Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-05-2007, 13:53   #2
sante
 
sante's Avatar
 
Reputacja: 1 sante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodze
Mathab Shazadi

‘Nie no to jakaś paranoja., ja mam zwidy. Jak ja się tu znalazłem?! Gdzie do jasnej cholery są moje pieniądze! Ehh pewnie ten glina mi je zabrał.’ Mat rozejrzał się jeszcze raz dookoła siebie, licząc że tym razem omamy znikną, ale wbrew oczekiwaniom nic nie nastąpiło. Wszędzie pełno ludzi śpieszących w różnych kierunkach. Obok wejścia do szpitala stała grupka starych, grubych kobiet, które najwyraźniej nie miały pojęcia co to znaczy „gust”, rażyste i pstrokate bluzki z obcisłymi dżinsami idealnie podkreślały ich otyłość. Trochę dalej młody Turek sprzedawał złote rolexy turystom z Japonii. Gdzieś nieopodal grupa kibiców wykrzykiwała:
- Arsenal! Arsenal!
‘ Głowa mnie boli od tego wszystkiego. O co tu chodzi?’ Gdy ból głowy narastał, nagle zabrzmiał ten jakże irytujący akcent.
- Przepraszam, ale czy mógłby się pan przesunąć ? Stoi pan przed samym wejściem do szpitala. – spojrzał na nieznajomą postać, był to niewysoki, łysy mężczyzna, lat coś koło 40.
- To jest jakieś Show? „Mamy Cię!” czy coś w tym stylu? Przyznaje, dałem się wrobić.... tak uwierzyłem że jestem w Londynie.
- Ale.... – zmieszany Anglik rozdziawił usta, nie bardzo wiedząc o co chodzi
- Hahaha tak, macie mnie! – śmiał się i krzyczał, jedni przechodnie przyglądali się mu, tak jakby wypuścili go z wariatkowa, inni natomiast kiwali głową z współczuciem. Padały szepty – Biedak, pewnie kogoś stracił. Ciężko to znosi.
- Ale proszę pana, my jesteśmy w Londynie
– wydusiła w końcu z siebie nieznajoma postać
- Tak jasne – ciągle śmiejąc się i mrugając do ludzi, podbiegł do sztywnych strażników stojących przy Buckingham Palace. – Hej co słychać? Jak tam warta? Wieje troszkę, co nie? – zagadywał do jednego z nich – Powiedz, gdzie kamery, lepiej zagram – ściszył głos i mrugnął przyjacielsko do „czerwonej figury”. Postać jednak nic nie odpowiedziała –Hej, kiedy się to skończy!? – krzyczał do przeróżnych ludzi, którzy zatrzymywali się by popatrzeć na to jakże niespotykane widowisko.
 
__________________
"War. War never changes" by Ron Perlman "Fallout"

Ostatnio edytowane przez sante : 12-05-2007 o 13:57.
sante jest offline