Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-07-2016, 17:43   #231
Rewik
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację

To co wydarzyło się w Lochach było niezrozumiałe dla podstarzałego guślarza bardziej niż wszystko co dotąd przeżył. Lękał się tych mocy. Lambert może i był fanatykiem, ale nie był głupcem. Oskarżał uczennicę Natalyi o przyzwanie demona. Pyotr nie wierzył w to, lecz to co wydarzyło się tam... w lochach... nie miało prawa zaistnieć. Ta dziewczyna ujarzmiła magię nekromancji. Nawet jeśli uczyniła to z dobrych pobudek, budziło to jego niepokój. Umarła, a żyje. Obok czegoś takiego nie można przejść obojętnie.

Pyotr spojrzał na trzymane w rękach zapiski, które otrzymał od akolity w dormitorium maga. Niewiele rozumiał, prawie nic. Ledwo kilka słów rozpoznawał, a starczy wzrok dodatkowo utrudniał zadanie. W dodatku jego myśli wciąż ulatywały do minionych wydarzeń, jakże niewyobrażalnie trudnych do zaakceptowania. Odłożył więc zapiski na później. Należało ustalić co wydarzyło się wtedy na wieży. To zmieniało obraz sytuacji diametralnie. Adar nie był obiektywny podobnie jak Lambert. Kobieta z Norski mogłaby coś powiedzieć, lecz to Severus był tym, do którego powinien się udać.

Poranna wizyta u akolity zaowocowała jednym. Był niemal pewien, że to nie wychowanka Natalyi przyzwała demona. Skoro tak twierdził jedyny poszkodowany, należało przyjąć tę wersję za najbardziej prawdopodobną. Potwierdził również swe przeczucie, co do Severusa, lecz jedna wypowiedź nie dawała mu spokoju.

„Wiem jedno, zakłóciliśmy spokój zmarłych tu. To miejsce ma swoją historię i ma swoją moc. Bacz by nie zbudzić śpiących Pyotrze.”

Jak miały się te słowa do tego, co miało miejsce w Lochach? Pewnie nigdy tego się nie dowie... a może był to jeno dym w oczy? Severus nigdy nie mówił zbyt jasno, co samo w sobie było wskazówką, że coś skrywa.

W wieku Pyotra zdarza się zapomnieć wielu rzeczy. Tym razem i tak się zdarzyło, bowiem zapomniał zapytać o zapiski. Błąd ten naprawił siadając do śniadania obok Saverusa. W lnianym worku miał skrytą magiczną sferę, globus który zaczął w myślach nazywać “Okiem”. Zza płaszcza wyjął zapiski, co nie umknęło oczom akolity

Severus nie był z rana zbyt głodny, jednak obecność Dziadzia ucieszyła go. Gdy zobaczył notatki, które wcześniej wręczył guślarzowi, spojrzał się pytająco jakby nie wiedział o co starcowi chodzi. Oczekując na jego ruch, młodzieniec powoli przeżuwał chleb.

– Rozpoznaję tu słowa jak “Góry Środkowe”, “Khorne”, “Skała” i liczby, prawdopodobnie daty, lecz nigdy nie było dane mi poznać wszystkich słów – zaczął Pyotr, wykazując, że nie ma pojęcia na czym polega czytanie. Ewidentnie traktował słowa jako całość, a nie zbiór liter. – jeśli mam poznać zawartość, musisz to przeczytać.

Severus kiwnął głową, i zaczął czytać ale tylko to co dotyczyło ścieżki wraz z koordynatami astronomicznymi, którą powinno się podążać, aby jak najszybciej dotrzeć do świętego dla kultystów miejsca. Więcej nie uważał że Guślarz powinien wiedzieć. O pewnych rzeczach lepiej nie mówić. Gdy zakończył nakierowywanie Pyotra rzekł:
– Mam nadzieję że to pomoże nam dotrzeć we właściwe miejsce. To co tam na nas czeka będzie prawdopodobnie naszym końcem – smutek bił w jego słowach.

