Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 03-07-2016, 19:43   #361
 
Rodryg's Avatar
 
Reputacja: 1 Rodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputację
Z "rodziną" najlepiej na portrecie

- Widać to tylko w książkach jest tak że dawno zaginione rodzeństwo cieszy się na spotkanie. - skomentowała kłótnię między “siostrami” spoglądając się na Raimiel, następnie na oddalającego się paladyna i dodała - No i poszedł… my tez chyba nie będziemy tu tak stać co ? Więc gdzie naj… a to co ? - zatrzymała się przed szyldem którego nie było tu przy ostatniej wizycie na którym widniało jej nazwisko - Wujek otworzył tu interes ? Myślałam ze uznaje takie miejsca za obszary “wysokiego ryzyka” w interesach. Co to jest fungra… fungarium ? - podrapała się po głowie zastanawiając się nad tym czy nie sprawdzić czy w okolicy nie było jej ulubionego wujka, choć była też spora szansa na to ze natknie się na mniej lubiana część rodziny…
- Widać, że jesteś jedynaczką. Rodzeństwo tak ma, one i tak zrobiły postęp, nie chcą się już w końcu pozabijać. Ramiel położyła rękę na ramieniu czarodziejki. Obie podeszły do fungarium. Był to spory drewniany budynek z czyś przypominającym zagrodę. Przed budynkiem sympatycznie wyglądająca dziewczyna z dzieckiem w nosidełku zamiatała ganek fungarium, a wysoki rudy mężczyzna o wyglądzie drwala wbijał kołki w ogrodzenie zagrody. Nagle z wnętrza budowli dobiegł głos Aleksandry Gelantar.
- Ziżka! Weź się pospiesz nierobie ty!
Potem z pozbawionego drzwi wejścia wyleciały potężne kajdany mało nie trafiając kobiety z dzieckiem.
- Łap Anna - zawołał Jonathan Gelantar.

Mina Elphiry od razu zrzedła gdy tylko usłyszała znajome głosy należące do bliźniaków, obecnie na twarzy gościł grymas który sugerował by ze właśnie wdepnęła w gnojówkę i to co najmniej po kolana…
- Bliźniaki, ughh.. oczywiście z moim fartem musiałam na nich trafić akurat dziś i tutaj. - westchnęła z żalem na myśl o nie lubianej części rodziny, widząc jak kuzyn bez zwracania uwagi ze może komuś zrobić krzywdę rzuca kajdanami wyraźnie się zdenerwowała.
- Widzę że szacunku do pracowników to was ojciec do dziś nie nauczył! - zawołała skoro i tak już miała sobie popsuć humor to mogła też popsuć dzień bliźniakom.
- Moje kuzynostwo za którym nie przepadam ze wzajemnością. - rzuciła do elfki by uświadomić ją w sytuacji.
Jonatha Gelantar wyszedł z budynku. Był młodym nieco rudawym mężczyzną o orlim nosie. Wyglądał na mocno zabiedzonego i miał obandażowane ucho. Zobaczył Elphirę i zrobił wielkie oczy, ale zaraz odzyskał rezon
- Po pierwsze to nie mój pracownik tylko żona i dziecko i nie celowałbym w nie z łańcucha… A po drugie czy my się w ogóle znamy? - zaczął się ostentacyjnie zastanawiać.
Zaraz wyszła za nim Aleksandra ciągnąca wózek.
- To ta posługaczka co ją biedny stryjek przygarnął. Że też tragedia czyni mężczyzn tak niefrasobliwymi. Myślisz, że wreszcie się na niej poznał i ją wygonił?
- Żona ? - wypaliła zaskoczona jeszcze bardziej zaś gdy ujrzała też swą kuzynkę z wózkiem, szybko jednak wzięła się w garść bo sugerując się jej wypowiedzią nie byli świadomi w jakich okolicznościach opuściła dom. Nie zamierzała jednak ich w tym temacie uświadamiać ani ułatwiać domyślenia się co mogło zajść.
- To gratuluję ożenku. To jak ? Wujek w końcu stwierdził że jesteście dość samodzielni by prowadzić interesy bez nadzoru ze strony rodziny. Czy też jest gdzieś w okolicy ?
Aleksandra poczerwieniała na twarz.
- Nasz ojciec zachował się wobec nas niehonorowo. Okradł nas z naszego dziedzictwa. Zapisał w testamencie naszej podłej siostrze jedną trzecią majątku - Aleksandra gwałtownie kołysała wózkiem. Ziżka chciał przejąć wózek, ale kuzynka Elphiry pokazała mu ostro, że ma wracać do pracy
- A przecież należała jej się jedna siódma. Po dwie siódme dla nas, dwie siódme dla naszych małżonków i dwie siódme dla naszych dzieci. To oczywiste dla każdego, kto ma elementarne sumienie i znajomość prawa. To sprawa jej czarów, wszystkie czarodziejki to podłe jędze. - widać by w jego oczach łzy.
Ziżka podrapał się po głowie.
- A cy ta carownica co we tej karcmie pzemieniła tą zonke karcmaza w wąpieza to nie była jakowaś Elphira? - zapytał ostrożnie bliźniaki te popatrzyły po sobie i wybuchnęły gromkim śmiechem.
- Elphira i czary… Ty szwagier jak czegoś nie palniesz durnego to chyba masz zepsuty dzień.
- I wracaj do roboty leniu śmierdzący, zamiast myśleć o pierdołach, choć tego też nie potrafisz. - ryknęła Aleksandra.
Tymczasem Raimiel rozmawiała z Anną i jej dzieckiem przechodząc w tryb “A gugugu”.

- Testamencie ? Coś mu się przytrafiło czy tylko ogłosił swą wolę ? - spytała wyraźnie zmartwiona faktem że mogło się przydarzyć jakieś nieszczęście.
- Po prostu po narodzinach naszych dzieci poszliśmy do niego i zażądaliśmy sprawiedliwego podziału majątku… Jednak jego umysł został już przeżarty przez mroczną magię… Ale to raczej sprawa rodzinna, nie dla obcych. Czy chce pani zamówić grzyby do pracy? - zapytał Jonathan.
- A to ulga już myślałam że jakieś nieszczęście w rodzinie się przytrafiło. - od razu się rozpromieniła słysząc że niepotrzebnie się martwiła, przy okazji patrząc na rodzeństwo dodała w duchu.
Ja wiedziałam że mają ego i są przekonani że im się należy jak psu buda ale żeby aż tak bezczelnie ?
-Czyli już nie usłyszę jak wspaniałą siostrą jest Giovanna a to szkoda… i co ? Pokłóciliście się z nim o majątek i zaczęliście handlować ...grzybami ? Na cholerę wam kajdany w hodowli grzybów ? - popatrzyła się na kawał żelastwa leżący na ziemi coś jej tu nie pasowało.
- Cóż, my ich nie hodujemy tylko sprzedajemy. To specjalne grzyby nadające się do każdej pracy, na przykład w kopalniach. Rozumiem, że nie masz pieniędzy więc proszę, daj nam pracować bo wieczorem mamy dostawę towaru. - rzekł wyniośle Jonathan i z siostrą wrócili do pracy.
Grzyby do pracy ? Elphi mogła zgadywać że mowa tu o jakichś… grzybowatych istotach ? I jej kuzyni tym handlowali ? Czy to w sumie zakrawało na niewolnictwo ?
- Taa, niestety czuję że jeszcze się zobaczymy też ubolewam nad tym faktem. - rzekła na pożegnanie oddalając się z Raimiel od fungarium.
- Wybacz za to opóźnienie nie spodziewałam się ich tutaj spotkać. Przypomnieli mi jednak że muszę się rozmówić z córkami Henka by takich głupot nie rozpowiadały bo potem zapewne będę mieć problemy jeśli się ich nie naprostuje… to co ? Idziemy zobaczyć się z Krolianem ?
- Pewnie, czemu by nie. - powiedziała Raimiel oddając niemowlę Annie, które przez ten czas huśtała.

Udały się do do burdelu Salingera, gdzie na progu pół-ogr barman i nieco pokraczna diablica zmywali jakiś czarny malunek w kształcie sylwetki człowieka. Krolian już na nich czekał. Ukłonił się dwornie i rzekł:
- Uprzedzono mnie o przybyciu szlachetnych dam. Przykro mi, że muszę was witać w takim miejscu, ale choć jako te pacholęta niewinne pragniemy być bohaterami, to zbyt często kończymy jako bandyci i szubrawcy. Proszę jednak czarodziejko Elphiro abym rozmówił się z twoją towarzyszką sam na sam. - rzekł elf o czarnej niczym bezksiężycowa noc skórze. Wydawał się wiarygodny, a do tego Raimiel patrzyła na nią błagalnie.
Z jednej strony wydawało się że Krolian nie ma złych zamiarów z drugiej wiedziała czego się spodziewać po jego osobie po ostatnim spotkaniu no i nie bardzo była pewna czy dobrym pomysłem było zostawianie jej tutaj pomiędzy bandytami i szubrawcami jak sam elf to ujął… z drugiej strony Raimiel nie urodziła się wczoraj i chyba umiała o siebie zadbać.
- No nie patrz się tak na mnie, skoro nie jestem ci potrzebna tylko nie zostawię cię bez niczego, parę zaklęć tak na wypadek gdyby któryś z gości miał durne pomysły. - powiedziawszy to rzuciła wpierw jedno zaklęcie mające chronić elfkę w razie napaści po czym poprawiła drugim strzegącym od złego. Jeszcze myślała nad trzecim ale stwierdziła ze niewidzialność zakrawała by o absurd i paranoję. - Rozumiem że tutaj będziecie ? Za ile czasu mam cię szukać ? - spytała jeszcze przed odejściem.
Raimiel zaśmiała się, a potem objęła Elphirę i pocałowała prosto w usta na oczach “śmietanki” dreadwood.
- Uroczo troskliwa jesteś, wiesz? - i poszła na chwilę z czarnym elfem za burdel. Wtedy Elphira nagle usłyszała wołanie.
- Ratunku, czy ktoś mi pomoże!

Ephira zarumieniła się po takim “podziękowaniu” ze strony elfki która zaraz potem zniknęła wraz z Krolianem. Zastanawiała się przez chwilę gdzie szukać Eryk w końcu obiecała mu pomóc w przehandlowaniu części zdobyczy. Jednak to musiało poczekać bo ktoś zaczął wzywać pomocy, wpierw posłuchała rozsądku rzucając na szybko prosty czar ochronny na wypadek ewentualnych nieprzyjemności następnie za głosem serca i sumienia ruszyła sprawdzić kto mógł potrzebować pomocy. Zwłaszcza w tak “uroczym” miejscu jak Dreadwood nie zdziwiła się gdyby poza nią i Erykiem oraz może Grzmotem ktoś by się zainteresował tym zjawiskiem...
 
Rodryg jest offline  
Stary 08-07-2016, 22:09   #362
 
Guren's Avatar
 
Reputacja: 1 Guren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputację
Airyd i Kires
Airyd z Kiresem i Satriusem udal się do tego przedziwnego miejsca zwanego Ho Tell
Czekała tam Linea, rozmawiająca z jakąś kobietą w skórzanej zbroi. Gdy zobaczyła całą trójkę rzuciła się mężowi i szwagro-synowi na szyję ze łzam w oczach przeszczęsliwa, że opuszczą to miasto i wrócą do domu. Potem Wskazała na kobietę, wysoką o nieco elfich rysach
- To Jest Katiana, pracuje w ochronie karawan. Opowiadałam jej o Airydzie i bardzo chętnie poszłaby z nim na obiad
Katiana puściła oko do Airyda, Jasmine warczała.
- Miło mi poznać panią Katianę. A to jest Jasmine moja zaklęta sztyleta - kitsune wolał trzymać się zasad dobrego wychowania.
- Miło mi Panią spotkać - powiedziała głosem chłodnym niczym stal Jasmine. Lineal i Kires wymienili zatroskane spojrzenia. Kires coś powiedział do żony i oboje pokiwali głowami.
- No to ciao, ide do kumpli, bo dzisiaj będzie sroga popijawa. Jak chcesz to wpadnij. Rozbiliśmy obóz przy tej fermie świń - znowu mrugnęła i wyszła.
- Więc… Skąd znasz Lineę - spytał Airyd próbując być miłym.
-[i] A tak Se wyszłam na miasto, bo tu jest taka restaracja krasnoludzka i mówiła, że jej zięć durnieje z samotności, nie wiem czemu skoro to taki pinkny chłopak - zaśmiała się gromko.
- Ach tak… Intrygujące… - zapoznawszy się z manierą Katiany odechciało mu się poznawać całą resztę. - Przepraszam bardzo, ale mam jeszcze ze starszym parę spraw do omówienia. Zatem do widzenia - odwrócił się na pięcie. Przy okazji obiecał sobie, że pomówi z Lineą jak wygląda sytuacja Jasmine. I spyta czy da się zdjąć z niej klątwę i jak bardzo to będzie trudne. I powie co myśli o swataniu go z pierwszą lepsza na jaką Linea trafiła.
Airyd nie musiał długo szukać tego Kiresa, skoro cały czas był on w pomieszczeniu.
- Tak, cały czas tu jestem, czegoś chcecie ode mnie?
Wtedy na ulicy rozległo
- Ratunku, niech ktoś mi pomoże
- Zaraz wracam, starszy… powiedział łotrzyk na odchodnym. Ruszył w stronę nawoływania.

Drużyna znowu Razem i w Komplecie
Gdy dotarli do źródła krzyku zobaczyli wysokiego łysego mężczyznę w skórzanej zbroi i z oburęcznym mieczem na plecach.
Gdy zobaczył drużynę z Ravenerie zawołał:
- Witajcie towarzysze dooroby. Potrzebuję waszej pomocy. Małe łuskate stworki uprowadziły jednego z mych kompanów… no i bez jego pomocy sobie nie poradzę. Kazały mi przynieść dużo ciastek… Nawet upiec chciałem tylko ten piasek. Czy pomożecie? - zapytał błagalnie
Słysząc o co chodzi Eryk schował miecz ale patelnie nadal trzymał w ręku - Oczywiście przyjacielu! Ciastek niestety zrobić nie potrafię ale jeżeli kupimy mąkę jajka i cukier to dam radę zrobić słodkie placki nad ogniskiem! Lecz czemu mamy słuchać żądań tych oprawców ?! Nie lepiej znaleźć ich i nastraszyć żeby uwolnili twego przyjaciela lub poczuli karzącą pięść sprawiedliwości ?!- Spytał gotując się z nadmiaru sprawiedliwej furii uniósł patelnie ku niebu w dramatycznym geście.
- Drzesz się jak baba w kipiszu tylko dlatego, że nie umiesz zrobić ciastek?! - Grzmot klepnął się w udo, niedowierzając. - Nie możesz iść do piekarza? Musisz się wydzierać jakby cie ogry napadły?!
- Oho, widzę, że pan rycerz trafił na kolegę po fachu… - powiedział Airyd uśmiechając się. Wariactwa Eryka potrafiły być rozczulające. - Średnio się znam na gotowaniu, ale mogę spróbować wam pomóc.
 
Guren jest offline  
Stary 27-07-2016, 18:58   #363
 
Rodryg's Avatar
 
Reputacja: 1 Rodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputację
Scena jaką zastała Elphi była co najmniej osobliwa nie mówiąc już o rozmowie Eryka z mężczyzną którą mogła podsumować tylko w jeden sposób.
“O bogini… to jak drugi Eryk trafił swój na swego.” - skomentowała w duchu próbując się przygotować psychicznie na spodziewany rozwój tej sytuacji, bo w końcu ich lokalny “dobrorob” w postaci Eryka na pewno ruszy do akcji.
- Emmm, łuskowate stworki ? Ciastka ? Możesz dokładniej wyjaśnić co się stało z twym kompanem co za stwory to były i dlaczego ciastka ? No i kiedy do tego doszło ? I rozumiem że masz jeszcze innych kompanów ? Wiedzą co zaszło ?
Mężczyzna się uśmiechnął na słowa Eryka.
- Tak jest! Jedyne co jest lepsze od pięści sprawiedliwości jest dobry kop w zad niegodziwości . A to ciastko za mądrą przemowę. - wyjął z kieszeni żółtą bryłę, która przy wielkim wysiłku wyobraźni mogła przypominać babeczkę z dużym wyraźnym śladem ugryzienia.
- Zawiera trochę piasku, ale można zjeść. Może jakbym upiekł dziewięćset dziewięćdziesiąt dziewięć takich jak kazali to by uwolnili Boo, ale prędzej go zjedzą. - wziął głęboki wdech i odezwał się do Elphiry.
- Przybyliśmy do tego miasta będącego siedliskiem niegodziwości i występku, aby zdobyć pieniądze bo… No i zostawiłem go na trawce, aby trochę sobie pobiegał, a ja oddałem koszulę do prania bo struł się tą kapustą kiszoną co jedliśmy, a potem oddałem Liacora na ostrzenie bo on lubi dbać o hygenne i potem trochę się zagadałem z tymi miłymi paniami… a potem jeden z nich przyniósł mi list, ale nie potrafi go przeczytać, więc zaprowadził mnie do ich przywódcy, a ten powiedział, że potrzebuje tysiąca babeczek dla czarnego króla, a jak ich nie dostarczę to oddadzą Boo kotom! To były koboldy, trzy i mały drak. A oto mój towarzysz to Liakor. - wydobył z pochwy oburęczny miecz.
- A ten rudy to goblin? Możemy go zabić? - zawołała broń.
- Nie jestem goblinem… - obruszył się Airyd. - I czy ten miecz…
- Przymknij się Liacor. - syknęła Jasmine.
- Oho, ktoś został wyciągnięty ze starego kufra, wielka pani żyletka. - szydził miecz
- O tobie teraz przynajmniej ktoś powie “Ale wielki”.
- Hehe, kiedyś nie byłaś taka zgryźliwa, oj nie byłaś.
Wojownik patrzył na nich nic nie rozumiejąc.
Krasnolud przysłuchiwał się wymianie zdań z rosnącym przerażeniem. Otaczali go wariaci…
Elphira spojrzała wpierw na jednego rudego potem na tego mniejszego brodatego a potem na gadające ostrze.
- Że niby który ci przypomina goblina w którym miejscu ? Jeden jest trochę niższy ale daleko mu do goblina. Rozumiem że znacie się z Jasmine czemu jakoś mnie to nie dziwi. - skomentowała gdy wstępne zaskoczenie minęło i zaczęła zastanawiać się czy przypadkiem wszystkie świadome bronie w okolicy się nie znają po spotkaniu na przestrzeni lat ? Kto wie może nawet mają jakieś sekretne stowarzyszenie ? W końcu teoretycznie są “nieśmiertelne” chyba że ktoś ich nie strzaska, los potrafi chadzać dziwnymi ścieżkami więc wcale nie wykluczone że mogły się spotkać na polu walki. No i na coś ten umysł posiadały nie ? Kto wie może zza kulis kilka takich broni manipulowało swymi właścicielami by wpływać na przebieg historii ?! Ile zdarzeń mogło być efektem takich intryg ile… urwała myśl stwierdzając że takie dywagacje powinna sobie zostawić na rozmyślania przy kielichu wina… czy coś w tym stylu.

