Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-07-2016, 23:04   #18
Astrarius
 
Astrarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Astrarius ma z czego być dumnyAstrarius ma z czego być dumnyAstrarius ma z czego być dumnyAstrarius ma z czego być dumnyAstrarius ma z czego być dumnyAstrarius ma z czego być dumnyAstrarius ma z czego być dumnyAstrarius ma z czego być dumnyAstrarius ma z czego być dumnyAstrarius ma z czego być dumnyAstrarius ma z czego być dumny
Nie spodziewali się zagrożeń w garażu serwitorów. Wedle naprędce skleconych analiz ofensywa wyprowadziła modele bojowe i włączyła się do walki. W tech-hali powinien być spokój.
Drużyna przekroczyła przejście do garażu. Całe pomieszczenie było o wiele większe, niż mogłoby się zdawać. Po obu ścianach ciągnął się karny rząd stopowych komór-sarkofagów, zwieńczony głównym terminalem sterującym. W większości otwarte, upstrzone błyskającymi na czerwono i zielono runami dostępu. Tuż nad samymi komorami znajdowały się podajniki ciężkiego sprzętu, każdy dedykowany dla modelu poniżej. Pomiędzy miejscami snu serwitorów ciągnął się korytarz, wystarczająco szeroki, żeby dwa modele mogły przejść koło siebie.
Pierwszą trójkę przywitał huraganowy ostrzał, dwie grupy pruły zza sarkofagów. Gdyby nie ostrzeżenie Matuzalema, już by były trupy. Strzelcy obstawili stanowiska. Rozpoczęła się wymiana ognia. Szybko stało się jasne, że z wyczyszczeniem garażu się zejdzie. Komory serwitorskie były wykonane z wielostopu metali, gotowych wytrzymać wiele. Ostrzał na pewno. Wojownicy Inkwizycji nie chcieli używać granatów. Nie tutaj. A przeciwnicy byli nieźle pochowani. Wycofanie się i zostawienie takiego zagrożenia za plecami nie wchodziło w grę.
Tracili czas.
Flavia przemknęła w pobliże inkwizytora. Wyjawiła swoje zamiary, po czym skoczyła na najbliższy z sarkofagów.

Słyszę was. Głęboko skrywaną w zdradzieckich mętach podświadomości niepewność. Mikrosekundę wahania przy naciśnięciu spustu.

Przechodziła górą, chwytając się podajników sprzętu, lawirując pomiędzy kablami i najróżniejszymi powykręcanymi w najróżniejszy sposób blachami. Wszystkie systemy kamuflujące włączone. Trzymała się z dala od przewidywanych torów lotu pocisków i rozprysku rykoszetów. To nie było łatwe przy jednoczesnym zachowaniu tempa i bezustannym zmienianiu pozycji, ale jakoś się udawało.

Czuję podszytą strachem wściekłość. Boli fakt, że walicie do swoich, prawda? Nie śmierdzący obcy, nie stworzone chorą wyobraźnią Najwyższych Adwersarzy mutanty. Ludzie. Słudzy Inkwizycji.

Była już bardzo blisko. Przeskoczyła nad sarkofagiem i zawisła na laserze wiertniczym.

A teraz was widzę.

Opadła gładko na ziemię. Była na flance pierwszej grupy, kryjącej się za sarkofagiem. Na chwilę przystanęła i zlokalizowała największe zagrożenie. Żołnierz z karabinem ciężkim na nóżkach.

Powinniście się bać. Powinniście wątpić. Mogli wam wypełnić łby kłamstwami, obiecać pieniądze, przywileje, dupy. To wszystko jednak nagle zdaje się prochem w starciu z nieuniknionym, zatrważającym faktem. Prawda?

Nic nie mogła poradzić, że myśli. Wola Flavii zaczęła układać słowa modlitwy, w sanktuarium jej umysłu poczęła rozbrzmiewać pieśń.
Psalm Mordu.

Jest tylko jeden Bóg. Jeden Tron ze Złota. Jeden władca, któremu służymy my. A wy? Staliście się przeszkodą, którą musimy zgnieść. Duszami, pchającymi się w śmierdzący gnój potępienia.
Żal mi was.


Valeria podkradła się do żołnierzy. Dobyła Tisiphone. Kunsztownie wykonany, choć dziwny w swojej formie, miecz energetyczny. Nie włączała wyładowań. Nie były potrzebne. Jednym sztychem rozpłatała kombinezon, pancerz, mięso i otworzyła aortę strzelca, natychmiast rozpłatała gardło kucającemu obok pomocnikowi, po czym w dwóch skokach wycofała się. Pozostali zareagowali natychmiast, kierując ogień w stronę znikającej, niewyraźnej postaci. Na parę sekund. Flavia błyskawicznie zniknęła im z pola widzenia, a oni mieli o wiele większy problem.

Może was zbawić tylko jedno. Krzyk. Ostatni, przeszywający bólem wrzask skruchy. Zniszczone ciało, które już nikomu nie zaszkodzi i pogrążony w żałości duch. Imperator was usłyszy, wyciągnie z zachłannych łap Plugawicieli i da cień szansy na odkupienie.

Flavia podkradła się do drugiej grupki. Ci żołnierze zostali ostrzeżeni, rozglądali się na boki. Pieprzyć dyskrecję. Asasynka wpadła pomiędzy nich, wymierzyła kilka błyskawicznych ciosów i w okamgnieniu uciekła. Jeden pocisk minął ją o włos, ale w końcu znalazła się za zasłoną. Atak egzekutorki zranił może dwóch, nikogo nie zabił. Wprowadził za to zamieszanie. Czerwone paski rozpierzchły się, szukały celów wszędzie dookoła. Nie mogli pozbierać do kupy przez kilka sekund.
Podopieczni Sejana byli zbyt dobrzy, żeby z tego nie skorzystać. Dorzynali już pierwszą grupę, która bez głównej siły ognia padła szybko. Cotant i Blaine namierzyli kolejne cele, rozbrzmiały wystrzały. Chwilę potem było po wszystkim.

Flavia uciszyła szalejącą jej umyśle pieśń. Oczyściła broń z posoki, wzięła głęboki wdech.

Życie jest więzieniem. Śmierć to uwolnienie. Gloria in Thronus Deo.

Była gotowa iść dalej.
 

Ostatnio edytowane przez Astrarius : 03-07-2016 o 23:07.
Astrarius jest offline