Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-07-2016, 00:14   #19
Arvelus
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację

NIE WSZYSCY ŻOŁNIERZE
WALCZĄ NA FRONCIE


Nikt go nie zapytał, czy jest pewny, że sobie poradzi. Że nie potrzebuje wspracia czy ochrony. Zadeklarował to raz i potraktowano to poważnie, a ludzie byli potrzebni poziom wyżej. Gdzie snajperzy zajęli już pozycje i zaraz miała rozpocząć się akcja odbicia jeńców.

Towarzysze pobiegli do wind, a on został tutaj. Miał swoją rolę do wykonania.
Podszedł do ściacy i wyrwał spory płąt stali ją tworzący. Jego oczom ukazały się wiązki przewodów i kabli. Naczynia drogi duchów maszyn. Morgenstern miał dokonać właśnie kolejnego bluźnierstwa przeciw Omnissiahowi. Hereteckie wejścia. Projektu jednej takiej malatek, którą kiedyś spotkał i spędził trochę czasu. Sam je ulepszył. Podłączył dwa przewodu MIU do “klipsów”, które zacisnął na odpowiednim kablu. Ostrza się w niego wbiły i od teraz wszelkie rozmowy duchów maszyn przepływały przez niego. Miał nad nimi władzę. Łatwo wychwycił obraz kamer i zapętlił go, nie pozwalając strażnikom dostrzec zbliżających się towarzyszy. Tylko został tu uziemiony, bo był konieczny do przesyłu danych.

Ciche syki wydobywały się z jego wbudowanych vox-kasterów gdy wydawał polecenia swemu cherubowi w binarnym kancie. To była znacznie szybsza metoda.
Przykucnąłby kiedyś, ale odkąd miał stalowe nogi ten gest był bezzasany, choć czasem odzywał się stary odruch. Czekał, ze swoją eM40ką i wsłuchiwał się w rzadkie rozmowy jakie się odbywały. Zbierał strzępki danych starając się je ułożyć, jak układankę, w sensowną całość, ale to była mozolna robota nie mając dostępu do porządnego terminala.
Duchy maszyn nie były łaskawe i niechętnie się dzieliły wiedzą jeśli nie traktować ich tak jakby chciały, a tym sposobem podsłuchiwania ich wybitnie gardziły.

Jednak dał radę. Podczas gdy stróże oglądali zapętlony obraz na swoich ekranach, Morgenstern widział co się działo. Jednocześnie wciąż szukał skrawków informacji a cherub obserwował korytarz czy czysto.


Opuszczali munitorum. Składy amunicji i broni były teraz ich.
Dorran opatrzył rany i zajął się kodami. Rozpisał każdy na kilkadziesiąt znaków i kazał zapamiętać je duchom maszyn żyjącym w jego implantach. Złamanie ich było niemożliwe. Trzeba było je obejść. A na tych co by próbowali zostawił killka przykrych niespodzianek. hereteckich duchów maszyn, które swą zawiścią i zawziętością były gotowe przepalać systemy i chciwością odcinać dostęp jeśli nie ułagodzić ich odpowiednio, a to wymagało wielkiej znajomości rytuałów maszyn. Do tego, na wyjściu, wyrwał ze ściany konsole otwierające, wraz ze sporym kawałem samej ściany. Teraz dostanie się do niej wymagało by na prawdę wielkich umiejętności (choćby ulubionej przez Dorrana hereteckiej techniki tworzenia improwizowanych wejść MIU), więc, summa sumarum, ostatnią metodą dostania się do składów amunicji pozostanie zdrajcom wysłanie do pracy uzdolnionego kapłana maszyn, który by zamontował nową konsolę, bądź przespawać się przez grube adamantowe drzwi. Nawet meltaprzecinakiem zajęłoby to wiele godzin i pochłonęło wiele kanistrów… które były właśnie za grodzią. Gdyby, z kolei, chcieli się przebić bezpośrednio przez przylegające ściany, to zostawił im miny do nich przyczepione. A natomiast na techkapłana czekało właśnie kilka pułapek. Morgenstern był dobrej myśli i spodziewał się conajmniej dwóch kapłanów maszyn ze spalonymi obwodami, a może nawet zniszczoną (bądź choćby nadruszoną) potentia coilą.


Morgenstern podłączył się do konsoli i szybko złamał kody. Gródź stanęła otworem.
- Majestatem Inkwizycji rozkazuję wam się poddać! Tricorn wraca w prawowite ręce!
Generatorium było wielką salą, ale było w niej tylko kilku ludzi. Dwóch z nich rzuciło się do ucieczki, widząc swoją szanę w bliskości drugiego wyjścia. Nie zdążyli dobiec, bo już trzy sekundy później Durran wylądował na plecach tego z przodu, praktycznie rozsmarowując go na stalowej podłodze swymi stalowymi nogami. Żył jeszcze kilka chwil, ale zgruchotany kręgosłup i cała klatka piersiowa nie pozwoliły mu nawet odkaszlnąć krwi zbierającej się w płucach. Morgan półobrotowo zdzielił drugiego wierzchem dezaktywowanej rękawicy wspomaganej. Nie zamierzał go zabijać, a tylko miotnąć nim w dół schodów.
- ZŁA DECYZJA.

* * *

Chwilę potem generatorium było zabezpieczone.
Durran wreszcie dorwał się do nie-odciętego terminala, a przesłuchujący miał żywe obiekty do przesłuchań. Nikt nie spodziewał się dowiedzieć wiele od prostych techników, ale cóż… nie można było przepuścić okazji...
 
Arvelus jest offline