– A więc to miejsce istnieje… - Severus może i nie powiedział wszystkiego na temat Krwawego Głazu, lecz Pyotr znał opowieści o tym miejscu, wiedział więc z czym mają do czynienia. Słysząc smutek w głosie akolity, również się zafrasował. Tak, jego koniec był bliski, choć... – ...Morr ma swój plan dla nas wszystkich, nie nam go odgadnąć... Przekażę Albertowi, co żeś mi wyjawił. – Pyotr położył dłoń, na kuli okrytej lnianym płótnem. - Przydałaby mi się twa pomoc.
– Zgoda. W końcu chodzi o życie nas wszystkich – odparł z uśmiechem na ustach.

Cóż to za czarna magia? – Wyspał Riemer, gdy Dziadek Rybak odsłonił przed nim magiczny globus. Sołtys cofnął się tak bardzo, że niemalże spadł z krzesła, z kolei Albert Schulz mruknął coś niezrozumiałego pod nosem i oparł podbródek na zaciśniętej piąstce, nie spuszczając ciekawskiego spojrzenia z półprzezroczystej sfery, która emanowała własnym światłem.

Pyotr spodziewał się podobnej reakcji. Długo rozważał, czy nie pokazać “Oka” Albertowi w samotni, lecz już dawno minął czas kiedy mogli pozwolić sobie na półśrodki. Każdy z obecnych na tej sali mógł wnieść trafne spostrzeżenie, które zaważy na szali nie tylko ich życia, ale również powodzenia całej wyprawy, a jak wierzył Pyotr, skutki tej wyprawy odbiją się echem dla całego Ostlandu. Na sali nie było Lamberta, lecz Pyotr nie łudził się, że i on o tym wkrótce usłyszy. Spojrzał ze spokojem na Karla Riemer’a i rzekł zupełnie rzeczowo:
– Przedmiot ten pozwala dojrzeć każdy szczyt, każdą rzekę i każdy szlak. Wygląda trochę jak mapa, jeno dokładniejsze, doskonalsze... – starzec przeniósł swój wzrok na Alberta – Z jego pomocą, możemy dokładnie obejrzeć miejsce, gdzie stoczymy walkę.

– Ale nawet nie wiemy, gdzie stoczymy tę walkę – odpowiedział Albert Schulz, na którego twarzy malowało się zwątpienie.
– Obawiam się, że nawet z tym przedmiotem nie uda się nam znaleźć Krwawego Głazu. Nie wiemy nic na jego temat, prócz tych kilku legend, które krążą po okolicy.

– Wiemy. – uciął krótko – akolita Severus odczytał zapiski arcymaga. Krwawy Głaz istnieje, Albercie. Zróbcie żesz miejsce na stole.
Pyotr postawił “Oko” i dostawił krzesło. Usiadłszy rzekł w kierunku Karla Riemer’a:
– Przedmiot ten to ni czarna magia, a jeno przedmiot, w którym tkwi magia niebios. Tak… hmmm…

Im dłużej mówił, tym obecni tu zyskiwali większe przekonanie, że kiedyś Pyotr faktycznie musiał dużo korzystać z magii. Dla niektórych był to szok, zwłaszcza mieszkańców Mühlendorfu, lecz Schultz tylko utwierdził się w tym przekonaniu. Perspektywa użycia magicznego przedmiotu nie budziła w Dziadku Rybaku najmniejszych przejawów trwogi. Z pewnością działało to uspokajająco na tych co go znali. Tyle lat żyli obok niego i nic złego się nie działo. Lecz jaka będzie reakcja, prawie obcych mu ludzi?
– Wiem co robię, ale jeśli ktoś nie chce być przy tym obecny, niechaj wyjdzie teraz. – Pyotr nawet nie spojrzał po obecnych, najwyraźniej nie przejmując się zanadto, co sobie pomyślą. Nie czas na to. - Krwawy Głaz znajduje się pośrodku szczytów Gór Środkowych. Prowadzi doń ścieżka, którą z pewnością podążą siły Ragusha.
Dziadek Rybak zerknął na kilka osób, które opuściło pomieszczenie, po czym kontynuował zwracając się do Severusa.
– Gdzie zaczyna się szlak?