- Lady Jasmine, wyjaśnij mi co tutaj się dzieje? Znacie się z tym Liacorem? - łotrzyk wyciągnął sztyletę z pochwy. Spoglądał na ostrze jakby próbował ją prześwidrować wzrokiem. - Chyba możesz mi to wyjaśnić?
- Noo ten RUDY wygląda na goblina. Możemy go zabić i zabrać mu skarby? - powiedział błagalnie Liacor.
- My zabijamy jedynie przebrzydłców i złydnie. - odparł urażony Łysy wojownik.
- Widzisz, za życia znałam pewnego imbecyla. - - mówiła Jasmine.
- Przecież nadal jesteście żywa, Lady Jasmine. -zauważył Airyd.
- Bardzo dobrze znałaś, wręczy dogłębnie. - dwurąk zaczął się śmiać na cały głos
- Raz ze sobą spaliśmy. RAZ, byłam po herbatce Marcusa, a na dodatek ten gnol uderzył mnie w głowę. A potem wszystkim kumplom się chwalił, że zręcznopalca Jasmine nie jest wcale taka zręczna. wrzeszczała sztyleta.
- Hehehe, ale to prawda. - śmiał się miecz.
- A mam powiedzieć wszystkim, jak stałeś się gadającym kawałem żelastwa. - zapytała sztyleta prawie radośnie.
- A te baby są pamiętliwe. Liacor był oburzony.
- Demon go przemienił gdy ratował dziewicę z jej trojgiem dzieci i kotkiem. odparł wojownik.
- BUHAHAHAHA! - Jasmine aż drżała ze śmiechu.
- Wolałbym usłyszeć najpierw wersję wydarzeń, Lady Jasmine. - poprosił kitsune.
Krasnal wycofał się raczkiem jak najdalej od drużyny, po czym zaczął udawać fragment fauny i flory, co by nie rzucać się w oczy.
Eryk słuchał kłótni gadających mieczy dokładnie przeżuwając podarowaną babeczkę piasek głośno chrzęścił mu między zębami. - Piekarzem może nie zostaniesz Panie ale zdarzało mi się w życiu jeść gorsze rzeczy. Zwę się Eryk Świętobliwy Prostaczek jestem Paladynem w służbie dwóch dobrych boginni Iomeday Dziedziczki oraz Sarenrae Świetlistej cieszę się że z ich woli zyskałem okazje żeby pomóc innemu słudze dobra i prawości w kłopotach. - Wojownik sprawiedliwości skorzystał z przerwy w kłótni gadających ostrzy żeby wtrącić powitanie cieszył się że jego miecze nie mówią - Pozwolisz że pomogę ci pozbierać tą mąkę ? Jak rozumiem przerwał ci się worek w którym ją niosłeś ? Nawet jak jest wymieszany z piachem dam radę zrobić z tego jadalne placki a swoje lepsze żarcie będę mógł oddać biednym jesteś zainteresowany takim poświęceniem ? - Spytał po czym wyrzucił wszystkie przedmioty ze swoich skromnych juków i zaczął zbierać do nich zanieczyszczoną mąkę czekając na dalszy ciąg przedstawienia które zapewniają im myślące bronie.
- No nie, po prostu tak jakoś lepiłem na ziemi… Oj to nie był mądry pomysł. Jestem Minsk. - podał rękę Paladynowi.
- Bo widzisz, nasz kochany Liacor brał kiedyś udział w krucjacie przeciw tyranowi, za pieniądze oczywiście. Wszystko zaczęło się od tego, że Liacor naśmiewał się z regimentowej czarodziej, że jest tak płaska, że można by na niej prasować, ale ta nic, choć była nań wkurzona nie na żarty jak się dowiedziała. Jednak nasz wój nad woje wpadł na genialny pomysł i jak się upił to usiadł na głowie takiego niebieskiego Goblina i zaczął gdaczeć jak kura. Ten goblin jednak znał magię i kazał pójść Liacorowi do namiotu czarodziejki, i powiedzieć jej, że właśnie zmienił orientację i chciałby z nią poćwiczyć, jak to jest z chłopakiem. Jak już opadł dym i zebrano już to, co z niego zostało, to czarodziejka zlitowała się, i zaklęła go w miecz. Drogie dzieci, koniec bajki.
- No ale dziewica tam była, co co nie. - miecz zaczął rechotać a Jasmine tylko westchnęła.
- To raczej mało istotny szczegół. Ale gdzie wy wtedy byliście o Lady Jasmine? - zauważył Airyd.
- Ja wtedy sobie grzecznie wisiałam na uchwycie na broń… albo taki przystojny wampir Valdo wędrował ze mną…
- A to znaczy się że macie jakiś worek w którym to kupiliście ? To dawajcie tutaj przesypiemy a ja będę mógł swoje klamoty z powrotem pochować. - Powiedział do Minsca - Panie Lincorn jeżeli wolelibyście być znów człowiekiem a nie mieczem to właśnie szukamy takiego starego leża maga co tam tworzył nowe ciała. Co prawda, bylibyście wilkołakiem chyba że nasze czaromioty wykombinują jak robić takie ludzkie-ludzkie ale znam sporo miłych zmieniaków więc to nie taki zły układ a i tak będziemy odtwarzać ciało dla Lady Jasmine to dla was można to samo za jednym zamachem zrobić. - Zaoferował paladyn.
- A teraz szybko zbierajmy tę mąkę i idziemy nastraszyć potwory i odzyskać waszego przyjaciela bo musimy jeszcze zakupy zrobić, podwieźć biednego kapłana do obozu zawieźć głodującym jedzenie i pozbierać rzeczy do Dworku. - Wyliczył.

Elphira naprawdę starała się powstrzymać śmiech gdy wysłuchiwała rozmowy między Erykiem i jego nowym przyjacielem oraz dwoma ostrzami jednak szybko okazało się że nie miała na tyle silnej woli więc resztę dyskusji wysłuchała podśmiewając się pod nosem i nieudolnie próbując to ukryć. To chyba nie mógł być zbieg okoliczności i mogła się zastanawiać które bóstwo miało z tego całego zajścia niezły ubaw, gdy już się trochę opanowała dodała.
- Tak na marginesie to mogę chyba oczyścić wam tę mąkę by była bardziej zdatna do użytku… - po czym wróciła do chichrania się pod nosem jak głupia.
- Naprawdę ?! Dobrzy bogowie! Wszyscy bardowie plują się tylko o tym jaka to magia potężna ale nikt nie mówi jaka przydatna! Proszę Panienko Elphiro zróbcie tototo potem możemy znaleźć te maszkary i uratować przyjaciela Pana Mnisca a będziem mieć mąkę dla tych głodujących. - Zawołał Eryk w zachwycie.
- To zapewne dlatego że czarownik oczyszczający mąkę lub sprzątający dom magia jest kiepskim materiałem na balladę lub powieść w porównaniu z takim miotającym ogniem na prawo i lewo… - skomentowała przyjmując od Eryka worek mąki, mogła stwierdzić że chwilkę jej to zajmie.
- Że co?! znowu koboldy! - zawołał Airyd. Miał nieprzyjemne przeczucie zarówno do Minsca, perspektywy kolejnej wyprawy a na obecnym chaosie kończąc.

- Magia jest zaiste potężna… U nas w Irisien wiele o tym wiemy. - rzekł poważnie Minsk.
- Taaaak Wilkołak brzmi zajebiście. - rzekł Liacor.
Elpira kilkoma czarami oczyściła mąkę… Teraz tylko musieli poszukać koboldów…
- Jak dla mnie mag który czyści dom albo gotuje jest o wiele bardziej bohaterski niż jakiś dupek co pali wszystko wokół pali i myśli że wszystkie rozumy pozjadał. - Stwierdził Eryk pakując swoje klamoty z powrotem do sakwy - Panie Aryidzie myślicie że moglibyśmy użyć niosa tego waszego tresowanego lisa ? Może złapał by trop tam gdzie porwano towarzysza Pana Mnisca ? - Prostaczek nie chciał tak od razu zdradzać obcym sekretów przyjaciela bez jego przyzwolenia.
- Myślę, że można z nim spróbować. - zapewnił Airyd chcąc jak najszybciej opuścić towarzystwo obcych.
- Bo baby są do sprzątania, a nie do rzucania kulami ognistymi w Facetów. - rzekł Liakor zarozumiale.
- Gdyby ta czarodziejka się nad tobą nie zlitowała, to siedziałbyś w zaświatach dla tych, co zginęli śmiercią idioty. Panie Eryk, prawda, że takie miejsce istnieje. - Zapytała Jasmine. Airyd poszedł w zaułek i zmienił się w lisa i przyszedł do reszty.
- Mam nadzieję, że pan Airyd dobrze wytrenował tego lisa bo Boo nie lubi być goniony.
Kitsune przechylił głowę w bok, by wyglądać jak najbardziej nieszkodliwie i uroczo.
- Zawsze możesz zrobić sobie lisią czapkę łysy gamoniu. - zawołał Liacor.
Airyd zaczął się jeszcze bardziej martwić o swoją skórę, skoro w okolicy przybywało coraz więcej świrów, którzy w swoim szaleństwie wciąż zawyżali poprzeczki swoich poprzedników.
Grzmotozad popacał lisa po głowie, czując pewną więź łączącą rudowłosych osobników. Wprawdzie nie wyglądał jakby docierało do niego, że właśnie głaszcze Airyda, ale najwyraźniej niewiedza mu nie przeszkadzała, a ręcz działała balsamicznie.
- Nie jestem łysy tylko gdzieś zgubiły się mi włosy. - powiedział Minsc.
Airyd zaczął węszyć i szybko wyczuł ogórkowy zapach charakterystyczny dla koboldów i smoków. Przez dwa kwadranse szukał ich przyciągając przy okazji wiele łakomych spojrzeń. W końcu za jednym z domów dostrzegł mini obozowisko w którym siedziały trzy czarnołuskie koboldy. Jeden był masywny, miał topór i skrzydła, drugi nawet ładny odziany był w kolorowe szaty, a trzeci z mieczem rozglądał się nie ufnie. Wyczuł, że gdzieś w pudełku trzymają chomika, lecz nigdzie nie widział więźnia.

- Parakaka… Paraka. -Airyd w lisiej formie próbował zakomunikować towarzyszom “Mamy przed sobą uzbrojoną grupę “. Zrezygnowany przysunął się do nogi Eryka.
-[i] On kaszle? Struł się czymś?[i] - krasnal powiódł spojrzeniem po zebranych i lisie.
Minsc wyciągnął z kieszeni jakąś buteleczkę.
- Panie Krasnoludzie, proszę go przytrzymać a ja spróbuję mu to wlać do gardła. To magiczny lek babci, spirtum się nazywa i leczy ciało i duszę! - rzekł wojownik.
- Myślisz, że działa na lisy? - krasnal zapatrzył się na zwierzaka, kręcącego się pod nogami Eryka. Po czym spróbował złapać rudzielca, w celu nieruchomienia go. - Dawaj Panie rycerzu… nie pozwolimy by nam tu wykaszlał ducha! - zachęcił do pomocy paladyna.
- PRZESTAŃCIE NATYCHMIAST! Zwierzętom nie wolno dawać alkoholu! wy lepiej sobie golnicie na uspokojenie a ty maluchu idź znajdź Pana Airyda to jego druidzi nauczyli z tobą gadać. Pewnie go przypiliło i poszedł za stodołę a potem idź się pobaw z dala od groźnych Panów. - Kłamstwo nie było prawym czynem ale musiał coś wykombinować żeby nie schleli kitsune.
Minsc podrapał się po głowie.
- Ale to nie alkohol żaden jeno eliksir magiczny! Babcia mi go dawała… no często go mi dawała. Albo biła po głowie. Kochana babcia. - wojownik zatonął we wspomnieniach.
- Jak lekarstwo to lekarstwo! - Grzmot nie miał zamiaru słuchać się Eryka, skoro lis tu prawie konał, a przynajmniej tak mu się wydawało… Chwyciwszy rudzielca za ogon, przyciągnął psiaka po czym wziął na ręce. - Dawaj Pan! Lej w pysk, póki go trzymam i nie gryzie! - wysapał rudobrody, walcząc z wiercącym się i protestującym kitsune.
- AuA!!! Puść mnie pan kurna!! - wrzasnął Airyd przybierając ludzką postać - Dosyć tego dobrego! Nie dam się struć!!
- Wybaczcie Panie Aryid próbowałem zachować wasz sekret choć w ogóle nie należy kłamać. Mówiłem wcześniej że znam miłe łaki między innymi Pana Aryida. -Wyjaśnił zasmucony paladyn po czym, weselszym tonem dodał -Wyglądacie z Panem Grzmotem jak przepełnieni pasją kochankowie!
- Panie rycerzu….

Krasnolud dzielnie trzymał lisa, nawet gdy ten zaczął się przepoczwarzać w Airyda. Skołowany jubiler, trzymał mężczyznę w ramionach niczym nowożeniec swoją wybrankę, wgapiając się w niego jak sroka w gnat… po czym zwyczajnie go puścił na ziemię niczym worek ziemniaków.

Elphira znów śmiała się widząc wyczyny Airyda w lisiej postaci właściwie zastanawiała się po co był ten cyrk ? Nie mógł po prostu wrócić w swej normalnej postaci ? Znaczy się w tej mniej futrzastej normalnej postaci oczywiście. Przestało być śmiesznie gdy krasnoludowi zechciało się łapać lisa, a Airyd raczej wolał nie ryzykować dalszych atrakcji. Dziewczyna pokręciła tylko głową chowając twarz w dłoni:
- I na co ci to było ? Nie mogłeś normalnie się tu pofatygować ?
- Noż Panienko Elphiro to przecie jasne że nie wszyscy są tak tolerancyjni i miłosierdziem przepełnieni jak my to się nasz rudy przyjaciel przed obcymi ujawniać obawia w strachu przed linczem.
- O, ja! Lisołak. Szybko głupku, miedziakami w niego. Miedź je zabija. - Liacor wybuchł śmiechem.
- łapy precz od Airydka! - pogroziła Jasmine.
- Czy Boo żyje? Nie zrobili mu krzywdy. -zawołał skołowany Minsc.
- Nie jadam chomików. Parę nawet hodowałem. -skwitował Airyd otrzepując ubranie. - I tak od dziecka się przekonuję, że tolerancja nie jest wartością równą.
- To mogłeś przymaszerować normalnie a nie popisywać się swoją “sztuczką”, rozumiem że chciałeś nam coś przekazać tym… swoim… charczeniem czy co to miało być ? - spytała Elphi przechodząc do rzeczy nim reszta zacznie się rozwodzić nad ostatnim zajściem.
- Po lisiemu chciałem wam powiedzieć…. To rozumiem, że dla ludzkich uszu to brzmi dziwnie. - wymamrotał Airyd. - A mnie za zmiennokształtność różnie traktowali. W tym czosnkiem, a raz spróbowali mnie upiec w glinie jak jakąś gęś.
- Pieczony lis nadziewany czerwoną cebulą. Pychota. - rozmarzył się Liacor.
- Boo to nie chomik, jest moim duchowym przewodnikiem. - Odparł Minsk.
- I radzisz się go w każdej sprawie. - zapytała Jasmine ostrożnie.
- Oczywiście. Jest najmądrzejszą osobą jaką znam. - odparł łysy wojownik.
- Z dwojga złego, lepszy on. - odparła sztyleta.
- Ta jak by się miał słuchać miecza to chyba był by poszukiwany w całym hrabstwie. - skomentowała wywód woja po czym przeniosła wzrok na Airyda który zaczął się rozwodzić niepotrzebnie - To jak z tym “duchowym przewodnikiem” ?
- Boo to miniaturka wielkiego kosmicznego chomika… On jest tym mądrym w naszej drużynie. - tłumaczył Minsc.
- Coś mi się tak zdawało… - wymamrotał Airyd.
- A ja tym wygadanym… To co, naostrzysz mnie o… cholera, daltonizm zawsze rozwala mi komplementy… Żółtooka niewiasto. - zawołał miecz.
- Aha… to idziemy uwolnić Boo! - Minsc uniósł Liacora nad głowę.
- Idziemy? Jeszcze nie daj boże coś sobie zrobi… Albo co gorsza innym, skoro miecz tutaj rządzi? - kitsune zwrócił się do swoich towarzyszy. - W każdym razie w końcu widziałem, w pobliżu domów z obozowiskiem z trzema czarno-łuskimi koboldami. Jeden duży z toporem. I o dziwo ze skrzydłami. Drugi dziwny, a trzeci z mieczem. Czułem w pobliżu zapach chomika.
- Ten z toporem to ich przywódca. Co proponujecie, szturm frontalny czy zdecydowany atak. - zapytał poważnie Minsc.
- Taaak. - zawył Liacor.
- Możemy to zrobić dyskretniej teoretycznie mogła bym uniewidzialnić Airyda lub jeszcze kogoś. No i może da się ich przekonać do oddania chomika po dobroci. - zaproponowała czarodziejka próbując się nie śmiać gdy kończyła zdanie bo cała sytuacja wciąż była komiczna.
- Proszę bardzo, uniewidzialniajcie, pani Elphi. Może uda mi się przemknąć od razu z chomikiem. - zadeklarował Airyd.
- Nie marnujcie czarów Elphiro szanowana przekonam ich słusznością mojej sprawy i wspaniałomyślnością oferty!- Zawołał Eryk po czym zdecydowanie ruszył w kierunku koboldów.

