Feldmann kucał za murkiem, przygryzając zaciśniętą pięść i patrząc na rozgrywające się poniżej sceny. Oto są, dotarli do serca tego całego zamieszania. Zbieranina ześwirowanych kultystów – jednych chyba ważniejszych od drugich. I do tego ta dziwna lalka. Wszyscy w jednym miejscu. Jeśli uderzą teraz, może uda im się rozbić tę sektę raz na zawsze.
Musieli to zrobić. Nie mogli pozwolić umrzeć dziewczynom. Saul czuł się za nie odpowiedzialny. Dlatego z marsową miną odwrócił się do Jack'a i ściszonym głosem do niego przemówił:
- Plan jest taki. Bierzemy pochodnię i podpalamy część tych proporców - ręką wskazał ozdoby wiszące na ścianach.- Kiedy już zrobimy, zjedziemy po jednej niezapalonej na dół. Potem... ciężko mi przewidzieć, co się będzie działo. Jeden z nich jest chyba po naszej stronie. Jesteś ranny, dlatego musisz się oszczędzać. Przebijesz się do tego kultysty i pomożesz mu uwolnić dziewczyny. Ja w tym czasie postaram się dostać do tej lalki. Wygląda na to, że się jej słuchają. Może gdy ją wyeliminuję, ta zasrana szajka się rozbiegnie.
Semita wydobył z plecaka siekierkę i włożył sobie za pasek, tuż obok przyczepionego haka. Poza tym wyciągnął też buteleczkę z nieznaną cieczą znalezioną w opuszczonym schowku. Nie wiedział, po co mu ona, ale wolał ją mieć pod ręką, w razie gdyby była potrzebna.
- Gotowy? - zapytał Hammer'a, biorąc głębokie wdechy i zaciskając dłonie na włóczni.