Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-07-2016, 09:48   #247
Kenshi
Konto usunięte
 
Kenshi's Avatar
 
Reputacja: 1 Kenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputację
Dwa cięcia i dwie rany. Piekące, krwawiące rany. Connor wiedział, że długo tak nie wytrzyma, odskakując i unikając, zwłaszcza, że zmęczenie zaczęło brać górę nad szybkością reakcji. Na szczęście z odsieczą przyszedł mu Bear, odciągając napastnika, by Mayfield mógł złapać oddech. Bobby wskazywał mu na namiot, co oznaczało, że rakietnica i race wciąż mogą tam być. Dlaczego survivalowiec nie odezwał się? Nie krzyknął? Tego Mayfield nawet nie chciał się domyślać.

Gdy ciężar walki przeniósł się w stronę Barkera, Conn zerwał się do biegu i w kilku krokach był przy namiocie kumpla. Wczołgał się tam, przeszukując błyskawicznie jego rzeczy i w końcu natrafił na rakietnicę oraz pociski do niej. Załadował na szybko broń i wyskoczył z namiotu - zobaczył leżącą na plecach Ange i rannego, trzymającego się za krwawiący obojczyk Beara. No i napastnika, w dłoni którego materializował się już tomahawk.

Nie było czasu do stracenia - Mayfield uniósł rakietnicę i wycelował w "Bruce'a", próbując trafić go w korpus. Miał nadzieję dać tym czas towarzyszom, którzy najwyraźniej mieli pomysł, jak zakończyć to szaleństwo. Jeśli "Paqueta" nie zatrzymałaby jedna raca, Conn miał zamiar walić do oporu, byleby pozwolić działać kumplom.
 
__________________
[i]Don't take life too seriously, nobody gets out alive anyway.[/i]
Kenshi jest offline