Grzmotozad przysłuchiwał się rozmowie, ale nie wydawał się za nadto nią zainteresowany. Gdy jednak, Eryk ruszył do koboldów, złotnik posłusznie podreptał za nim, bo a nuż może się do czegoś przydać. Na przykład.. będzie groźnie wyglądać? Podobno czasem ludzie się go boją…
 
Rodryg jest offline  
Stary 04-08-2016, 21:29   #364
 
Guren's Avatar
 
Reputacja: 1 Guren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputację
Spotkanie w Dreadwood

- Witajcie Panie przywódco koboldów które porwały chomika mojego przyjaciela i żądają okupu wielu ciastek. Jam jest Eryk świętobliwy prostaczek paladyn w służbie dwóch dobrych bogiń wasze czyny są niegodne i zasługują na karę lecz zapewne jesteście głodni a nikt nie wskazał wam drogi prawości! Dlategowóż proponuje wam taki układ oddacie chomika Boo nie skrzywdzonego a ja dam wam pracę polegającą na oczyszczeniu pewnej starej wieży. W zamian za sprzątanie otrzymacie tyle ciast, ciasteczek oraz innych słodyczy ile tylko będziecie mogli zjeść oraz miejsce do spania jak wam się podoba moja wspaniałomyślna porpozycja ? - Spytał wydawało mu się że taki układ będzie wszystkim odpowiadał wstępnie wysprzątają klub dżentelmenów przed przekształceniem go w burdel, koblody będą mogły zająć się uczciwą pracą i nie będą głodne, Pan Mirkan przypilnuje żeby niczego nie ukradły a Pan Mnisc odzyska swego futrzastego kompana! [/i]

Koboldy popatrzyły zdumione na Eryka.
Potem na siebie.
Podrapały się po głowach.

- Ty, Bardrix, on chce, żebyśmy mu oddali szczura i jeszcze pracowali - zapytał łotrzykopodobny
- To może nie być zła alternatywa. To może się opłacić. Tu ciastek nie znajdziemy za wiele - mówił czarownikowaty
Półsmok namyślał się długo i rzetelnie
- Mistrz chce ciastków, macie mu dać sto ciastków! - zaryczał
- I pięć tysięcy sztuk złota - wtrącił łotrzykowaty
- Nie, tylko ciastka. Baradin słyszał o ciastkach - zaryczał półsmok ociekając jadem. Eryk wyczuł od niego i od paskudnego aurę zła, czarownik wydawał się niegroźny.
Uniewidzialniony Airyd próbował skorzystać z zamieszania by dotrzeć do klatki z chomikiem.
- Czuje od ciebie zło pomiocie smoka! To wasza ostatnia szansa na nawrócenie inaczej posmakujecie mojego miecza w imię Dziedziczki! Wybieracie praca lub śmierć!- Ryknął i przepełniony sprawiedliwą furią obnażył miecz oraz wyciągnął patelnio tarcze ustawiając się w pozycji do walki czekał na ich ostateczną decyzje.
Airyd otworzył klatkę z której wyszedł chomik
W tej chwili Minisk dobył Liacora i razem ryknęli
- Do mnie Booo! -
- Zdrada! - zaryczał półsmok i plunął kwasem oblewając Eryka, który zasłonił się pacztalnią. Łotrzyk chciał osaczyć niepostrzerzenie Eryka, lecz ten siekł go mieczem z niezwykłej stali, ale i tak zranił rycerza. Mincoliacor zaryczał i urąbał koboldowi łeb, w dobrej sprawie. Zaklinacz zaczął się wycofywać idąc tyłem truchcikiem...
- NATYCHMIAST RZUCIĆ BROŃ I SIĘ PODDAĆ! Otrzymaliście karę ale wciąż macie szanse na łaskę jeżeli przyjmiecie mą ofertę! KOBOLDZI CZAROMIOCIE TWE SERCE CZYSTSZE NIŻ TWYCH TOWARZYSZY NIE UCIEKAJ LECZ WSKAŻ IM DROGĘ KU PRAWOŚCI NIM DOPROWADZĄ SIĘ DO ZGUBY! - Krzyczał paladyn w nadziej że uda mu się uniknąć masakry nie zauważając że jeden z wrogów już stracił głowę.
- “Bądź spokojny, Boo. Klusków nie ocaliłem, ale ciebie uratuję” - Airyd poklepał chomika starając się wydostać niepostrzeżenie. Nie był pewien jak długo podziała zaklęcie. Zwłaszcza jeśli ktoś go dotknie.

Elphira po rzuceniu czaru na Airyda ruszyła kawałem za Erykiem by upewnić się że nie będzie potrzebna jej interwencja, paladyn dość otwarcie ogłosił swą obecność i intencje. Przez chwilę nawet myślała że jaszczury zaakceptują propozycję ale zamiast tego zaczęły stawiać jakieś osobliwe żądania ciekawe skąd się brała taka pewność siebie. Zastanawiała się kim był ich mistrz ale nie było czasu bo zaczęło się robić nieciekawie gdy Eryk dobył broni ględząc coś o pomiotach zła. Zanim odezwała się klatka została otwarta zaś ich nowy kompan wydarł się także łapiąc za broń zaś koboldy zdecydowały się walczyć… na śmierć za pierdolone muffinki i porwanego chomika ?! Cała sytuacja przestała być śmieszna zwłaszcza gdy jeden z napastników dosłownie stracił głowę tego było już za wiele.
- CZY WYŚCIE WSZYSCY OSZALELI !? - wydarła się próbując zwrócić uwagę walczących i zapanować nad tym obłędem niż poleje się więcej krwi - Zamierzacie ginąć za co ? Za ciastka których nie ma czy wy myślicie w ogóle czy zgłupieliście do reszty ?! Wasz kompan już stracił głowę dla tego wy też chcecie zginąć jak głupcy ?!
- Panie Mnisc i po co to było ?! Trochę mnie drapnął obtłukł bym ich mieczem i przekonał ot prawda że duszy nie miał najczystszej ale uczciwą pracą i szansą odmiany bym go nawrócił a wy wszystko zepsuliście! - Krzyknął do wojownika a w jego głosie słychać było autentyczny żal oraz pretensje.
Grzmot stał rozkraczony na środku z toporem w łapach i groźną miną… choć po oczach było widać, że duchem był gdzie indziej i właściwie to cały cyrk jaki aktualnie się odbywał… go omijał.
Czarny półsmok cofnął się o krok i nagle jego oczy rozbłysły czerwono i dobył topora i natarł na Eryka, lecz temu udało się zabllokować cios. Zaklinacz za to przewrócił się na wznak be czucia
- On chciał śmierci Boo! Chcieli z niego kanapkę zrobić - zawołał oburzony Minsc
-[i] Smakował jak kurczak - - zarechotał miecz.
- Co do czooooortaaaaa!?! - krasnolud wybuchł gniewnie, gdy Eryk zostal zaatakowany. - Ja ci dam konowale jeden! - czerwony ze złości i cudownie obudzony, natarł na półsmoka.
Straszny cios zadany przez grzmota zranił Półsmoka, że ten broczył krwią Lecz potem Minsk ryknął
- Na pohybel - siekł znad głowy rozcinając potwora na dwoje i obryzgując wszystko krwią
- Teraz rudego - błagał Liacor.
- Ty skończony debilu! Właśnie skazałeś dwie duszę na piekło odbierając im szansę na odkupienie! Kara musi być współmierna do winy! Nie można od razu wszystkich mordować trzeba dać szansę na rozwój i wzrost oraz poprawę! - Eryk zapłakał nad koboldami - Mieczu jeżeli jeszcze raz zagrozisz Panu Aryidowi wyrwę cię z łapy tego siepacza i przetopie na nocnik zrozumiano?! - Wykrzyczawszy złość nieco się uspokoiłŁ
- Ostatni kobold jest pod moją ochroną jego towarzysze zostaną pochowani w ogródku jeżeli Pani Hope pozwoli lub pod wieżą jeżeli nie. Wy Panie Mnisc za nasze dobre serce odpłaciliście krzywdą za karę pomożecie biednemu rodzeństwu odnaleźć rodziców a ja pokażę wam że sprawiedliwości i dobro to coś więcej niż mordowanie zła. Przyjmujecie karę? Zarobić się na tym da- Dodał na zachętę.

Trasa Airyda
Airyd przeszedłszy niezauważony z chomikiem w kieszeni. Przysłuchiwał się przy tym wywodom towarzyszy i Mincsa. Pamiętając, że wróci do widzialności jeśli ktoś go dotknie,, to stanął za plecami Eryka i klasnął go w kark:
- Uspokójcie się panie rycerzu. Boo nic nie jest jakby co
- Macie rację towarzyszu źłe ludki z nich były ale i tak żal. Szanse im Dałem to może się boginie nie zagniewają? Otarł łzy - Dobra sprzątanie trza zacząć za ciała pewnie nie dostaniemy pół worka ziemniaków, bo małe, a chcem żeby ten omdlony dobrze o nas myślał i bezpieczne się czuł to pochowam mu kamratów
- Stwierdził szybko przechodzący od smutku do pragmatyzmu.
Minsc zmarszczył brwi
- Ale oni obrzygali pana kwasem i dźgali nożem. Jak ktoś kogoś dźga to znaczy, że trza mu przyłożyć - tłumaczył Wojownik.
- Przyłożyć tak ale na co od razu zabijać? Widzicie chciałem ich stłuc do nieprzytomności płazem miecza i tarczą a potem nawrócić pracą a tak to zamiast ocalonych od drogi nieprawości mamy dwie duszę potępione. Trudniej lecz i lepiej nawracać niż mordować- Wyjaśnił.
- bla bla bla - odparł Liacor.

Dalszy Chaos
Próba Elphiry w opanowaniu sytuacji była częściowym “sukcesem” jeśli tak można myło nazwać omdlenie jednego z koboldów i przekonanie drugiego by walczyć do żałosnego końca gdy został rozrąbany na dwoje, jej szczęście że stała na uboczu i nie została tak obryzgana resztkami i krwią. Wściekłość Eryka była zrozumiała w końcu cała ta potyczka była do uniknięcia gdyby ktoś nie był skory do chwytania za swój durny miecz, nie mówiąc już o bezsensie całego zajścia:
- Eryk ma rację cała ta rzeź była do uniknięcia gdyby nie wrzaski to Airyd mógł by bezpiecznie wynieść chomika gdy byli zajęci rozmową... - mówiła z miejsca w którym stała, nie miała zamiaru zbliżać się bardziej do pobojowiska -Wtedy byśmy mogli się bezpiecznie stąd wynieść, choć ty też nie potrzebnie obnażyłeś miecz w czasie “negocjacji” mogło to ich trochę sprowokować.- tutaj spojrzała się na paladyna po czym spróbowała go choć trochę pocieszyć - Z drugiej strony chyba sam mówiłeś że są źli do szpiku kości no i mimo wszystko mogli się po prostu wycofać ratując swoją skórę, zamiast atakować kogoś z przewagą liczebną więc nie powinieneś się winić za czyjąś głupotę i skłonności samobójcze. Źle mówię ?
- Co mnie ominęło? Byłem obok, a nie wiem kiedy przeszliśmy do rękoczynów i przelewu krwi? Czy raczej “po co?” przeszliśmy do przelewania krwi? - spytał Airyd czarodziejki. Potem położył na swojej dłoni chomika starając się przyciągnąć uwagę Minsca na siebie:
- A wy pan Mincs, nie przywitacie pana Boo?
- Bo z trzech koboldów tylko jeden zechciał skorzystać z mej wspaniałomyślniej ofertyji! Dobra nie ma co dyskutować kto i jak zawinił było minęło wezmę załamuje te trupy w namiot jak się ocalały przebudzi to niech zdecyduje gdzie się ich schowa przepytamy się go i odstawiamy do wieży przez szafę w drodze na cmentarz - Postanowił po czym zabrał się za pakowanie resztek trupów do improwizowanego “worka” - Elphiro czy ich graty są coś warte? Panie Mniscu oczywiście dostanie pań większą część łupu mogę was też przedstawić znajomej co szuka wojowników na Arenę żeby pomóc dzieciom biednym aleć wypadało by już iść to żarcie kupić.
- Ech ten wasz pragmatyzm…. Sprawdziliście czy mają przy sobie coś istotnego?
Przeszukanie zwłok pozwoliło przyjaciołom odnaleźć około 500 sztuk złota w biżuterii i monetach, zwój ognistych dłoni, i suszoną jaszczurkę w ziołach. Gdy kobold się obudził, i zaczął błagać i miłosierdzie chwyciwszy się nogi Eryka

Przesłuchanie kobolda czarodzieja

- Nie obawiaj się mały przyjacielu jesteś bezpieczny przysięgam na mój honor! Przykro mi że zawiódłem jako paladyn próbowałem ocalić twoich kompanów jednakże chciwość, rządza krwi oraz mrok w ich duszach zwyciężyły a właściciel chomika którego porwaliście jest na tyle krwiożerczy że zabił ich nim zdążyłem ich obić do nieprzytomności i dać im drugą szansę jak planowaliśmy jednak ty jesteś bezpieczny - Zapewnil.
- Porwaliście nie tego chomika…. - wtrącił Airyd.
- Pamiętam że podobała ci się moja oferta pracy jest ona cały czas aktualna trza by było wynieść trochę zgniłych płaszczów i meblów do tego posprzątać kurzę i pajęczyny samemu było by ci ciężko spróbuje namówić do pomocy kilku fajnych Fey! A twoich kolegów możemy pochować w ogródku, na cmentarzu który planujemy niedługo rekonserować albo przy wieży w której możesz pracować. Jeżeli nie jesteś do nich przywiązany to wymienimy zwłoki na kartofle żeby nakarmić biednych. oczywiście nie musisz z nami iść jesteś wolny ale sam mówiłeś że lepszej oferty nie będzie- Dał potworkowi wybór.

Kobold zaczął bić pokłony przed Erykiem
- O wspaniały człowieku z żelaza, dzięki ci za twoją łaskę. Wszystko będzie lepsze niż czyszczenie jaskini Malutkiej… To hydra półsmok, nasz dawny Pan przed powrotem Pana. Nie była złym panem, w końcu niewiele żądała… Oferuję też inne usługi… Sercem jestem samiczką - dalej bił pokłony.
Eryk ukucnął przy koboldzią - Biedaczko! Czy dobrze rozumiem że jesteś kobietą uwięzioną w męskim ciele? W takim razie jeżeli tylko zechcesz moim następnym celem będzie zebranie funduszy na przedmiot lub miksturę które pozwolą cieszyć się zgodnością duszy i ciała. Niestety może to trochę potrwać bo w tej chwili nie posiadamy takich pieniędzy ale obiecuję że dam z siebie wszystko aby je zdobyć! Tylko wpierw muszę wypełnić wcześniejsze zobowiązania. Nie musisz się mi kłaniać ani dziękować wypełniam swoje obowiązki paladyna jak mam cię zwać? - Spytał.
- Naprawdę to zrobicie? Po wykluciu narzucono mi imię Kurglegat, ale lubię myśleć o sobie jako Sabrina - rzekła kobold/ka
- Oczywiście Sabrino żałuje tylko że będziesz musiała się jeszcze tyle męczyć ale postaram się jak najszybciej zebrać potrzebną sumę - Obiecał paladyn współczując biednej istocie.
- Ta nawet półsmok jest warty unikania… - kitsune skinął głową. Potem syknął do Grzmota: - Paladyńskie szkolenie robi wrażenie. Może sama długość kazania wystarczyła by koboldzica zmiękła?

Elphira westchnęła ciężko już liczyła że całe zajście nie będzie bardziej dziwaczne ale znając Eryka powinna się domyślić że czymś ją zaskoczy. Kobold po pobudce zrobił logiczną rzecz w tej sytuacji czyli zaczął błagać o życie oferując co tylko mógł, sama skrzywiła się słysząc to jednak nie była pewna czy wyznane było szczere nie żeby Eryk się tym przejmował odnajdując właśnie kolejną “świętą” misję dla siebie. W duchu mogła stwierdzić że będzie się musiała po tym wszystkim napić, podrapała się po głowie i postanowiła pociągnąć trochę kobolda za język na temat tego całego “Pana” który właśnie powrócił.
- Więc wcześniej rządziła wami hydra ? Teraz wasz “Pan” powrócił możesz powiedzieć kiedy i kim jest ? No i co się stało z Malutką jak wrócił ? - perspektywa ze po okolicach może krążyć pół-smocza hydra która prawdopodobnie została zdetronizowana i jest w złym humorze nie była by dobrą nowiną dla nikogo.
- Technicznie to rządził Kapłan Gruaklaktak, wrużąc wolę malutkiej z tego, co zostało między jej zębami, ale był smaczny i Baradix go przerobił na kaszanke… To była dobra kaszanka - tłumaczył kobold - A mieszkamy w górach, przy byłej świątyni złego boga Apsu
- To straszne! Będzie trzeba się tam udać jutro aby sprawdzić czy w świątyni albo w jaskini nie kryję się jakieś zło! Panie Mniscu macie tu 200 sztuk złota i tą pysznie wyglądającą jaszczurkę a jak chcecie to was podwieziemy wozem do karczmy miłej i sympatycznej gdzie będzie pań mógł znaleźć pracę a rano wyruszamy gromić zło! - Erykowi przyszło na myśl że na całej checy może zarobić jego Pani.
- O radości kolejna wyprawa a już się bałam że będziemy mieć kilka dni spokoju i nudy jak dobrze ze zawsze znajdziesz nam zajęcie. Potem zapewne ruszymy na szlachetną krucjatę gdzie przetrząśniemy całe hrabstwo by odnaleźć sposób na uszczęśliwienie tej tutaj małej, tylko gdzie my znajdziemy jeden z tych niesławnych przedmiotów… choć chyba czytałam w bibliotece o jakimś wywarze magicznym który miał podobne działanie, musiała bym sprawdzić. - rzuciła przewracając oczami, po czym zwróciła się do “Sabriny” -Baradix to wasz pan czy kto dokładnie ? I możesz opowiedzieć więcej o jego powrocie ? No i dlaczego w ogóle było to całe porwanie i żądanie mufinków i słodyczy ?
- Oto nasza wspaniała czarodziejka pojęła drogę wojowniczki światłości! Jakże się cieszę Panno Elphiro że poczułyście powołanie i zapewniam was że ZAWSZE znajdę dla nas kolejne zacne zadania - Zawołał uradowany Prostaczek zupełnie nie wyłapując ironii w jej słowach.
-[i] Pan przybył niedawno… Kiedyś podobno nami rządził, spłodził Bardixa i Malutką… i teraz wrócił, tylko nie jest taki jak w legedach. Zamiast tworzyć imperium łuki i kwasu bawi się w berka i chce “Ksionżeczek”. I to nie oprawionych w ludzką skórę
No i chyba właśnie znaleźli zaginionego “Pana Czarnulka” jaki ten świat mały, choć nie zmieniało to faktu że kobold był nawet gadatliwy tylko nie trzymał się tematu.
- Czyli Malutka i Bardix to dzieci waszego pana. Co się dokładnie z nimi stało po jego powrocie ? No i czym właściwie jest Bardix ?
Koboldeka pokazała na trupa kobolda.
- To był Bardix. Był synem Pana… Pan kiedyś dużo ich robił, ale teraz chyba się zmienił Coś czuję, że teraz wezwą Maszę i Miszka… Pan preferował krasnoludki i niedźwiedzie - tłumaczyła Koboldeka
- Aha… to ile nie było waszego pana ? Postaram się poszukać tej księgi co wspominała o tym eliksirze dla ciebie albo spytam się o to Doobledorsa… bo inaczej czuję że będziemy się ślepo miotać po całym hrabstwie bez tego. - skomentowała pod nosem sytuację.

