Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-07-2016, 19:43   #361
Rodryg
 
Reputacja: 1 Rodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputację
Z "rodziną" najlepiej na portrecie

- Widać to tylko w książkach jest tak że dawno zaginione rodzeństwo cieszy się na spotkanie. - skomentowała kłótnię między “siostrami” spoglądając się na Raimiel, następnie na oddalającego się paladyna i dodała - No i poszedł… my tez chyba nie będziemy tu tak stać co ? Więc gdzie naj… a to co ? - zatrzymała się przed szyldem którego nie było tu przy ostatniej wizycie na którym widniało jej nazwisko - Wujek otworzył tu interes ? Myślałam ze uznaje takie miejsca za obszary “wysokiego ryzyka” w interesach. Co to jest fungra… fungarium ? - podrapała się po głowie zastanawiając się nad tym czy nie sprawdzić czy w okolicy nie było jej ulubionego wujka, choć była też spora szansa na to ze natknie się na mniej lubiana część rodziny…
- Widać, że jesteś jedynaczką. Rodzeństwo tak ma, one i tak zrobiły postęp, nie chcą się już w końcu pozabijać. Ramiel położyła rękę na ramieniu czarodziejki. Obie podeszły do fungarium. Był to spory drewniany budynek z czyś przypominającym zagrodę. Przed budynkiem sympatycznie wyglądająca dziewczyna z dzieckiem w nosidełku zamiatała ganek fungarium, a wysoki rudy mężczyzna o wyglądzie drwala wbijał kołki w ogrodzenie zagrody. Nagle z wnętrza budowli dobiegł głos Aleksandry Gelantar.
- Ziżka! Weź się pospiesz nierobie ty!
Potem z pozbawionego drzwi wejścia wyleciały potężne kajdany mało nie trafiając kobiety z dzieckiem.
- Łap Anna - zawołał Jonathan Gelantar.

Mina Elphiry od razu zrzedła gdy tylko usłyszała znajome głosy należące do bliźniaków, obecnie na twarzy gościł grymas który sugerował by ze właśnie wdepnęła w gnojówkę i to co najmniej po kolana…
- Bliźniaki, ughh.. oczywiście z moim fartem musiałam na nich trafić akurat dziś i tutaj. - westchnęła z żalem na myśl o nie lubianej części rodziny, widząc jak kuzyn bez zwracania uwagi ze może komuś zrobić krzywdę rzuca kajdanami wyraźnie się zdenerwowała.
- Widzę że szacunku do pracowników to was ojciec do dziś nie nauczył! - zawołała skoro i tak już miała sobie popsuć humor to mogła też popsuć dzień bliźniakom.
- Moje kuzynostwo za którym nie przepadam ze wzajemnością. - rzuciła do elfki by uświadomić ją w sytuacji.
Jonatha Gelantar wyszedł z budynku. Był młodym nieco rudawym mężczyzną o orlim nosie. Wyglądał na mocno zabiedzonego i miał obandażowane ucho. Zobaczył Elphirę i zrobił wielkie oczy, ale zaraz odzyskał rezon
- Po pierwsze to nie mój pracownik tylko żona i dziecko i nie celowałbym w nie z łańcucha… A po drugie czy my się w ogóle znamy? - zaczął się ostentacyjnie zastanawiać.
Zaraz wyszła za nim Aleksandra ciągnąca wózek.
- To ta posługaczka co ją biedny stryjek przygarnął. Że też tragedia czyni mężczyzn tak niefrasobliwymi. Myślisz, że wreszcie się na niej poznał i ją wygonił?
- Żona ? - wypaliła zaskoczona jeszcze bardziej zaś gdy ujrzała też swą kuzynkę z wózkiem, szybko jednak wzięła się w garść bo sugerując się jej wypowiedzią nie byli świadomi w jakich okolicznościach opuściła dom. Nie zamierzała jednak ich w tym temacie uświadamiać ani ułatwiać domyślenia się co mogło zajść.
- To gratuluję ożenku. To jak ? Wujek w końcu stwierdził że jesteście dość samodzielni by prowadzić interesy bez nadzoru ze strony rodziny. Czy też jest gdzieś w okolicy ?
Aleksandra poczerwieniała na twarz.
- Nasz ojciec zachował się wobec nas niehonorowo. Okradł nas z naszego dziedzictwa. Zapisał w testamencie naszej podłej siostrze jedną trzecią majątku - Aleksandra gwałtownie kołysała wózkiem. Ziżka chciał przejąć wózek, ale kuzynka Elphiry pokazała mu ostro, że ma wracać do pracy
- A przecież należała jej się jedna siódma. Po dwie siódme dla nas, dwie siódme dla naszych małżonków i dwie siódme dla naszych dzieci. To oczywiste dla każdego, kto ma elementarne sumienie i znajomość prawa. To sprawa jej czarów, wszystkie czarodziejki to podłe jędze. - widać by w jego oczach łzy.
Ziżka podrapał się po głowie.
- A cy ta carownica co we tej karcmie pzemieniła tą zonke karcmaza w wąpieza to nie była jakowaś Elphira? - zapytał ostrożnie bliźniaki te popatrzyły po sobie i wybuchnęły gromkim śmiechem.
- Elphira i czary… Ty szwagier jak czegoś nie palniesz durnego to chyba masz zepsuty dzień.
- I wracaj do roboty leniu śmierdzący, zamiast myśleć o pierdołach, choć tego też nie potrafisz. - ryknęła Aleksandra.
Tymczasem Raimiel rozmawiała z Anną i jej dzieckiem przechodząc w tryb “A gugugu”.

