kutasy będę musiał zostać po godzinach i wichajstry mocować! - huknął olbrzym - boście tępe ciule nie pomyśleli i w pół roboty mu przerwali.
Bix zakasał już rękawy ukazując łapska wielkości średnio wyrośniętych delfinów.

Dwaj cwaniacy na ten widok puścili wiązanki pod nosem, po czym… dali nogę. Spieprzali, aż się prawie za nimi kurzyło, i tyle. Nie mieli najmniejszej ochoty zmierzyć się z “Młotem”. No cóż…

- Woły doić! - krzyknął za nimi kafar i sklął w duchu fakt, że wyrobił sobie na Maggelanie reputację. Do siebie, ale całkiem głośno dodał - Trzeba stąd spieprzać, bo już nawet na ring pod drugą piastą nie zawsze chcą mnie wpuszczać.
Podszedł do skopanego i spałowanego nieszczęśnika i przyjrzał się kto to. Bo jeżeli to ktoś od szefowej, to tamci mieli szczęście, że zwiali. Firma w której Bix pracował może była mała i szemrana, ale wszyscy byli dla siebie jak rodzina. Nie zawsze lubiana, ale jednak...

Bix znał pobitego z widzenia, i nie, nie należał do tej samej firmy… Ruavu Daeli, czy jakoś tak się zakrwawiony typek zwał, robił w małej niezależnej kompanii, ale żadna to tam konkurencja nawet dla mamuśki Rosalinn.
- Sie musisz uważać - powiedział do niego Młot stawiając go na nogi szybkim ruchem - bo kurna pracy więcej dla mnie będzie.
Po czym wziął swój plazmowy palnik i wrócił do wycinania poszarpanych fragmentów kadłuba pod kompozytowy zamiennik. Ale nie szło mu dobrze, myślami był już na pirackim okręcie, na który zamierzał się zaciągnąć. Przygoda, zupełnie jak na holo, które oglądał setkami tuż po wyzwoleniu, a nie marne rozrywki na zapyziałej stacji!

Ruavu chwiejąc się na nogach, podziękował za pomoc, po czym burknął coś o lekarzu, i opuścił hangar. Bix wrócił do roboty, myślami będąc jednak gdzie indziej… i po około pół godziny, nie zauważył nadchodzących problemów. Wróciła parka szumowni, w towarzystwie swojego własnego “karka”. Typek nie był tak potężny jak “Młot”, jednak wzrostem mu niemal dorównywał.
- Ej, grubasie! - Koleś zagadnął wyjątkowo miło - Słyszałem, że ty masz teraz dług swojego koleżki? Cho no tu na chwilę...

Bitka!
Od razu to zaświtało w głowie Bixa. I to nawet nie z leszczami, bo typ wyglądał na kogoś, kto wie do czego służą pięści! Trzeba było tylko rozegrać to jako samoobronę, bo nie miał ochoty znów wysłuchiwać połajanki Mamy Rosy, która znów musiała wpłacić kaucję. To była pora na dyplomację najwyższych lotów, więc Młot skupił się i grzecznie odpowiedział:
- Wal się i wypchaj gównem, spedalony cieciu!
- Sam masz gówno zamiast mózgu… pedale - Odpowiedział typ na tym samym poziomie co Młot, po czym kopnął w skrzynkę z narzędziami Bixa. Wszystko się oczywiście wysypało... a Bix na to przydzwonił mu prosto w pysk, na czym skończyła się błyskotliwa wymiana obelg.

Huknęło całkiem solidnie, gdy “Młot” trzepnął mięśniaka po pysku, aż temu drugiemu poleciały gdzieś w cholerę jego przyciemniane okulary, ten jednak warknął, po czym odpowiedział całkiem solidną kontrą, również waląc mechanika po gębie. Zaczęła się więc bijatyka…
Bix był już w swoim żywiole, cios przeciwnika poczuł, co tylko go rozjuszyło, więc skrócił dystans, złapał drania za bary i trzasnął czołem w twarz, łamiąc przeciwnikowi nos. Ten jednak zdawał się nawet nie zauważyć owego faktu(dziwne), po czym przywalił dwa razy pięściami w brzuch “Młota”, jakby tłukł w worek treningowy, oj bolało, ale ból był dobry, ból oznaczał twardego przeciwnika, a więc dobrą walkę. Na dwa ciosy odpowiedział potężnym sierpowym, w który włożył całą siłę.

“Młot” strzelił przyjemniaczka po pysku, aż zadudniło ale... albo koleś był na jakiś prochach, albo… cholera wie, nie był człowiekiem? Przyjął cios, warknął, splunął krwią, po czym wyprowadził kontrę. Raz w żebra Bixa, potem hakiem w szczenę, o tak, ta walka była naprawdę zajebista w mniemaniu mechanika.

Wokół nich zaczęło coś wybuchać. Pierwsze dwie eksplozje i efekty granatów obezwładniających “Młot” całkowicie zignorował, dwa kolejne jednak miały już na niego całkowity wpływ. Zatoczył się, coś mamrocząc pod nosem, resztkami przytomności zauważając kilku strażników, owymi granatami właśnie obrzucający walczących ze sobą. Piąty już granat, wykończył go na dobre. Nastąpiła już tylko ciemność…
 
__________________
Bez podpisu.

Ostatnio edytowane przez TomaszJ : 02-07-2016 o 20:20.
TomaszJ jest offline