Zwój trafił do Elphiry, a Grzmotozad mógł sobie wybrać najładniejszą błyskotkę. Prostaczek postanowił wpierw udać się do niziołków, żeby wymienić zwłoki na kartofle nim zaśmierdną.

Gdy załatwiono sprawę z koboldami, towarzysze pożegnali się z Minsciem i Jego przyjaciółmi, udano się na zakupy, a Elpihra po Ramiel.
 
Guren jest offline  
Stary 11-08-2016, 19:00   #365
 
Rodryg's Avatar
 
Reputacja: 1 Rodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputację
Elfka wydawała się zagubiona i zamyślona.
- Ten elf twierdzi , że jego lud mieszka pod ziemią bowiem chcieli uciec od wojen świata nadziemnego i żyją w miastach ze srebra i kryształu. Wygnano go za morderstwo mężczyzny, który kochał tę samą kobietę wygnano go, i został przestępcą… Mówił, że widział Karendis… i że ponoć ma ona u nich kochającą rodzinę, ale oszalała i uciekła. Co o tym myślisz?
Czarodziejka wyczuwała w glosie elfki że ta nie była w pełni przekonana usłyszanymi rewelacjami może to i lepiej.
- Wiesz podchodziła bym ostrożnie do tego co mówi Krolian jest pomagierem Salingera od przekonywania albo po dobroci albo inaczej więc chyba nie jest zły w opowiadaniu “historii”. Karendis też jest co najmniej średnim źródłem informacji może i jest szalona ale te blizny które pokazywała… sama sobie tego nie zrobiła choć mogą też być źródłem jej traumy a nie efektem. Gdybyśmy mieli jakieś trzecie źródło by to wszystko zweryfikować wte… - przerwała w pół zdania zdając sobie sprawę że przecież mieli tuż pod nosem jeszcze kogoś kto mógł rzucić trochę światła na całą sprawę - Przecież mamy Pana Muffinka ! Jest dość specyficzny ale chyba w obecnej sytuacji był by bardziej wiarygodny niż Krolian czy Karendis. Trzeba będzie go o to spytać gdy wrócimy. Poza tym zdaje mi się że Krolian ma jakieś plany wobec Karendis i Elerin… Poprzedniego dnia gdy słuchałam plotek dowiedziałam się że poszukiwał pary bliźniaczych diabelstw a akurat się składa że nasze “znajome” jeśli tak je można nazwać pasują do tego opisu i są chyba jedynymi takimi bliźniaczkami w okolicy. Ciekawy zbieg okoliczności nie wydaje ci się ? Pytanie czemu ich szuka oraz czy robi to na zlecenie Salingera czy we własnym interesie ? Choć to może moja paranoja znowu się odzywa.
- One są z takich, których pewnie zawsze ktoś szuka, tak jak ciebie czy Eryka… Wiesz, chciałabym, żeby słowa tego Kroliana były prawdzie. Fajnie byłoby mieć taką ojczyznę i ojca… -Posmutniała.
Elphira rozumiała w pewnym stopniu Raimiel sama w młodości zastanawiała się nad swym pochodzeniem oraz kim byli jej rodzice a teraz prawda okazała się dość paskudna. Rozumiała też jej obawy co do tego że opowieść Kroliana mogła być przekoloryzowana z drugiej strony elfka niewiele wspominała o matce, a wyraźnie było widać że jej to ciąży, położyła dłoń na jej ramieniu uśmiechając się ciepło.
-Trochę cię rozumiem w tej kwestii, chodźmy się gdzieś napić i porozmawiać o tym co ci leży na wątrobie, bo aż mnie boli jak widzę cie taką przybitą.

Gdy tylko elfka się zgodziła ruszyły w stronę tutejszej karczmy bądź baru który nie wyglądał na zupełna spelunę lub miejsce w którym mogli by mieć problemy, gdy już takowe wypatrzyła ruszyła w tym kierunku tylko by dostrzec Eryka czekającego w pobliżu...

***

Eryk mógł zakupić w tutejszym sklepie fasolę, ziemniaki, mąkę. U niziołków świnie i kartofle a u pobliskich gospodarzy kaszę, marchew, kapustę kiszoną kurczaki i baranin.
Airyd ze względu na przebieg ostatnich wydarzeń wolał pójść z Erykiem, by w razie czego ostudzać zapały paladyna.
Elphira i jej dziewczyna potrzebowały się napić więc zakupy powinno zacząć się od karczmy po zapoznaniu się z ofertą rzekł: - Panno Elphiro sądzę że najlepiej byłoby kupić na dobry początek kaszę i kiszoną kapustę bo to dłużej wytrzymać da radę może i kurę żeby jaja znosiła? Ale między nogami a prawdą tłuc ja zupełnie nie umiom się targować i nie wiem ile z tego co mamy można na ten cel wydać bo nie chcem was biednić przez moją dobroczynność a jeszcze nawet nagrody od Salingera żeśmy pomiędzy siebie nie rozdzielai. - Do mowy wojownika znów wkradały się chłopskie naleciałości był wyraźnie zawstydzony własną nieporadnością przez którą zawraca głowę czarodziejce.
- Dobrze prawicie, panie rycerzu. - wolał przytakiwać by nie urazić uczuć Eryka.
Elphira westchnęła ciężko wzruszając ramionami odparła.
- No tak miałam wam pomóc z dobrym przehandlowaniem tego wszystkiego tylko zajęliśmy się koboldami. Możesz zaczekać chwilę ? to nie powinno zająć wiele czasu. - zwróciła się do Raimiel.
- Najwyżej pogram w karty, nie zabije nikogo, obiecuje. - zaśmiała się elfka.
Drużyna zarobiła 12 tysięcy złota sprzedając sprzęt oraz inne zdobycze ze swych wypraw.
Elphira wróciła po Raimiel która będąc w transie hazardzisty zaczęła przegrywać.

***

W sumie mogła się spodziewać że Raimiel wciągnie się w grę będzie trzeba z nią o tym kiedyś porozmawiać ale to nie dziś, dziś miały inny temat do obgadani w końcu rozmowa powinna być tu bardziej pomocna niż obsesyjna gra. Bezceremonialnie pstryknęła w ucho opierająca se elfkę po czym rzuciła z udawaną obojętnością:
- No skoro tak bardzo wolisz karty od mojego towarzystwa to sobie pójdę. - nie podziałało natychmiast jednak tak jak się spodziewała gdy słowa dotarły do Raimiel ta w końcu się opamiętała i odeszła od stołu oczywiście komentując że była blisko by się odegrać. Szybko też zaczęła przepraszać ją za to że zapomniała po co tu przyszły.
- Wybacz szantaż ale inaczej po dobroci byś nie przestała a raczej odciągać cię siłą nie chciałam. Przehandlowanie nam trochę zajęło ale mamy jeszcze trochę czasu może zamówimy coś do jedzenia i picia i w końcu porozmawiamy.
Zamówiły polecane przez krasnoluda danie z parą kufli piwa i przystąpiły do rozmowy oczywiście zamierzała nakierować rozmowę tak by Raimiel mogła się trochę rozluźnić i podzielić tym co ją martwiło więc zaczęła niby przypadkiem.
- Pamiętam jak byłam mala to też rozmyślałam nad tym kim byli moi rodzice i czy życie było by inne gdybym nie trafiła do ojca lub czy kiedyś się zjawią w progu… - tutaj przerwała upijając trochę z kufla - Dobra, jej pojawienie się raczej nie poszło tak jak się spodziewałam ale wiesz o co mi chodzi. - mogła to ująć lepiej jednak i tak elfka dała się przekonać do zwierzeń i wkrótce wymieniały się historiami na temat swych wyobrażeń o nieznanych rodzicach tych naiwnych z lat dziecięcych jak i tych bardziej dojrzałych. Rozpogodziło to trochę Raimiel ponad to Elphira przekonywała ją że nie powinna chyba przykładać aż takiej wagi do swego pochodzenia oraz że nie będzie kryć tak paskudnych niespodzianek jak w jej przypadku. Oczywiście na pytanie co porabiała przez ostatnią godzinę opowiedziała o zajściu z koboldami co oczywiście rozbawiło elfkę, sytuacja zakrawała na czarna komedię ale jednak komedię. Wspomnienie o nowym nabytku dla dworku jednak ją trochę zaskoczyło a może raczej fakt jej płci, sama mogła podsumować to następująco.
- Trochę racji masz u koboldów chyba nie widać jakichś szczególnie kobiecych cech jak u jaszczórek. Moja znajoma czytała o tym uczoną książkę coś o gatunkach gadach i ssaniu ? Czy tam ssakach czy jak to tam nazwała, trochę wydała na tą książkę pieniędzy ale mówiła że przyda się jej na uczelni. Zawsze się potrafiła rozgadać jak coś ją interesowało sie dopiero zaczerwieniła jak zorientowała o czym dokładnie gada.

- Piwo! Wiesz, że wszyscy stawiają mi wino, bo jestem elfką i dlatego mam wrodzony winolubizm.... Choć unikam picia dużo, nawet spłodzona zostałam po pijanemu, cud, że urodziłam się normalnawa… Wiesz, a ty masz jednak ojca, no nie? Praktycznie prawdziwego, bo przybrana rodzina to rodzina… Wiesz, że jest słodtcz koboldzi język? To taka długa żelka z owoców róży, do ssania. Pewno o to chodziło.
Upiła też trochę z kufla zadowolona że udało się jej poprawić humor swojej dziewczyny, chyba jeszcze nie przywykła w pełni do nazywania jej tak ale miała na to czas.
-Całkiem dobre to piwo maja tutaj ale tego się chyba można spodziewać po krasnoludach. Szczerze to myślałam nad winem ale stwierdziłam że bardziej pasuje do jakichś przyjęć i dywagacji nad sensem życia i filozofii lub użalania się nad swoim życiem dla samotnych szlachcianek.- zaśmiała się ze swego żartu i kontynuowała - No mam ojca ale sama też mówiłaś że miałaś rodzeństwo i cię przygarnęli więc też chyba nie jesteś sama jak palec nie ?
- Samotne szlachcianki to idą stajni się odstresować w ramionach stajennego. Ciekawe o co chodzi z tymi stajennym. Są jeszcze mniej atrakcyjni niż inni mężczyźni. Raz tylko spotkałam ładnego faceta, ale potem wyszło, że ma chłopaka… I tak wole dziewczyny z wyraźną figurą… Rodzeństwo było przyrodnie… Mój przybrany brat ma już wnuka… Głupio być elfem wśród ludzi. - spochmurniała.
-Czyli jesteś praciotką ? Nie smuć mi tutaj przecież to nie twoja wina że jesteś kim jesteś i jaką masz rodzinę. Choć domyślam się że masz tez co innego na myśli ?
- Wiesz, kiedyś wszyscy odejdą, a ja będę nadal młodą dziewczyną. To przygnębiające, bo zostanę Sama… - Posmutniała już całkowicie.
No i dobrą atmosferę szlag trafił… mogła się spodziewać tego gdy temat zaczął schodzić w stronę wieku i życia. Z wysiłkiem starała się powiedzieć coś mądrego by ją pocieszyć na szczęście z pomocą przyszło wspomnienie jednego kazania kapłana Desny z jej miasteczka na temat korzystania z życia.
- Takie myślenie może się źle skończyć no i chyba patrzysz na to od złej strony, niektórzy tez mają nieciekawie jak się orientuję gobliny nie żyją zbyt długo ale taki Gibo się tym nie przejmuje albo nikt mu nie powiedział. Po prostu chcę powiedzieć ze zamiast na przemijaniu powinnaś się skupić na życiu, wiesz jak się mawia czasem o kimś “Że miał długie życie ale nie żył wcale”. Nie zmienisz faktu że będziesz długowieczna ale możesz to życie spożytkować zobaczyć więcej miejsc i spotkać ludzi niż mieli by na to szansę inni. Proszę nie skupiaj się na przemijaniu bo zaczniesz się bać i jak w tym powiedzeniu nie będziesz żyć wcale. - wstała i podeszła do elfki przytulając ją - Spróbujesz dla mnie i dla siebie ? Bo smutno mi jak jesteś taka zmartwiona.

Raimiel usiadła na Kolanach Elphiry.
- Wiesz, u nas krąży legenda, że gobliny są nieśmiertelne, tylko głupie i z wiekiem zyskują moc i potem zmieniają barwę na niebieską, różową i w końcu beżową i wtedy mają ogromną moc. - Mówiła poważnie - Wiesz, będę z tobą, nawet jak zmienisz się w pomarszczoną jak śliwka starowinką. - pogłaskała policzek Elphiry.
Elphi była trochę zaskoczona gdy elfka znalazła się na jej kolanach, przełknęła też ślinę gdy ta wspomniała że jest gotowa z nią zostać aż do starości. Znaczy się czuła że zrobiła wrażenie na Raimiel ale nie aż takie by ta zaangażowała się do tego stopnia, z drugiej strony taka deklaracja dodawała otuchy.
- Wiesz na razie się nie muszę martwić zmarszczkami w końcu nie mam jeszcze nawet osiemnastu wiosen skończonych… prędzej tym że się zzielenieję i dopiero pomarszczę. Ale nad tym też pracuje tak jak by… po dobroci na pewno się nie dam.
Raimiel zaśmiała się i pocałowała swoją ukochaną.
- Prędzej bym się spodziewała, że zmienisz się pewnego pięknego dnia w smoka lub Lilienda, niż w taką szkaradą. Jesteś uosobieniem wszystkiego, czym ona nie jest, piękna, rozsądku, odwagi. Dlatego ona cię nienawidzi, a ja cię kocham. - wpiła się w jej usta.
Czarodziejka z pewną przyjemnością odwzajemniła pocałunek co było by zabawne bo wcześniej nie spodziewała się że będzie tą dziewczyna całującą się namiętnie w rogu karczmy parokrotnie widziała takie pary w zajeździe ojca ale bycie na ich miejscu było przyjemną odmianą. W końcu się opamiętała bo jeszcze je wyproszą z jedynego przyzwoitego lokalu w Dreadwood a to była by dopiero strata.
- Miło że masz o mnie wysokie mniemanie ale chyba trochę mnie przeceniasz, choć też doceniam twój spryt no i umiejętność poprawy nastroju nawet gdy sama masz problem. Co do mojej sytuacji to sprawa jest skomplikowana… dobra to raczej spore niedopowiedzenie. Skoro mówiłaś że Iana działa w stolicy to musiała bym się tam pofatygować no i co potem ? Próbować ją znaleźć lub ten jej kult i dojść po tym do matki ? No i pozostaje sprawa samej Iany boję się pomyśleć co ona z nią robiła przez te wszystkie lata i w jakim stanie może być. No i pozostaje fakt tego czy w ogóle będę mogła coś zdziałać. - tutaj popatrzyła się na swoje dłonie jak by znajdowało się tam coś niezwykłe istotnego - Ostatnie wyczyny były dziwaczne ale nie zaprzeczalnie nabrałam pewnej wprawy oraz moja magia nabrała na silę i się rozwinęła ale czy to starczy ? No i zastanawia mnie jeszcze inna kwestia gdy chowałam się w letnim domu wuja nie miałam zbyt wiele do roboty poza odwiedzaniem jego biblioteczki. Była tam jedna uczona książka napisana przez profesora z uniwersytetu nie pamiętam jego imienia... tak czy inaczej opisywał on różne zwyczaje i stwory z Ustalav oraz tutejsze osobliwości jak dhampiry i lub podrzutki jak ja. Wspominał że wiedźmy starają się tak podrzucić by dziecko nie było w pełni szczęśliwe i odpowiedziało na zew oraz zaakceptowało przemianę. W moim przypadku chyba jej nie wyszło albo liczyła ze ojciec będzie nadopiekuńczy lub popadnie w paranoję a mieszkańcy będą mniej tolerancyjni, tylko to co mnie martwi to ze według tego uczonego wiedźma po prostu porzuca córkę która nie odpowie na wezwanie i nie fatyguje się po nią osobiście. W moim przypadku była i jest dość uparta możliwe ze ma to związek z moim talentem, była bym paskudną wiedźmą biorąc to pod uwagę tylko mimo wszystko mam pewne obawy czemu jej aż tak zależy by mnie dopaść. Tak jak by miała jakieś konkretne plany w których jestem potrzebna. Osobiście prędzej sczeznę niż dam się złapać i przeprowadzić ten rytuał… - zadrżała a na jej twarzy pojawiło się obrzydzenie oraz determinacja - Może to był tylko koszmar ale przyśniło mi się to jednej nocy zanim jeszcze uciekłam z domu. Gdzieś na bagnach leżałam spętana na pniaku wielkiego drzewa otoczona przez trzy szkaradne wiedźmy zapewne matkę i ciotki. Moje sny są dość realistyczne… niestety chyba nigdy nie zapomnę tego bólu i uczucia jak by ciemne zakamarki umysłu i duszy były nagle obudzone cała złość złe myśli i inne nieprzyjemne rzeczy które siedzą w człowieku i powoli wypełzają unicestwiając wszystkie pozytywne myśli i uczucia oraz deformując to co zostało na swe chore podobieństwo. Na koniec tylko zostaje tylko zielona poczwara bez śladu mnie… tamtej nocy zmoczyłam łóżko. Czasem myślę że ten sen był przestrogą od bogini choć może to tylko moja wyobraźnia z drugiej strony zastanawiam się czy ona przeszła przemianę dobrowolnie bo jej życie było tak podłe czy też została zaciągnięta tam wbrew woli. Cholera wybacz rozgadałam się i zamordowałam nastrój. - skomentowała przepraszającym tonem sama była trochę zaskoczona swoją nagłą wylewnością widać nie tylko Raimiel trzymała w sobie część problemów.
- Większość córek boi się zostać własnymi matkami… Może i jest w tobie złość i podłość, ale w kim jej nie ma? I wierzę, że twoja matka od zawsze była podła i zawistna, ot co. Zamówić ci susła w rzepie? Krasnoludzku specjał…
- Wiesz już chyba więcej i tak nie zjem. Trzeba będzie poinformować Hope że nam tu konkurencja rośnie. - spojrzała się na pusty talerz po potrawie którą zamówiły do piwa, może był to efekt alkoholu albo pewności siebie ale bez oporów oparła dłoń na biodrze elfki uśmiechając się dodała - Choć narobiłaś mi apetytu na coś innego ale na to poczekamy do wieczora. Trzeba się zbierać bo reszta już załatwiła swoje sprawy a Eryk jutro chce zawieść zapasy.

