Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-07-2016, 20:33   #246
Armiel
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
WSZYSCY

Connor miał problemy. To, co opętało Bruce’a było szybkie, a on był zmęczony. Zamaskowany topornik natarł na niego dziko, ale nie była to prymitywna furia lecz błyskawiczne ciosy – dwa szybkie jak myśl cięcia, które przecięły ubranie ratownika i ciało do krwi. Na szczęście nie zbyt głęboko. Na tyle jednak mocno, że Connor poczuł jak krew spływa mu pod ubranie. Wiedział, że jeszcze góra minuta i będzie martwy, ze któryś z ciosów tej bestii w ludzkim ciele rozłupie mu czaszkę, zgruchocze twarz lub przerąbie jakiś żywotny organ lub arterię. Nie miał szans. Nikt z nich nie miał.

I wtedy do akcji wkroczył Bear. Ciśnięty kamień trzasnął opętańca w tył głowy, odciągnął uwagę od Connora, który miał czas by odskoczyć w tył, złapać oddech.

Morderca natarł na Beara, który wcielił w życie swój plan i rozpoczął wycofywanie się w stronę lasu. Aby upewnić się, że wszystko pójdzie po jego myśli potężny jąkała nie przestawał bombardować wroga kamieniami z podziwu godną precyzją. Było pewne, że gdyby zamiast jakiegoś demona na miejscu mordercy znajdował by się zwykły człowiek, już dawno leżałby ogłuszony lub nawet martwy, z czaszką rozbitą kamieniem.

W tym czasie Frank ruszył do drzewa, z którego Bruce zdjął przed tym całym koszmarem wielką, rogatą czaszkę. Być może rozpoczynając to, co spotkało ich wszystkich. Martwego Aarona i Johnów, konającego Mikołaja i ciężko rannego samego Franka. Każdy krok był dla Franka walką z samym sobą. Czuł, że tracił wiele krwi. Dużo więcej, niż gdyby siadł gdzieś i pozwolił się opatrzyć. Ale nie dawał za wygraną. Szedł, chociaż przed oczami wirowały mu już strzępki ciemności. Doszedł pod rozłożyste drzewo, lecz wiedział, że ranny nie będzie w stanie wspiąć się na nie by zawiesić amulet tam, gdzie wisiała kiedyś rogata czaszka.

Kolejny kamień i Bear jeszcze bardziej odciągnął mordercę, gdy z namiotu wypadła Angie rzucając się na brata. Wskakując mu na plecy, próbowała zerwać z głowy Bruce’a rogatą maskę, ale jedyne co osiągnęła to to, że morderca chwycił ją za ubranie i zrzucił z siebie, ciskając na ziemię, niczym bezbronnego szczeniaka. Dziewczyna walnęła na plecy, krzyknęła z bólu, a mordercza siła w ciele brata pochyliła się nad nią unosząc tomahawk.

Ciśnięty przez Bear'a kamień przerwał jednak próbę dobicia. Bobby sięgnął po kolejny pocisk i wtedy morderca zastosował jego taktykę. Ciśnięty niespodziewania tomahawk przeciął powietrze i wbił się w prawe ramię gruchocząc obojczyk olbrzyma. Bear upadł, łapiąc się za ranę, a rogaty bandyta ruszył w jego stronę pozostawiając oszołomioną Angie na ziemi. Przynajmniej tyle. Niedźwiedź miał siłę, by uciekać, ale nie nadawał się już do walki, ani do ciskania pocisków.

Bruce uniósł rękę i tomahawk w ranie zamienił się w dym wracając do jego uniesionej w górę ręki.

Arisa, która miała zamiar wyjść z namiotu usłyszała, jak telefon z którego nadała wiadomość rozbrzmiewa jej ulubioną melodią.
 
Armiel jest offline