Severus zaczął dokładnie pokazywać co i jak. Spokojnie i rzeczowo tłumaczył odpowiadając na pytania Dziadka.

Kiedy akolita mówił, Pyotr utkwił swój wzrok w “Oku”, starając się podążać za wypowiadanymi wskazówkami. Podobnie, jak w dormitorium arcymaga. Najpierw kula jawiła całe kontynenty, lecz już po chwili pokazywała Ostland i Góry Środkowe. Dziadek Rybak skupił się na najbardziej obiecującym skrawku górotworu, by jeszcze bliżej się mu przyjrzeć i odnaleźć szlak do Krwawego Głazu.

Po chwili go odnalazł. Była to stara krasnoludzka droga, wyryta pomiędzy wysokimi szczytami. Pięła się wysoka, miejscami pokonując górską grań, gdzie po obu stronach były kilometrowe przepaście, aż w końcu docierała na rozległy płaskowyż, przed którym wznosiła się Bezgłośna Skała - najwyższy ze szczytów Gór Środkowych. Tuż przed ścianą skalną znajdował się potężny ołtarz, który nawet z tej odległości mienił się barwą krwi.

Ścieżka była niezwykle zdradliwa i trudna do przeprawy, niezwykle niebezpieczna jeśli chodzi o zasadzki. Pyotr postanowił, że w nadchodzącym etapie podróży będzie częściej korzystał z “Oka”, by zawczasu wykryć zagrożenie. Sam płaskowyż, mimo że rozległy stanowił trudne pole do walki. Ciężsi i fizycznie silniejsi przeciwnicy mogliby dość łatwo zepchnąć ich w walce w przepaść. Należało tego się wystrzegać. Z drugiej strony wąska ścieżka mogłaby zostać skutecznie wykorzystana, gdyby wciągnąć weń przeciwnika i użyć rusznic oraz muszkietów. Pyotr wyjawił te spostrzeżenia, a ci co również mieli odwagę spojrzeć w “Oko” wyjawili swoje. Główną korzyścią było jednak to, że wreszcie wiedzieli dokładnie dokąd zmierzają i nie musieli już aż tak obawiać się, że zgubią trop. Z pewnością również w głowie Schulza jawił się niejeden pomysł, jak wykorzystać zdobyte informacje.

Mieli pecha, że nie dostrzegli w “Oku” nadchodzącego Ragusha. Pyotr miał zamiar wyśledzić jego oddział, lecz zostawił to na później. Nie podejrzewał, że Ragush zechce ich zaatakować już teraz, kiedy są w Goboczujce, więc uznał, że może w pierwszej kolejności porozmawiać z uczennicą Natalyi. Rozmowa ta rozbiła go całkowicie, więc i później nie sięgnął do "Oka".

Kiedy jednak Ragush zaatakował, dostrzegł w tym wydarzeniu więcej pozytywów niż powodów do zmartwień. Pyotr nie znał się na wojaczce, ale nawet mu wydawało się to niezwykle głupim posunięciem. Jego domysł potwierdził się, kiedy obserwował przebieg bitwy zza środkowej bramy.

Miał ze sobą jedną z niszczycielskich bomb. Zamierzał użyć jej w razie, gdyby zwierzoludzie przebili się przez zatarasowaną bramę, lecz do niczego takiego nie doszło, więc wcale nie przyczynił się do zwycięstwa. Walkę Schulza z Ragushem obserwował z daleka, wiedząc że poczynania Alberta są nierozsądne, ale rozumiejąc je. Schulz szukał śmierci. Doskonale to rozumiał.
 

Ostatnio edytowane przez Rewik : 04-07-2016 o 17:53.
Rewik jest offline