Gdy nadszedł czas spakowali się, zabrali kapłana i ruszyli do Scaringe, gdzie za 1200 kupili żarcia na dwa miesiące, i kilka namiotów. Karendis i Eleril zgarneli przywyjedzie. Obie dziewczyny krzyczały na siebie mówiąc coś o “To ty przystawiałaś się do tych Kenerek” i “To bez ciebie kurwa żebracy plują mi na stopy bo wrzucasz im chleb kurwa zamiast kasy” A Nisen zatytykała uszy i wpatrywsła się tempo w przestrzeń. Karendis poczęstowała ich czymś co wyglądało na bombonierkę lecz w środku kryły się wielkie tłuste kandyzowane larwy w lukrowych ubrankach… W scaringe wszyscy wykonywali znaki chroniące przed złem, diablice i złodziejka się oddaliły i wróciły do karczmy przed dojazdem do Scaringe. Przed nocą byli w domu.
 
Rodryg jest offline  
Stary 21-08-2016, 20:44   #366
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Erykowe sprawunki

Pierwszą rzeczą, jaką zrobił Eryk przy wyjeździe, z Dreadwood było ucięcie i zabranie klatki wiszącej niedaleko wjazdu do miasta - Dwukrotnie to więzienie posłużyło nie prawym celom dlategowóż zabieram ją i przetopie na stal prawości i miłości! - Wyjaśnił wrzucając ją na wóz, w czym bardzo pomógł mu pas mrówczej siły zdobyty na demonie.

Podczas podróży Prostaczek robił płaszcz ze skóry Strachulca za pomocą stalowej igły i nici do zszywania ran, które wyciągnął, że swojego zestawu medycznego. Nikt nie chciał dać brązowego za niesprawnie ściągniętą i poranioną skórę potwora w to miejsce paladyn sprzedał swój stary miecz oraz tarcze żal mu nieco było tych pamiątkowych przedmiotów, ale potrzeba było tych pieniędzy na zbożny cel.
- Ten płaszcz szyję dla mojego kochanka, jako prezent na naszą pierwszą schadzka miłosną. No i chcem żeby miał pamiontkem. Wolem raczej kobity, ale dzięki palladyństwu to jasem odporny na choroby a biedak wycierpiał się dużo i dawno z nikim nie był to pomogem mu ulżyć z pasją - Tłumaczył Sabrinie, Grzmotozadowi i każdemu innemu, kto miał ochotę słuchać. Płaszcz wyszedł koślawo i nieporadnie, ale był niepowtarzalny i Eryk czuł z niego dumę.
- Powinien się ucieszyć. - Elphi skomentowała kolejny osobliwy pomysł paladyna spoglądając się po reszcie i w duchu zastanawiając czy Eryk nie bierze czasem całego aspektu poświęcenia i służby innym zbyt dosłownie.

Gdy dojechali do Dworku Świętobliwy Prostaczek wyskoczył z wozu odłożył klatkę w ogródku i pobiegł do Lorda geryego, aby prosić go o list do Whitecrowa nawiązujący relacje w sprawie o rodzinny majątek, który dostał. Zapowiedział Lady Hope dostawę wódki oraz jaj wija a Sabrina została zaprowadzona do portalu w szafie.
Od Pana, Muffinka któremu obiecał przywieźć jego meble z krypty dostał gliniany dzbanek herbaty, którą wypili ku orzeźwieniu w drodze do Scarege.

Elphira wytłumaczyła im, że przez wydobycie dziwnych kamieni żarcie w Dreadwood może być trujące a w drugim mieście i tak dostaną lepsze ceny, więc kupili tam wszystko, czego potrzebowali i wraz z dwoma workami kartofel oraz workiem mąki zdobytymi dzięki przemyślności Eryka ruszyli z powrotem do Dworku karczmy.

Eryk chciał jechać dalej, ale został przegłosowany. Po powrocie Świętobliwy Prostaczek szybko pomógł rozładować przywiezione dobra wziął błyskawiczną kąpiel, aby zmyć z siebie pot i pognał do stajni czekać na nocną schadzkę z Lady Nys.
Noc we dworku minęła.. Różnie. Grzmotozad spał twardo jak kamień, Airyd miał kilka snów o pustyni i dywanach… Nys obudziła w nocy Eryka i nie tłumacząc za wiele, zaciągnęła do stajni, gdzie przez dobre trzy godziny uprawiali miłość, przeszkadzając spać nawet we dworku, choć koniki kibicowały zachwycone. Ramiel także zapewniła Elphirze noc pełną wrażeń, jeno rano Sisi była zamyślona.
Podróż do obozu minęła względnie spokojnie, nie licząc czarnego punkciku na nieboskłonie. Wszyscy przywitali poszukiwaczy przygód radośnie, a gdy ci zaczęli rozdawać żywność, nie było końca zachwytom. Kira czekała uśmiechnięta i zachwycona, kapłan skumał się z naznaczonym felczerem, zabrali skarby Derro i wrócili do domu…

Elphi zeskoczyła z wozu, gdy tylko dotarli na miejsce pomagając reszcie rozdawać żywność oraz narzędzia i inne rzeczy była przynajmniej szansa, że przy następnej wizycie obóz będzie wyglądać solidniej a nie jak umieralnia. Gdy już miała chwilę podeszła by przywitać się z Kirą.
- Widzę, że wszyscy są dziś w wybitnie dobrym nastroju. Jak ci minęło to parę tygodni ?
Kira uśmiechnęła się po swojemu i pokazała tobołek, niezbyt okazały.
“Dobrze było. Upiekłam kilka ziemniaków i ugotowałam zupę z szyszek. Będę dobrą kucharką” - dziewczyna podała tabliczkę.
- Każdy gdzieś zaczyna z nauką gotowania nie ? - rzuciła w odpowiedzi nie bardzo wiedząc jak inaczej mogła by zareagować, choć gdzieś w środku liczyła, że Kira nie zamierza jej częstować swą zupą.
- U mnie też nie było nudno znaleźliśmy gadający sztylet stado, gremlinów, odwiedziliśmy opuszczoną basztę z kilkoma gargulcami i innymi “atrakcjami” no i znaleźliśmy naszego zaginionego. Potem wróciliśmy do siebie no i zajęliśmy se paroma sprawami… - tutaj przerwała stwierdzając, że nie będzie wspominać o pewnej szczególnej nocy - Ten tego jak już ogarnęliśmy parę spraw to zajęliśmy się przygotowaniami i zakupami by was zaopatrzyć no i oto jesteśmy. Mam nadzieję, że nic złego się nie wydarzyło tutaj. No i czy pomyślałaś nad moją propozycją? To znaczy, jeśli ci tu dobrze to nie będę nalegać.
Kira rozpromieniła się
“Taaak. Chciałabym podawać jedzenie i gotować i w ogóle.”-Zaklaskała “ Mam też ogórka. Na trole”
- No ta praca jest specyficzna, bo klienci trafiają się różni, ale chyba dasz radę. Teoretycznie mamy komplet na kuchni, ale to się jeszcze zobaczy, nigdy za wiele rąk do pracy. Całe szczęście że jest jeszcze jeden wolny pokój, dużo masz swoich rzeczy do przewiezienia, czy już się spakowałaś ?
- Tylko to pokazała na tobołek - Mama mówiła, że jeden uśmiech wystarczy, żeby skruszyć jajtwardsze serce - uśmiechnęła się ponownie
- Zapał i podejście godne podziwu. Znam od swojego mistrza przepis na świetny gulasz żołoędziowo-grzybowy - pochwalił ją Airyd.
Elphi wpierw miała skomentować o tym, że nie ładnie tak się wtrącać w dyskusję, ale sama się zbeształa w duchu przypominając sobie, że w sumie nie była to aż tak prywatna rozmowa, więc wina była po jej stronie.
- No wątpię by ktokolwiek z dworku miał z tobą problem w razie, czego dasz znać. Musimy jeszcze się spotkać z panem, Whitecrowem ale to chyba nie zajmie nam długo.
***

Przed wejściem do obozu Eryk przebrał się w najtańszą zgrzebną szatę, jaką dał radę kupić pomógł rozdać z wozu jedzenie namioty i narzędzia szczęśliwym ludziom. Przedstawił kapłana Lordowi Whitecrow Zawstydzony Eryk obiecał kochankowie, że następnym razem zarezerwuje dla nich więcej czasu i zostawił pod jego opieką obozowe ubranie, po czym, przebrał się i ruszył w drogę powrotną do dworku karczmy.
Beznosy słysząc propozycję rycerza. Ucieszył się i zaczerwienił, a także ofiarował mu marchewkę. Spotkanie minęło spokojnie, choć widać, było, że beznosy długo był pozbawiony towarzystwa…. Za to łuczniczka chodziła za nim śledząc go. Lord Whitecrow przywitał kapłana serdecznie i ucieszył się z nowego nabytku. Powiedział też, że gdzieś w górach jest ukryty jakowyś artefakt usuwający klątwy.
Elphira udała się na spotkanie z Lordem Whitecrowem nie spodziewają się większych rewelacji, dlatego była dość zaskoczona wspomnienie o artefakcie.
- się To ciekawe, ale skąd się o tym dowiedzieliście? Jakaś legenda tutejsza ?
- Stare mapy i pewna kronika - odparł whitecrow
- To był by szczęśliwy zbieg okoliczności, jeśli ten przedmiot istnieje i nikt go jeszcze nie odnalazł. Będziemy jednak potrzebować trochę więcej informacji. Mogłabym zobaczyć tę mapę i kronikę? No i może będzie coś w bibliotece dworku… - zaczęła się drapać po głowie ze zmartwioną miną - Cholera tylko, od czego by trzeba było zacząć tutaj? Biblioteka jest dość spora a potrzeba dokładniejszych informacji by wiedzieć gdzie zacząć szukać.
- Pomoc nie zaszkodzi, lecz sam sobie też poradzę… Tylko parę rzeczy muszę odcyfrować - odparł Lord przeklęty.

***
Kira została przywitana serdecznie, choć gdy tylko znalazła się w kuchni pokazała Ghrgh wyciągnięty ogórek kiszony, którym pogroziła jej. Tylko Raimiel zrobiła dziwną minę, gdy Kira oświadczyła, że “Elphira to moja przyjaciółka i uczyła mnie całować”
 
Brilchan jest offline  
Stary 05-09-2016, 21:32   #367
 
Guren's Avatar
 
Reputacja: 1 Guren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputację
Airyd zaczął szukać swojego mistrza.
Sam Kires powoli się pakował podczas gdy Satrius wyglądał o wiele normalniej.
- Pakujemy się i wyrószamy do Absalonu… Nie idziesz z nami? - zapytał Kires w Ho Telu.
- Jakie do Absalonu? Terqaz? Z żoną w ciąży? - kitsune spróbował przemówić swojemu mistrzowi do rozsądku. - Ale jak ci sie tak nie podoba dworek Hope, to znalazłem niezłą magiczną wieżę. Wymaga rozbrojenia pułapek, ogarnięcia bałaganu. Ale ma i krainę Szczęśliwości z uzdrowiskiem, łaźnią. I pewnie nieźle zapłacą za sprzątanie
- Ja wiem, że chcesz dobrze, ale zrozum, tam jest moje życie, praca i wszystko… - rzekł Kires
- Ale nie mówimy, że cię nie odwiedzimy lub coś - dodała jego żona.
- Ta i po tym wszystkim co się tam wydarzyło masz zamiar wracać zanim sprawa przycichnie? W po za tym jak mam stwierdzać, że o siebie zadbasz kiedy kwaterujesz Lineę obok kultu dziwacznego bóstwa? I to takim co ciężarnym szkodzi. A jak dziecku zaszkodzi?! i nie mówię o tym, że będzie np. rude?
- Dlatego też chcemy wrócić do Absalonu i udowodnić moją niewinność… Pozwę radę, na Caydena i Desnę zaklinam się będą nam płacić za zniesławienie
- Nie wiem, czy tak szybko zaczną słuchać… - kitsune nie stać było na taki optymizm. - A tylko miałbym prośbę. Poradźcie mi co mam zrobić, by przywrócić Jasmine jej pierwotną postać. Wy byliście dłużej łowcami przygód ode mnie
- Mówiłam, łza dobrego wampiea krew trola i ten adamant.
- Tak tak, to na pewno wymaga epickiej magi będącej poza twoim zasięgiem - rzekł Kires.
- I za udzielenie tej epickiej magii byłbym wdzięczny. Zdolności Elphiry do takich nie należą. A czy pół-wampir starczy?
- Najpewniej nie - rzekła z udawaną troską żona Kiresa
- Oczywiście, że tak - odparła Jasmine
 
Guren jest offline  
Stary 28-09-2016, 21:03   #368
 
Rodryg's Avatar
 
Reputacja: 1 Rodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputację
O przodkach i podziemiach


Zgodnie z propozycją Elphira wraz z Raimiel udały się do Muffinka by zweryfikować kto był bliższy prawdy Karendis czy Krolian. Gdy tylko obie miały chwilę czasu wolnego postanowiły odwiedzić Gzazga zwanego potocznie Panem Muffinkiem i dowiedzieć się jak wygląda cała sytuacja z trzeciej strony.
- Możemy ci zadać pytanie na temat twojego życia w podziemiach ? - rzuciła nie bardzo wiedząc jak inaczej podejść do tego tematu.
Derro akurat piekł bułki, ale przerwał zajęcie. Popatrzył na dziewczyny smutno.
- Pytajcie. Jednak nie za wiele mogę powiedzieć z uwagi na mój obłęd.
- Co mógł byś nam powiedzieć o drowach ? Ich zwyczajach i ogólnie co robią oni i inni mieszkający pod ziemią ? - spytała widząc że Raimiel nie wyrywała się szczególnie do pytania albo po prostu zastanawiała o co spytać na początek.
- Drowy? No cóż? To bardzo szlachetna rasa, niemądrze jest mówić inaczej. Mój stryjeczny dziadek kiedyś oblał takiego herbatą, i ten kazał go ugotować w takiej szklanej tubie. Wprawdzie stryjeczny dziadek dodał tam arszeniku, ale on o tym niewiedział. Jego dzieci były zachwycone tym pokazem nauki. Lubią też sztukę, widziałem kiedyś w ich mieście taki jeszcze żywy obrazek z dziewczynki i pokruszonego szkła, nie mam gustu i trochę potem chorowałem. I kochają naukę. Chodują specjalnych niewolników do destowania czarów, a innych przerabiają na takie ochydne potwory. Wykozują się przy tym poczuciem humoru, bo elfy przerabiają na mięsne drzewa, a ludzi na robaki…
Łup… Raimiel upadła na podłogę.

Elphira mogła się spodziewać że prawda o pochodzeniu Raimiel będzie nieciekawa ale naiwnie a raczej arogancko zakładała że nie okażę się gorsza od tej o jej własnym pochodzeniu.
Bardzo się pomyliła właściwie trudno było powiedzieć kto mógł “poszczycić” się gorszym rodowodem w tym pokoju. Fakt że sama miała dość bujną wyobraźnię a jej sny były dość realistyczne nie pomagał, mimo usilnych starań gdzieś w zakamarkach umysłu wyobrażała sobie opisywane przez derro potworności i okrucieństwa drowów. Zaczynało się jej robić słabo na skutek tego ale nagłe łupnięcie wyrwało ją z tego stanu.
- Raimiel ! - zawołała padając na kolana obok elfki próbując ją ocucić, zaczynała mieć wyrzuty sumienia w końcu to był jej pomysł by spytać się Muffinka.
- Proszę się nie martwić, wystarczy odrobina pieprzu, choć moi krewni wolą wycięcie. - Mufinek pobiegł do spiżarni, ale Raimiel zaraz wstała.
- Nic mi nie jest… Czas chyba wracać do pracy. - zaśmiała się nerwowo.
Elphira podtrzymywała elfkę obawiając się że znowu może zasłabnąć, z wyraźną troską dodała.
- Powinnaś gdzieś usiąść i odpocząć mogę zabrać cię do pokoju Hope zrozumie nieobecność. - biorąc pod uwagę jej stan nie zamierzała ustępować gdyby elfka zamierzała się sprzeciwiać, zamierzała też z nią porozmawiać bo jak na ironię rozumiała aż za dobrze przez co musiała przechodzić. Sama też nie najlepiej zniosła spotkanie ze swą rodzicielką.
- Ale nic mi nie jest… tylko dowiedziałam się… Co to zmienia? elfka zaśmiała się nerwowo.

Lecz w nocy elfka powiedziała że musi pójść do biblioteki i gdy Elphira obudziła się w środku nocy nie było jej. Znalazła ją w bibliotece śpiącą nad tomem.