- Testamencie ? Coś mu się przytrafiło czy tylko ogłosił swą wolę ? - spytała wyraźnie zmartwiona faktem że mogło się przydarzyć jakieś nieszczęście.
- Po prostu po narodzinach naszych dzieci poszliśmy do niego i zażądaliśmy sprawiedliwego podziału majątku… Jednak jego umysł został już przeżarty przez mroczną magię… Ale to raczej sprawa rodzinna, nie dla obcych. Czy chce pani zamówić grzyby do pracy? - zapytał Jonathan.
- A to ulga już myślałam że jakieś nieszczęście w rodzinie się przytrafiło. - od razu się rozpromieniła słysząc że niepotrzebnie się martwiła, przy okazji patrząc na rodzeństwo dodała w duchu.
Ja wiedziałam że mają ego i są przekonani że im się należy jak psu buda ale żeby aż tak bezczelnie ?
-Czyli już nie usłyszę jak wspaniałą siostrą jest Giovanna a to szkoda… i co ? Pokłóciliście się z nim o majątek i zaczęliście handlować ...grzybami ? Na cholerę wam kajdany w hodowli grzybów ? - popatrzyła się na kawał żelastwa leżący na ziemi coś jej tu nie pasowało.
- Cóż, my ich nie hodujemy tylko sprzedajemy. To specjalne grzyby nadające się do każdej pracy, na przykład w kopalniach. Rozumiem, że nie masz pieniędzy więc proszę, daj nam pracować bo wieczorem mamy dostawę towaru. - rzekł wyniośle Jonathan i z siostrą wrócili do pracy.
Grzyby do pracy ? Elphi mogła zgadywać że mowa tu o jakichś… grzybowatych istotach ? I jej kuzyni tym handlowali ? Czy to w sumie zakrawało na niewolnictwo ?
- Taa, niestety czuję że jeszcze się zobaczymy też ubolewam nad tym faktem. - rzekła na pożegnanie oddalając się z Raimiel od fungarium.
- Wybacz za to opóźnienie nie spodziewałam się ich tutaj spotkać. Przypomnieli mi jednak że muszę się rozmówić z córkami Henka by takich głupot nie rozpowiadały bo potem zapewne będę mieć problemy jeśli się ich nie naprostuje… to co ? Idziemy zobaczyć się z Krolianem ?
- Pewnie, czemu by nie. - powiedziała Raimiel oddając niemowlę Annie, które przez ten czas huśtała.

Udały się do do burdelu Salingera, gdzie na progu pół-ogr barman i nieco pokraczna diablica zmywali jakiś czarny malunek w kształcie sylwetki człowieka. Krolian już na nich czekał. Ukłonił się dwornie i rzekł:
- Uprzedzono mnie o przybyciu szlachetnych dam. Przykro mi, że muszę was witać w takim miejscu, ale choć jako te pacholęta niewinne pragniemy być bohaterami, to zbyt często kończymy jako bandyci i szubrawcy. Proszę jednak czarodziejko Elphiro abym rozmówił się z twoją towarzyszką sam na sam. - rzekł elf o czarnej niczym bezksiężycowa noc skórze. Wydawał się wiarygodny, a do tego Raimiel patrzyła na nią błagalnie.
Z jednej strony wydawało się że Krolian nie ma złych zamiarów z drugiej wiedziała czego się spodziewać po jego osobie po ostatnim spotkaniu no i nie bardzo była pewna czy dobrym pomysłem było zostawianie jej tutaj pomiędzy bandytami i szubrawcami jak sam elf to ujął… z drugiej strony Raimiel nie urodziła się wczoraj i chyba umiała o siebie zadbać.
- No nie patrz się tak na mnie, skoro nie jestem ci potrzebna tylko nie zostawię cię bez niczego, parę zaklęć tak na wypadek gdyby któryś z gości miał durne pomysły. - powiedziawszy to rzuciła wpierw jedno zaklęcie mające chronić elfkę w razie napaści po czym poprawiła drugim strzegącym od złego. Jeszcze myślała nad trzecim ale stwierdziła ze niewidzialność zakrawała by o absurd i paranoję. - Rozumiem że tutaj będziecie ? Za ile czasu mam cię szukać ? - spytała jeszcze przed odejściem.
Raimiel zaśmiała się, a potem objęła Elphirę i pocałowała prosto w usta na oczach “śmietanki” dreadwood.
- Uroczo troskliwa jesteś, wiesz? - i poszła na chwilę z czarnym elfem za burdel. Wtedy Elphira nagle usłyszała wołanie.
- Ratunku, czy ktoś mi pomoże!

Ephira zarumieniła się po takim “podziękowaniu” ze strony elfki która zaraz potem zniknęła wraz z Krolianem. Zastanawiała się przez chwilę gdzie szukać Eryk w końcu obiecała mu pomóc w przehandlowaniu części zdobyczy. Jednak to musiało poczekać bo ktoś zaczął wzywać pomocy, wpierw posłuchała rozsądku rzucając na szybko prosty czar ochronny na wypadek ewentualnych nieprzyjemności następnie za głosem serca i sumienia ruszyła sprawdzić kto mógł potrzebować pomocy. Zwłaszcza w tak “uroczym” miejscu jak Dreadwood nie zdziwiła się gdyby poza nią i Erykiem oraz może Grzmotem ktoś by się zainteresował tym zjawiskiem...
 
Rodryg jest offline