Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-07-2016, 22:21   #52
Buka
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=MSuHACeorAs[/MEDIA]










Występują:


Becka Ryder

Dave “Doc” Bullit

Nightfall

TRX-215 "Arhon"

"Młot" Bix

Vis Less

kapitan Leena Hezal







Odcinek 2

“Urlop”



Corvetta “Fenix”

Odlecieli czym prędzej w siną dal, ile fabryka dała. Byle jak najdalej od przeklętej stacji i tych Zombie, robali i wszelkich innych maszkar. Komputer pokładowy nie miał problemu z obliczeniem skoku do Bellateer 4, byleby nie zmieniać w ciągu godziny kursu, czy prędkości…

Leena zebrała wszystkich w stołówce. Nie było żadnego wielkiego przemówienia, czczej gadki, zachwalania. Ot, otwarto kilka flaszek procentów, wypito za zdrowie Xiu, otarto łzę czy dwie, pośmiano się, powspominano ją. To były te ulotne chwile spokoju, bycia sobą, słabości… zwał, jak zwał. Nie było źle.

Doc nalegał, by wszyscy poddali się jeszcze raz badaniu. Pod czujnym okiem TRX-215 przeprowadzono testy i okazało się, że nikt już nie jest zarażony wirusem, dobre chociaż to. Każdy więc udał się w końcu na stronę, oddając swym własnym zajęciom.

Prysznic, porządny posiłek, sen. Do celu ich podróży mieli 48 godzin, non stop w trakcie pokonywania hiperprzestrzeni, na pokładzie statku panował więc ogólnie pojęty spokój. Z jednego krańca wszechświata na drugi, jak na to nie patrząc, to zajmowało trochę czasu…


Uchu zniknął w maszynowni, zaszywając się tam na dłuższy czas z Arhonem. Inżynier nie wyglądał najlepiej, po przypadkowym wystawieniu się na działanie próżni. Lewe biodro uległo odmrożeniu, efektem czego szczurowaty humanoid okulał, do tego miał problemy z oddychaniem sfatygowanymi płucami, i lewe oko, po wystawieniu na zgubne działania, miał obecnie zaszklone. Jak nic, przy pierwszej lepszej okazji, musiał się podreperować cybernetycznie.

TRX, od momentu aktywacji, ledwie w kilka godzin, przeżył już naprawdę sporo, i musiał również przeanalizować sobie na spokojnie nie lada wiedzę, odnośnie ostatnich wydarzeń w jakich uczestniczył, osób, które poznał, jak i rodzajów zachowań, w jakich brał udział. Jego procesor przerabiał wszystko na pełnych obrotach… a sam Arhon był zafascynowany tym wszystkim tak bardzo, iż nie miał ochoty na stan spoczynku, by się podładować. W końcu jednak uległ namowom Inżyniera.


~


Becky spędziła pod prysznicem godzinę. Oddałaby lewą rękę za wannę, jednak chyba nie można mieć wszystkiego, taki już ten świat zwariowany… myła się, płakała, wspominała, piła, znów się myła, śpiewała do ulubionych kawałków Billy’ego Boostera. Bolały ją plecy, w miejscu, gdzie owe plecy traciły swą szlachetną nazwę, to jednak było zwykłe stłuczenie, drobnostka, po tym wszystkim, co przeżyła.


Odwiedziny Isabell były naprawdę pożądaną odmianą. Młoda dziewoja swoją niewinnością, prostotą i słodkością, była tym, czego pilotka w tej chwili potrzebowała. Była odmianą, powiewem świeżości, milutką chwilą odprężenia… pożyczyła jej nieco ubrań, i obie miały niezły ubaw, wyszukując pasujące jej wdzianka. Cóż z tego, że była inna, kto wszak nie był w tym zwariowanym wszechświecie?


~


Nightfall… rozpieprzył pokładową siłownię. Pił, klął, pił, ćwiczył, złorzeczył, i w końcu rozwalił połowę sprzętu, śmiejąc się na głos z powodu Xiu. Nienawidził jej, i podziwiał zarazem, pogardzał i wychwalał, stanowczo był już zbyt pijany…

- Jebaj się Xiu! - Ryknął, ciskając sztangą w kąt, wśród huku i brzdęku metalu.

Wygrała, na swój sposób wygrała. Postawiła na swoim, dopierdoliła wrogowi, nie było czego zbierać, czego chcieć więcej? Wredna cipa, ot co… prysznic był zbawienny. Nie tyle, co oczyściło go to fizycznie, co i umysłowo. Wyszedł spod niego z całkiem innym nastawieniem do świata.

Nie wszystko było takie złe, jakie sobie malował. Miał kumpli, miał swój kawałek wszechświata, miał Isabell, wszelkie brudy przeszłości zostały zmyte, zostały gdzieś daleko, nie mając już znaczenia.

Idąc korytarzem, trafił właśnie na nią. Choć nie dał po sobie tego znać ani mrugnięciem oka, jedynie jej widok, doprowadził momentalnie do szybszego bicia serca.

- Hej - Uśmiechnęła się słodko - Szukałam Cię… tęskniłam - Dodała, a Night wyczuł od Isabell wyraźną woń alkoholu. Jak zwykle, powalała go przysłowiowo na kolana samym swym wyglądem, zachowaniem, gestami. Jak nic, był kurna w niej zadurzony po uszy. Ledwie kilka godzin po operacji, po odpoczynku w ambulatorium, dziewczyna była już na nogach, niby w pełni zdrowa. No i ta sukienka...