“Wiedzmy y czartownice, sposoba obrony y walky”

Elphira koniec końcu musiała dać za wygraną bo elfka była prawdopodobnie nie mniej uparta od niej zaś tylko im jeszcze kłótni by brakowało do tego wszystkiego. Pierścień wcześniej należący do Lorda pozwalał na krótszy sen dlatego też zdarzało jej się mimowolne pobudki, tym razem jednak była z tego pewna korzyść bo zorientowała się że Raimiel jeszcze nie wróciła z biblioteki. Gdy znalazła ją śniącą nad księgą wiedziona ciekawością oraz “specyficznym” tytułem zajrzała śniącej prze ramię czytając następujący fragment:
"O krostach i jak z ich pomocą wiedźmę rozpoznać i jej ród określić"

"Rody albo gatunki wiedźm to wiedźmy zbereźne, wiedźmy straszne Henrietty, Wiedźmy ludorzerne, Wiedźmy klące, karczmarki piwo rocięczające, półgnomk, Wiedźmy śnieżne, których oczywiście być nie może i Baby"

"Henriety: Imienia takiego posiadanie na wiedźmi fach skazuje.
"

Zaczynała wątpić w jakość wiedzy zawartej w tym dziele nie żeby sama miała leprze kompetencje od autora niejakiego… “Wasyla z Henzinek” jak widniało na początku księgi. W sumie biorąc pod uwagę rozmiar biblioteki Raimiel mogła wybrać coś wyższych lotów no i pytanie czemu akurat taką a nie inną lekturę wybrała zapewne wkrótce się przekona.
- Raimiel ? Pobudka kochana bo się jeszcze naziębisz. Hej…- spróbowała ją dobudzić w miarę delikatnie w końcu nikt nie lubił ostrych pobudek.
- Deseniko. - Raimiel aż podskoczyła - Wybacz najdroższa, ale chyba się zaczytałam. Te całe czytanie strasznie usypia. Chciałam się poduczyć o wiedźmach, bo wiesz… chciałam ci pomóc. - - zaczerwieniła się
Czarodziejka uśmiechnęła s -raźnie wzruszana po czym ucałowała elfkę w policzek.
- To naprawdę miło w twojej strony, no i nie jest to zły pomysł. - przysiadła obok niej w sumie stwierdzając że rzeczywiście powinna skorzystać z dostępu do biblioteki.
- Ja za to martwię się o ciebie wyglądałaś na poruszoną opowieścią Muffinka, chcesz o tym porozmawiać ? W pewnym sensie domyślam się przez co przechodzisz… sama też ciężko zniosłam prawdę o swojej matce.
-E tam… to tylko lekko przytłaczające, nic naprawdę strasznego… no przynajmniej gdy nie myślę o opowieściach mufinka. Myślisz, że to wszystko prawda? Bo mogli sobie zmyślić czy coś, sama wiesz, u nas mówią, że krasnoludy wykluwają się z kamieni a niziołki robią kupki z ziemniaków…. A zresztą. mam rodzinę, ty miałaś trudniej, mój ojciec nawet nie wie, że istnieję. - objęła Elphirę.
-Ta… taka prawda potrafi ciążyć sama byłam przybita po bliskim spotkaniu z matką, wpierw miałam pewne poczucie winy oraz strach ale potem doszłam że to przecież nie moja wina byłam też dość wściekła. Teraz chyba do tego przywykłam choć czasem mnie jeszcze to drażni, ty też zapewne sobie z tym poradzisz. Zresztą nie wybieramy sobie rodziców ani nie ponosimy odpowiedzialności za ich poczynania czy grzechy nie ?
Co do prawdziwości to nie jestem pewna raczej nie miał powodów by kłamać a jego opisy były dość obrazowe więc może miały podłoże w rzeczywistości, no i w pewnym stopniu pasują do tego co opowiadała Karendis. Co do twojego ojca w sumie mnie zastanawia jeśli przyjąć że opowieść była w pełni prawdziwa i nie przepadają za elfami. To w sumie… można się zastanawiać w sprawie twoich narodzin. W sensie jeśli naprawdę są tak niegodziwe to dlaczego nie zabił lub skrzywdził twojej matki ? Może też był jakimś wygnańcem jak Krolian ? Dobra chyba zaczynam za bardzo kombinować co ?

- W Andorze ostatnio wprowadzili prawo, że dzieci są odpowiedzialne za rodziców, gdy ci są…. No i tu niedosłyszałam, ale chyba raczej nie zieloni. - zamyśliła się - Wiesz, pewnie chciał po prostu zaliczyć pianą laskę. Matka była tak pijana, że myślała, że to Mgwangijczyk. Zdziwiła się, że nie jestem półelfem.
- Może tak może nie, możliwe ze nigdy nie dowiesz się czegoś o swoim ojcu choć kto wie. Ja zgaduję że sama chyba nie zostałam spłodzona po dobroci a “ojciec” zapewne skończył jako przegryzka po wszystkim. - wzdrygnęła się na tę myśl - No i chyba takie pochodzenie sprawa że jesteś jedyna w swoim rodzaju choć nie wiem jak dokładnie wygląda mieszanie się między różnym odmianami elfów ani jak się w sumie dzielą. Właściwie to niewiele mówisz o swojej matce poza tym że zmarła jak byłaś młoda i że “znała się” na trunkach.
- Prawie jej nie pamiętam, wiem, że pić zaczęła gdy służyła w strażnicy w Kyonin, na granicy Kraju Pięciu Królów. - mruknęła elfka - Była zdolną łowczynią gdy nie piła, ale potrafiła nie trzeźwieć przez dwa miesiące. Kiedyś podobno wspięła się na kościelną wieżę i śpiewała nago piosenkę o jeżu.. Jak miałam pięć lat to zaczął ją boleć brzuch i wtedy piła jeszcze więcej. Białka jej pożółkły i potem pewnego dnia nie miała siły wstać z wozu. - zamyśliła się - Czy jesteś pewna co do twojego ojca? Bo może skoro córkę twojego ojca oszczędziła?
-Wybacz nie powinnam chyba pytać. Zapewne musiała mieć jakieś powody by tyle pić. Przykro mi… - przytuliła Raimiel próbując ją pocieszyć na jej pytanie zamyśliła się chwilę po czym odpowiedziała - Szczerze to też rozważałam taką możliwość. W tych stronach każdy chyba słyszał opowieści o okrucieństwie i potwornościach dokonywanych przez czarownice większość ku przestrodze na przykład dla młodych mężczyzn by uważali na chętne dziewki bo może to jędza czająca się na ofiarę. Zazwyczaj według podań nieszczęśnik kończy w kotle albo postrada rozum po tym doświadczeniu czasem jeszcze zostanie okaleczony na “pamiątkę”. Więc nie wykluczone że może gdzieś tam jest ale trudno powiedzieć nie mówiąc w jakim stanie może być. Myślisz że z moim szczęściem powinnam spodziewać się kolejne “wizyty rodzinnej” tym razem ze strony ojca ? W sumie to nie wykluczone…
Co do siostry… jeśli w ogóle mam prawo ją tak nazywać to kto wie ? Może od początku planowała ją porwać bo miała jakieś plany ? Może potrzebowała jakiegoś pomagiera a ona była pod ręką ? No i nie wykluczone że po prostu taki ją naszedł potworny kaprys by ją zabrać ze sobą… Boję się myśleć przez co musiała przechodzić przez te wszystkie lata.

- Słyszałam legendę o czarodziejce, co uwodziła rycerzy, usypiała ich, a potem obcinała ręce i nogi, utrzymywała przy życiu i wykorzystywała gdy miała ochotę… Przepraszam, te opowieści przy ognisku. - Zaczerwieniła się - Być może chciała mieć córkę, taką naprawdę, której zaszczepiłaby część siebie, swoją osobowość. - zamyśliła się - A może jest jej potrzebna do tego rytuału, abyś wykąpała się w rosole na niej. - Raimiel wzdrygnęła się.
-Gdyby chciała mieć córkę to nie prościej było by mnie zatrzymać ? Choć z drugiej strony wiedźmy są znane ze swego szaleństwa, no i ludożerstwa… więc wcale nie wykluczone że jest to częścią rytuału a Iyana będzie jej do tego potrzebna. Tylko czemu by zadawała sobie trud z formowaniem tego całego kultu ? Choć może lepiej się w to nie zagłębiać możliwe że za tym całym przedsięwzięciem nie ma żadnej konkretnej logiki poza kaprysem i sianiem ksenofobi i strachu.
- Wiesz, może chodzi o to, że podrzucenie jest potrzebne do tej przemiany… A jak myślisz, czy twoja siostra nam pomoże? W ogóle to jak rozpoznamy twoją matkę? Czy ona może się zmienić w któreś z nas. - zapytała nieufnie.
- Wiesz dobrze by było gdyby chciała się jej pozbyć tak samo jak ja ale kto wie przez co przeszła, może jej być posłuszna po tym wszystkim lub też winić mnie za swój los że ukradłam jej życie. Choć trudno powiedzieć ostatnim razem gdy ją widziałam nie mówiła wiele i wyglądała na niezbyt zadowoloną. No i dobre pytanie zielone wiedźmy znane są ze swoich możliwości zmieniania postaci. Ostatnim razem miała postać kobiety w średnim wieku udającej matkę podróżującą z córką. Szczerze nie wiem jak poradzić sobie z kimś kto zmienia twarz według widzimisię czy jest ograniczona tylko do postaci kobiet ? Czy może podszyć się pod kogoś konkretnego czy jest to poza jej mocą ? Mogła by się nawet udawać jednego z naszych gości. - zaczęła znowu się rozwodzić nad możliwościami i zagrożeniami jakie mogły na nią czekać - Muszę chyba naprawdę dokształcić się w tym zakresie oraz magii pozwalającej wykrywać lub zwalczać zmiennokształtnych, może jakieś amulety odstraszające staruchy ? - przypominając sobie o tradycyjnych talizmanach wieszanych w domach mających odstraszać zło w różnej postaci, zazwyczaj były to bibeloty choć możliwe że niektóre mogły mieć w sobie prostą magię kto wie może sama mogła by coś takiego stworzyć.
- Cholera, to niedobrze. - powiedziała przestraszona Raimiel - Chyba musimy wymyślić jakieś hasło… i przekazać je reszcie, bo bez tego może nam za przeproszeniem prawie wejść do łóżka. Eryka i Airyda trzeba szczególnie pilnować, zwłaszcza Airyda bo on jest… specyficzny. Myślę, że nie lubi dziewczyn wiesz? - rzekła elfka ponuro.
- Airyd ? Nie wydaje mi się w końcu coś tam kręcił tylko tak że go musiałam opierdolić za sugestie więc może trochę się speszył. Co do zabezpieczeń cóż biorąc pod uwagę okrucieństwo jędz którego zapewne i nie brakuje “matce” to możliwe że Eryk by mógł je wyczuć w końcu jest paladynem. Tylko nie wiem czy będzie możliwe kontrolowanie każdego kto wchodzi. Hmmm, teoretycznie jest zaklęcie pozwalające wykrywać niegodziwość i czyjąś prawdziwą naturę trochę być może mogła bym stworzyć dzwonki lub coś innego pozwalające wykrywać takie osoby i podnosić alarm gdyby przekroczyli próg. Tylko czy było by to praktyczne ? Hasło mogło by być niezłym pomysłem tylko jeśli nikt się nie wygada, no nie mówiąc że reszta musiała by się na to zgodzić i nie uznać za wariactwo. Najlepiej było by omówić to z resztą albo spytać Lordów może któryś zna sposób na chronienie się przed zagrożeniem ze strony kogoś kto może zmieniać postać ?

Po paru chwilach wstała wyciągając dłoń w stronę wciąż siedzącej elfki.
- Ale o tym wszystkim to pomyślimy po tym jak się porządnie wyśpimy bo w obecnym stanie jeszcze wymyślimy jakieś głupoty i wtedy reszta w ogóle nas nie weźmie na poważnie. No poza Erykiem… tak czy inaczej chodź do łóżka bo jeszcze się przeziębimy od siedzenia tutaj i “mamuśka” nie będzie się musiała wcale trudzić wtedy.
 

Ostatnio edytowane przez Rodryg : 02-10-2016 o 23:41.
Rodryg jest offline  
Stary 04-11-2016, 21:33   #369
 
Guren's Avatar
 
Reputacja: 1 Guren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputację
SISSI SAGA
Powrócono do codziennego znoju, tylko trzy dni potem Sisi rano zapytała.
- Czyli nikt jednak nie zechce ujrzeć mego największego skarbu - była zasmucona.
Airyd uśmiechnął się nerwowo. Liczył, że pytanie było nie do niego, a przede wszystkim, że jego geneza nie miała związku z koncertem jaki zapewnił zapał Eryka w poznawaniu z Nys arkanów miłosnych. Ale jesli ten skarb nie oznaczał, że będzie musiał iść z Sissi sam był gotów pomóc.
Elphira musiała się zbesztać w duchu słysząc słowa zasmuconej dziewczyny, no rzeczywiście wspominała o tym że chce z nimi gdzieś wyruszyć by pokazać im ten cały “skarb”. Jakimś cudem zapomnieli o tym gdy musieli się zająć pomocą dla obozu oraz innymi sprawunkami, sama była zajęta pracą nad dziwacznym wywarem przez ostatnie dni.
- Na śmierć zapomnieliśmy wybacz. Czy jest już za późno na to czy jeszcze jest czas by coś zorganizować ?
- Przebacz o piękny dziki kwiecie! Tak skupiłem się na pomocy biednym i pomnarzaniu oraz zabezpieczeniu włości oraz stanu posiadania Lady Ravenwood że zupełnie zapomniałem! Błagam Przebacz mi mój niewybaczalne postępowanie! - Zawołał Eryk naśladując cnego rycerza z teatru kukiełkowego który widział kiedyś w mieście rzucił się do stóp kelnerki padając przed nią na pysk.
Sisi się zarumieniła
- To bardzo… Wielkie słowa rycerzu Eryku. Ja… Ja zabiorę was pierw do lasu. Pana, pana Airyda i Grzmota i panią Elphirę oraz Karendis , bo takie panie jak one lubią takie skarby…
- Ja też chcem - zawoła Rachenys de Leone.
Airyd również przystanął na pomoc wilkołaczce. Jej prośba brzmiała już normalniej.
Elphi była lekko zaskoczona gdy Eryka naszło na kwiecistą mowę do Sisi, sama zastanawiała się czym może być owy skarb skoro dziewczyna wymieniła ją i Karendis czym oczywiście zainteresowała też Nys.
- To co ? Mamy się już szykować do wyjazdu i jak daleko się wybieramy ? - przeszła do konkretów w końcu lepiej było się przygotować na dłuższą wyprawę.
- Muszę was zaprowadzić do lasu, ale nie możecie mówić nikomu o tym co zobaczycie - rzekła wilkołaczaka.
- Daję słowo honoru - zapewnił kitsune, którego na powrót ogarnęły wątpliwości ze będzie normalnie.
- A ja też pójdę - rzekła Raimiel patrząc znacząco na Nys
- No chyba się zmieścimy, przynajmniej taką mam nadzieję. - skomentowała Elphira zastanawiając se czy nagłe zainteresowanie Raimiel wynikało z braku zaufania do Nys czy może niefortunnego doboru słów przez Sisi. Tak czy inaczej czekała ją kolejna wyprawa choć tym razem nie była to jakaś krucjata… chociaż z ich szczęściem to kto wie na kogo lub co się natkną w drodze.
- Obiecuję -Powiedział Eryk poważnym tonem.


Into dark and fearsome forest
W
yruszyli w nocy. Sisi kazała im zabrać kosze, ostre noże, zielone ubrania, po bohenku czerstwego chleba, jakby spotkali Leśnego Dziadka, po główce czosku, musieli też iść w miękkich kapciach, przyciemnić lewe oko, a pod prawym zrobić symbol desny, zzabrali też po pierścionku ze słomy, a w kieszeni nosili po kostce mydła Sisi kazała im być cicho. Gdy byli godzinę po przekroczeniu bariery lasu znaleźli się na dużej polance, gdzie znajdował się ścięty pień ogromnego dębu i powiedziała

- No to teraz powiem wam po co przybyliśmy… Jesteśmy tu po SMARDZE! - na jej twarzy pojawiło się bezgraniczne pożądanie - Podzielimy się na trzy grupy, każda z nich będzie szła obok drugiej… Musimy je osaczyć - rzekła cicho - Dowódcami będą Elphira, Pan Eryk i Ja. Polujemy! - wydawało się, że zawyje.
- To to jest tylko grzybobranie? - zapytała zawiedziona nys. Im bardziej byli w lesie, tym bardziej się kuliła. Włosy miała w nieładzie i suknie porwaną od zahaczania o gałęzie.
- Ja se grzybki ze czy zebrałam. Takie fajne - Karendis pokazała trzy zielonoróżowe grzybyki… - Potem se piknika urządzimy i ogólnie będzie fajnie - wyjęła pieczonego kuraka nie wiadomo jak zdobytego, na drzewie przymykał polujący na lisy i żbki Zgryz
- A ja idę z Elphi - oświadczyła Raimiel stanowczo
Elpirze średnio widziała się wyprawa do lasu w środku nocy no ale obiecała no i w tym towarzystwie byli przynajmniej trochę bezpieczniejsi. Sama prawie wybuchła śmiechem gdy Sisi zdradziła po co się tu wybrali no ale lepiej jednak było zachować ciszę by nie ściągać niechcianej uwagi. Biedna Nys była wyraźnie rozczarowana takim obrotem sprawy co też ją bawiło, Raimiel zaś wydawała się trochę spięta.

- Jasne nie ma problemu. - uśmiechnęła się do elfki.
- Muszę iść. Po pierwsze tam idzie Eryk. Po drugie - Eryk ma dowodzić -przytaknął jej Airyd. - Ja idę ma się rozumieć z Erykiem
- Ależ Jaśnie pannienko Raherys przecie to magiczne grzyby są a pani Sisi by nie nalegała na te wszystkie rytułały jakby nie była druidką albo nie uczyła się od leśnego ducha - Szepnął paladyn z nabożnym szacunkiem gdyż skomplikowane przygotowania do podróży wprowadziły go w mistyczny nastrój - Jeśnie pannienka że mną pójdzie to wybronię was przed zbereźnymi leśnymi dziadkami, a czy mogły byście przyzwać więcej takich śprytnych latających rybek żeby pomogły szukać? Jak nie damy z siebie wszystkiego to się obrazi.
- Smardze nie som magiczne, ale ja znam całe mnóstwo magicznych grzybków i zrobię wam takom zajebistą grzybową - Karendis zachichotała
- Vermitrax! Przyzywam cię! - zawołała Nys i jej stwór się pojawił
- Ten zły rycerz nazwał mojego niemalsmoczka rybą… Ale durni ci paladyni… Obronisz mamusię przed snargami i grumkinami . I Elphirę też, bo z nią idziemy.[/i] - Powiedziała głaskając swego wężorybostwora
- Ja idem z rudziaszkiem! - zawołała Diablica.
- [/i]Nikt nie idzie z Sisi ? [/i] - spytała Elhira choć wyglądało na to że dziewczyna raczej nie martwiła się tym faktem - Mogę zapewnić kilka czarów ochronnych na wypadek gdybyśmy mieli pecha się na coś natknąć. Kto chętny ?
- Tylko nie ja… -wycedził do niej Airyd
Sisi przybrała postać pół wilka-pół pasterki i pobiegła w las zawywszy głośno. Nys uniosła rękę nieco nieśmiało.
- No ja bym chciała, bo nie wiadomo co jest w tym lesie - zadrżała
Elphira zgodnie z zapowiedzią podzieliła się swą magią z tymi którzy byli chętni czyli akurat Nys która wyglądała na dość zaniepokojoną swoją sytuacją. Elfka za to uważała to za przesadę. Sama też się zabezpieczyła czarem tak na wszelki wypadek gdyby jednak nie miała racji.

