Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-07-2016, 21:11   #40
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację
Jezioro Engelsholm, tej samej nocy

Karl Sighvart
jechał na czele niewielkiej grupki doświadczonych wojów: Einara - swej prawej ręki, rządzącego za dnia w jego imieniu, Andersa - swego dzikiego i nieokiełznanego berserkera oraz młodego Heminga - swego syna.
Elin poznawała ich i z dala.
Agvindur krok naprzeciw nim zrobił, kiwając na Freyvinda, który karla sam kojarzył. Gdy skald opuszczał swego mentora o Sighvarcie głośno robić się zaczynało w Jutlandii.
Karl i jego drużynnicy konie wstrzymali dołączając do oczekującej ich trupy.
- Heill ok sæll! - padło z ust Ventrue, gdy ten z panem na Ribe się witać począł.
- Sighvart! - Agvindur na zadowolonego wyglądał lecz w kierunku karla nie ruszył, dając fory swemu wychowankowi honory wodza czynić.

Hedeby

Trzy łodzie mocno zanurzone do Hedebyshavn przybijały. Trzy łodzie z niewielką ilością osób na pokładzie. Na ich spotkanie raźnym krokiem szedł chudy mąż w średnim wieku, z głową do od czubka do połowy ogoloną, rzadkim wąsem i takąż brodą. Uwagę jeno zwracały brązowe, sarnie oczy co nad zapadniętymi policzkami żarzyły się mocą. Szaty też nietypowe nosił, powłóczyste i ze zgrzebnym materiałów, bez ozdób żadnych.

Za nim szło kilku starszych i młodszych mężczyzn, nieco dalej dwa wozy się toczyły.
- Pomóżcie… - poprosił ich - … zacumować i rozładować.
Ludzie ruszyli żwawo by przybyłym pomóc i wkrótce w zatoce zaroiło się od mniejszych łódek skrzynie i pakunki przewożących na ląd.
W jednej z pomniejszych łódek przywieziono sześć młodych kobiet co skrzynię zabitą ze sobą piastowały. Na ich czele szła dziewczyna co dawno z wieku panieńskiego wyrosła. Ciemnowłosa, ciemnooka o skórze o oliwkowym odcieniu, ruszyła wprost do ubranego dziwacznie mężczyzny.
- Witaj, wielebny - rzekła głosem ciepłym, melodyjnym, podczas gdy skrzynię dwóch ludzi na wóz ładowało.
- Witaj, szacowna Almo! - radości swej nie krył - Mniemam, że najwyższy łaski swej udzielił i droga was nie zmęczyła zbytnio.
- Nic co w imię Pańskie czynione jest, nie przyprawia o zmęczenie, drogi Ansgarze.
- uśmiech z jej twarzy nie znikał, ciepło i otwartość wprost emanowały. - Gotowiście na czynienie dzieła w jego imię?
- Tak, grunt zaorany, ziarna zasiane, jeno teraz trzeba cierpliwości i … szybkiego działania.
- Wiozę ze sobą podarunki oraz plany. Ludzi będziemy potrzebować.
- W tym się Eryk wykaże…
- rozmawiali ruszając w kierunku osady. Pozostałe kobiety na wóz ze skrzynią się załadowały gadając nieprzerwanie w inszej mowie. Śmiech i radość im towarzyszyła, a i wzrok gawiedzi przyciągały bo wszystkie inne i odmienne były.
- Rozpakujem się, i plany pokazać mogę. A i z Erykiem gotowam się spotkać jeśli trzeba.
- To nieco później.
- zgodził się rozemocjonowany Ansgar - Teraz pokażę Ci, moja droga, wasze kwatery…
 
corax jest offline