~


Bullit miał pełne ręce roboty. Ledwie skończyły się wszelkie zabawy z cyklu “kto kogo udupi”, zakończone fajerwerkami, a należało się zająć tymi w potrzebie. Poskładał do kupy Isabell, zajął się Uchu, przebadał całą załogę… w końcu mógł w spokoju zajarać, chwilę odsapnąć od tego całego burdelu.

Później było już w sumie z górki. Młoda znajda miała 3 nieproszonych gości, i to bynajmniej nie było to w żadnym wypadku w stylu Doca… usunął z jej rany trzy obce zarodniki, wzdrygając się na myśl, co też mogły one poczynić w ciele już po zalęgnięciu. Na końcu, najzwyczajniej w świecie, zgniótł owe gówienka, nie pozostawiając możliwości na wszelkie pomyłki… sam by tego nie chciał w swych najgorszych koszmarach, więc dlaczego by mieli cierpieć inni? Kij tam z jego osobistym podejściem do Isabell, w tej chwili liczył się profesjonalizm.

Napił się, i to napił się porządnie, zajarał, a wszystko przybrało odrobinę bardziej pozytywne kolory. Lecieli odstawić młodą do jej domu i ponoć mieli zgarnąć za to niezłą nagrodę. Jeśli była to prawda, to może nie wyjdą tak straceńczo na całej tej cholernej przygodzie związanej ze stacją?





W całkiem innym, bardzo odległym miejscu...
Stacja Maggelan-Tethannis

poziom 22, areszt

Bix obudził się z łupiącą głową w celi. 4 metry na 4 metry, gładziutkie, wzmacniane powierzchnie, wbudowana w podłogę prycza bez żadnych dodatków, w rogu kibelek. Pole siłowe zamiast jednej ze ścian, skąd miał widok na korytarz i pustą celę na wprost niego.

No tak, znów został aresztowany, znów mama Rosalinde będzie z tego powodu zła. Po raz kolejny trzeba będzie zapłacić mandat, a on będzie musiał robić nadgodziny, by jakoś to wszystko spłacić… a zbyt często już tu gościł, i wiedział, że swoją wersję wydarzeń może spłukać w owym kibelku w rogu, bo i tak nikt jemu nie wierzył.


Po pewnym czasie miał wrażenie, że ktoś idzie. Czyżby nadchodziło wyzwolenie? Mandat zapłacony, może wychodzić? I faktycznie, zjawił się oficer straży, miał jednak dziwnie posępną minę.

- Witaj Bix, i słuchaj uważnie - Odezwał się jeden z przedstawicieli prawa na stacji, używając do rozmowy komunikatora na ścianie - Tym razem to Ty zadałeś pierwszy cios, jest dwóch świadków i nie jest zbyt pięknie. Do tej pory, jakoś to wszystko nie wyglądało tak źle, z różnych powodów i w różnych sytuacjach dostawałeś po gębie, inni dostawali po gębie, aresztowaliśmy Cię, tamtych odstawialiśmy do lekarza, płaciłeś mandat i wychodziłeś… tym razem jednak miarka się już przebrała.

Oficer uśmiechnął się smutno, wzruszył ramionami.

- Ja Cię nawet lubię, ale mam rozkaz z góry i nic na to nie poradzę. Mandat, mandatem, a oprócz tego zostajesz skazany na banicję… no, mówiąc prosto, wyrzucony z Maggelan-Tethannis. Masz opuścić stację, i już tu nigdy więcej nie wracać. A jak wrócisz, to zostaniesz aresztowany, i skazany na roboty karne, niczym zwyczajowy więzień. Przykro mi chłopcze.





Stacja Maggelan-Tethannis
poziom 17, “targowisko”


Vis szwendała się właściwie to bez celu. Jej wieczna ucieczka, zaprowadziła ją aż tutaj, i najwyraźniej tutaj chwilowo miał nastąpić jej koniec. Brakło bowiem funduszy, i ostatni przelot wyczerpał już jej zasoby finansowe, można więc rzec, że utknęła. Teraz zaś, aby jakoś przeżyć i zarobić, musiała znów ruszyć swoją główką… póki jednak co, okazji żadnych nie było. No dobrze, była jedna, ale typowi z oczu tak źle patrzyło, że Darakanka nawet nie zwolniła kroku, przechodząc obok ewentualnego źródła zarobku. Miała już wystarczająco problemów, i brak ochoty pakowania się w kolejne.

Jakby tego wszystkiego mało, zaczynało jej burczeć w brzuchu z głodu. Od ostatniej, skromnej przekąski minęło naprawdę już wiele godzin… i chyba w końcu przed dziewczyną pojawiła się okazja, należało jednak wszystko rozegrać nad wyraz umiejętnie.

Ledwie ponad metrowa babcia rasy ludzkiej, okładała właśnie metalową laską swojego iskrzącego robota-tragarza, złorzecząc przy tym ile się tylko dało. Mechaniczny służący zastygł zaś w pół ruchu, i ani drgnął. Sypał iskrami, zgrzytał, i piszczał, wyraźnie walcząc z jakąś mechaniczną awarią, blokującą chyba jego ośrodek ruchu. Na śmiechy przechodzących obok, przypadkowych gapiów, babcia odpowiedziała zaś wyjątkowo subtelnym gestem.








***
Komentarze jutro
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD

Ostatnio edytowane przez Buka : 03-07-2016 o 22:32.
Buka jest offline