Ruszyli w noc, ciemną i mroczną, a Elphira spięła się na wyżyny dyplomacji
- Mówią, że noc jest ciemna i pełna strachu - wyszeptała Rachenys. Miała wielkie oczy i kuliła się.
- A co gorsza może być pełna Snargów - dodała Raimiel i arystokratka aż podskoczyła. Nagle z oddali usłyszeli jakieś kroki.
- Co to jest Snarg ? - dorzuciła czarodziejka głosem jak by właśnie zadała kluczowe dla egzystencji ludzkiej pytanie. Nie doczekała się jednak odpowiedzi gdy doszedł do nich odgłos kroków ktoś lub coś zbliżało się w ich kierunku. Pytanie co i jakie były jego zamiary ? Jeśli przyjazne to zrozumiałe było by podejście otwarte bez skradania i podchodów. Jednak jeśli nieprzyjazne to albo próbowało być dyskretne i sromotnie zawodziło albo na tyle pewne swojej siły by nie bawić się w podchody. Oczywiście mogły to być tylko jej nerwy i nadmierna ostrożność i po prostu Sisi do nich wracała. Zastanawiała się co począć, spytać kto idzie czy poczekać aż ktoś lub coś wejdzie w zasięg jej wzroku ?
- To najstraszliwszy ze wszystkich potworów, posiada paszczę przepełnioną ostrymi zębami i pożera niegrzeczne dziewczynki gdy tylko je zobaczy. - - zawołała dygocząca Rachenys. Cienie się zbliżały. Elphira zobaczyła, że w ich stronę zbliża się mężczyzna prowadzony przez kobietę. Któreś nastąpiło na gałąź i trzask sprawił, że Nys przytuliła się do Raimiel.

- Hej. - zawołała oburzona Elfka Gdy cienie si zbliżyły, rozpoznali w dwójce Sophię de Rilas i jej dziadka.
Wytatuowana czarodziejka popatrzyła na trzy dziewczyny z konsternacją i powiedziała:
- Nie wnikam o powód, do którego wybrałyście się do lasu, ale może odłożycie wszystko na potem i pomożecie nam zbierać kapeluszniaki świecące. - powiedziała czarodziejka, a przywoływaczka rozpromieniła się.
- Oczywiście. - ku zdumieniu Ramiel zaczęła przeszukiwać dno lasu.
Elphira była zaskoczona takim spotkaniem choć przynajmniej jej obawy nie potwierdziły się zamiast tego palnęła:
- Naprawdę mały ten świat że znów na siebie wpadamy… a tak poza tym dobry wieczór. My też na grzybach. - uniosła koszyk w którym było kilka jej “zdobyczy” nie miała szczególnego talentu do grzybobrania. Następnie podeszła do Raimiel zszokowanej nagłym zachowaniem Racheny z zamiarem dyskretnego wytłumaczenia, szeptanie do ucha było jednak ciężkie biorąc różnice w ich wzroście.
- Nys się podkochuje w Sophie jeśli jeszcze nie zauważyłaś. Nie dopiekaj jej teraz bo jeszcze nam otwartą wojnę wypowie z urazy. Tą dwójkę spotkaliśmy ze świtą w domku myśliwskim w sumie nie wiem co tam robili. - wyszeptała gdy ta w końcu się trochę przychyliła, miała nadzieję że De Rilasowie nie mają nadzwyczajnego słuchu a Nys będzie skupiona na poszukiwaniach.
-Jeśli można się spytać to zgaduję że wy też nie jesteście tutaj sami nie ?
Starzec skierował swe przykryte bielmem oczy ku Elphirze.
- Czemu chcesz chcesz wiedzieć, czy jesteśmy sami? Po co ci ta wiedza? Chcesz mieć pewność, że masz przewagę liczebną? - mówił powoli zbliżając się do Elphiry
- Przepraszam, ale dziadek cierpi na paranoję - Sophia popatrzyła na nich przepraszająco.
- Nie ma czegoś takiego jak paranoja, jest tylko - doskoczył nagle do Elphiry i wyszeptał jej to ucha - życiowe doświadczenie - ruszył dalej podając Raimiel koszyk.
Elphi cofnęła się instynktownie gdy staruszek niespodziewanie doskoczył, rzeczywiście pytanie było specyficzne ale to nie usprawiedliwiało takiego zachowania.
- Nic się nie stało, po prostu się zastanawiałam. Ostatni raz jak was spotkaliśmy towarzyszyła wam cała świta dlatego jestem trochę zaskoczona widząc was samych. Choć nie żebym miała podstawy do krytyki bo same dałyśmy się zaciągnąć na grzybobranie w środku nocy.
- Zostali w chatce, słabo widzą w nocy, nie to, co niektórzy - popatrzyła na Elphirę znacząco Po za tym, byłoby tłoczno… No cóż, te grzyby i tak ciężko znaleźć - westchnęła - Moglibyście może mieć oko mojego dziadka? Jak widziałaś jest nie tylko ślepy, ale… stuknięty
Cholera ! Oby wy ani żaden z waszych ludzi nie wpadł teraz na Sissi bo dopiero będzie bigos.” - dodała w duchu przypominając sobie że gdzieś tam w mroku lasu Sissi beztrosko hasała w swej wilkołaczej postaci. Nie wspominając już że zmieniła się w obecności Karendis która średnio się chyba tym przejęła ale jeśli wygada się o tym swojej niskiej przyjaciółce….
Szybko dała znać Raimiel by się nachyliła i szepnęła:
- Lepiej jak z nimi pójdziemy i będziemy miały oczy szeroko otwarte bo mogą samemu wpaść na Sissi.
- Albo na Karendis… Lub Sissi i Eryka… - mruknęła Elfka dwóch rodów
Spojrzała się na zgrabną sylwetkę przywoływaczki wytrwale przeszukującej poszycie lasu rzuciła.
- Ty coś właściwie tam widzisz ? Mogę wyczarować jakieś światło czy coś.
- Ależ doskonale orientuje się po omacku. - Chwyciła coś w dłoń i podetknęła Elphirze pod nos. Był to Jeż.
- Aaau. - krzyknęła gdy ukłuły ją kolce, a ząbki wbiły się w dłoń.
- Szaruj. - Mruknął jej do ucha Vermitrax.
Tej nocy wszyscy byli bardzo skorzy do szeptania komuś do ucha, szkoda że nikt nie prosił o jej pozwolenie. Wzdrygnęła się gdy przywołaniec niespodziewanie się odezwał tuż obok jednak miał rację jeszcze się źle skończy pozostawienie Nys samej sobie po ciemku. Zaczęła splatać czar i tuż przed końcem doszedł do niej przeraźliwy wrzask, instynktownie podskoczyła prawie tracąc kontrolę jednak zaklęcie było na tyle proste że dało się je uratować. Wkrótce okolica została oświetlona przez kilka świecących kul z czego dwie “leżały” na ziemi w skutek niespodzianki.
- Co to do cholery było ? - zapytała instynktownie kierując światłami tak by poświecić w kierunku wrzasków - Chyba reszta na coś lub kogoś trafiła… trzeba to chyba sprawdzić.
- To Snargi! - Rachenys skoczyła na Elphirę i wczepiła się w nią pazurami i stopami
Sophia pobiegła dalej, rzucając dziewczynom wiele mówiące spojżenie “Nie mogłyście poczekać?”
- O nie musimy pomóc Sophi! - Rachenys wstała tratując czarodziejkę.
Zanim zdołała zareagować wpadła na nią spanikowana przywoływaczka która równie szybko się od niej oderwała wytrącając ją z równowagi. Na jej szczęście Raimiel była na tyle blisko by ją złapać zanim miała okazję przywitać się z glebą. Zresztą Sophie nie była jedynym De Rilasem który ruszył w stronę krzyku staruszek całkiem żwawo ruszył za swą wnuczką.
- Dzięki. - rzuciła do elfki stając na własnych nogach po czym ruszając za resztą dodała - To zobaczmy o co tyle wrzasku…




Grupa Eryka
Karendis z drugiej strony zaczęła sobie śpiewać wesoło i zbierać płody lasu za wszystkich swoich towarzyszy.
- Paczcie, ale fajny, przyniesiesz go dla mnie rudziaszku, bo koszyk mam pełen - powiedziała Karendis do Grzmota i Airyda wskazując na wielkiego czerwonego grzyba o kapeluszu naturalnej wiekości nakrycia głowy. . Obok przebiegł Zgryz goniący żbika…
- Powinniśmy za nim chyba iść? - zaproponował Airyd widząc goniącego.
- Może lepiej nie, cokolwiek zamierza ten gryzoń, nie chcę na to patrzeć - mruknęła Jasmine
-Panie Eryku nie przejmujcie się tamtą kobitą i pomożcie nam z tą zołzą- Poprosił paladyna krasnolud chciał pocieszyć przyjaciela w nadziei że sprawi żeby ruda Wariatka przestała go podrywać!
- Ależ jam się nie smutam! Pani Karendis! Ja wam podam!-
Zawołał Eryk i pobiegł w kierunku wyznaczonym przez diablice. Grzmotozad tymczasem zaczął szukać grzybów z dala od kobiety w czym wydatnie pomagały mu widzące w ciemności oczy.
Airyd oceniwszy ile może się wydarzyć jeśli Eryka puści się samego, a ile jeśli zostanie w pobliżu Karendis wybrał pierwszą opcję. Jako przynoszącą mniejsze niebezpieczeństwo dla Airyda.
Grzyb był duży, sięgał Erykowi do kolan. Gdy nachylił się nad nim zobaczył parę oczu na kapeluszu, zaciśniętą linię ust. Naraz zaczął wrzeszczeć ze strachem
-[o] Ummoooooo! Miammniam i Mniammniamam[/i] - zaczął płakać.
- Grzyby to się najpierw myje panie… Co do kurwy neędzy?! Grzyb gada?! - zawołał Airyd.
Erykowi oczy stanęły w słup nabrał powietrza w płuca i krzyknął na cały głos - Panno Sisi jeżeli Pani sobie myślała że pomogę wam mordować żywe grzyby to częściej się pomyliły! Na wszystkich dobrych bogów i boginie nie pozwalam na krzywdzenie samoświadomych niewinnych istot! Proszę się tu natychmiast pojawić i się wytłumaczyć! - Krzyknął wściekły w Las.
Dopiero po chwili wpadł na to że Grzybek może się jeszcze bardziej przerazić - Spokojnie bidulku, przepraszam nie musisz się bać- Próbował uspokoić istotę przy okazji skupił się na jego aurze aby upewnić się że nie ma do czynienia z jakimś sługą zła w przebraniu jak to miało miejsce ze Strachulcem.
“Grzyby nie są najgorsze. Jesteśmy z upartym krasnoludem wyposażonym w topór. Ty Airyd Drzewców powinieneś się bać…” - mruknęła Jasmine.
- Siekiera to i na drzewców podziała - zauważył Airyd.
Eryk nie wykrył zła w grzybku i zaraz przybiegła doń Sisi. Powąchała grzybka i rzekła z zawodem.
- To nie smardz… Ale jest słodki. Możemy go zatrzymać? - zrobiła minę szczeniaczkołaka. W tej chwili przybiegła Sofia


- Nie bój się panie rycerzu, rozwiąże problem jednym czarem - i rzuciła zaklęcie na wilkołaka
- Udasz się teraz do serca lasu i nie wrócisz zanim nie wzejdzie słońce - Rozkazała i dzieczynołak uciekł
- Rozwiązałam problem bez przemocy, widzicie - rzekła czarodziejka dumnie.
- Prawda, że jest wspaniała - powiedziała z zachwytem Nys, która wybiegła spomiędzy drzew.
- Tak, tak dziękujemy jaśnie pani. Wiele to nam zaoszczędziło o pani - kitsune wysilił się na uprzejmość, ale wolał nie być przy tym zbyt wylewny w komplementach. - Ale swoją drogą to ten wilkołak wyglądał znajomo…
- Ależ jaśniepanienko ten wilkołak to moja koleżanka myślałem że chcę skrzywdzić żywego grzybka ale się pomyliłem się proszę cofnąć to zaklęcie bo bidulce będzie Przykro - Zawołał paladyn jednocześnie, pobiegł złapać Sisi nim ta odbiegnie wypełnić magiczny rozkaz.
Airyd przewrócił oczami, westchnął i ruszył za paladynem. Przy okazji grzebiąc po kieszeniach za czymś jadalnym, by zwabić wilkołaczkę z powrotem.
 
Guren jest offline  
Stary 09-12-2016, 20:29   #370
 
Rodryg's Avatar
 
Reputacja: 1 Rodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputację
- Daj z nią spokój, ona cię bardziej przerażała, niż rudy krasnal, niech Eryk ją ratuje.
Czarodziejka wypadła na polanę zaraz za Nys rozejrzała się wyraźnie zdezorientowana.
- Co ? Jaki grzyb… chwila chcesz powiedzieć że właśnie zgubiliśmy Sisi ?
- A ten wilkołak to był z wami? - zapytała retorycznie Sophia - Przykro mi, obiecuję, że pomogę ją odszukać. - rzekła przepraszająco a Eryk rzucił się w pogoń.
- Co tu kurwa się popier… O cześć, powiedz Nimfko, gdzie masz swoje dżefko. - Karendis oparła się o drzewo prężąc się zalotnie.
- Czy u was nie ma już normalnych dziewczyn. - rzekła czarodziejka z rezygnacją.
- Nie zawracaj głowy cholero panience Sophi, ona to za wysokie progi dla ciebie - Warknęła Nys.
Elphira westchnęła kręcąc głową widząc podryw Karendis.
- Zależy co definiujesz jako normalność i wypraszam sobie. Skoro to twoje zaklęcie to nie możesz go po prostu rozproszyć ? Wtedy powinno przestać na nią wpływać i powinna wrócić sama… chyba.
Spojrzała się na źródło całego zamieszania z pewną dezorientacją uszczypnęła się.
- Czy ten grzyb się na mnie gapi i szlocha czy mam zwidy ?
- Umaaaaa Mniammniamy ! - grzyb wskazał na nią palcem.
- Przepraszam… Nie mogę odwołać tego czaru… A ty zaraz dostaniesz w policzek. - pogroziła Karendis.
- Całusa? - diablica pokazała Karendis nadstawia policzek.
- Jak śmiesz! To narzeczona mojego brata i pod koniec roku biorą ślub. - Rachenys ruszyła ku diablicy. Sophia zrobiła wielkie oczy.
- Nys, a czy Aerion o tym wie? - zapytała Raimiel.
- Nie, ale jest zachwycony. - odparła przywoływaczka.
Nie dość że Karendis wyglądała na przekonaną że jej podryw zadziałał to jeszcze wypłynęły fakty na temat zamiarów lorda względem syna oraz Sophie nie żeby nie miała już takich podejrzeń. No i grzyboludek nie przerywał swego płaczu i wrzasków tylko czekać aż wyleci na nich jakaś krwiożercza bestia zwabiona jego wrzaskami.
- Ta “uroki” zaaranżowanych małżeństw chyba nikt tego nie lubi ale może odejdziemy od grzyba to się uspokoi zanim zwabi swoimi krzykami coś czego nie chcemy spotkać ? Potem będziemy dzielić się niespodziewanymi rewelacjami co wy na to ?
- JAK ŚLUB. DZIADKU, CZY TY MI COŚ WYJAŚNISZ! - - Ryknęła Sophia.
- Nie ma to gadać. Pierwszego dnia zimy wypowiesz kilka bzdetnych formułek, rozłożysz nogi, za dziewięć miesięcy urodzisz różowego brzydala i tyle. - mruknął Ermark zrywając smardza.
.- Dziadku, to ja jestem głową rodu. - mruknęła zimno Sophia.
- Tylko jedno słowo i uciekniemy razem. - rzekła zalotnie diablica.
- Nie będziesz napastować lady Sophi ty bękarcie. - Rachenys skoczyła ku Karendis gotowa wydrapać jej oczy. Tymczasem Raimiel uklękła przy płaczącym grzybku i wyciągnąwszy do niej rękę rzekła.
- Śeść, jestem Ramiel. - pokazała drugą ręką na siebie i powtórzyła imię. Grzybek się w nią wpatrywał.
Oczywiście jej propozycja wycofania się została zignorowana De Rilasowie zajęli się wymianą zdań, Karendis kontynuowała swój “podryw” czym rozdrażniła tylko Rachenys i wyglądało na to że dojdzie do bitki. Za to Raimiel jakby nigdy nic zdecydowała się przywitać z grzybo-bobasem czy jak inaczej można było to nazwać choć przynajmniej na parę chwil zamilkł.
- Bądź ostrożna. - powiedziała do elfki z pewną obawą że grzybek wcale nie był taki bezbronny.
-Karendis. Rachenys. Czas ochłonąć. - powiedziała stanowczym głosem do kobiet po czym zaczęła splatać czar wkrótce pomiędzy nimi pojawiła się lekko świecąca kula która wkrótce ozłociła obydwie dziewczyny oraz okoliczny teren.
- Teraz macie parę sekund na opamiętanie się zanim zrobicie sobie lub komuś innemu krzywdę, naprawdę nie jest to odpowiednia chwila na bijatyki lub podrywy… - powiedziała krzyżując ramiona na piersi z nadzieją że pójdą po rozum do głowy choć mogła oczekiwać zbyt wiele.
- AAaaaaa nic nie widzę! - Rechenys zaczęła biegać w losowych kierunkach.
Karendis stanęła i zaczęła się sobie przyglądać.
- Suuper wyglądam. Dzięki o czarodziejeczko. - rzekła diablica podkładając nogę Nys.
Raimiel głaskała grzybka po głowie gaworząc do niego, ale nagle zapytała.
- Czy widzieliście gdzieś Airyda?
Elphi tylko pokręciła głową widząc reakcję Karendis podeszła do leżącej próbując pomóc jej wstać powiedziała.
- Zaklęcie potrwa kilka sekund nigdzie nie łaź bo jeszcze brakuje byśmy i ciebie zgubili.
Na pytanie Raimiel rozejrzała się po okolicy z kwaśną miną.
- Eryk poleciał za Sisi a Airyd za nim… chyba ? Tak właściwie to gdzie jest Grzmot nie był z nimi ? Czy my właśnie zgubiłyśmy wszystkich facetów ?
- Mnie nie, ale sobie idę. - mruknął Ermark De Rilas i wszedł między drzewa. Nys zamrugała i odzyskała wzrok.
- Na dziewięć piekieł, nareszcie. Gdybym była ślepa tata musiałby mnie wygnać albo co, żebym mu wstydu nie przynosiła. - mówiła przywoływaczka, Raimiel wzięła grzyba na ręce i zaczęła huśtać go. Usłyszeli krzyk Grzmota, zobaczyli ruchy między drzewami.
- Zaraz by wyrzucił nie przesadzaj i mówiłam że to będzie trzymać tylko kilkanaście sekund…


~~* ~~
W tym czasie Airyd usłyszał, że coś się do niego zbliża. Odwrócił się i dostrzegł trzy grzyby, dużo większe niż tamten. Bardziej pomarszczony rzekł
- Ty chciałeś zjeść malutkiego mniam mniamie! - zakrzyknął.
- Chciec to nie to samo, co dokonać czynu - odparł kitsune. - Wielkie i gadające grzyby. Dawno nie widziałem czegoś takiego… -kiwał się na piętach -Widzieliście dużego faceta biegnącego za wilkołakiem o seniorze grzybnego rodu? [/i]
- Przyznał się! Zjadacz! Poddaj się i oczekuj na wyrok. Zaczynały otaczać Airyda.
- Nie widzieliście? No to idę się zgubić.
Grzyby otoczyły Airyda groźnie pomrukując.
- Daj, ja to zrobię. - szepnęła Jasmine.
- - Drżyjcie przede mną Albowiem jestem świętym kozikiem straszliwej bogini Fungafecji, pogromczyni grzybów i wroga wszelakiego runa leśnego. - zakrzyknęła Jasmine głośno, grzyby patrzyły skonsternowane.
- Może zapomnimy o całej sprawie, a ja po prostu sobie pójdę. Ani ja wam zrobię krzywdy, ani wy mi. Mój sztylet tak gada tylko dlatego, że się boi.


~~* ~~
Krasnolud maszerował z wiklinowym koszykiem pod pachą szukając rudych grzybów. Wycieczka ta bardzo mu się podobała, gdyż lubił przebywać na łonie natury… zwłaszcza tak pięknym jak to tutaj. Pogwizdując pod wąsem, oglądał różne grzybki, pakując wszystko do koszyka, gdyż… może kiedyś się przyda… a jak nie to się wyrzuci.
Grzmot usłyszał hałas a potem coś zeskoczyło z drzewa.
Przed krasnoludem stał niziołek rodzaju męskiego o ogorzałej cerze odziany jeno w przepaskę biodrową i płaszcz ze skór wiewiórek i myszy.
- Czołem druchu! Jestem Ingralion leśny brat, choć w dawnym życiu zwano mnie Zonkiem. Przybyłem cię ostrzec bracie we wzroście. Po tym lesie włóczy się wilkołak, półgoblin, para czarnokiężników i diabelstwo. Jeśli odwagę masz w sercu, to wesprzyj mnie w walce z nimi!
- O witam Pana, Panie Ingralionie… jestem Grzmotozad. - krasnolud wepchnął do koszyka kolejnego grzybka z czerwonym kapelusikiem w białe kropki, po czym otarł pot z czoła. Zbieranie leśnego runa było nad wyraz wyczerpujące, acz satysfakcjonujące. - To niedobrze, że się tak rozleźli po lesie, kiedy my tu z kompanami zbieramy grzyby… trzeba ich ostrzec o niebezpieczeństwie a na pewno wesprą cię w obronie leśnego poszycia! - krasnal wyrwał długą, pokazując drogę niziołkowi, gdy dotarło do niego, że właściwie to nie wie gdzie jest i gdzie ma iść.
- HOP HOOOOOOOOP ERYKUUUUUUUUUU, CHYBA SIĘ ZGUBIŁEM SŁYSZY MNIE KTOOOOOŚ??! - zawołał zmieszany, wzruszając przepraszająco ramionami w kierunku nowego towarzysza.


Elphira zastanawiała się czy odpowiedzieć na wołanie krasnoluda ale w końcu stwierdziła że był na tyle głośny że jeśli coś tu się czaiło to zapewne i tak już by tu przylazło choć chyba dostrzegła jakieś ruchy z drugiej strony, złożyła dłonie do krzyku.
- TUTAJ PANIE GRZMOCIE ! - teraz trzeba było liczyć na odpowiedź no i na to że to był krasnolud a nie jakaś plugawa kreatura głos jego naśladujacą by ofiarę zwabić. Zamierzała też sprawdzić ruchy między drzewami w pobliżu jeśli krasnolud dołączy do ich grupy.


- O słyszał Pan? Tam są.. to w drogę. - ukontentowany krasnolud ruszył dziarskim krokiem przez las.
- TO IDĘĘĘ!!! - odkrzyknął po kilkunastu metrach, powoli poznając drzewka i krzaczki. Był tu… chyba.
Na szczęście owe chyba, okazało się prawdą, bo zaraz wojownik wyszedł na spotkanie resztce drużyny.
- Przyprowadziłem gościa! Ma ważne sprawy do powiedzenia. Po lesie łazi banda niebezpiecznych łachudrów! Dobrze, że nic wam się nie stało… Gdzie Eryk? - stawiając kosz pełen różnych grzybków, rozejrzał się po zgromadzonych.


Borowikowy klan i jego perypetie


Elphira rozsunęła krzaki i zobaczyła co następuje. Airyd stał i otaczały go trzy większe grzyby, które przypatrywały mu się z mieszaniną grozy i obrzydzenia. Potem nad jej głową przeleciała strzała. Odwróciła się i spostrzegła Grzmota i przystojnego muskularnego niziołka celującego w nich z łuku. Raimiel i grzybkie w ramionach, Rachenys, Karendis i Sophia stały obok.
- Panie krasnoludzie, ratuj elfkę, ja je powstrzymam. - zawołał niziołek.
- Nie ogarniam. - mruknęła Sophia.
- Rudziaszek. - Karendis pomachała do Grzmota.
- Słabo widzę po ciemku, co tu się dzieje? - zapytała Nys.
Grzmot potaknął głową, ale za chwile zaprzeczył, zupełnie nie rozumiejąc o co chodzi.
- Ale jak to mam ratować elfkę… Przed czym? Panie… co Pan z tym łukiem? Jeszcze komu krzywdę nim wyrządzisz?! - nie do końca wiedząc jak powstrzymać niziołka, pyknął go z bioderka, że niby niechcący tak.
- Powie ktoś tym grzybom, że ja ich nie zjem?! - zawołał Airyd.
- Airyd ? Co do chol… - zdezorientowana widokiem zaczęła mówić jednak nie skończyła gdy coś śmignęło koło jej głowy, gdy zorientowała się że była to strzała zbladła gdy zaś ujrzała niziołka wrzasnęła z mieszaniną strachu i gniewu w głosie - ZABIĆ MNIE CHCIAŁ ?! GRZMOT KTO TO ? TRZYMAJ GO !
Sama zaczęła splatać zaklęcie instynkt przymuszał ją do użycia czegoś bardziej śmiercionośnego jednak zmusiła się do rzucenia czaru który powinien tylko uśpić niziołka.
- No i gdzie się podział kurwa Eryk, kiedy go potrzebuje? - burknął Airyd, który z żalu, że go czarodziejka zostawiła tak samego sobie podniósł ręce w geście “Poddaje się”. Przy okazji zastanawiał się gdzie popełnił błąd że groziło mu skonsumowanie przez grzyby, a jego towarzysze się tym najmniej przejęli.
Przestraszony krasnolud, drgnął jak poparzony, gdy Elphira zaczęła krzyczeć. Czym prędzej wziął się za łapanie, dopiero co poznanego niziołka. - Już łapie! - zawołał do kobiety, robiąc skok na mężczyznę.
Grzmot skoczył na niziołka łapiąc go w swe mocarne ramiona. Niziolłek był jak na przedstawiciela swej rasy wspaniale zbudowany, czuł jego napięte mięśnie niczym odlane z brązu, które opierały się jego też w końcu niemałej sile, lecz wtem niziołek zwiotczał i głowa opadła mu do tyłu. Żył czy...
- Zaczekaj rudziaszku już idę ci pomóc. - Karendis podbiegła do krasnoluda.
- Z kim on się siłuje? - zapytała Nys zaciekawiona.
- Z najbojowszym niziołkiem jakiego widziałam. - mruknęła Sofia.
- E grzyby, mam tu waszego dudusia. - Zawołała Raimiel.
Dwa grzyby podbiegły do Elfki a trzeci zaczął związywać Airyda.
- Teraz, w lisa i na drzewo, nie licz na pomoc jędzy. - mruknęła Jasmine.
Elka podała grzybka na ręce wspógrzybów i starszy z nich rzekł.
- Rudy chciał zjeść malutkiego, sam się przyznał. - Wskazywał na Airyda.
- Ej no co tam być?! - wrzasnął kistune miotając się. Bez skutecznie. Nie tylko dlatego, że grzybów było dużo, co nie walczył na całego by jakiegoś nie skrzywdzić poważnie. Strach pomyśleć co będzie jak przez przypadek jakiegoś zabije.
Grzmot sapnął bardziej w podnieceniu, niż z wysiłku, gdy tak trzymał ciasnym uścisku muskularne ciało mężczyzny. Byli tak blisko siebie… tak, bardzo, bardzo, nieprzyzwoicie blisko… Wojownik poczuł jak rozgrzany rumieniec wykwita mu na licu… na szczęście, mógł go zwalić na wysiłek.
- Chyba go nie zabiłem… prawda? - spytał Karendis z przestrachem w głosie, gdy “napastnik” przestał się ruszać.
Diablica podbiegła do niziołka i popatrzyła nań krytycznie.
- Jak mu nic nie trzęsło w plecach to żywy, chyba, że mu żyłka była penkła to bendzie jeżynom. - mruknęła diablica.
-Powinien być uśpiony. Ktoś mi powie skąd ten wariat się tu wziął ? - rzuciła uspokajając się po czym przypominając sobie o Airydzie odwróciła się na pięcie w stronę grzybów, na szczęście Raimiel załagodziła sytuację.
- Jak to się przyznał ? Airyd co ty żeś tu nawywijał ?! Może myślał że mowa o innych nie gadających grzybach, to przykre ale nasz przyjaciel czasem gada od rzeczy i dziwnie się zachowuje. - zaczęła łgać próbując wyciągnąć lisa z tej sytuacji, nie myśląc na razie nad faktem że rozmawia z … grzyboludoczymś ani tym bardziej nad tym jaką głupotę musiał wypaplać Airyd by grzyboludy były tak pewne jego winy i chętne do ukarania go.
Grzyby popatrzyły na Elphirę groźnie.
- My stwierdziliśmy, że chciał zjeść malutkiego a on odpowiedział “Chcieć nie znaczy dokonać czynu”. Przyznał się. - powiedział starszy.
- Ja chcę do starszego.... A pani Elphiro moją jedyną winą jest rzucenie o jednego suchara za dużo. No wiesz jak to, że facet co ukradł kalendarz dostał za to dwanaście miesięcy. Znałem jednego kota co od tego umarł… Ja tylko żartowałem i ta tutaj wylądowałem.





Przywódca popatrzył na Airyda.
- To nie śmieszne żart! Nie! Białoocy nas łapią, zjadają i wysyłają do miasta dziur. Tam zamyka się nas w Gel Antar! I sprzedaje! Tylko myśmy uciekły! Nie jest śmieszne, jak ktoś mówi, że chce cię zjeść, gdy z twoich braci robili gulasz. - Grzyb dźgał palcem Airyda ale reszta odstąpiła od zawiązywania.
- Znam wasz ból, bracie grzybie. Wiecie ile razy w miesiącu grożą mi przerobieniem na futro, albo zgoleniem rudej czachy? Za dużo!
- A po il… - Chciała zapytać Nys, ale Ramiel zasłoniła jej usta.
- Przestańcie gadać z florą, jak się stawia to poszatkuje, a potem kapeluszniki zbierajcie. - z daleka krzyknął dziadek De Rilas.
- Kapeluszniki są zajebiste. Une śpiewają dotknięte, Oraganaki można se zrobić. Jak ci dam dwa ślicznotko to chyba na buziaczka zasłużę. - rzekła diablica, ale gdy zobaczyła, że Rachenys zaczyna się wyrywać na jej twarzy pojawiło się zrozumienie.
- A, wy jesteście parą. - rzekła. Przywoływaczka poczerwieniała zawstydzona a Sofia ścisnęła palcami nasadę nosa.
- Długo mam go tak trzymać? - wtrącił krasnal, majtając ciałem niziołka. - Mówił, że w lesie czają się zbóje… demony, wilkołaki i inne straszydła i że potrzebuje pomocy w ich unieszkodliwieniu. Zmartwiłem się, że może wam grozić niebezpieczeństwo to go przyprowadziłem… - odpowiedział Elphi starając się na w miarę miły głos, ale czarodziejce ponownie załączyło się gderanie jak u starej pticy, które doprowadzało go do białej gorączki.
- Zbóje, niziołki i inne wielce grzybożerne. - skwitował Airyd próbując odbiec od grzybów.
- Możesz go położyć gdzieś tylko pilnuj gdy będzie się budził by czegoś znowu nie zrobił… - odpowiedziała trochę nieobecnie, słowa grzyba potwierdzały jej obawy co do fungarium przeinaczonego tutaj na “Gel Antar” chyba będą musieli się przyjrzeć działalności jej kuzynostwa.
- Możesz opowiedzieć o tych białookich którzy was wyłapują to raczej nie jest łatwe zadanie was pochwycić a dobrze by było wiedzieć na kogo tutaj musimy uważać. - spytała stwierdzając że trzeba dowiedzieć się kto pomaga w tym całym przedsięwzięciu.
Grzmot postawił niziołka, a starszy grzybolud mówił.
- Białookie małe stworki, niegrzybne, a mięsowe. Porywają nas i robią straszne eksperymenty, A innych sprzedają. - tłumaczył.

Tymczasem Airyd się oddalił i zobaczył ślady Eryka i Wilkosisi… i czegoś jeszcze… Trochę wilka, a trochę… czegoś strasznego.
-”Błagam niech to będzie tylko chłopak Sissi…”- pomyślał próbując wypatrzyć coś jeszcze. Przekonawszy, że reszta towarzystwa sobie poszła, to przybrał postać lisa. Zaczął szukać tropów Sissi lub Eryka.


Grzmot podrapał się po brodzie, garbiąc się nad śpiącym. Starał się wyglądać na kogoś, kto panuje nad sytuacją.
Czarodziejka nie była pocieszona faktem że derro były obecne i tutaj ponadto miały związek z przedsięwzięciem jej kuzynostwa co tylko pogorszyło sytuację. Już wcześniej przypuszczała że ich układ z Salingerem nie wróżył dobrze tutejszym mieszkańcom wcale nie byłabym zaskoczona gdyby znaczna część zaginięć i wypadków w okolicy była tego efektem.
-Rozumiem że tutaj mieszkacie ? Jak tak to przepraszamy za “najście” jeśli to tak można ująć. Czy poza białookimi musimy jeszcze uważać na coś jeszcze ?
- My tu musimy mieszkać. Nie możemy wrócić do domu bo tam są białoocy. W tym lesie są jeszcze straszliwe potwory! Bardzo wyjne czworonogi i inne. Wielonogi sieciaste i ryjce szczeciniaste! - rzekł Grzyb.


Airyd nic nowego nie zbaczył.
- Zapalisz ? - Karendis szczerząc się podała mu skręta.

- Aha czyli wy nietutejsi jesteście, to by tłumaczyło trochę czemu mały był sam. Daleko stąd był wasz “dom” ? Bo woleliśmy by nie wpaść na ich siedlisko wędrując po tutejszych okolicach. - Co prawda musieli jeszcze znaleźć Eryka oraz Sisi ale jednak dowiedzenie się gdzie zagnieździła się szalona rasa mogło być cenną informacją. No i nie wykluczane że to był tylko początek problemów z Derro w tych stronach wiec poznanie lokalizacji przynajmniej jednego z siedlisk mogłoby pomóc w zwalczeniu problemu.
- My nie wiemy, gdzie one mieszkają, dużo ich tam. My uciekli z transportu! My jesteśmy sieroty. - rzek grzyb.
- To co teraz? - zapytał krasnolud.
- Przykro słyszeć naprawdę choć nie wiem czy możemy teraz jakoś wam pomóc. No a Hope by chyba nas udusiła gdybyśmy zaczęli sprowadzać jeszcze więcej “ludzi”. Musimy sami jeszcze znaleźć naszych kompanów którzy nam się “zgubili”. - spojrzała się na Grzmota - Teraz to musimy znaleźć Eryka i Sisi…. cholera Airyda też bo gdzieś go poniosło. Widział pan gdzie poszedł ?
- Możesz uczynić z nich nie… sługusów, no nie? Będą przynosić ci drewno, jagody, grzyby. - zaproponowała Nys.
- Rudziaszek pobiegł tam za rycerzem, ale nie ma co się martwiać, bo mamy fajniejszego. - Karendis Pogłaskała po głowie Grzmota.
- Lady Elphiro, proszę poszukać swych towarzyszy, a ja ogarnę ten… - Sophia wolała niedokańczań najwyraźniej nie chcąc ściągać na siebie uwagi.
- Może coś się wymyśli na przykład z leśniczówką, trzeba będzie porozmawiać z Hope potem… - odpowiedziała na propozycję Nys pomysł może nie byłby zły tylko co mogliby zaoferować grzyboludziom ? Na słowa Sophie zaś uśmiechnęła się delikatnie.
- Znowu zostałam “lady” ale racja trzeba sprawdzić czy z resztą wszystko w porządku bo z naszym szczęściem ostatnio to wiadomo. A szlag bym o tym zapomniała… - wskazała na wciąż beztrosko śniącego niziołka -... chyba nie możemy go tak zostawić no i pasowało by się dowiedzieć o co mu chodziło. Powinien się wkrótce obudzić tak właściwie więc chyba nie będzie trzeba go ruszać… chyba.
 
Rodryg jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:05.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172